Przyglądając się kolejnym odsłonom serii „Bois-Maury”, w której Hermann Huppen zagląda w różne zakątki Europy, można było podejrzewać, że być może któregoś dnia zajrzy także w nasze regiony. Ale podejrzewać to jedno, a zobaczyć na własne oczy – drugie. „Wasyl” – czwarta część cyklu – przenosi nas w początek XVII wieku, kiedy to Polska postanowiła wtrącić się w wewnętrzne sprawy Rosji i osadzić na carskim tronie… Właśnie, kogo? Co do tego nasi przodkowie nie byli zgodni.
Historia w obrazkach: Hejże, na Moskala!
[Hermann Huppen „Bois-Maury #4: Wasyl” - recenzja]
Przyglądając się kolejnym odsłonom serii „Bois-Maury”, w której Hermann Huppen zagląda w różne zakątki Europy, można było podejrzewać, że być może któregoś dnia zajrzy także w nasze regiony. Ale podejrzewać to jedno, a zobaczyć na własne oczy – drugie. „Wasyl” – czwarta część cyklu – przenosi nas w początek XVII wieku, kiedy to Polska postanowiła wtrącić się w wewnętrzne sprawy Rosji i osadzić na carskim tronie… Właśnie, kogo? Co do tego nasi przodkowie nie byli zgodni.
Hermann Huppen
‹Bois-Maury #4: Wasyl›
Przekonywanie zagorzałych czytelników komiksów, że oba cykle Belga Hermanna Huppena – „
Wieże Bois-Maury” (1984-1994) oraz „
Bois-Maury” (publikowane od 1998 roku) – to jedne z najwybitniejszych rysunkowych opowieści historycznych, nie ma większego sensu. Oni to wiedzą. Trudno byłoby znaleźć dzieło, które równie udanie jak to pierwsze obrazuje Europę i Bliski Wschód w epoce wypraw krzyżowych, czy też – w przypadku drugiego – poprzez pojedyncze, fabularnie zamknięte epizody, towarzyszy mieszkańcom różnych zakątków Starego Kontynentu w dramatycznych wydarzeniach z ich dziejów (począwszy od końca XIII wieku). W bliskiej arcydziełu „
Assuncie” autor nawiązał do nieszporów sycylijskich; w „
Rodrigu” (2001) za tło obrał czasy rekonkwisty; z kolei „
Dulle Griet” (2006) osadzona została w czasach postępującej reformacji. Tytuł tomu czwartego – „Wasyl” (wydanego po trzech latach przerwy) – sugerował natomiast, że odpowiadający za scenariusz Hermann i jego syn Yves Huppen przeniosą nas na wschód Europy. I rzeczywiście! Akcja tej części rozgrywa się bowiem na dawnych Kresach I Rzeczypospolitej.
Panowanie Iwana IV Groźnego nie przyniosło Rosji szczęścia. Pogrążający się w szaleństwie i religijnej dewocji car doprowadził do śmierci swego najstarszego syna i następcy tronu, Iwana, w wyniku czego tron przypadł upośledzonemu umysłowo Fiodorowi, nad którym regencję sprawował jego ambitny szwagier Borys Godunow. Wielce prawdopodobny, choć niepotwierdzony przez historyków w stu procentach jest fakt, że ta ambicja doprowadziła Borysa do zbrodni – wydania rozkazu pozbycia się młodszego syna Iwana IV, przebywającego wówczas w Ugliczu carewicza Dymitra. Ile w tym prawdy? – badacze przeszłości są podzieleni. Nie ma natomiast wątpliwości co do tego, że nieco ponad dekadę po rzekomym zabójstwie objawił się człowiek, który zaczął podawać się za cudem ocalałego carewicza. Ponoć był nim zbiegły do Polski z moskiewskiego monasteru mnich Grigorij Otriepjew, który odbywszy tournee po dworach polskich magnatów – od Adama Wiśniowieckiego, poprzez Jerzego Mniszcha, aż po Mikołaja Zebrzydowskiego – zdołał ich przekonać do zorganizowania wyprawy zbrojnej na Moskwę w celu osadzenia go na tronie carskim. Armia złożona z rycerzy polskich, do których później przyłączyli się kozacy dońscy, wkroczyła na teren Świętej Rusi w końcu października 1604 roku.
I w tym właśnie momencie rozpoczyna się akcja „Wasyla”, którego główną postacią jest – oczywiście obok bohatera tytułowego – Aymar de Bois-Mary, daleki potomek szlachetnego francuskiego rycerza znanego z
poprzedniej serii Hermanna. Jak trafił do Polski? Dzięki swojej matce, pochodzącej znad Wisły, która zostawszy wdową, wróciła z synem z Francji do ojczyzny; tutaj chłopak zdobył wykształcenie, a kiedy trafił pod skrzydła swego wuja, rotmistrza Waldemara Lewandowskiego, ruszył wraz z nim – jako straż przednia armii polskiej – na Moskwę. Nie wszystko w komiksie Huppenów odpowiada prawdzie historycznej, ale też przyznać trzeba, że Belgowie nie dopuszczają się żadnych istotniejszych błędów, bo przecież trudno byłoby uznać za takowe przesunięcie w czasie początku wyprawy z jesieni na późną wiosnę (i kilka innych drobiazgów, które są tego skutkiem). Główny problem „Wasyla” tkwi w czym innym. Wcześniejsze tomy cyklu – mowa tu o „Bois-Maury”, nie „Wieżach…” – charakteryzowały się rozbudowaną, wielowątkową fabułą, która nie tylko skłaniała do refleksji, ale przede wszystkim wymagała pewnego wysiłku intelektualnego. Tymczasem w historii, która częściowo wpisuje się w dzieje państwa polskiego, intryga jest zaskakująco prosta; brak w niej tak istotnych dla poprzednich albumów licznych dygresji, dzięki którym obraz epoki stawał się pełniejszy i wyrazistszy.
Kto wie, może wynikało to z faktu, że opowiadając o Sycylii („Assunta”), Kastylii („Rodrigo”) czy – niemal ojczystej – Flandrii („Dulle Griet”), Hermann (i jego syn) posiadał taką wiedzę, że czuł się dużo bardziej swobodnie. Tworząc „Wasyla”, wkroczył zaś na znacznie mniej pewny dla siebie grunt i dlatego nie chciał przesadnie konfabulować. Ale to tylko domysły, mające źródło jedynie w nieco mniej zajmującej fabularnie odsłonie opowieści. Motorem napędowym akcji jest miłość Aymara do kozaczki Duniaszki – o tyle pechowa, że młody żołnierz obdarza nią kobietę już zajętą, na dodatek będącą żoną Chorkina, atamana, na którego pomoc w walce z armią Godunowa liczą polscy dowódcy. Ich romans mógłby więc, znając aspiracje i porywczość Kozaków, doprowadzić do zerwania sojuszu i klęski wyprawy niemal od razu po przekroczeniu granicy. Wszystko pozostałe kręci się wokół tego jednego wątku, choć przecież pole do popisu było znacznie większe. Brak rozmachu – typowego dla wcześniejszych albumów – to tym samym najpoważniejszy zarzut, jaki można mieć pod adresem „Wasyla”. Gorzej, że automatycznie wpływa on na inne aspekty komiksu. Przede wszystkim zaś na konstrukcję postaci, które są – przynajmniej te pierwszoplanowe – zaskakująco jednowymiarowe: Kozacy to awanturnicy, którym za grosz nie można ufać, a Aymar – żółtodziób, którego w zasadzie nie interesuje nic poza wdziękami Duni.
W tym kontekście dziwić może fakt, że całkiem przyzwoicie wypadają – przynajmniej na tle Kozaków i przybysza z dalekiej Francji – Polacy. Zarówno rotmistrz Lewandowski, jak i Andrzej, najbliższy przyjaciel Aymara. Obu cechuje umiarkowanie i zrozumienie skomplikowanej sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli. Na morzu histerycznego szaleństwa oni są ostoją spokoju i rozsądku. To miłe, że tak nas widzą belgijscy twórcy. Pytanie, w jakim stopniu odpowiada to prawdzie – nie jest już tak istotne dla oceny komiksu. A temu tradycyjnie trudno cokolwiek zarzucić od strony graficznej. Hermann, dopracowawszy swój styl do perfekcji, nie ma zamiaru nic w nim zmieniać (w przeciwieństwie chociażby do Grzegorza Rosińskiego). I nie sposób mieć o to do niego żal. Wyraziste barwy, specyficzni bohaterowie, wyeksponowana brzydota czy wręcz turpizm rysunków – na tym Belg zbudował swoją wizję przeszłości i, mimo zmieniających się wieków i krajów, konsekwentnie się tego trzyma. Podobnie jak i fizycznego podobieństwa kolejnych Aymarów. Podsumowując: „Wasyl” to, jak dotychczas, najsłabsza – przynajmniej jeśli chodzi o scenariusz – część drugiego cyklu. Choć może należałoby rozpatrzyć jeszcze jedną kwestię – oczekiwań, które z racji wątku polskiego były zbyt wygórowane.