„Bal” to klimatyczna opowieść o miłości, stracie, winie oraz poświęceniu osadzona w iście Lovecraftowskich realiach. Mała, nadmorska wioska rybacka Maré Santa jest niepokojona przez wyłaniających się z morskich głębin przy każdej pełni księżyca nieumarłych. Tajemnicę ma rozwiązać inspektor Rui Brás, który jednak przy okazji zmagań z zombie przeżywa poważny kryzys związany z własną sytuacją życiową.
„Wina to brzemię, którego nie powinno dźwigać się samemu”
[Joana Afonso, Nuno Duarte „Bal” - recenzja]
„Bal” to klimatyczna opowieść o miłości, stracie, winie oraz poświęceniu osadzona w iście Lovecraftowskich realiach. Mała, nadmorska wioska rybacka Maré Santa jest niepokojona przez wyłaniających się z morskich głębin przy każdej pełni księżyca nieumarłych. Tajemnicę ma rozwiązać inspektor Rui Brás, który jednak przy okazji zmagań z zombie przeżywa poważny kryzys związany z własną sytuacją życiową.
Joana Afonso, Nuno Duarte
‹Bal›
Docierające do Lizbony pogłoski o żywych trupach nawiedzających nadmorską wioskę są o tyle niewygodne dla rządzonej przez Antonia de Oliveirę Salazara Portugalii, że pojawiają się one na krótko przed spodziewaną wizytą papieża Pawła VI w Fatimie. Mimo niezbyt dobrych relacji pomiędzy salazarowską dyktaturą a Stolicą Apostolską podejmowane są wszelkie starania, by wizyta przebiegła bez żadnych zakłóceń. To między innymi właśnie dlatego Rui Brás ma zbadać źródła tych dziwnych, zabobonnych plotek. Jednak już od pierwszych plansz komiksu staje się jasne, że młody inspektor tajnej policji ma na głowie także inne zmartwienia, które nie pozwalają mu w pełni skupić się na powierzonym mu zadaniu.
Wspólnie z miejscowym księdzem Bento nasz bohater poznaje stopniowo mroczne tajemnice małej społeczności i na własne oczy przekonuje się, że informacje o zombie wyłaniających się z morza nie należą do ludowego folkloru, ale do sfery namacalnej rzeczywistości. Co więcej, okazuje się, że zgodnie z niemal podręcznikowym mechanizmem poszukiwania kozła ofiarnego, lokalna społeczność obwinia o tę sytuację młodą kobietę – Alzirę. Rui Brás będzie musiał zatem ustalić, jaka jest jej rzeczywista rola w przywoływaniu nieumarłych i czy ojciec Bento jest z nim całkowicie szczery.
Wraz ze stopniowym rozpoznawaniem sytuacji panującej w wiosce, inspektor tajnej policji pogrąża się także we własnych koszmarach, które wynikają z jego pracy. Międzynarodowa Policja Ochrony PIDE, to organizacja, która raczej niezbyt chlubnie zapisała się w historii Portugalii. Na porządku dziennym były tam mianowicie nielegalne aresztowania, tortury oraz morderstwa, które miały wyeliminować wszelkie przejawy niezadowolenia wobec dyktatury Salazara. To właśnie demony związane z takimi działaniami zaczynają nawiedzać naszego bohatera, który musi stawić czoła nie tylko zagrożeniu wyłaniającemu się z morza.
Autorzy w bardzo interesujący i otwarty na różne interpretacje sposób ukazują sytuację Rui Brása, który w gruncie rzeczy walczy na dwóch frontach. Z jednej strony musi stawić czoła żywym trupom, z drugiej zaś – jak zwykło się mówić w takich sytuacjach – musi zmierzyć się z trupami, które ukrył we własnej szafie. Sposobem na bardzo przejmujące ukazanie tej sytuacji staje się wykorzystanie metafory balu. Brás mówi mianowicie o przesłuchaniach prowadzonych przez PIDE jako o balu, podczas którego przesłuchiwanych prosi się do tańca. W tym tańcu zaś najgorsza jest cisza, która pojawia się wówczas, gdy okazuje się, że trzeba przesłuchać kogoś z najbliższej rodziny. Inspektor tajnej policji opowiada o tym w tak przejmujący sposób, że czytelnik zaczyna zastanawiać się, czy przypadkiem nie ma on już za sobą uczestnictwa w takim przerażającym balu.
Nie tylko główny bohater przedstawiony tu został w wielowymiarowy i interesujący sposób. Także ojciec Bento oraz Alzira jawią się tu jako skomplikowane i – wraz z rozwojem opowieści – coraz bardziej interesujące postacie. Każdy z tej trójki bohaterów dźwiga jakąś straszną winę i w samotności zmaga się z demonami przeszłości. Niektóre z aspektów tych minionych zdarzeń pozostały w sferze niedopowiedzeń, co jeszcze bardziej wzmacnia efekt końcowy. Pytanie o to, co tak naprawdę mają na sumieniu bohaterowie opowieści pozostaje bowiem z czytelnikiem długo po lekturze komiksu.
Autorzy zadbali również o atmosferę, w jakiej rozgrywają się wydarzenia. Graficzna strona komiksu podkreśla niemal nierzeczywisty, oniryczny charakter całej opowieści. Utrzymane w ciepłych czerwieniach i brązach rysunki Joany Afonso pozwalają niemal poczuć duszną i pełną nieufności oraz wzajemnych podejrzeń atmosferę nadmorskiego miasteczka. Co więcej, raz po raz pobrzmiewają tu nostalgiczne utwory, które wzmacniają to wrażenie. Słyszymy między innymi Madalenę Iglesias, Amalię Rodrigues oraz Eduardo Nascimiento, którzy swym śpiewem jednocześnie komentują w pewien sposób zdarzenia rozgrywające się na planszach komiksu. O bardzo poważnym podejściu do odtworzenia realiów, w jakich osadzona została akcja komiksu świadczą także dodatkowe materiały dołączone do polskiego wydania. Poza szkicami, projektami postaci oraz okładkami dostajemy także fragment wizualnego materiału referencyjnego wykorzystanego podczas prac nad komiksem. Mamy także okazję zapoznać się z fragmentem scenariusza Nuno Duarte oraz zobaczyć pierwsze odnoszące się do niego szkice plansz.
Krótko mówiąc, mamy tu do czynienia z interesującym komiksem, który mimo swej niewielkiej objętości oferuje niezwykle ciekawą i otwartą na różne odczytania opowieść. Można go czytać jako mroczną opowieść grozy z zombiakami w roli głównej, ale można w nim również dostrzec uniwersalną - choć osadzoną w konkretnych realiach społeczno-politycznych - przypowieść o winie i odkupieniu. Winie, której brzemienia nie powinno się dźwigać samotnie.