„Dziewczynka z Lasu Kajmanów” stanowi kontynuację pięciotomowej, awanturniczej serii „Pasażerowie wiatru” Françoisa Bourgeona. Po dwudziestu pięciu latach francuski twórca powrócił do historii, która zagwarantowała mu miejsce wśród mistrzów opowieści graficznych i przedstawił ostatni jej rozdział. Trzeba przyznać, że dalsze losy niepokornej i buntowniczej dziewczyny o imieniu Isabeu (a właściwie Agnes), żyjącej na przełomie XVIII i XIX zostały przedstawione w dość nietypowy sposób.
Osiemnaście mieć lat… i całe życie przed sobą
[François Bourgeon „Pasażerowie wiatru #2” - recenzja]
„Dziewczynka z Lasu Kajmanów” stanowi kontynuację pięciotomowej, awanturniczej serii „Pasażerowie wiatru” Françoisa Bourgeona. Po dwudziestu pięciu latach francuski twórca powrócił do historii, która zagwarantowała mu miejsce wśród mistrzów opowieści graficznych i przedstawił ostatni jej rozdział. Trzeba przyznać, że dalsze losy niepokornej i buntowniczej dziewczyny o imieniu Isabeu (a właściwie Agnes), żyjącej na przełomie XVIII i XIX zostały przedstawione w dość nietypowy sposób.
François Bourgeon
‹Pasażerowie wiatru #2›
Akcja komiksu rozgrywa się w dwóch planach czasowych. W pierwszym z nich śledzimy rozgrywające się na tle wojny secesyjnej losy niejakiej Zabo, pochodzącej z Luizjany osiemnastoletniej dziewczyny, która okazuje się być prawnuczką bohaterki pierwszego cyklu, czyli doskonale nam znanej Isabeu. W wyniku splotu tragicznych zdarzeń młoda dziewczyna opuszcza w 1862 roku Nowy Orlean i wyrusza na poszukiwania swojej prababci. Po wielu perypetiach związanych z toczącą się właśnie bratobójczą wojną trafia na zapomnianą plantację, gdzie spotyka – po raz pierwszy – dziewięćdziesięcioośmioletnią Isabeu. Sędziwa Isa dostrzega w swej młodszej o osiemdziesiąt lat prawnuczce coś, co budzi w niej dawne wspomnienia. Początkowo obie kobiety traktują się nawzajem z dystansem, ale z czasem powstaje pomiędzy nimi specyficzna więź.
Relacje pomiędzy Zabo i Isą (warto odnotować, że obie noszą to samo imię – Isabeu, ale dla osiemnastolatki jest ono zbyt przestarzałe i dlatego posługuje się zdrobnieniem Zabo) poprawiają się w głównie dzięki temu, że Isa postanawia podzielić się ze buntowniczą prawnuczką swoją przeszłością. I właśnie w ten sposób, dzięki opowieści, jaką snuje sędziwa kobieta, przenosimy się do drugiego planu czasowego. Wracamy mianowicie do momentu, w którym rozstaliśmy się z Isą w ostatnim tomie pierwszego cyklu. Jak pamiętamy zostawiliśmy ją w trudnym dla niej momencie, kiedy po wyjściu z więzienia uświadamia sobie, że nie zobaczy już nigdy swego ukochanego Hoela. Równocześnie jednak zdaje sobie sprawę z tego, że ma dopiero osiemnaście lat i całe życie przed sobą. Trzeba przyznać, że to życie okazało się niezwykle burzliwe i obfitowało w dramatyczne przygody. Było to także życie, które dzięki spotkaniu z prawnuczką zatoczyło koło i zyskało dodatkowe symboliczne znaczenie.
Początkowo może się wydawać, że drugi cykl będzie opowieścią o Zabo, jednak gdy tylko na scenę wkracza Isa i rozpoczyna swą niezwykłą opowieść, od razu kradnie prawnuczce całe przedstawienie. Zabo staje się od tego momentu jedynie słuchaczką, która urzeczona dramatyczną opowieścią swojej prababci, stopniowo zmienia swój – początkowo dość chłodny – stosunek do niej. To, co przydarzyło się Isie jest dla czytelnika zdecydowanie bardziej atrakcyjne – choć spotykało ją w życiu rzeczy straszne – niż to co na swej drodze napotyka Zabo. Bez względu jednak na ten brak symetrii w obu narracjach, sam pomysł na to, by kontynuację doskonałej, awanturniczej opowieści przedstawić w taki niekonwencjonalny sposób, okazał się bardzo interesującym posunięciem. Dzięki temu Bourgeon pokazuje nie tylko symbolicznie gęstą relację pomiędzy prababcią i prawnuczką, ale ukazuje również odtworzone z niezwykłą pieczołowitością historyczne realia dwóch epok i pokazuje łączące je zależności.
O tym, że nic nie zostało pozostawione tu przypadkowi świadczy m.in. to, że Bourgeon z naukową niemal pieczołowitością starał się odtworzyć na planszach swej opowieści nawet zróżnicowanie językowe charakterystyczne dla czasów i miejsc, w których toczy się opowieść. Mamy tu zatem ludność mówiącą po francusku, angielsku, kreolsku i akadyjsku, co niewątpliwie stanowiło wyzwanie zarówno dla samego autora, jak i tłumacza polskiej edycji. Wojciech Birek stanął oczywiście – jak zawsze – na wysokości zadania decydując się na przedstawienie wypowiedzi Kreoli i Akadyjczyków za pomocą wystylizowanej na pełną anachronizmów i niepoprawności gramatycznych polską gwarę ludową. Dzięki temu podczas lektury możemy rzeczywiście odczuć to zróżnicowanie językowe charakterystyczne dla tego – można rzec – multikulturowego regionu.
Pod względem graficznym „Dziewczynka z Lasu Kajmanów” to prawdziwe – i nie ma w ty stwierdzeniu żadnej przesady – arcydzieło. Możemy tu mianowicie podziwiać to, co stanowi znak firmowy twórczości Bourgeona, czyli rysowane z chirurgiczną wręcz precyzją elementy architektury i przyrody. Wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i wydaje się, że po niemal dwudziestu pięciu latach dzielących autora od pierwszego cyklu, pracował on nad komiksem z jeszcze większym pietyzmem, niż za pierwszym razem. Pomiędzy dwoma cyklami widać również różnicę w sposobie rysowania postaci, a przede wszystkim ich twarzy. Mówiąc wprost, w pierwszym cyklu twarze bohaterów nie zawsze wyglądały dobrze, co wyraźnie kontrastowało z doskonałymi tłami. Czasami można było nawet odnieść wrażenie, że jest to najsłabszy element w warsztacie rysownika. Na marginesie warto odnotować, że pewną różnicę w rysowaniu twarzy widać już pomiędzy pierwszym („Dziewczyna z rufówki” – 1979) i ostatnim („Hebanowy ładunek” – 1984) tomem pierwszej serii. Natomiast w drugim cyklu oblicza bohaterów są już rysowane w sposób, który doskonale współgra z wyśmienicie skomponowanymi tłami. Obserwując zaś poszczególne kadry obu tomów daje się zauważyć coraz wyraźniejszą – z każdą kolejną planszą – specyfikę rysowania twarzy bohaterek. Tak, jak na pierwszy rzut oka można rozpoznać np. twarze rozwiązłych kobiet rysowanych przez Milo Manarę, tak samo wyraźna staje się wyjątkowość twarzy silnych kobiet rysowanych przez Bourgeona.
Podsumowując należy stwierdzić, że drugi cykl „Pasażerów wiatru”, w niczym nie ustępuje pierwszej serii (choć jest od niej znacznie krótszy). Jest to interesująca, opowiedziana z niebywałą troską o najdrobniejsze szczegóły, wzruszająca opowieść o trudnym życiu niezależnych kobiet w świecie ogarniętym wojną. Pojawienie się tego komiksu na naszym rynku można uznać za kolejny etap w procesie udostępniania polskiemu czytelnikowi dzieł tego wyjątkowego twórcy. Po „Towarzyszach zmierzchu” (2008) i pierwszym cyklu „Pasażerów wiatru” (2015) otrzymaliśmy również finał tej awanturniczej opowieści, a to przecież nie koniec. Na rok 2016 Egmont planuje wydanie dość nietypowej jak dla Bourgeona serii „Cyann”. Jest to tworzona wspólnie z Claude’m Lacroix na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat opowieść science-fiction. Jednym słowem, fani Bourgeona niedługo będą mieć kolejne powody do radości.