Tomasz Sidorkiewicz [30%]
Wojna pacyfistów
W 195 roku po Kolonizacji, skłócone z Ziemią Kolonie zawierają długo upragniony pokój. Jednym z priorytetowych zadań świeżo założonej Organizacji Ziemskich Narodów Zjednoczonych, jest dopilnowanie kompletnego rozbrojenia obu stron. Kłopoty rozpoczynają się, gdy przywódca „Idealnego Pokoju” (jednej z nowopowstałych, pacyfistycznych organizacji) zaczyna nawoływać do złomowania stworzonych w Koloniach Kombinezonów Bojowych Gundam. Dodatkowej atrakcji dostarczy jeszcze „Vulkanus” – ostatnia z ocalałych fabryk Robotów Bojowych, położona na opustoszałym asteroidzie.
Ten tomik mangi dla fanów wielkich robotów i kosmicznych bitew stanowi zamknięty epizod, mocno jednak osadzony w „gundamowej” rzeczywistości. Tom czwarty serii jest znacznie ciekawszy od pierwszych trzech części. Nie ogranicza się tylko i wyłącznie do walk między robotami, a stara się rozwinąć psychologię postaci ich pilotów, a także wyjaśnić zaistniałe okoliczności historyczne. W komiksie pełno jest skrótów, a także angielskich nazw własnych określających szczegóły oprzyrządowania. Nie zahartowany w bojach czytelnik pogubi się w typach i rodzajach kolejnych pojawiających się na kartach kosmicznej sagi. Mimo znacznej poprawy scenariusza, nadal królują w Gundamie walki wielkich robotów, patos oraz kilku nastolatków, których czyny decydują o losie Ziemi i kilkunastu Kolonii.
Dla fanów animowanej serii telewizyjnej. I chyba tylko dla nich.
Sebastian Chosiński [60%]
Jak żyć w świecie bez wojny?
Piąty tom mangi „Kombinezon bojowy Gundam Wing”, opowiadającej o grupie dzieci biorących udział w wojnie pomiędzy walczącymi o niepodległość kolonistami a gnębiącymi ich Ziemianami, jest o wiele ciekawszy i sensowniej opowiedziany niż poprzednie części. O ile bowiem były one w zdecydowanej większości jedynie typową fantastyczno-przygodową młócką w przestrzeni kosmicznej, bez ładu, składu i choćby cienia sensu bądź refleksji, o tyle piątą odsłonę tego komiksu uznać możemy niemalże za komiks psychologiczny!
Przede wszystkim zadecydowała o tym niemal całkowita rezygnacja z eksponowania futurystycznego uzbrojenia, czyli tytułowych „kombinezonów bojowych”, w których główni bohaterowie wyglądali jak żywcem wyjęci z niezbyt wysokich lotów serialu o transformersach. Pojawiają się one wprawdzie w dodatku poprzedzającym epilog, gdzie zaprezentowano rysunki i dane techniczne wszystkich występujących w serii „gundamów”, ale nie znajdziemy ich na kartach zasadniczej części komiksu. Wojna się zakończyła, więc i nasi młodzi bohaterowie, jak wszyscy inni wojenni weterani, zostali zdemobilizowani. I to właśnie posłużyło scenarzystom jako pretekst do postawienia kilku bardzo istotnych – z psychologicznego punktu widzenia – pytań. Częściowo też udzielają nań odpowiedzi, które inteligentnego czytelnika muszą skłonić do głębszych przemyśleń.
Fabuła tego tomu, składającego się z trzech rozdziałów (trzeci stanowi już jednak w zasadzie osobną historię), jest nader prosta. Pewnego dnia jeden z głównych bohaterów Heero Yuy otrzymuje za pośrednictwem internetu wiadomość, iż został skradziony jego „gundam zero”. Jeżeli chce go odzyskać, musi jak najszybciej przybyć do jednej z opuszczonych kosmicznych kolonii. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie jest tam sam. Co więcej: tajemnicza osoba, która na niego czeka, próbuje wciągnąć go w pułapkę. Ogromne zdziwienie chłopca wywołuje dodatkowo fakt, iż wraz z upływem czasu pojawiają się na asteroidzie także jego niedawni jeszcze towarzysze broni. Wszystkich gnębi to samo uczucie: wielkiej pustki, odosobnienia, braku sensu życia. Dylematy te znakomicie obrazuje jedna z myśli Heero: „Jeszcze nigdy nie żyłem w świecie bez wojny” – w świecie, w którym „już nikogo nie musi zabijać”. Ta myśl przeraża jeszcze bardziej, gdy zdamy sobie sprawę, że przecież wyraża ją… dziecko. Ta część komiksu jest więc próbą odpowiedzi na pytanie, jak wielkie spustoszenie w umysłach młodych ludzi może spowodować wojna. I to taka wojna, w której dzieci nierzadko pełnią rolę katów.
Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do rysunków Reku Fuyunagi (notabene radzącemu sobie znacznie lepiej niż Koichi Tokita), który potrafi znakomicie oddać z jednej strony nastrój grozy i osaczenia, z drugiej – nostalgii, która ogarnia Relenę w jej „sennym” widziadle. Osiąga to bardzo prostymi metodami, koncentrując się głównie na zbliżeniach postaci, z twarzy których wyczytać można znacznie więcej, niż sugerują to wypowiadane przez nich kwestie.
Dawno, dawno temu rozpoczynający pisarską karierę weteran I wojny światowej Erich Maria Remarque napisał na poły autobiograficzną powieść zatytułowaną „Droga powrotna”. Przedstawił w niej trudy powrotu po frontowych przeżyciach do normalnego życia. Pokazał młodych ludzi, swoich rówieśników, zniszczonych przez wojnę, wyrzuconych na margines społeczeństwa, popadających w depresję, szukających pocieszenia w alkoholu. Choć może trudno będzie w to uwierzyć, piąty tom „Gundam Wing” jest właśnie o tym!
Wojciech Gołąbowski [90%]
Mitologia i obyczaje
Nie wiem, kto pierwszy wpadł na ten pomysł, niemniej moda na opisywanie przygód bohaterów z lat ich młodości zapanowała na dobre. Mamy więc animowanych młodych Toma i Jerry′ego, sfilmowane przygody młodego Indiany Jonesa i wiele innych, mniej lub bardziej udanych produkcji. Podobnie Jean Van Hamme postanowił opowiedzieć co nieco o młodości Thorgala. W roku 1984 światło dzienne ujrzał album „Gwiezdne dziecko”. Pięć lat i siedem albumów później, scenarzysta postanowił wrócić do swego pomysłu, tym razem ujawniając przygody młodej Aaricii, późniejszej żony bohatera i matki jego dzieci.
Pomysł pomysłem, ważny jest efekt. Opowieści o dzieciach czy świecie widzianym oczami dziecka wikingów, pozwalają na bezkarne wykorzystanie bogatej mitologii norydckiej. Szersze niż ma to miejsce w przygodach dorosłych bohaterów, bo któż uwierzy opowieści dziecka… Na kartach albumu pojawiają się więc niksy, złośliwe demony wprowadzające ludzi w pułapki oraz zapomniany bóg-poeta Vigrid. Jest to też doskonała okazja na omówienie zwyczajów wikingów, od których przecież dorośli bohaterowie starają się trzymać jak najdalej. Mamy tutaj ognisty pogrzeb wojownika, decyzje koronacyjne Althingu czy holmgang – sąd Odyna.
Z reguły komiksy o małych dziewczynkach kierowane są do małych dziewczynek. „Aaricia” kierowana jest głównie do fanów sagi w każdym wieku. Polecić można ją także wszystkim zainteresowanym wierzeniami wikingów. Pięknie zrealizowana graficznie, jest jedną z perełek cyklu „Thorgal”.
Sebastian Chosiński [70%]
Po trupach do celu
Historia Cesarstwa Rzymskiego obfituje w wydarzenia, które stanowią znakomitą pożywkę dla twórców wszelkiej maści: pisarzy, filmowców, a nawet – jak się okazuje – scenarzystów komiksów. W rodzinie cesarskiej nie brakowało bowiem pełnokrwistych postaci, które mogłyby stać się głównymi bohaterami dzieł literackich (dobry komiks to przecież także dzieło literackie!). Taki Kaligula na przykład! Ten jednak na kartach „Mureny” się nie pojawia. Pojawiają się za to jego następcy: Klaudiusz i Neron. Neron nie miał dotychczas w historiografii dobrej prasy. Kilka łatek przyczepił mu już w czasach starożytnych Swetoniusz (autor „Żywotów cezarów”), swoje dorzucił Henryk Sienkiewicz przedstawiając go w „Quo vadis” jako człowieka szalonego i przepełnionego okrucieństwem. Taki właśnie obraz Nerona pokutuje po dziś dzień. I właśnie historia jego dojścia do władzy jest osią fabularną komiksu autorstwa Jeana Dufaux.
Dufaux stara się spojrzeć na postać Nerona z nieco innej strony. Jego Neron – przynajmniej w dwóch pierwszych tomach „Mureny” – to jeszcze młodzieniec (gdy wstąpił na tron miał dopiero 17 lat!). Subtelny, trochę nieśmiały, zainteresowany raczej literaturą i płcią przeciwną, niż walką o władzę. Niestety, jego pech polegał na posiadaniu takiej, a nie innej matki – wniosek ten nasuwa się automatycznie po lekturze „Z piasku i krwi”. Agryppina postanowiła bowiem uczynić swego syna cesarzem, stosując – z oczywistych przyczyn nieznaną jeszcze wtedy – zasadę Machiavellego: „cel uświęca środki”. Najpierw należało usunąć z drogi Klaudiusza, co jej się bez większych kłopotów udało – to wydarzenie kończy tom pierwszy sagi. Druga odsłona zaczyna się od obwołania Nerona cesarzem przez pretorianów. Nie oznaczało to jednak, iż walka o tron dobiegła w ten sposób do szczęśliwego końca. Młody cesarz ma bowiem wielu wrogów – autentycznych bądź wyimaginowanych. Zdaniem Agryppiny jednym z nich musi się stać syn Klaudiusza – Brytannik. I to właśnie on stanie się kolejnym celem cesarzowej.
W drugim tomie „Mureny” obserwujemy przede wszystkim ciąg dalszy wewnętrznych porachunków w rodzinie cesarskiej, narodziny miłości Nerona do niewolnicy Akte oraz pierwsze oznaki zmian, jakie niebawem zajdą w młodym władcy. Zmian, które w przyszłości uczynią go nie mniej wyrafinowanym w swym okrucieństwie od Kaliguli. Wysoki poziom poza scenarzystą utrzymał także rysownik. Zwraca uwagę już wyśmienita okładka, znakomicie korespondująca z pozostałymi częściami cyklu. I wiele mówiąca o klimacie, w jakim utrzymany jest komiks.