„Błękitna jaszczurka: Krwawe kwiaty”, „Largo Winch: Koncern W”, „Głowy orłów: Bezimienny dziedzic”, „Milczenie i krew: Dziesięć lat szaleństwa”, „Władcy chmielu: Julianna, 1950”, „Niebieskie mundury: Wyjęci spod prawa”, „Mandryl: Panny młode z Saint-Lô”
„Błękitna jaszczurka: Krwawe kwiaty”, „Largo Winch: Koncern W”, „Głowy orłów: Bezimienny dziedzic”, „Milczenie i krew: Dziesięć lat szaleństwa”, „Władcy chmielu: Julianna, 1950”, „Niebieskie mundury: Wyjęci spod prawa”, „Mandryl: Panny młode z Saint-Lô”
Sebastian Chosiński [30%]
Francuska efemeryda
W zamierzeniu twórcy komiks ten miał być zapewne wypadkową historii miłosnej i kryminału. Niestety, zabieg ten się nie powiódł i w efekcie otrzymaliśmy rzewną opowieść podlaną wyjątkowo mdłym sosem psychologicznym: ani z tego melodramat, ani tym bardziej thriller. Benoît Roels chyba nie bardzo mógł się zdecydować, w którą stronę pójść i w efekcie stanął okrakiem nad przepaścią. A że długo stać się tak nie da, przepaść ta z hukiem go pochłonęła.
Bohaterką tej serii jest młoda blond piękność Ellen Oliver – była pielęgniarka ze szpitala Saint-James w Sussex w Wielkiej Brytanii. Doświadczona przez życie i opuszczona przez ukochanego mężczyznę, niemal z dnia na dzień odkryła w sobie talent malarski. Porzuciła więc społecznie przydatną pracę i osiedliwszy się na południu Francji postanowiła rozwijać swoje zainteresowania artystyczne pod okiem uznanego pacykarza Lucasa Séguret. Miała jednak pecha, bowiem ów mistrz pędzla – z rozgoryczenia topiący smutki w czerwonym bordeaux (Boże, jakież to sztampowe!) – zginął wkrótce w niewyjaśnionych okolicznościach. To znaczy okoliczności te „niewyjaśnione” są jedynie dla bohaterów komiksu, ponieważ my poznajemy je już we wstępie. Kto zamordował malarza i dlaczego, okazuje się w zasadzie niewiele później. Czytelnik rozwiąże tę niesamowitą zagadkę już na stronie dziesiątej albumu. I od tego momentu zaczynają wyłazić nici z tej, mającej zapewne zapierać dech w piersiach, opowieści.
Jedyne, co nam pozostaje w dalszej części, to podziwiać urodę panny Ellen. Ale i z tego pociecha nie jest zbyt duża, gdyż autor – mimo że chętnie eksponuje jej wdzięki – to jednak jak diabeł święconej wody unika przedstawiana szczegółów postaci. Nieźle wychodzi mu za to malowanie wody (morza, rzeki, oceanu). Możliwe, że gdyby zabrał się za komiks o tematyce marynistycznej, osiągnąłby artystyczny sukces. A tak, niestety – klapa!
Historia walki
Pierwszy tom serii „Largo Winch”, zatytułowany „Spadkobierca”, stanowi zaledwie wprowadzenie do cyklu, zarysowanie głównych bohaterów, splecenie ich scenariuszowych ścieżek. Część druga – „Koncern W” – to właściwa historia walki o przejęcie kontroli nad schedą pozostawioną przez Nerio Wincha. Jak nietrudno było przewidzieć, za dziesięć miliardów dolarów różni ludzie pokuszą się o różne rzeczy. Taką właśnie kwotę odziedzicza Largo Winch po swym przybranym ojcu. Proste, ale niezwykle skuteczne, retrospektywne rozwiązanie, jakie zastosowano w komiksie, pozwala nam szybko zapoznać się dzieciństwem Largo i jego pierwszym kontaktami z Nerio. A zestawienie tego z pierwszymi dniami dowodzenia jedną z największych finansowych potęg świata ukazuje całą gamę przeciwności, jakie młody następca będzie musiał pokonać. Oto bowiem zarząd koncernu nie zamierza zaakceptować decyzji swojego byłego szefa i na każdym kroku podważa zasadność pojawienia się Largo. W międzyczasie Largo przeżywa swoje słynne amerykańskie pięć minut i ląduje na pierwszych stronach gazet i magazynów, zaś tysiące wielbicielek młodego i bogatego mężczyzny ślą do niego mniej i bardziej nieprzyzwoite propozycje…
Niegłupia jest również intryga, będąca kanwą tej części, wcale nieoczywista i sprawnie zaaranżowana. Zwłaszcza jej część finansowa, która potwierdza dobrą wiedzę Van Hamme′a, wyniesioną chyba jeszcze z czasów studiów ekonomicznych i pracy w koncernie Philipsa w Belgii. Podnosi ona poziom albumu, nadając mu wespół z dynamicznie rozwijająca się akcją poziom, do której poprzedni album nie dotarł. Oby tak dalej.
Od czasu ukazania się recenzji poprzedniego i pierwszego zarazem albumu z cyklu „
Largo Winch”, polscy widzowie mieli okazję obejrzeć wspomniany w tekście serial „Largo”, rozwijający zasadniczy pomysł komiksu. Niestety godziny emisji serialu, niejednokrotnej zresztą, nie pozostawiały wiele do interpretacji i oczywiste było, że dla emitującej stacji telewizyjnej była to raczej zapchajdziura. A szkoda, bo choć serial do wybitnych nie należy, to jednak dobrze wpisuje się w konwencję komiksu, niewyszukanej, relaksującej rozrywki. Szkoda też, że polski wydawca komiksu nie sprężył się i w żaden sposób nie podpiął się pod serial…
Sebastian Chosiński [50%]
Między młotem a kowadłem dziejów
Francja w połowie XIII wieku. Cała chrześcijańska Europa żyła wówczas organizowanymi co parę lat przez bardziej znaczących władców wyprawami krzyżowymi. Ich celem było wyzwolenie świętych miejsc, które w toku wojen i podbojów arabskich znalazły się rękach niewiernych. Cel krucjat bardzo szybko został jednak wypaczony. Z czasem przemieniły się one tylko i wyłącznie w wyprawy łupieżcze. Pod płaszczykiem religijnych ideałów mordowano miejscową ludność, a następnie bezkarnie grabiono bogate miasta Bliskiego Wschodu. Przecież ponoszone na ekspedycje nakłady finansowe musiały przynieść wymierne zyski! Jest to jednak również okres postępującego rozbicia dzielnicowego i nierzadko bardzo krwawej walki o prymat pomiędzy korzystającymi ze słabości władzy monarszej, rosnącymi przez cały czas w siłę możnowładcami. Na tle takiego właśnie konfliktu, rozgrywa się akcja „Głów orłów”.
Konflikt rozgorzał pomiędzy potężnym hrabią Hugonem de Lusignan, popieranym między innymi przez swego wasala, wicehrabiego Engelberta – „pana na Crozenc”, a bratem króla Ludwika IX (przez potomków nazwanego Świętym) Alfonsem. Jemu właśnie monarcha nadał tytuł hrabiego Poitou i Awernii, narażając się tym samym na wielkie niezadowolenie innych suwerenów. Dążący do osłabienia wpływów królewskiego brata De Lusignan, postanowił wszcząć przygotowania do buntu, nie wahając się nawet przed zawarciem przymierza z największym w tamtym czasie wrogiem Francji – królem Anglii. Niezadowolenie możnowładców nie mogło oczywiście ujść uwagi Alfonsa, dlatego też podjął on próbę zneutralizowania swoich potencjalnych wrogów.
Tym samym między hrabiowskim młotem a królewskim kowadłem znaleźli się dwaj główni bohaterowie komiksu: zaprawiony w bojach były koniuszy i „ścinacz głów” Zygfryd oraz jego młody protegowany Hugon. Zygfryd, uczestnik jednej z krucjat, był świadkiem, jak wicehrabia Engelbert zamordował poprzedniego właściciela Crozenc, po czym zawładnął jego ziemiami. Po latach postanowił on wrócić do posiadłości, w której pozostawił swoją ukochaną, aby upomnieć się o prawa do dziedziczenia cudem ocalałego syna Reginalda, którym – jak sam twierdzi – jest Hugon. Czy jednak tylko te, tak szlachetne, pobudki kierują owym sympatycznym, choć niekiedy pełnym okrucieństwa, awanturnikiem?… Z każdą kolejną stroną albumu scenarzysta każe nam w to wątpić.
Akcja z czasem gmatwa się coraz bardziej, przekonując nas tym samym, iż wielka polityka nie tylko w czasach nam współczesnych może mieć niszczące oddziaływanie na życie zwykłych ludzi, choćby starających się trzymać od niej z daleka. Przypadkowo wplątani w sprawę zabójstwa sędziego Bertranda de Noyon, Zygfryd i Hugon zostają pojmani i uwięzieni. Kiedy udaje im się uciec, wściekły Engelbert zarządza pościg. Ma on przynajmniej dwa bardzo ważne powody, dla których nie może pozwolić ujść im z życiem: świadomość, że Zygfryd zna prawdę o śmierci Reginalda (co może pozbawić go władzy i majątku) oraz obawa przed tym, iż spisek przeciwko królowi Ludwikowi IX zbyt wcześnie ujrzy światło dzienne.
Brzmi to wszystko nader skomplikowanie? To jeszcze nic! Czytając „Bezimiennego dziedzica” często będziemy musieli cofać się do partii już przeczytanych, aby zrozumieć wszystkie fabularne zawiłości scenariusza. Mylą się bowiem nie tylko koligacje rodzinne bohaterów. Niekiedy sam sposób narracji (często stosowane retrospekcje) nie ułatwia specjalnie śledzenia kolejnych wydarzeń. Gdy jednak rozgryziemy już wszystkie niejasności, okaże się, że mamy do czynienia z dziełkiem, które potrafi wciągnąć i zafrapować. A mając świadomość, iż jest to zaledwie druga odsłona szesnastotomowej sagi, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że akcja dopiero się… rozkręca.