Lekko, łatwo i przyjemnie
Sympatyczna drużyna – Starzec, jego dwie córki, Lanfeust i Troll podążają w kierunku zamku Or Azur – siedziby kawalera Or Azur, który ma miecz z kością Mogahamota. Podróż najeżona jest wieloma niebezpieczeństwami – Thanos Pirat utrudnia ją jak może, trzeba stawić czoło Karabom-gigantom. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że baron jest w podróży a jego zamek oblega armia złego – bohaterowie postanawiają wiec pomóc w miarę swych możliwości.
Ciekawostką każdego albumu jest to, że zawsze ktoś zostaje ciężko ranny i następnie uleczony przy pomocy daru c`ixi. Nie będę Wam zdradzał wszystkich szczegółów, ale powiem tylko, że tym razem nie pójdzie tak łatwo…
„Lanfeust” to wesoła, niezobowiązująca fantasy, idealna rozrywka na jeden wieczór. Większośc przyrównuje ja do Pelissy (owszem widać pewne inspiracje rysunkowe), ale mnie świat stworzony przez Arlestona przypomina serię fantasy – Xanth, Anthony`ego Piersa. W jego książkach, również każdy posiada jakąś magiczną moc, a główny bohater -???- przeżywa całą masę przygód.
Seria o przygodach Lanfeusta cieszyła się na Zachodzie taką popularnością, że powstał prequel – Trolle z Troy – opowiadający o zamierzchłej przeszłości krainy. Już wkrótce i u nas pierwszy tom serii.
???
Akcja komiksu rozgrywa się w postapokaliptycznym Paryżu, w przyszłości. Świat jest zniszczony, woda zaś stanowi towar deficytowy. Miastem rządzi szlachta, żyjąca w pełnym dekadencji przepychu a niżej urodzeni tłoczą się w biedzie na ulicach miasta. Młoda dziewczyna buntuje się przeciw swemu ojcu i postanawia opuścić dom. Ucieka z bratem-niemową i niemowlęciem, które kupił jej ojciec. Czy uda im się przeżyć na ulicach zdegenerowanego Paryża? Jaką tajemnicę kryje w sobie niemowlę?
Komiks nie jest przeznaczony dla młodego czytelnika – jest w nim wiele seksu, przemocy, degeneracji. Wszystko to ma na celu pokazanie beznadziei i upadku tego świata, ale wydaje mi się, że nastąpił pewien przerost formy nad treścią. Kolejne kadry ociekające wręcz krwią nie podtrzymują klimatu, wywołują jedynie grymas zniesmaczenia (u co wrażliwszych czytelników mogą wystąpić mdłości). Również rysunek nie ratuje komiksu. Wszystko rozgrywa się na pierwszym planie, tła nie ma wcale albo jest bardzo skąpe. Kreska przypomina nieco styl Moebiusa, ale jest to raczej nieudana podróbka.
Nie jest to komiks beznadziejny. Na pewno znajdzie zwolenników. To pierwszy tom serii, dość starej zresztą. Być może następne części okażą się lepsze. Tylko czy po niezbyt zachęcającym początku ktoś da drugą szansę średniemu komiksowi, skoro wokół jest tyle innych, lepszych pozycji?
Kiepsko
Fun Media to firma, która powstała z resztek Tm-semic. Przejęła ich tytuły i – niestety – politykę wydawniczą. Puszczanie kiepskich komiksów na kiepskim papierze. W odległej przyszłości żyje Ripley – klon człowieka i Obcego, odnajduje ja androidka, która twierdzi, że korporacja znów chce sklonować Obcych. Więc dzielna Ripley po raz kolejny stawia czoło potworom. Tylko, że tym razem osoba, która klonuje xenomorfy jest… terminator – a raczej, kryptoterminator – robot, którego głównym celem jest odbudowanie potęgi Skynetu. Dodajmy do tego Predatorów, którzy polują na Obcych, hybrydę terinatora i Obcego i otrzymamy… niezłą sieczkę, z której nic nie wynika i która w ogóle nie trzyma się kupy. Nielogiczny scenariusz, kiepskie dialogi. Rysunek jest ładny, kolorowy, jego jedyną wadą jest to, że kompletnie nie pasuje do opowieści z Predatorami i Obcymi. Żołnierze wyglądają jak Power Rangers a nie jak najemnicy.
Całość wydana na kiepskiej jakości papierze i słabo wydrukowana – nie wpływa to pozytywnie na odbiór komiksu.
Nie polecam nikomu.
Czyste ręce?
Christelle wysiadając na lotnisku w Paryżu jest szczęśliwa – wszystko wskazuje na to, że znalazła pracę w Nicei. W zamieszaniu mylą jej się walizki. W domu odkrywa swój błąd i przerażającą zawartość torby – ucięta ręka i narkotyki. Co robi bohaterka? Każdy zdrowo myślący człowiek poszedłby na policje, ale nie, Christelle, za namową przyjaciółki postanawia ukryć torbę i czekać na rozwój wypadków. Tak zaczynają się jej kłopoty, ponieważ właściciele trefnej walizki bardzo chcą ją odzyskać, a nie są to grzeczni panowie…
Kryminał, kolejny z wydawnictwa „Twój komiks”. Na jego korzyść przemawia fakt, że nie jest to następna historia o tym, jak facetowi zginęła jego żona. Ale niestety nie jest to dobry komiks. Fabuła jest tendencyjna – prosta jak drut, pozorne zwroty akcji można przewidzieć dwie strony wcześniej. Dodajmy do tego szablonowych bohaterów i ich drętwe dialogi. Jedyną ciekawą rzeczą jest rysunek. Komiks jest namalowany. Rzecz wymagała dużego nakładu pracy i chyba to trochę przerosło rysownika. Kadry są bardzo statyczne. Postacie często namalowane w niewygodnych pozycjach. Całość wygląda jak album z kiepskimi zdjęciami. Nie jest to zły rysunek. Powiedzmy, że mocno przeciętny.
Idealna lektura dla fanów kryminałów, które nie wymagają zbyt wielkiego wysiłku umysłowego.
Jest lepiej, bum szaka laka!
Kolejne „Aqq” prezentuje się o wiele lepiej niż poprzedni numer jubileuszowy. Na okładce mamy rysunek Filipa Myszkowskiego.
Poza kolejnym odcinkiem „Pifitiady” Igora Baranko, najlepszym komiksem części czarno-białej jest „Oskar. Dziadek Rogera” Szneidera i Rebelki. Mimo, iż graficznie trochę niedopieszczony, operuje ciekawym rodzajem humoru. „Astronauta” Szłapy do scenariusza Szyłaka to realistyczny, dobrze zapowiadający się komiks w konwencji S-F. Nikodem Cabała („game Over”)zaskakuje wizją dalszego rozwoju nowoczesnych technologii, a Likwidator spotyka talibów, którzy proponują mu zlikwidowanie prezydenta USA w ramach odwetu na tym kraju. Zdaje się, ze pogłoski o obecności talibów były prawdziwe.
Komixoramę również otwiera okładka Myszkowskiego. W środku jego komiks – nieźle pokolorowany, ale mam wrażenie, że motyw fabularny, którym operuje, już się wyczerpał (to trzeci komiks Filipa o tej tematyce). Dalej „Technikoszmar” – nieobcy wszystkim, którzy mają teściową – w wykonaniu Jezierskiego i Kleczyńskiego. „Ostatnie dni” Dąbrowskiego to pomyłka numeru.
W publicystyce nie zawodzi Witek Tkaczyk dwoma recenzjami książkowymi – „Tarzan, Matołek i inni” Adama Ruska i „Zgwałcone oczy” Jerzego Szyłaka. Tomasz Marciniak, jak zawsze w formie, bawi swoimi krótkimi felietonistycznymi dymkami. Z nieco mniejszą lekkością pióra Radek Lipowy prowadzi polemikę z korespondentem „Krakersa”. W numerze także sporo informacji o plagiacie komiksu Wiedźmin przez twórców adaptacji filmowej prozy Andrzeja Sapkowskiego. Ponadto relacja z Krakowa oraz Łodzi .Autor powinien trochę popracować nad poprawnością wypowiedzi oraz nie pisać o wydarzeniach w których nie uczestniczył. Bardzo dobry przekrojowy tekst Witka Tkaczyka i mnóstwo zdjęć. Na dokładkę wywiady z laureatami Grand Prix MFK Dennisem Wojdą i Krzyśkiem Ostrowskim. W wywiadowni ponadto dokończenie rozmowy z Jerzym Ozgą i wywiad z Ryszardem Dąbrowskim, który pozwala inaczej spojrzeć na postać Likwidatora. Z uśmiechem przyjąłem tekst tajemniczego TN na temat Jeana Van Hamme. Z uśmiechem, bowiem autor dosyć nieudolnie wprowadził do tekstu wypowiedzi polskich wydawców komiksów tego autora, a główny wątek jest bardzo mętny.
Niestety recesja na rynku prasy dotknęła także „Aqq”. Wraz z 26 numerem zmniejsza się nakład pisma. Miejmy nadzieję, że mimo to „Aqq” nie przestanie się rozwijać.
Jak zwykle polecam!