Marcel Ruijters przedstawia w swoim komiksie wielowymiarowy obraz Hieronima Boscha jako wrażliwego człowieka, który starał się zrozumieć otaczającą go rzeczywistość i przełożyć ją na język sztuki. Rezultatem tego procesu są przejmujące obrazy, które świadczą o tym, że artyście nie do końca ten świat się chyba podobał.
Oto człowiek
[Marcel Ruijters „Hieronim Bosch” - recenzja]
Marcel Ruijters przedstawia w swoim komiksie wielowymiarowy obraz Hieronima Boscha jako wrażliwego człowieka, który starał się zrozumieć otaczającą go rzeczywistość i przełożyć ją na język sztuki. Rezultatem tego procesu są przejmujące obrazy, które świadczą o tym, że artyście nie do końca ten świat się chyba podobał.
Marcel Ruijters
‹Hieronim Bosch›
Dzieła Hieronymusa Anthoniszoona van Akena, znanego szerokiej publiczności jako Hieronim Bosch (ten pseudonim artystyczny pochodzi od nazwy jego rodzinnego miasta – ‘s-Hertogenbosch), są jednymi z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych malarskich dzieł późnego średniowiecza. Znajdziemy na nich zarówno przepełnione symboliką sceny biblijne, jak i sytuacje z życia codziennego przedstawiające często zdeformowanych ludzi o szpetnych, wykrzywionych w przerażających grymasach twarzach. Waldemar Łysiak napisał w swoim „MW”, że „jego obrazy były wizerunkiem ludzkości skazanej na trwogę, męczarnie i koszmar sadystycznej śmierci. Świat stanowił dla Boscha szatańskie królestwo obłędu i zwyrodnienia, coś w rodzaju arki głupców i morderców, ofiar i katów, zwierząt i rzeźników” (s. 167). Komiks Marcela Ruijtersa wpisuje się w tę interpretację i ukazuje Boscha jako człowieka, który postrzega świat w taki a nie inny sposób, dlatego że ten świat po prostu taki był. W konsekwencji zaś jego dzieła należy traktować nie tyle jako wytwór chorej wyobraźni, ale raczej jako rezultat kronikarskiej niemal dokładności.
Holenderski rysownik koncentruje się przede wszystkim na stworzeniu komiksowego portretu wrażliwego człowieka, który jest niezwykle przenikliwym i uważnym obserwatorem. Przemierzając ulice swego rodzinnego miasta, młody Jaroen (zdrobnienie od Hieronim) nieustannie wpatruje się w otaczających go ludzi oraz rozrywki, jakim się oddają. Rezultaty tych obserwacji wkomponowuje później w swoje obrazy. Czytając komiks i obserwując świat, w którym żył Bosch, trudno dziwić się temu, że jego dzieła zawierają tak dziwaczne czasami sceny. Wyobraźnia malarza nie za bardzo musiała przetwarzać, to co realnie działo się wokół niego. Chwilami nawet – jak zdaje się sugerować Ruijters – to co widział malarz wokół siebie, było bardziej szalone i przerażające niż tworzone przez niego wizerunki piekła. Jako przykład mogłaby posłużyć chociażby scena okrutnej kaźni dwóch złodziei, której Bosch był świadkiem.
W komiksie istotną rolę odgrywają nie tylko codzienne zmagania Boscha z trudną do zaakceptowania rzeczywistością, ale także – a może przede wszystkim – jego twórczość. Obserwujemy jak najpierw wspólnie ze swoimi braćmi, a później z uczniami, pracuje nad kolejnymi obrazami, które zawsze noszą w sobie piętno jego codziennych doświadczeń i obserwacji. Osobisty charakter jego twórczości i tendencja do łamania utrwalonych schematów sprawiają jednak, że te dzieła nie zawsze spotykały się z życzliwym przyjęciem. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku „Ecce Homo” – obrazu, który został skrytykowany przez Dominikanów, którzy zresztą u Boscha ten obraz zamówili. Tego typu sytuacje stają się dla Rujitersa okazją do refleksji na temat ograniczeń, w jakich funkcjonował twórca. Przecież artysta i jego bracia utrzymywali swoje rodziny i nie mogli dopuszczać do sytuacji, w których ich obrazy byłyby odrzucane przez tych, którzy je zamawiali. W konsekwencji trzeba było jednak dostosowywać się do oczekiwań klientów.
Atutem komiksu, nad którym Ruijters pracował cztery lata, jest rzetelne podejście do ukazania realiów, w jakich żył Bosch oraz niemal reporterska pieczołowitość w rekonstruowaniu niektórych zdarzeń z jego życia. Autor komiksu, niczym Bosch na swoich obrazach, umieszcza w kolejnych panelach sceny charakterystyczne dla średniowiecznych miast, które stanowią niezwykle barwne tło dla ukazania sylwetki malarza. Jako przykład może posłużyć chociażby tzw. „poklepywanie prosiaka”, czyli plebejska rozrywka, która staje się dla Boscha okazją do refleksji o tym, jak wiele wspólnego mają ze sobą ludzie różnych stanów. Nawet bowiem duchowni, traktują tę zabawę jako okazję do uprawiania hazardu na równi z chłopstwem. W komiksie pojawiają się również postacie ważne z punktu widzenia twórczości Boscha – np. Allart Duhameel, grafik i architekt, który przyjaźnił się Boschem a być może i tworzył w jego pracowni.
Z tym faktograficznym podejściem do rekonstrukcji życia artysty, kontrastuje nieco graficzna forma komiksu. Gruba kreska i specyficzne rysy twarzy bohaterów sprawiają, że rysunki Ruijtersa początkowo mogą nie wszystkim przypaść do gustu. Jednak z czasem okazuje się, że taka konwencja doskonale się sprawdza. Kiedy stopniowo oswoimy się z groteskowo wielkimi nosami bohaterów, możemy zacząć zwracać uwagę na inne szczegóły wkomponowane w kolejne kadry komiksu. Średniowieczne miasto i jego mieszkańcy w interpretacji Ruijtersa mają w sobie coś niepokojąco surrealistycznego i dzięki temu doskonale korespondują w dziełami Boscha.
„Hieronim Bosch” to już trzeci „malarski” komiks wydawnictwa Timof i Cisi Wspólnicy. Do tej pory mieliśmy już okazję czytać „Vincenta i van Gogha” Gradimira Smudiji oraz „Muncha” Steffena Kvernelanda. Komiks Marcela Ruijtersa stanowi udaną kontynuację tego cyklu. Tym razem dostajemy do ręki dokumentalną w treści i surrealistyczną w formie kronikę, która pozwala spojrzeć na Boscha nie tylko jako na niepowtarzalnego artystę o niebywałej wrażliwości i wyobraźni, ale przede wszystkim jako na człowieka. Człowieka, któremu przyszło żyć w okrutnych i pełnych cierpienia czasach. Jako malarz mógł reagować na otaczające go okrucieństwo tylko w jeden sposób – tworząc obrazy, które poruszają odbiorców setki lat po jego śmierci.