Motywem przewodnim czwartego tomu serii „Balsamista” jest przygotowywanie się na śmierć. Tym razem Shinjurō Mamiya spotyka na swej drodze kilka osób, które muszą stawić czoła temu co nieuchronne. Czy młody balsamista zdoła im pomóc? Czy przyzwyczajony raczej do obcowania ze zmarłymi, poradzi sobie z tymi, którzy jeszcze żyją?
Czekając na śmierć
[Mitsukazu Mihara „Balsamista #4” - recenzja]
Motywem przewodnim czwartego tomu serii „Balsamista” jest przygotowywanie się na śmierć. Tym razem Shinjurō Mamiya spotyka na swej drodze kilka osób, które muszą stawić czoła temu co nieuchronne. Czy młody balsamista zdoła im pomóc? Czy przyzwyczajony raczej do obcowania ze zmarłymi, poradzi sobie z tymi, którzy jeszcze żyją?
Mitsukazu Mihara
‹Balsamista #4›
W czwartym tomie znalazło się sześć opowieści. W pierwszej z nich, zatytułowanej „Brama z kwiatów” poznajemy dziadka Azuki, dziewczyny którą znamy już z poprzednich tomów. Sędziwy mężczyzna, który jest kapłanem, ma w życiu jedno marzenie – chce poprowadzić swoją wnuczkę do ślubu przez kwiatową bramę. Niestety choroba krzyżuje jego plany. Będąc świadomym nadchodzącego końca, staruszek postanawia przekazać swoją świątynię balsamiście bezskutecznie próbującemu znaleźć jakiś lokal, w którym mógłby prowadzić niezrozumiałą dla Japończyków praktykę. Ten gest staje się dla niego namiastką niezrealizowanego marzenia. „Kompleks gothic lolity” to natomiast opowieść, która ukazuje zupełnie inne oblicze śmierci. Oto młoda, zafascynowana śmiercią dziewczyna postanawia popełnić samobójstwo. Zakłada stronę internetową, na której informuje o przygotowaniach do tego kroku oraz odlicza dni do swojego odejścia. Zapobiegliwa nastolatka zjawia się również u balsamisty, by zapewnić sobie doskonały wygląd po śmierci. Czy Shinjurō uda się odwieść ją od tego zamiaru?
„Niezapomniana więź” to opowieść o nastolatce, której ociec jest sławnym kompozytorem. Niestety w wyniku wypadku doznaje on amnezji polegającej na tym, że nie jest w stanie zapamiętywać nowych rzeczy – jego pamięć jest w stanie objąć zdarzenia ostatnich trzech godzin. Później wszystko znika. Tragedia muzyka jest jednak niczym w porównaniu z dramatem jego córki – bo to ona jest w gruncie rzeczy główną bohaterką tej historii. Dowiadujemy się mianowicie, że powszechnie podziwiany ojciec, nigdy nie miał czasu na to, by okazać jej jakiekolwiek uczucia. Najważniejsza była zawsze muzyka. I wydaje się, że nawet pośmiertny prezent, jaki kompozytor zostawił córce, nie jest w stanie tego zmienić. W ostatniej historii – „Róże, które nie usychają” – poznajemy kobietę oczekującą w hospicjum na śmierć. Przygotowując się do tego co nieuchronne, postanawia ona także skontaktować się z balsamistą. Jej największą obawą jest jednak to, że nikt nie pojawi się na jej pogrzebie. Ma bowiem świadomość tego, że sama skazała się na to prowadząc samotnicze życie. Teraz tego żałuje, ale jest już za późno na jakiekolwiek zmiany.
W tomie znajdują się jeszcze dwie krótkie historie, które jednak odbiegają nieco tematycznie od pozostałych, dlatego omawiam je na końcu, choć znajdują się one dokładnie w połowie tomu. Pierwsza z nich zatytułowana „Zamek z piasku”, koncentruje się na ulotności życia i niesamowitej trwałości uczucia, jakim jest miłość. Widzimy tu mężczyznę, który wykrada zabalsamowane zwłoki swojej żony, ponieważ chce pozostać z nią na zawsze. Druga natomiast – „Schronienie przed deszczem” – ukazuje pozornie błahy epizod w relacjach pomiędzy balsamistą a Azuki. Dwoje młodych ludzi, przypadkiem szuka schronienia przed deszczem w tym samym miejscu. Bez wątpienia jest pomiędzy nimi coś szczególnego, ale jak na razie nie wiedzą, co należy dalej z tym zrobić. W recenzowanym tomie znajduje się także krótki dodatek, w którym Mitsukazu Mihara prezentuje najważniejsze informacje o profesji balsamisty a także, po raz pierwszy dzieli się z czytelnikami informacjami o genezie „Balsamisty”, choć robi to rzecz jasna w sposób bardzo powściągliwy. Jak można było się domyślać, manga powstała z powodu śmierci kogoś bliskiego.
Poza tym krótkim autorskim dodatkiem i dwoma wspomnianymi powyżej historyjkami, wszystkie pozostałe podejmują problem oczekiwania na nadchodzącą śmierć. Bohaterowie zebranych w tomie opowieści żegnają się z życiem, albo dlatego że nie mają innego wyboru, albo też sami postanowili się zabić. Z jednej strony widzimy zatem starość, chorobę i wiążącą się z nimi nieuchronną śmierć, którą chciałoby się jednak jak najbardziej opóźnić – chociażby po to, by zrealizować ważne plany i zamierzenia lub naprawić swoje życie. Z drugiej zaś obserwujemy beztroską młodość, która jednak zamiast cieszyć się życiem, nie wiedzieć czemu pragnie śmierci. Warto podkreślić, że prezentując opowieść o mrocznej gothic lolicie, autorka odnosi się do kilku istotnych problemów. Po pierwsze, Japonia jest krajem, w którym wskaźnik samobójstw jest bardzo wysoki. Po drugie, wśród samobójców nie brakuje niestety ludzi młodych. Po trzecie, ważną rolę odgrywa tu przynależność do określonych subkultur. Po czwarte wreszcie, względnie nowym zjawiskiem są strony internetowe, na których potencjalni samobójcy „anonsują” swoje plany. Oczywiście każde z tych zagadnień jest niezwykle złożone i domagałoby się osobnej analizy, ale autorka bardzo zgrabnie łączy je wszystkie w intrygującej opowieści o braku umiejętności docenienia wartości, jaką jest życie.
Podejmując tak ważne problemy Mitsukazu Mihara dostosowuje do nich graficzną warstwę mangi. Niezmiennie stosuje ona elegancką, ale równocześnie oszczędną kreskę, która nadaje mandze odpowiednią powagę. Nie ma tu właściwie żadnego kreskowania i cieniowania, zamiast tego autorka posługuje się wysokim kontrastem czerni i bieli. Zapoczątkowany w pierwszym tomie styl, jest konsekwentnie kontynuowany w kolejnych odsłonach opowieści o wrażliwym balsamiście. Dzięki temu seria w refleksyjny, mądry i elegancki graficznie sposób podejmuje fundamentalne zagadnienia dotyczące życia i śmierci.
Podsumowując należy stwierdzić, że „Balsamista” pozostaje serią godną uwagi. Autorka niezmiennie utrzymuje wysoki poziom swoich nastrojowych opowieści. Dostarczają one zarówno okazji do wzruszeń, jak i refleksji. Nie bez znaczenia jest także ich aspekt dydaktyczny, związany z kompleksowym informowaniem o tym, na czym polega profesja balsamisty. Co ważne, nie ma tu ckliwego sentymentalizmu ani banalnych pseudomądrości, które przecież mogłyby się pojawić w opowieści, w której tak ważną rolę odgrywa śmierć. Zamiast tego kolejne historie o perypetiach młodego balsamisty stają się poważnymi, ale i atrakcyjnymi narracyjnie traktatami o życiu oraz śmierci. A to są tematy, którym zawsze warto poświęcić nieco czasu.