Esensja czyta dymki: Sierpień 2016 [Regis Loisel, Tripp Tripp „Skład główny #2”, Ludo Borecki, Thierry Culliford, Luc Parthoens „Smerfy #23: Smerfy hazardziści”, Ludo Borecki, Thierry Culliford, Philippe Delzenne, Pascal Garray „Smerfy #21: Nie igra się z postępem”, Marcin Krzysiak, Ilona Myszkowska „Kapitan Szyszko i geneza szyszkiego” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dymki przeczytane latem, czyli garść krótkich recenzji komiksowych.
Esensja czyta dymki: Sierpień 2016 [Regis Loisel, Tripp Tripp „Skład główny #2”, Ludo Borecki, Thierry Culliford, Luc Parthoens „Smerfy #23: Smerfy hazardziści”, Ludo Borecki, Thierry Culliford, Philippe Delzenne, Pascal Garray „Smerfy #21: Nie igra się z postępem”, Marcin Krzysiak, Ilona Myszkowska „Kapitan Szyszko i geneza szyszkiego” - recenzja]Dymki przeczytane latem, czyli garść krótkich recenzji komiksowych.
Regis Loisel, Tripp Tripp ‹Skład główny #2›Realizacja kontynuacji „Składu głównego” to pewne ryzyko dla twórców. Musieli się zmierzyć z bardzo dobrze, sugestywnie zbudowaną atmosferą części pierwszej. Klimatyczna opowieść o maleńkiej społeczności we francuskojęzycznej części Kanady wciągała czytelnika całkowicie. Tom drugi czyta się dobrze ale mam wrażenie, że nie udało się w stu procentach oddać tej wspomnianej atmosfery. A jednocześnie trzeba pamiętać, że tom pierwszy został zamknięty mocnym akcentem utrudniającym powrót do całej historii. Cóż, życie toczy się dalej. Emocje targające Marie Ducarme a spowodowane coming outem Serge′a nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, kumulują się niczym para w rozgrzanym kotle, a ponieważ pozostali mieszkańcy dorzucają swoje do paleniska, w końcu następuje eksplozja. Tak to jest z małymi społecznościami, dopóki wszyscy robią swoje jest sielsko i anielsko. Kiedy ktoś zaczyna się wyłamywać z codziennego schematu, pojawiają się kłopoty. Jeśli przypadła wam do gustu część pierwsza to lekturą drugiego nie będziecie rozczarowanie. Nie ma takiego powiewu świeżości, ale taki już urok kontynuacji. Ludo Borecki, Thierry Culliford, Luc Parthoens ‹Smerfy #23: Smerfy hazardziści›Dla maluchów uwielbiających przygody Smerfów będzie to oczywiście atrakcyjna lektura, ale nie da się ukryć, że album ten jest dość przeciętny. Tym razem możemy obserwować, jak niemal wszyscy mieszkańcy wioski wpadają w szpony hazardu; dość szybko przekonujemy się też o zgubnych skutkach tego nałogu. Szkopuł tkwi przede wszystkim w tym, że obserwowanie kolejnych sytuacji, w których Smerfy znajdują okazję do zawierania zakładów, po jakimś czasie staje się zwyczajnie zbyt monotonne. Trochę zabawniejsza staje się fabuła w momencie, kiedy niebieskie ludziki zawierają sojusz z Gargamelem w celu ocalenia lasu przed wyrębem przez ludzi. Tutaj z kolei można mieć inne zastrzeżenie do scenariusza – zły czarownik zdecydowanie zbyt łatwo daje się przekonać do planu przedstawionego przez znienawidzone Smerfy. Niestety takich naciąganych pomysłów można wskazać więcej – trudno choćby pojąć, czemu Szczęściarza (wbrew jego przydomkowi) niemal przez cały czas prześladuje pech. Dzieci jednak raczej nie zwrócą specjalnie uwagi na te mankamenty i z przyjemnością poznają kolejne przygody swoich ulubieńców. Ludo Borecki, Thierry Culliford, Philippe Delzenne, Pascal Garray ‹Smerfy #21: Nie igra się z postępem›Tym razem scenarzyści naprawdę stanęli na wysokości zadania i dzięki temu możemy śledzić historyjkę, która nie tylko jest zabawna i obfituje w wiele niezwykłych zdarzeń, ale także nie ma w niej nawet drobnych fabularnych niespójności. Philippe Delzenne i Thierry Culliford sięgnęli po motywy kojarzące się raczej z science fiction niż baśnią, ale komiksowi wyszło to naprawdę na zdrowie. Młodzi czytelnicy z wypiekami na twarzy obserwują więc, jak Pracuś konstruuje kolejne urządzenia ułatwiające pracę innym Smerfom. Nowy piec dla Piekarza, kombajn dla Młynarza czy maszyna produkująca meble dla Cieśli oraz inne wynalazki sprawiają, że mieszkańcy wioski mają coraz więcej wolnego czasu. Smerfom wydaje się, że osiągnęli wręcz pełnię szczęścia, kiedy Pracuś robi jeszcze mechanicznych pomocników, którzy mieli w mig spełniać wszelkie zachcianki niebieskich ludzików. Okazuje się jednak, że to tylko miłe złego początki, bo rozleniwione Smerfy będą musiały stawić czoła niespodziewanemu zagrożeniu, jakie pojawi się za sprawą nieszczęśliwego połączenia postępu technologicznego i cudownych eliksirów Papy Smerfa… Smakowitą wisienką na torcie jest zaś znakomite, przekomiczne zakończenie całej tej historii. W albumie tym pojawiły się więc rzeczywiście świeże pomysły fabularne, a w dodatku umożliwiły one również rozwinięcie skrzydeł rysownikom, którzy mogli popuścić wodze fantazji w szczególności w przypadku wizerunków drewnianych pomocników. Tym razem dobra zabawa gwarantowana nie tylko dla wiernych czytelników serii! Marcin Krzysiak, Ilona Myszkowska ‹Kapitan Szyszko i geneza szyszkiego›Agnieszka ‘Achika’ Szady [60%] Kolejny – po recenzowanym już w Esensji „iGraniu z gruzem” – komiks Ilony Myszkowskiej z nią samą w roli głównej. Tym razem jest to tomik niewiele grubszy od zeszytu szesnastokartkowego. Sposób rysowania jest nadal taki sam: silnie inspirowany serialem „Adventure Time” (zobaczywszy kilka tych komiksów na stoisku na Falkonie zdziwiłam się: „O, Ilona w kolorze?”), poczucie humoru, na ile się orientuję, też podobne, aczkolwiek zdecydowanie nieodpowiednie dla nieletnich odbiorców. Słowo „szyszko” wyewoluowało w jakiejś dyskusji na blogu autorki, jednak komiks ukazuje inną, dość surrealistyczną wersję jego powstania. Zresztą zastosowanie języka jest tu dość specyficzne, podobnie jak w innych historyjkach tej autorki. Fabuła jest całkiem spójna w porównaniu z poprzednimi dziełami Ilony, choć składa się właściwie z ciągu dość absurdalnych skeczy. Najbardziej spodobał mi się ten o performansie w Centrum Sztuki Nowoczesnej: jest najzabawniejszy ze wszystkich i przy tym bardzo celnie podsumowuje pewne trendy w sztuce. Im dalej w las, tym robi się bardziej groteskowo, z takimi pomysłami jak przerażający labirynt w podziemiach dawnego liceum Ilony, czy trójnogi pies (być może jego rodowód również jest do odnalezienia gdzieś w sferze internetu zamieszkiwanej przez komiksiarzy z Gindie). Nie wiem, czy ′Kapitan Szyszko…” spodoba się komuś nieznającemu specyficznego stylu autorki, ale jest na tyle krótki i niehermetyczny, że można spróbować.
|