Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Yves Swolfs
‹Durango #10: Na żer szakalom›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #10: Na żer szakalom
Scenariusz
Data wydaniamaj 2016
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Nawet stryczek mu nie straszny
[Yves Swolfs „Durango #10: Na żer szakalom” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Bohater serii komiksowej Yves’a Swolfsa jest jak kot – zawsze chodzi samotnie własnymi ścieżkami. Czasami tylko przyłączają się do niego inni, czemu najczęściej towarzyszą dość dramatyczne okoliczności. Nie inaczej jest w „Na żer szakalom”, dziesiątej odsłonie westernowego cyklu „Durango”.

Sebastian Chosiński

Nawet stryczek mu nie straszny
[Yves Swolfs „Durango #10: Na żer szakalom” - recenzja]

Bohater serii komiksowej Yves’a Swolfsa jest jak kot – zawsze chodzi samotnie własnymi ścieżkami. Czasami tylko przyłączają się do niego inni, czemu najczęściej towarzyszą dość dramatyczne okoliczności. Nie inaczej jest w „Na żer szakalom”, dziesiątej odsłonie westernowego cyklu „Durango”.

Yves Swolfs
‹Durango #10: Na żer szakalom›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #10: Na żer szakalom
Scenariusz
Data wydaniamaj 2016
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Niebieskooki, leworęczny rewolwerowiec ma wrodzoną wręcz zdolność pakowania się w kłopoty. Gdziekolwiek się nie pojawi, Zło (sic!) podąża za nim, depcze mu po piętach, a niekiedy, ośmielone, próbuje nawet głęboko zaglądać w oczy. I nie jest ważne, czy w danym momencie Durango znajduje się w centrum miasteczka, czy pośrodku pustyni – ono znajduje go skuteczniej niż służby podatkowe uchylającego się od płacenia VAT-u oligarchę. Od spotkania ze Złem rozpoczyna się także dziesiąty tom serii, „Na żer szakalom”, wydany pierwotnie przez Alpen Publishers dokładnie ćwierć wieku temu. Nie były to czasy, gdy western – czy to filmowy, czy też obrazkowy – cieszył się szczególną popularnością, choć już za chwilę jego sława zacznie ponownie rosnąć za sprawą Oscarowego arcydzieła Clinta Eastwooda „Bez przebaczenia” (1992). W każdym razie obojętnie jak miała się na początku lat 90. XX wieku pozycja opowieści o Dzikim Zachodzie na ogólnej mapie popkultury, belgijski scenarzysta i rysownik Yves Swolfs nie spuszczał z tonu i od dekady, jaka mijała wówczas od publikacji „Psy zdychają zimą”, niezmiennie trzymał wysoki poziom.
„Na żer szakalom” Swolfs postanowił zacząć od nadzwyczaj dramatycznej sceny, która okazuje się punktem wyjścia do fabuły całego tomu. Podróżujący po terenach przygranicznych z Meksykiem Durango spotyka na pustyni czterech jeźdźców. Ciągną oni za sobą skrępowaną sznurem Indiankę. Zobaczywszy nieznajomego, jeden z nich postanawia wyjaśnić mu, by nie próbował wtrącać się w ich sprawy, a najlepiej, aby udawał, że nikogo nie widzi. I być może tak właśnie by się stało, gdyby w pewnym momencie, korzystając z nieuwagi oprawców, kobieta nie wyrwała się i rzuciła do ucieczki, krzycząc przy tym w stronę rewolwerowca, że mężczyźni chcą sprzedać ją Meksykanom. W tym momencie Durango zdaje sobie sprawę, że z tą „wiedzą” bandyci nie zostawią go przy życiu. Reaguje więc w typowy dla siebie sposób – wyciąga broń i w ułamku sekundy trzech kładzie trupem. Niestety, czwartemu udaje się zbiec. Podobnie zresztą jak Indiance, od której nie usłyszał nawet prostego „dziękuję”.
Rozprawiwszy się z oprychami, Durango rusza w dalszą drogę. Chcąc nie chcąc, musi zahaczyć o Howland – miasteczko, do którego zmierzali również handlarze żywym towarem. Tylko tam jest bowiem w stanie uzupełnić kurczące się zapasy żywności i kawy. Jest to ruch o tyle niebezpieczny, że jedyny ocalały ze strzelaniny bandzior dotarł tam zapewne przed nim i ostrzegł swego szefa. I tak właśnie się stało. Niemal od razu po przekroczeniu progu saloonu, po Durango przychodzi – w asyście kilku rewolwerowców – szeryf Doogan. Zamknięty w areszcie ma czekać do rana na sąd i wyrok, co do którego sentencji nie można mieć najmniejszych wątpliwości – szubienica. Tego przynajmniej żąda miejscowy potentat Warner, człowiek odpowiedzialny za porwania młodych indiańskich kobiet i przerzucanie ich przez granicę do Meksyku. Jego słowa znaczy w Howland tyle co prawo, nikt nie ma odwagi mu się sprzeciwić, a już na pewno nie idący na jego pasku szeryf i sędzia. Tym samym los Durango wydaje się przesądzony. A przynajmniej Swolfsowi zależy na tym, abyśmy tak pomyśleli.
Gdyby tak jednak było naprawdę, nie powstałyby przecież kolejne tomy serii (a jest ich już w tej chwili siedemnaście). O skórę Durango możemy być więc spokojni. Choć w jaki sposób udało mu się ocalić szyję przed stryczkiem – zdradzić nie możemy. W każdym razie wiąże się to z pojawieniem się na scenie kolejnej postaci, zasygnalizowanej przez Swolfsa zresztą już wcześniej. Od tej pory akcja nabiera rozpędu, a trup ściele się jeszcze gęściej niż w scenie otwierającej album. Durango po raz kolejny rozprawia się z typami spod ciemnej gwiazdy, mimo że przecież sam przez wielu jest za takowego uznawany. Jedyne, co lekko zgrzyta, to nazbyt romantyczne zakończenie, na szczęście jednak poprzedzają je sceny nic nie mające wspólnego z lirycznością, da się więc dzięki temu wybaczyć Swolfsowi tę odrobinę słabości. Częściowo fabuła „Na żer szakalom” rozgrywa się w Meksyku, co oznacza – przynajmniej od strony graficznej – powrót do scen i krajobrazów, które Belg serwował już swoim czytelnikom w trylogii „Amos”, „Strzały nad sierrą” oraz „Ostatni desperado” (1984-1986). Bo cóż innego można napisać? Że wciąż mamy do czynienia z mistrzowską, idealnie oddającą rzeczywistość, kreską? To przecież doskonale wiedzą wszyscy wielbiciele serii.
koniec
19 sierpnia 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Impreza się rozkręca
Dagmara Trembicka-Brzozowska

22 IV 2024

Seria duetu Carbone & Gijé fabularnie rozwija się w bardzo ciekawym kierunku - widać to dosłownie z tomu na tom. Autorzy najwyraźniej mają zamiar stworzyć rozbudowaną opowieść fantastyczną z całkiem rozległym światem przedstawionym.

więcej »

Beznadziejna piątka
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Spider-Man to tylko jeden bohater komiksowy, ale posiadający tak rozbudowane własne uniwersum, jak mało który. Nic dziwnego, był to od zawsze pupil samego Stana Lee, ulubieniec czytelników i wydawniczy samograj. Wrogów miał mnóstwo, najwięcej tych występujących kilka razy i często zapominanych, bo przemykających szybko po nawet nie drugim czy trzecim, ale czwartym planie. Dziś czytamy komiks z takimi właśnie kolesiami w rolach głównych.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Spisek i agentka Pinkertona
— Sebastian Chosiński

Łotr łotra łotrem pogania
— Sebastian Chosiński

Samotnik bez Imienia
— Sebastian Chosiński

Wśród skorpionów
— Sebastian Chosiński

Pociągiem do Piekła
— Sebastian Chosiński

Kobra kąsa zawsze dwa razy
— Sebastian Chosiński

Gdzie diabeł nie może, tam Durango pośle…
— Sebastian Chosiński

Nie taki wampir straszny jak o nim mówią
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zrodziło go Piekło
— Sebastian Chosiński

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.