„Papierowy rewolwer” to opowieść o śmierci malarza i poety Włodzimierza Szymanowicza. Paweł Płóciennik nie tyle jednak rekonstruuje ostatni dzień życia artysty, co raczej tworzy na jego temat poetycko-malarską impresję, która ukazuje wewnętrzne rozterki zbuntowanego twórcy.
Zaproście mnie do stołu
[Paweł Płóciennik „Papierowy rewolwer” - recenzja]
„Papierowy rewolwer” to opowieść o śmierci malarza i poety Włodzimierza Szymanowicza. Paweł Płóciennik nie tyle jednak rekonstruuje ostatni dzień życia artysty, co raczej tworzy na jego temat poetycko-malarską impresję, która ukazuje wewnętrzne rozterki zbuntowanego twórcy.
Paweł Płóciennik
‹Papierowy rewolwer›
Łączenie poezji i malarstwa z komiksem nie jest sztuką łatwą. Wplatanie wierszy i obrazów do komiksowej narracji nie zawsze wypada dobrze i rzadko bywa korzystne, dla każdego z tych mediów. O ile wykorzystanie motywów malarskich z uwagi na bliskość obu tych dziedzin jest jeszcze zrozumiałe i uzasadnione, czego dowodzi chociażby świetny „Vincent i van Gogh” Gradimira Smudji, o tyle poezja jest znacznie bardziej odporna na obrazkowe adaptacje. Tu warto przywołać nie do końca satysfakcjonujące próby połączenia tych mediów w cyklu „Komiks wierszem”, który spotkał się chyba z brakiem zrozumienia zarówno wśród komiksiarzy, jak i poetów. Paweł Płóciennik podjął się dzieła jeszcze trudniejszego – chciał mianowicie w jakiś sposób połączyć ze sobą trzy żywioły i zaprząc je do opowieści o życiu przedwcześnie zmarłego malarza i poety Włodzimierza Szymanowicza. Trzeba przyznać, że rezultat jest całkiem udany, choć trudno oczekiwać, by komiks podbił serca miłośników typowych opowieści obrazkowych.
„Szymon”, bo tak nazywali go rówieśnicy, w latach 1964–1967 studiował na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie. Studia i obiecująco zapowiadającą się karierę przerwała tajemnicza i do dziś niewyjaśniona śmierć. Czwartego marca 1967 roku Szymanowicz zaprosił na wydział kilku przyjaciół, by wspólnie z nimi świętować sprzedanie swojego pierwszego obrazu. Niestety impreza skończyła się tragicznie – artysta wypadł z okna budynku uczelni i zginął. Do dziś nie udało się jednoznacznie ustalić, czy było to samobójstwo, czy też nieszczęśliwy wypadek.
Niejasne okoliczności śmierci zazwyczaj stanowią doskonały punkt wyjścia do mitologizowania życia i twórczości artystów, ale jednak w przypadku Szymanowicza, który pozostaje dziś mało znany, ten schemat nie do końca się sprawdził. W gruncie rzeczy jedyne pięć minut sławy miał on już po śmierci, kiedy to w 1974 podczas dwunastego Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu Polacy mogli usłyszeć jeden z jego wierszy. Elżbieta Wojnowska zaśpiewała wówczas skomponowaną przez Henryka Albera do słów nieżyjącego poety piosenkę „Zaproście mnie do stołu”. Na marginesie warto odnotować, że w 2003 roku utwór ten przypomniała Ewelina Flinta. Jeszcze mniej znany niż twórczość poetycka pozostaje jego dorobek malarski. Z tego punktu widzenia komiks Pawła Płóciennika bez wątpienia może pełnić ważną funkcję edukacyjną, przypominając twórczość tego artysty. I nawet jeśli zasięg tego oddziaływania będzie ograniczony, to i tak inicjatywa godna jest pochwały.
„Papierowy rewolwer” to komiks stanowiący próbę rekonstrukcji zdarzeń, jakie rozegrały się ostatniego dnia życia młodego artysty. Jest to jednak – dodajmy od razu – rekonstrukcja specyficzna. Płóciennik tworzy bowiem pełną niedopowiedzeń, metaforyczną opowieść wypełnioną wierszami Szymanowicza oraz przyozdobioną jego obrazami, umiejętnie wkomponowanymi w kilka kadrów. Za pomocą minimalistycznych – zarówno pod względem kreski, jak i koloru – rysunków, autor opisuje przebieg imprezy, podczas której doszło do tej tragedii, czyniąc z Szymanowicza zarówno narratora jak i głównego bohatera. To rozdwojenie ukazane tu zostało dosłownie – „Szymon” spotyka bowiem Włodka w drodze na wspomnianą imprezę. Obaj mężczyźni po początkowym zgrzycie stanowiącym okazję do pokazania kultowej niemal już brzytwy, z którą nie rozstawał się Szymanowicz, wspólnie wybierają się do pracowni 66, by świętować fakt sprzedania pierwszego obrazu Włodka. W trakcie całej opowieści dają o sobie znać różnice charakterów obu mężczyzn.
Towarzyskie spotkanie staje się okazją do włączenia w narrację kilku wierszy Szymanowicza, które ilustrują jednak nie tyle rozgrywające się zdarzenia, co raczej ukazują wewnętrzne rozterki i lęki ich autora, który ewidentnie ma kłopoty z odnalezieniem się w nieprzyjaznej rzeczywistości. Ucieleśnienie tego, co da się wyczytać z tych wierszy, widać na kolejnych kadrach. Płóciennk w dosłowny – może nawet w zbyt dosadny – sposób pokazuje, że nikt nie był w stanie zrozumieć wrażliwego artysty. Nikt poza nim samym rzecz jasna. Targany sprzecznymi emocjami, poczuciem braku zrozumienia, trwogą i zazdrością artysta decyduje się na krok ostateczny. Postanawia popełnić samobójstwo. Czy jednak rzeczywiście? Czy tragiczna śmierć była ostatnim aktem, autonomiczną decyzją poety? Czy może jednak miał to być jedynie kolejny spektakl dla zdezorientowanej publiczności, który jedynie przypadkowo zakończył się śmiercią głównego bohatera? Autor komiksu zdaje się skłaniać do tej pierwszej interpretacji, ale nieco oniryczna atmosfera, w jakiej rozgrywają się te zdarzenia, nie pozwala na jednoznaczne rozstrzygnięcie.
Nie ma to jednak większego znaczenia, bo w komiksie to nie sfera faktograficzna jest najważniejsza. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że autorowi bardziej zależało na tym, by - głównie za pomocą twórczości Szymanowicza - przybliżyć czytelnikowi wrażliwość tego artysty oraz zarysować atmosferę panującą w jego środowisku. Widzimy zatem rzeczywistość, w której artystyczna wrażliwość z trudem skrywa tłumioną agresję i frustrację a pozornie wyrafinowane rozmowy o sztuce są w gruncie rzeczy banalnymi dysputami o polityce. Każdy jest tu poetą i każdy chce w jakiś sposób zamanifestować swoją wyjątkowość. W takich warunkach Szymanowski czuje się najwyraźniej nie do końca komfortowo. Jakaś jego część, czerpie satysfakcję z brylowania w tym środowisku, ale inna część jego osobowości czuje się tu wyalienowana. Decyzja o tym, by te wewnętrzne dramaty artysty ukazać za pomocą jego wierszy, wydaje się jak najbardziej słuszna, ale już wkomponowanie jego obrazów w komiks ma raczej charakter ornamentowy. Choć trzeba przyznać, że wyszukiwanie dzieł Szymanwicza ukrytych w kilku kadrach stanowi niezłą zabawę. Całość sprawia całkiem interesujące wrażenie, ale komiks nie wnosi na pewno nic nowego do opowieści o życiu Szymanowicza i pozostaje jedynie poetycką wariacją na jego temat. Trudno się spodziewać, by pod jego wpływem czytelnicy zechcieli zaprosić poetę i malarza do swojego stołu.