Moritaka Mashiro i Akito Takagi kontynuują wspólną wyprawę po sławę i chwałę. Dwaj młodzi, ambitni twórcy wytrwale próbują osiągnąć sukces. Po niepowodzeniu w mangowej niszy, postanawiają wskoczyć do głównego nurtu.
Rywalizacja i szacunek
[Takeshi Obata, Tsugumi Ohba „Bakuman #3” - recenzja]
Moritaka Mashiro i Akito Takagi kontynuują wspólną wyprawę po sławę i chwałę. Dwaj młodzi, ambitni twórcy wytrwale próbują osiągnąć sukces. Po niepowodzeniu w mangowej niszy, postanawiają wskoczyć do głównego nurtu.
Takeshi Obata, Tsugumi Ohba
‹Bakuman #3›
Po „porażce”, jaką dla naszych bohaterów było zajęcie trzeciego miejsca w konkursie na najlepszą mangę ogłoszonym magazynie „Akamaru Jump” wydawnictwa Shueisha, Mashiro i Takagi postanawiają zrezygnować z tworzenia niszowych, ambitnych opowieści. Choć stworzony przez nich komiks „Światem rządzi wiedza i pieniądz” spotkał się z pozytywnymi recenzjami, trzecie miejsce niestety rozwiało marzenia o własnej serii. W tej sytuacji stawiają wszystko na jedną kartę i zaczynają pracę nad mainstreamowym „bitewniakiem”. Trzeba przyznać, że podchodzą do sprawy nadzwyczaj poważnie. Scenarzysta pozwala obijać się swojej – trenującej niegdyś karate – dziewczynie, by poczuć to, co bohaterowie takich opowieści, a rysownik postanawia przerysować po sto stron z dziesięciu najbardziej popularnych mang. Czyli tysiąc stron!!! Taka determinacja nie jest jednak w ich przypadku niczym zaskakującym. Pamiętamy przecież, jakie przyświecają im cele i co ich motywuje do działania.
Redaktor prowadzący dwóch pasjonatów – pan Akira Hattori – nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu, jednak widząc tę zawziętość postanawia dać im szansę. Obaj twórcy przekonują się jednak, że – wbrew pozorom – stworzenie dobrej mainstreamowej mangi, która miałaby szansę wyróżnić się wśród innych tego typu dzieł, nie jest łatwe. Takagi ma pewne problemy ze stworzeniem dobrego scenariusza i postanawia pracować nad nim przez całe wakacje. Mashiro w tej sytuacji nie ma zbyt wiele do roboty i… przyjmuje propozycję pracy w charakterze asystenta mangaki, by doskonalić swój warsztat. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że twórcą, któremu ma asystować, jest Eiji Niizuma. Chłopak, który wygrał konkurs magazynu „Akamaru Jump” i teraz będzie tworzył własną serię.
Asystowanie w pracy innego mangaki – szczególnie takiego, z którym się przegrało w konkursie – wymaga odłożenia na bok własnych ambicji. Jednak dla Mashiro liczy się tylko przyszły sukces – by go osiągnąć, jest w stanie znieść nawet taką sytuację. Zresztą ma on również zamiar nauczyć się czegoś od Niizumy. Ten niezwykle żywiołowy nastolatek, dla którego rysowanie stanowi jedyny sens życia, zupełnie nie przejmuje się zewnętrznymi oczekiwaniami wobec swoich dzieł. Ważna jest tylko dobra zabawa związana z rysowaniem mang. Tworzy on dla siebie a nie dla innych. Jednak pod wpływem krótkiej współpracy z trzema nowymi asystentami – Mashiro, Fukudą i panem Nakai – zmienia nieco swoje nastawienie. Ta trójka sprawia, że szalony rysownik otwiera oczy na wiele spraw, które dotąd zupełnie go nie interesowały.
W rezultacie ten kontrast pomiędzy żywiołowością a wyrachowaniem, który obserwowaliśmy w poprzednim tomie, staje się mniej wyraźny. Niizuma pod wpływem argumentów Mashiro i Fukudy postanawia uwzględniać w swojej pracy opinię redaktora oraz oczekiwania czytelników. O ile autorzy mangi przedstawili tę współpracę w niezwykle interesujący sposób, o tyle ta szybka przemiana Niizumy jest trochę mało wiarygodna. Trudno bowiem uwierzyć w to, jedna rozmowa zmieniła jego ukształtowany przez lata styl pracy. Niemniej jednak pokazanie tego, jak twórcy o skrajnie różnych charakterach dogadują się ze sobą i starają się wspólnie coś stworzyć, jest wyjątkowo interesujące.
Na podstawie tej współpracy można docenić wagę pracy asystentów. Wprawdzie laury zawsze zbierają autorzy, ale to ich współpracownicy sprawiają, że mangi urzekają szczegółowymi tłami, dopracowanymi efektami specjalnymi oraz precyzyjnie nałożonym tuszem. Tsugumi Ohba i Takeshi Obata trafnie wyeksponowali ten kontrast pomiędzy pozycją asystentów a ich faktyczną rolą w nadawaniu rysunkom ostatecznego kształtu. Co ważne, ta nieco krzywdząca pozycja jest ściśle związana z wiekiem. O ile bowiem w przypadku kilkunastoletniego Mashiro, aspirującego dopiero do miana znanego mangaki, rola asystenta nie jest niczym uwłaczającym godności, to już trzydziestotrzyletni pan Nakai czuje się nieswojo. Tym bardziej, że Fukuda – młodzieniec, którego trudno jednoznacznie ocenić – wykorzystuje każdą okazję, by wytknąć mu tę jego słabość. Zresztą relacje między czwórką rysowników – Niizuma, Mashiro, Fukuda i Nakai – są niezwykle złożone i dalekie od jednoznaczności. W ich rozmowach da się wyczuć rywalizację, ale także wzajemny szacunek. Nawet Fukuda, który przecież również rywalizuje z Niizumą, zatraca się w procesie udoskonalania jego mangi, a nawet ma momenty, w których z uznaniem wypowiada się o kompetencjach pana Nakai.
Takeshi Obata nadal dba o atrakcyjną oprawę graficzną tej dynamicznej opowieści. Dzięki zdecydowanej kresce rysunki są niezwykle precyzyjne a zarazem dynamiczne. Tym razem pierwszoplanową postacią staje się żywiołowy Niizuma. Dzieje się tak głównie za sprawą jego niebywale ekspresyjnego stylu bycia. Rysowanie mangi zamienia on niemal w sztukę walki, dzięki czemu rysownik może nieco poszaleć tworząc dynamiczne kadry. Stałym elementem serii są umieszczane na końcu każdego rozdziału scenorysy przygotowane przez Tsugumi Ohbę, szkice Takeshi Obaty oraz ostateczne wersje wybranych plansz, które unaoczniają czytelnikom naturę współpracy pomiędzy scenarzystą a rysownikiem.
Na podstawie pierwszych trzech tomów serii można stwierdzić, że da się zrobić porywający komiks o… procesie twórczym. Autorzy udowadniają, że kreowanie nowych światów przez twórców mang może być nie mniej ciekawe niż walka z olbrzymami, wampirami czy też przygody w przestrzeni kosmicznej. „Bakumana” czyta się niemal jak mainstreamowego bitewniaka, choć pełno w nim niezwykle szczegółowych informacji związanych z funkcjonowaniem przemysłu mangowego oraz strategiami działania twórców. Dzięki temu pozostaje on mangą przede wszystkim dla osób zainteresowanych tworzeniem, ale pozostali wielbiciele mang również powinni być usatysfakcjonowani lekturą.