„Dawni mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera” to komiksowa interpretacja dzieła Thomasa Bernharda. Minimalistyczna w treści i formie opowieść o spotkaniu dwóch ludzi w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum staje się pretekstem do gruntownej krytyki twórczości dawnych mistrzów pędzla, która z kolei okazuje się jedynie próbą zagłuszenia tęsknoty za ukochaną osobą.
Siła nawyku
[Thomas Bernhard, Nicolas Mahler „Dawni Mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera” - recenzja]
„Dawni mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera” to komiksowa interpretacja dzieła Thomasa Bernharda. Minimalistyczna w treści i formie opowieść o spotkaniu dwóch ludzi w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum staje się pretekstem do gruntownej krytyki twórczości dawnych mistrzów pędzla, która z kolei okazuje się jedynie próbą zagłuszenia tęsknoty za ukochaną osobą.
Thomas Bernhard, Nicolas Mahler
‹Dawni Mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera›
Reger od wielu lat przychodzi regularnie, co drugi dzień, do Kunsthistorisches Museum. Zazwyczaj spędza przedpołudnia w sali Bordona, obserwując „Siwobrodego mężczyznę” Tintoretta. W uporządkowanym i opartym na niezmiennych, rygorystycznie egzekwowanych nawykach życiu Regera nie ma w zasadzie miejsca na jakąkolwiek improwizację czy też na łamanie codziennych rytuałów. Toteż niemałą konsternację wywołuje fakt, że pewnego razu Reger przychodzi do Kunsthistorisches Museum dzień po dniu. Co więcej, nie tylko pojawia się tam ku zaskoczeniu pilnującego sali Irrsiglera sam, ale prosi o spotkanie Atzbachera – narratora opowieści. Atzbacher głowi się nad przyczyną tego stanu rzeczy i zastanawia się, czy może przypadkiem nie doszło do jakiegoś nieporozumienia.
Tak czy inaczej, przychodzi on następnego dnia już na godzinę przed umówionym spotkaniem i rozpoczyna baczną obserwację Regera, siedzącego już w sali Bordona i wpatrującego się w „Siwobrodego mężczyznę” Tintoretta. Ma bowiem nadzieję, że jakiś drobny gest zdradzi mu przyczyny tej nietypowej prośby. Atzbacher przypomina sobie w czasie tej obserwacji wcześniejsze rozmowy z Regerem o sztuce, które często sprowadzały się do radykalnej i bezlitosnej krytyki dawnych mistrzów. Jednak ta nadprogramowa konwersacja – bo odbywająca się przecież w dzień, w którym Reger nie przychodzi zazwyczaj do Kunsthistorisches Museum – jest zupełnie inna od dotychczasowych. Ważną rolę odgrywa w niej oczywiście sztuka, ale tym razem zostaje zepchnięta na drugi plan. To nie jedyne zaskoczenie, które czeka na Atzbachera. Prośba, którą przedstawia mu na koniec rozmowy Reger, również jest nietypowa.
Nicolas Mahler jest bez wątpienia mistrzem redukcji. Zarówno w warstwie tekstowej, jak i graficznej sprowadza swój przekaz do absolutnego minimum. Wielowarstwowa opowieść Bernharda, spisana językiem, do którego trzeba się przyzwyczaić i go zaakceptować, została tu podana w formie znacznie uproszczonej, choć w żadnym wypadku nie zwulgaryzowanej. Jego schematyczne rysunki wzbogacone trafnie dobranymi fragmentami z książki mają w sobie zaskakującą wręcz siłę oddziaływania. Choć bohaterowie pozbawieni zostają w gruncie rzeczy twarzy, zastąpionych zaledwie zaakcentowanymi zarysami nosa, okularów czy kapelusza (o ile je noszą), a ich sylwetki oparte zostały na przejaskrawionym wydobyciu najważniejszych ich właściwości, to widząc na poszczególnych kadrach Atzbachera, Regera czy Irrsiglera ,czytelnik od razu jest w stanie zrozumieć te postacie oraz ich znaczenie dla opowieści. Do podobnego minimum sprowadzone zostały tła przedstawiające zazwyczaj wnętrza wiedeńskiego Kunsthistorisches Museum. Obserwując zatem Atzbachera, obserwującego Regera, obserwującego „Siwobrodego mężczyznę” Tintoretta w sali Bordona, widzimy zaledwie zarysy elementów składających się na aranżacje wnętrz przyozdobione jedynie tu i ówdzie żółtym, czy może raczej złotym kolorem, ale w żaden sposób nie przeszkadza to w lekturze. Wręcz przeciwnie, Mahler sprawia poprzez ten swój minimalizm, że od razu zwracamy uwagę na sprawy kluczowe.
Taki sposób rysowania sprawia bowiem, że odbiorca nie rozprasza się przez szczegóły, nie zaczyna podziwiać warsztatu i wrażliwości rysownika, kosztem koncentrowania się na tym, co najistotniejsze w tej opowieści. To samo zresztą dzieje się w warstwie tekstowej. Nicolas Mahler sprowadza gęste, długie i skomplikowane dzieło Thomasa Bernharda do absolutnego minimum i oferuje własną jego interpretację. Wyrzucając jedne fragmenty i akcentując inne, Mahler staje się w gruncie rzeczy – pozwólmy sobie na odważną interpretację – reżyserem, który wystawia ten utwór na komiksowej scenie własnej wyobraźni. W ten sposób powstaje rzecz jasna nowe dzieło. W tej inscenizacji Bernhard nie dla wszystkich będzie Bernhardem idealnym, ale nie sposób nie docenić reżyserskiej odwagi i przenikliwości Mahlera prowadzącego swoich aktorów przez poszczególne kadry z ogromnym wyczuciem.
Mahler skupia się w swojej interpretacji na osobistych doświadczeniach bohaterów. Głównym elementem okazują się uczucia Regera, które w ostatecznym rozrachunku na drugi plan spychają jego krytyczne poglądy do sztuki. Pomimo tego, że druzgocący dla dawnych mistrzów wywód Regera, zawierający ostateczne i radykalne argumenty potwierdzające miałkość ich dzieł, jest w komiksie bardzo rozbudowany, to został jednak pozbawiony – zawsze ważnego u Bernharda – społeczno-politycznego zaplecza, które uzasadnia jego krytyczne nastawienie oraz czyni zrozumiałą jego pozycję wewnątrz austriackiego świata kultury i sztuki. Reger u Mahlera to przede wszystkim nieco zagubiony, samotny człowiek, próbujący poradzić sobie z pustką po utracie kochanej osoby, tymczasem Reger u Bernharda, choć też poszukujący w codziennych nawykach ratunku i ukojenia, jest jednak w większym stopniu krytykiem niż człowiekiem. I to nie tylko krytykiem dawnych mistrzów, ale przede wszystkim żarliwym krytykiem społeczeństwa – a w zasadzie państwa – austriackiego, będącego dla niego „(…) państwem pod względem duchowym i moralnym kompletnie kalekim, państwem, które uczy wyłącznie zdziczenia i zepsucia tudzież groźnego dla ogółu chaosu (…)”.
1)Krytyka dawnych mistrzów jest zatem w większym stopniu rezultatem, czy raczej zwieńczeniem krytycznej postawy Regera wobec państwa, w którym przyszło mu żyć, niż krytyką wynikającą z konieczności poradzenia sobie z utratą kogoś ważnego. Z tej perspektywy Reger staje się swoistym alter ego Bernhara, który również dał się poznać jako żarliwy krytyk austriackiego społeczeństwa. Gdy Bernhard mówi o Regerze, że ten w Austrii jest kompletnie nieznany, choć na świecie jego pozycja uznanego krytyka muzycznego jest absolutnie wyjątkowa, to nie sposób nie odnieść tego stwierdzenia do pozycji samego Bernharda, który w ojczyźnie uważany był raczej za tego, który „kala własne gniazdo”, a nie za artystę godnego uwagi. „Reger jest osobowością bardzo cenioną w całym muzykologicznym świecie (…), jedynie tu w rodzinnym kraju, nikt nie chce o nim słyszeć, przeciwnie (…) w rodzimej Austrii po prostu się go nienawidzi (…)”. W komiksie jednak ten wymiar „Dawnych mistrzów” został w gruncie rzeczy pominięty.
Ta zmiana akcentów wynika rzecz jasna z ogólnej, reżyserskiej koncepcji Mahlera, który postanowił nadać komiksowi taką, a nie inną formę. Komedia narysowana przez Mahlera nie jest zatem – to oczywiste – dokładnie tym samym, co komedia napisana przez Bernharda, ale na tym właśnie polega jej siła. Dzięki temu, że komiks można potraktować jako kolejną inscenizację twórczości Bernharda, ma on szansę stać się interesującą pozycją dla osób zaznajomionych z twórczością austriackiego pisarza oraz jej scenicznymi interpretacjami. Dla takich odbiorców dzieło Mahlera może stanowić bowiem interesujący przykład odczytania Bernharda przefiltrowanego przez komiksową, a nie teatralną wrażliwość. Z kolei dla osób, które Bernharda nie znają, może to być po prostu interesująca opowieść o sile codziennych nawyków, które pozwalają poradzić sobie nawet z największymi tragediami. Tak czy inaczej, rzecz jest godna polecenia, zarówno jako świetny komiks, jak i jako intrygująca interpretacja dzieła literackiego. Mahler, rysując Bernharda, zaprasza czytelnika do krytycznej refleksji na temat sztuki i miłości. Refleksji, z której wynika, że nie tyle sama sztuka, ale raczej codzienne, niezmienne nawyki są w stanie uratować nas przed największymi nawet nieszczęściami.
1) Wszystkie cytaty pochodzą z: Thomas Bernhard, Dawni mistrzowie, Czytelnik, Warszawa, 2005.