„Bungou Stray Dogs. Bezpańscy literaci” to pozornie kolejna typowa seria o grupie ludzi obdarzonych nadzwyczajnymi mocami, którzy walczą z siłami zła. Jednak szansę na wyłamanie się z tego gatunkowego schematu stwarza pomysł na odwołanie się do japońskiej literatury – bohaterowie i ich zdolności zostały bowiem zaczerpnięte z dzieł i życiorysów znanych poetów i pisarzy.
Japońska liga niezwykłych dżentelmenów
[Kafka Asagiri, Sango Harukawa „Bungou Stray Dogs - Bezpańscy literaci #1” - recenzja]
„Bungou Stray Dogs. Bezpańscy literaci” to pozornie kolejna typowa seria o grupie ludzi obdarzonych nadzwyczajnymi mocami, którzy walczą z siłami zła. Jednak szansę na wyłamanie się z tego gatunkowego schematu stwarza pomysł na odwołanie się do japońskiej literatury – bohaterowie i ich zdolności zostały bowiem zaczerpnięte z dzieł i życiorysów znanych poetów i pisarzy.
Kafka Asagiri, Sango Harukawa
‹Bungou Stray Dogs - Bezpańscy literaci #1›
Wszystko zaczyna się od brawurowej, ale dość przewidywalnej akcji. Wyrzucony właśnie z sierocińca i przymierający głodem Atsushi Nakajima ratuje mężczyznę, który chciał popełnić samobójstwo skacząc do rzeki. Niedoszłym topielcem okazuje się być maniakalny samobójca Osamu Dazai, który poza momentami, kiedy akurat nie próbuje rozstać się z życiem, jest pracownikiem Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Ta firma o dość niepokojąco brzmiącym akronimie zajmuje się sprawami, których nie można powierzyć ani milicji, ani wojsku. Krótko po heroicznym czynie Astushi poznaje także współpracownika niedoszłego samobójcy, niejakiego Doppo Kunikidę, i wspólnie z nimi bierze udział w jednej misji. Polują mianowicie na wielkiego i śmiertelnie niebezpiecznego tygrysa, który sieje postrach w okolicy. Finał tej walki jest dla wszystkich dość zaskakujący, ale jednocześnie otwiera naszemu bohaterowi drogę do pracy w tajemniczej agencji.
Astushi poznaje tu galerię niezwykłych osobowości, z których każda jest obdarzona jakąś zdolnością. Ich nazwy niewiele jednak czytelnikowi powiedzą: Osamu Dazai, czyli ten maniakalny samobójca, posiada zdolność o nazwie „zatracenie”, Doppo Kunikida to „samotny wieszcz”, Akiko Yosano – „nie zemrzyj”, Ranpo Edogawa – „ultradedukcja”, Kenji Miyazawa – „nie przegram z deszczem”, Jun’ichirou Tanizaki – „płatki śniegu”, i jego siostra Naomi, o której na razie niewiele wiadomo. Wszystkie te określenia brzmią bardzo tajemniczo, ale w pierwszym tomie dowiadujemy się już, na czym polega specyfika kilku z nich. Dodatkowo na końcu mangi znajduje się posłowie od tłumaczki, w którym nie tylko opisuje ona te zdolności oraz imiona i nazwiska bohaterów, ale także wskazuje ich literackie źródła. Zgodnie z tytułem komiksu pochodzą one od znanych japońskich poetów i pisarzy. Na marginesie warto odnotować, że autor scenariusza ma na imię Kafka. Przypadek? Nie sądzę! Dzięki posłowiu możemy poznać nie tylko ideę, jaka stała za stworzeniem tej japońskiej ligi niezwykłych dżentelmenów, ale także uświadomić sobie, jakie trudności translacyjne napotkała Karolina Dwornik, która musiała w jakiś sposób oddać te wszystkie określenia odnoszące się do niezwykłych zdolności.
To posłowie ma jeszcze jedną – trudną do przecenienia – zaletę. Znajdziemy w nim bowiem tytuły książek – znaczna ich część jest dostępna po polsku – do których warto zajrzeć, nim na rynku ukaże się drugi tom serii. Wydaje się, że taka lektura będzie ze wszech miar wskazana, gdyż autorzy mangi w swej opowieści nieustannie nawiązują do tej twórczości. Kreacja bohaterów, charakterystyka ich zdolności oraz sama fabuła stanowią bowiem nawiązanie do głównych motywów zawartych w japońskiej poezji i prozie. Czas pokaże, czy Kafka Asagiri zbliży się do poziomu Alana Moore’a, ale na pewno warto śledzić rozwój jego opowieści i stopniowo nadrabiać zaległości lekturowe.
Pod względem graficznym manga nie wyróżnia się specjalnie na tle innych japońskich komiksów akcji. Zresztą Sango Harukawa uczciwie przyznaje, że „Bezpańscy literaci” to jego mangowy debiut, zatem całkowicie naturalne i zrozumiałe jest, że dopiero szuka stylu, który w jakiś sposób w przyszłości wyróżni jego kreskę. Na razie można zauważyć, że rysownik dużo uwagi poświęca postaciom – rysowane stalówką typu G kontury dobrze komponują się z drobnymi kreskami, za pomocą których rysownik oddaje szczegóły strojów. Mimika twarzy jest taka, jak trzeba – na obliczach bohaterów często w przerysowany sposób manifestuje się cała paleta zróżnicowanych emocji. Pewne zastrzeżenia można mieć jednak chwilami do anatomii, która nie zawsze jest przekonująca. Nie w każdym przypadku czytelne są także dynamiczne sceny walk. Tak czy inaczej graficznie manga prezentuje się bardzo przyzwoicie, zaś śledzenie kolejnych epizodów serii bez wątpienia będzie okazją do tego, by przyjrzeć się, jak rozwija się styl rysownika.
Podsumowując, należy stwierdzić, że „Bezpańscy literaci” to seria, która zapowiada się bardzo interesująco. Wprawdzie otwarcie historii jest dość schematyczne, ale pomysł polegający na odwołaniu się do japońskiej literatury zapowiada wiele interesujących zwrotów akcji. Poza tym daje on autorom wiele atrakcyjnych możliwości narracyjnych, a czytelnikom stwarza okazję do rozpoczęcia przygody z japońską poezją i prozą. O tym, czy te inspiracje zostaną odpowiednio wykorzystane, przekonamy się podczas lektury kolejnych tomów. Tymczasem warto wybrać się do biblioteki lub księgarni z listą książek wypisanych z posłowia Karoliny Dwornik i zaopatrzyć się w zestaw odpowiednich lektur.