Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres
‹Valerian #7 (wydanie zbiorcze)›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułValerian #7 (wydanie zbiorcze)
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2017
RysunkiJean-Claude Mézieres
Wydawca Taurus Media
CyklValerian
Format176s. 215x290 mm
Cena100,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Koniec końców?
[Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres „Valerian #7 (wydanie zbiorcze)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Siódmym tomem zbiorczym wydawnictwo Taurus dokonało dzieła. Polscy miłośnicy komiksu otrzymali pełen komplet przygód Valeriana i Laureliny. Sukces tym większy, że podejść do tej serii było już kilka. I trzeba przyznać, że zakończenie jest całkiem udane.

Marcin Osuch

Koniec końców?
[Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres „Valerian #7 (wydanie zbiorcze)” - recenzja]

Siódmym tomem zbiorczym wydawnictwo Taurus dokonało dzieła. Polscy miłośnicy komiksu otrzymali pełen komplet przygód Valeriana i Laureliny. Sukces tym większy, że podejść do tej serii było już kilka. I trzeba przyznać, że zakończenie jest całkiem udane.

Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres
‹Valerian #7 (wydanie zbiorcze)›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułValerian #7 (wydanie zbiorcze)
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2017
RysunkiJean-Claude Mézieres
Wydawca Taurus Media
CyklValerian
Format176s. 215x290 mm
Cena100,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Jest to album pożegnalny i w tym duchu utrzymana jest większość materiałów dodatkowych, które tradycyjnie otwierają każdy album zbiorczy z przygodami Valeriana i Laureliny. We wstępie Stan Barets uświadamia nam, jak wyjątkowa jest sytuacja, gdy autorzy po ponad czterech dekadach dobrowolnie decydują się na zakończenie swojej sztandarowej serii. Duch podsumowań unosi się także nad relacjami z wydarzeń z prywatnego życia Christina i Mézieresa. W pierwszym albumie mogliśmy przeczytać o ich fascynacji Stanami Zjednoczonymi, pobycie u przyjaciół na ranczo i nawiązaniach do tych przeżyć w samym komiksie. W siódmym albumie, wiekowi już twórcy powracają na Dziki Zachód, odbywając sentymentalną podróż śladami sprzed czterdziestu lat.
A sama historia o agentach czasoprzestrzennych? Czytelnik otrzymuje trzy epizody składające się na kompletną historię sumującą cały cykl. Intryga rozwija się powoli, wręcz ospale, przez dwa albumy („Na skraju Wielkiej Nicości”, „Prawo kamieni”), aby w końcowej odsłonie („Czasotwór”) gwałtownie przyspieszyć. Od razu uprzedzam, że to wcale nie jest tak, że na początku nic się nie dzieje, ale gwałtowne przyspieszenie narzucone przez autorów w końcowej fazie zmienia kompletnie perspektywę. Naszych bohaterów spotykamy w roli kosmicznych komiwojażerów na skraju Wielkiej Nicości. Tytułowa Nicość jest owiana nimbem tajemnicy. Nikt nie wie, czym jest dokładnie, ale można uznać, że to coś więcej niż często spotykane w SF czarne dziury. To raczej coś na kształt pozostałości z czasu tworzenia się Wszechświata, w której nadal powstaje materia. Oczywiście handlowe zainteresowania Valeriana i Laureliny nie wynikają z braku innego zajęcia. Wręcz przeciwnie, jest to swoista przykrywka dla ciągłego poszukiwania ich ojczystej planety. Trzeba zresztą przyznać, że kwestia Ziemi, jej zniknięcia w katastrofie w 1986 roku, odbudowania ludzkiej cywilizacji oraz powstania Galaxity było swoistą idée fixe Christina. Pierwsze albumy powstawały jeszcze w latach 60. i być może nawet przez głowę mu nie przeszło, że seria tak dobrze się przyjmie i będzie kontynuowana aż do początku nowego tysiąclecia. Opisując zagładę Ziemi w 1986 roku, stał się zakładnikiem swojej historii i od kilku albumów dążył do odkręcenia całej sprawy. Już wcześniej wyszło na jaw, że Ziemia nie uległa zniszczeniu, tylko została… ukryta. Problem w tym, że poszukiwania Niebieskiej Planety wpisują się w dużo większe kosmiczne zamieszanie. Grubszą aferę szykują naszym bohaterom ich znajomi z albumu „Kręgi władzy” – S’Traks, Na-Zultra i Pułkownik Tlok, czyli triumwirat z Rubanisa. Wiążą się oni ze swego rodzaju siłą wyższą reprezentującą nieuduchowione zło. Wizualnie przypomina ona monolit z „Odysei kosmicznej” (a dokładnie monolity, bo jest ich wiele), koncepcyjnie bardziej pasuje do Absolutnego Zła z „Piątego Elementu”. Twórcy hołdują zasadzie, że nawet najbardziej skrajne zło potrzebuje oddanych pomagierów. I nawet jeśli wszyscy wiedzą, że Zło nie robi wyjątków i z pomocnikami rozprawia się na końcu, to zawsze znajdą się tacy, którzy będą szukać swojej szansy po ciemnej stronie mocy. Ale to wszystko odbieram jako sprytny pretekst. Pretekst Christina do swoistego podsumowania całej serii. Robi to na dwa sposoby. Po pierwsze, pojawiają się praktycznie wszystkie istotne postaci z poprzednich albumów. Są to: Xombul ze „Złych snów”, Sun Rae i Schroeder z „Miasta wzburzonych wód”, rodzina Argola z „Witajcie na Alflolu”, Jal i Kistna z „Na granicach”, Shinguzi z „Kręgów władzy” i tak dalej. Pojawiają się także nowi bohaterowie, tacy jak przykładowo… kapitan Molto Cortes. To wyraźny ukłon w stronę nie mniej kultowej serii Hugo Pratta. Ewidentnie scenarzysta poprowadził historię w sposób umożliwiający to „rodzinne” spotkanie. Ale tak już jest, kiedy autorzy podejmują świadomą decyzję o zakończeniu serii. I trzeba przyznać, że zrobili to z przytupem. Plan jest precyzyjny, każda osoba ma do odegrania swoją rolę. Wszystko przypomina nieco atak na Gwiazdę Śmierci z nieco innego uniwersum. A drugi wątek? To zamknięcie kwestii poszukiwań Ziemi i Galaxity. I tutaj też czytelnik będzie zaskoczony. Nawet w świecie, w którym możliwe są podróże w czasie, nic nie zdarza się dwa razy.
Od strony graficznej już chciałem powiedzieć, że nic się nie zmieniło, ale nie byłaby to prawda. Na kilku stronach, zamiast czystej kreski wypełnionej czystym kolorem, pojawiają się grafiki przypominające malarski styl wprowadzony swego czasu w „Thorgalu” przez Rosińskiego (tak dokładnie to chyba zaczęło się od „Hrabiego Skarbka”). Ten nowy styl dominuje w scenach ze wspomnianym triumwiratem z Rubanisa i kamiennymi blokami, dodając im nieco ponurego wydźwięku. Czy taki był cel? W przypisach nie znalazłem nic na ten temat.
Czyli pożegnanie na całego. Czy rzeczywiście? Po pierwsze, zgodnie z deklaracjami wydawcy, być może otrzymamy jeszcze w tym roku któryś z albumów encyklopedycznych ze świata Valeriana. A jest w czym wybierać. „Les habitants du ciel”, czyli zbiór mieszkańców różnych światów odwiedzanych przez agentów czasoprzestrzennych, „Les Extras de Mézières” czy zbiór szkiców, grafik, jakie powstały przy tworzeniu serii. Do tego dochodzi „Les souvernirs de futur”, album z 2013 roku, w którym przeplatają się cało stronne grafiki uzupełnione kilkustronicowymi komiksowymi epizodami z udziałem Valeriana i Laureliny. Do tego dochodzi aktorski film w reżyserii Luca Bessona. Czyli niby żegnamy naszych bohaterów, ale nie do końca.
koniec
5 maja 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Impreza się rozkręca
Dagmara Trembicka-Brzozowska

22 IV 2024

Seria duetu Carbone & Gijé fabularnie rozwija się w bardzo ciekawym kierunku - widać to dosłownie z tomu na tom. Autorzy najwyraźniej mają zamiar stworzyć rozbudowaną opowieść fantastyczną z całkiem rozległym światem przedstawionym.

więcej »

Beznadziejna piątka
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Spider-Man to tylko jeden bohater komiksowy, ale posiadający tak rozbudowane własne uniwersum, jak mało który. Nic dziwnego, był to od zawsze pupil samego Stana Lee, ulubieniec czytelników i wydawniczy samograj. Wrogów miał mnóstwo, najwięcej tych występujących kilka razy i często zapominanych, bo przemykających szybko po nawet nie drugim czy trzecim, ale czwartym planie. Dziś czytamy komiks z takimi właśnie kolesiami w rolach głównych.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Encyklopedia nie z tego świata
— Marcin Osuch

Panowie autorzy pojechali
— Marcin Osuch

Piąty Valerian czy piąty element?
— Marcin Osuch

Zdrada Valeriana?
— Marcin Osuch

Kosmiczne fanaberie
— Marcin Osuch

A gdzie Laurelina?
— Marcin Osuch

Valerian, czyli sentymentalna podróż w czasie
— Marcin Osuch

Tegoż autora

Uczmy się języków!
— Marcin Osuch

„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch

Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch

Niech prezydent się tym zajmie
— Marcin Osuch

Ratunek czy porwanie?
— Marcin Osuch

Zatrzymane w słowach
— Marcin Osuch

Broń i pieniądze
— Marcin Osuch

Tylko wkrętacza brakuje
— Marcin Osuch

Pożegnanie
— Marcin Osuch

Ten komiks nieco więcej obiecuje niż daje
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.