W ubiegłym roku ukazała się kolejna książka Jerzego Szyłaka pt. „Komiks”, tym razem wydana przez Znak w serii „Krótko i węzłowato”. Włączenie komiksu do serii popularyzującej wiedzę o współczesnej kulturze, wydawanej przez uznane, głównonurtowe wydawnictwo, może być szansą wyprowadzenia go z cienia, co zdaje się potwierdzać pochlebna recenzja Szymborskiej, wydrukowana w Gazecie Wyborczej. Czyżby oznaczało to, że można już mówić o komiksie poza grupami zapaleńców?
Komentarz do książki Jerzego Szyłaka „Komiks”
[Jerzy Szyłak „Komiks” - recenzja]
W ubiegłym roku ukazała się kolejna książka Jerzego Szyłaka pt. „Komiks”, tym razem wydana przez Znak w serii „Krótko i węzłowato”. Włączenie komiksu do serii popularyzującej wiedzę o współczesnej kulturze, wydawanej przez uznane, głównonurtowe wydawnictwo, może być szansą wyprowadzenia go z cienia, co zdaje się potwierdzać pochlebna recenzja Szymborskiej, wydrukowana w Gazecie Wyborczej. Czyżby oznaczało to, że można już mówić o komiksie poza grupami zapaleńców?
Co w książce można znaleźć? W pierwszym rozdziale – początki komiksu, teorię języka komiksu, przedstawienie jego odmian i zagadnień autorstwa. Ta część książki jest „krótka i węzłowata”, jest doskonałym wprowadzeniem do tych zagadnień i jednocześnie wydatnie zwiększa apetyt czytelnika.
Dalej znajdujemy przegląd rodzajów komiksów w zależności od ich treści, sposobu przedstawiania, rodzaju bohatera i kraju, z jakiego komiks pochodzi. Mamy więc rozdział poświęcony początkom komiksu – historiom humorystycznym i obyczajowym, publikowanym w czasopismach. Dalej możemy przeczytać o komiksach przygodowych, wreszcie – o superbohaterach. Znajdziemy też w książce rozdziały o komiksie europejskim, japońskim (mandze) i polskim. Mnóstwo szczegółów, mnóstwo bohaterów i autorów, a wszystko napisane zrozumiałym i swobodnym językiem. Kawał dobrej roboty, co zresztą ze strony Szyłaka nas nie zaskakuje.
Na koniec znajdziemy esej o komiksie jako sztuce, będący doskonałym zakończeniem opracowania.
Jak z powyższego wynika, „Komiks” może usatysfakcjonować osobę chcącą zapoznać się z uogólnionym obrazem zjawiska kulturowego, jakim jest komiks. Obraz ten jest narysowany bardzo kompetentnie. Czytelnicy, którzy nie znają komiksu, a chcieliby się czegoś na ten temat dowiedzieć, znajdą tu mnóstwo ciekawych informacji. Dla fanów książka może być świetnie napisanym przewodnikiem po obrazkowym świecie, rozszerzającym i bardzo porządkującym wiedzę, pomaga skojarzyć komiksy z epoką, w której powstały, autorów zaś z rysowanymi przez nich historiami. Wstęp teoretyczny wciąga i uświadamia, że komiks może być również tematem poważnych badań. Na niemal każdej stronie Jerzy Szyłak imponuje nam kompetencją i znajomością tematu.
Czytając tę książkę, mimo jej całej rzetelności, można doświadczyć jednak poczucia niekompletności. Główną wadą „Komiksu” jest bowiem nie to, co się w tej książce znajduje, ale to, czego tam brak. Niestety, omawiana tu książka jest spojrzeniem stosunkowo jednostronnym i pomija wiele ważnych dla komiksu osiągnięć.
Wśród „białych plam”, które możemy znaleźć w opracowaniu Szyłaka, znajdziemy przede wszystkim poważne komiksy dla dorosłych, ale nie erotyczne (które autor też pomija), lecz takie, które mówią o sprawach mogących zainteresować dojrzałych odbiorców. Takie komiksy jednak istnieją. Komiks „ambitny” często występuje w postaci tzw. „graphic novels”, czyli powieści obrazkowych. Jerzy Szyłak w pierwszym rozdziale stwierdza, iż „graphic novel” to ważny rodzaj obrazkowej twórczości, niestety na kartach „Komiksu” ze świeczką można szukać szerszego ich omówienia. Wydaje mi się, że w swojej książce autorowi udało się poniekąd przekonać czytelnika, że komiks należy do kultury masowej (to stwierdzenie pada kilkakrotnie) i w najlepszym razie można go zaliczyć do sztuki popularnej. Tymczasem moje – i na pewno nie tylko moje – doświadczenia mówią, że wcale nie musi tak być.
Pominięcia dotyczą również aspektu czasowego. Książka – z wyjątkami – zatrzymuje się mniej więcej w latach osiemdziesiątych. Tymczasem w latach dziewięćdziesiątych powstało bardzo wiele ciekawych komiksów (na przykład dobrze znane paski o Dilbercie albo seria o Rorku) i pojawiło się wielu interesujących autorów (jak popularni teraz we Francji Lewis Trondheim lub środowisko związane z czasopismem „Fluide Glacial”). Próżno ich szukać w „Komiksie”.
Od strony „przestrzennej” autor ma jeszcze bardziej zdecydowane preferencje. Komiks amerykański zajmuje w książce prawie 90 stron, europejski tylko 33, polski i japoński po około 10. Świat komiksu francuskojęzycznego na przykład jest o wiele bogatszy, niż autor nam to sugeruje. Również omówieniu mangi można zarzucić zbyt dużą skrótowość.
Wszystkie te braki wydają się dziwne nie same w sobie, lecz w zestawieniu ze skrupulatnym opisaniem niektórych odmian komiksu. Prawem autora jest potraktowania tematu w sposób, jaki jemu wydaje się najpełniejszy i najlepiej go przedstawiający. Nam, jako czytelnikom, przysługuje z kolei prawo do wołania o „komiks zagubiony przez Szyłaka”, do podjęcia z autorem dialogu.
Myślę, że książka Jerzego Szyłaka może pozostawić w umyśle czytelnika pewną niedokreśloność. Znajdziemy tam więc piękne słowa o komiksie jako gałęzi sztuki, skonfrontowane z przedstawieniem komiksów głównie przygodowych, humorystycznych i obyczajowych. Obawiam się, że niezaznajomiony z komiksem czytelnik odniesie po lekturze książki Szyłaka wrażenie, że ten rodzaj sztuki to historie dla dzieci i młodzieży, często zabawne i wciągające, ale dość proste i nie wymagające wiele od odbiorcy.
„Komiks” jest oknem na świat obrazkowych historii i jego rola na polskim rynku może być bardzo duża. Jest ważnym źródłem wiedzy dla komiksowych fanów i na pewno będzie umiał przekonać wielu ludzi do tego rodzaju sztuki. Szkoda wszelako, że mapa komiksu, narysowana przez Jerzego Szyłaka na kartach tej książki może jednocześnie dać broń do ręki niechętnym komentatorom komiksu, którzy nie znając całości zjawiska będą mogli się powoływać na opracowanie naukowe, uwierzytelnione autorytetem wykładowcy uniwersyteckiego.
Dlatego w pewnym sensie „Komiks” jest straconą szansą komiksu w Polsce na zaprezentowanie się nie jako infantylnej rozrywki dla ludzi młodych, ale też sztuki, która może wzbogacić.