Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jerzy Bednarczyk, Zbigniew Gabiński, Jerzy Wróblewski
‹Kapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1
Scenariusz
Data wydania1976
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca Sport i Turystyka
CyklKapitan Żbik
Gatunekkryminał
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Kapitan Żbik: Genialny wynalazca kontra chciwi kapitaliści
[Jerzy Bednarczyk, Zbigniew Gabiński, Jerzy Wróblewski „Kapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po kilku komiksach przeznaczonych dla młodych czytelników wielbiciele kapitana Żbika doczekali się wreszcie poważnej opowieści dla dorosłych. Dwuczęściowe „Wodorosty i pasożyty” to klasyczna historia szpiegowska (choć chodzi tu jedynie o szpiegostwo przemysłowe), w której scenarzyści, czyli Jerzy Bednarczyk oraz Zbigniew Gabiński, zadbali o zachowanie wszelkich reguł gatunku. Nawet z pewnymi niedorzecznościami.

Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Genialny wynalazca kontra chciwi kapitaliści
[Jerzy Bednarczyk, Zbigniew Gabiński, Jerzy Wróblewski „Kapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1” - recenzja]

Po kilku komiksach przeznaczonych dla młodych czytelników wielbiciele kapitana Żbika doczekali się wreszcie poważnej opowieści dla dorosłych. Dwuczęściowe „Wodorosty i pasożyty” to klasyczna historia szpiegowska (choć chodzi tu jedynie o szpiegostwo przemysłowe), w której scenarzyści, czyli Jerzy Bednarczyk oraz Zbigniew Gabiński, zadbali o zachowanie wszelkich reguł gatunku. Nawet z pewnymi niedorzecznościami.

Jerzy Bednarczyk, Zbigniew Gabiński, Jerzy Wróblewski
‹Kapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKapitan Żbik #40: Wodorosty i pasożyty cz.1
Scenariusz
Data wydania1976
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca Sport i Turystyka
CyklKapitan Żbik
Gatunekkryminał
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Trzy poprzednie zeszyty serii – „Gdzie jest jasnowłosa?”, „SP-139-WA zaginął!” oraz „Wyzwanie dla silniejszego” (wszystkie z 1975 roku) – powstały z myślą o młodych czytelnikach i za bohaterów miały nastolatków. Starsi wielbiciele komiksów mogli więc już stracić nadzieję, czy Żbikowi przyjdzie jeszcze rozwiązywać naprawdę poważne sprawy. Wiara została im ostatecznie przywrócona w 1976 roku, kiedy to światło dzienne ujrzała rozpisana na dwa odcinki klasycznie szpiegowska – i tym sposobem w dużym stopniu przypominająca pentalogię rozpoczętą „Zapalniczką z pozytywką” (1970-1971) – opowieść „Wodorosty i pasożyty”. Za jej scenariusz odpowiadał sprawdzony duet autorski: Jerzy Bednarczyk i Zbigniew Gabiński, którzy począwszy od początku lat 70. mieli już na koncie – razem bądź osobno – pięć „żbikowych” zeszytów. Gabiński odpowiadał za „Czarny parasol”, „Studnię” oraz „Kryptonim Walizka”; Bednarczyk za „SP-139-WA zaginął!”, a obaj za znakomitą „Skodę TW 6163”.
Po „Wodorostach i pasożytach” można było zatem spodziewać się najlepszego. I rzeczywiście jest to całkiem przyzwoicie skonstruowana historia, chociaż nie pozbawiona mielizn i trochę zbyt natrętnej propagandy. Jej głównym bohaterem, oczywiście oprócz kapitana Żbika, jest genialny polski wynalazca, inżynier Stefan Gajda. To prawdziwe „złote dziecko” polskiej nauki. Co rusz coś wymyśla; dzięki jego pomysłom jesteśmy w stanie technologicznie wyprzedzić Zachód (wszak to sam środek epoki Gierkowskiej, kiedy Polska Ludowa „rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”, kiedy byliśmy „dziesiątą gospodarczą potęgą świata”). Teraz otrzymuje właśnie kolejną nagrodę od ministra za stworzenie receptury farby antykorozyjnej „Stega”. Pokryte nią kadłuby statków będą odstraszać wodorosty i żyjące w morzach i oceanach pasożyty. A to sprawi, że da się zaoszczędzić ogromne pieniądze na ich czyszczeniu. Czy więc można dziwić się, że wynalazkiem Gajdy interesują się firmy z całego świata?
Że jest szansa na to, iż w uczciwym przetargu cena za patent na farbę może osiągnąć gigantyczne rozmiary? Problem w tym, że nie wszystkie firmy chcą uczciwej licytacji. Niektórzy wolą pójść na skróty. W efekcie wokół Gajdy zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Najpierw ktoś włamuje się do jego willi w Juracie i rozpruwa zamontowany w ścianie sejf; później w czasie jego pobytu w Paryżu, dokąd udaje się na zjazd naukowców-chemików na Sorbonie, spotykają go jeszcze dramatyczniejsze przeżycia. Ktoś wyraźnie zagiął parol na polskiego inżyniera. W takiej sytuacji Komenda Główna MO kieruje do rozwiązania tej sprawy swego najlepszego człowieka – jest nim oczywiście kapitan Żbik, który przy okazji przechodzi przyspieszony kurs chemii (jakimś cudem bowiem z tego przedmiotu, do czego zresztą sam się przyznaje, akurat nie jest „orłem”). Dla Żbika najważniejsze jest dorwać złodziei, którzy włamali się do domu Gajdy; mając ich w swoim ręku, będzie w stanie po nitce dotrzeć do kłębka – przekonać się, o co tu naprawdę chodzi – o pieniądze czy może też coś znacznie poważniejszego.
W „Wodorostach i pasożytach” – zgodnie z wytycznymi „propagandy sukcesu” – Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym. Pokazana jest – z wyjątkiem pijackiej meliny – na bogato (vide willa inżyniera, wnętrza komendy w Gdańsku, zakład kryminalistyki). Nawet w porównaniu z Paryżem nie mamy czego się wstydzić. A gdy dodamy do tego jeszcze genialnego naukowca, o którego pomysły biją się największe koncerny – tylko szaleniec mógłby nie być dumnym z takiego kraju. W komiksie wszystko jest jednoznaczne. Jeden rzut oka na plansze wystarczy, by określić, która z postaci stoi po „jasnej”, a która po „ciemnej stronie”. Ci dobrzy są przystojni, eleganccy, uczesani, źli – albo długowłosi i nieogoleni, albo na ich twarzach malują się wrodzone kapitalistom nienawiść i chciwość. A jeżeli ktoś służy zgniłemu Zachodowi, nie wyglądając przy tym od razu na potomka zatwardziałego esesmana – tym bardziej należy się go bać! Bo duszę na pewno ma czarniejszą od węgla. I w to gniazdo żmij zostaje wrzucony skromny, aczkolwiek genialny, polski naukowiec. Gdyby nie Żbik, na pewno dałby się omotać i wykorzystać.
Ale nie zdradzajmy zbyt dużo, bo przecież czeka nas jeszcze druga część tej historii. Warto jednak podkreślić, że mimo podstępności, kapitalistyczni siepacze okazują się w zasadzie amatorami. Do domu Gajdy włamują się od frontu, aby milicja mogła z samego rana dostrzec dziurę w drzwiach wejściowych; robią przegląd jego walizki w taki sposób, że nawet sam inżynier jest w stanie się w tym połapać. A to jeszcze nie wszystkie ich wpadki! Cóż, planując kolejną akcję, powinni najpierw skonsultować się z Bednarczykiem i Gabińskim, jak unikać poważnych błędów. Pierwsze wydanie „Wodorostów i pasożytów” ukazało się w 1976 roku i niemal natychmiast doczekało się wznowienia, co świadczy o wielkiej popularności całej serii, a tej dylogii w szczególności. Te wznowienia doprowadziły też jednak do pewnego zamieszania. W liście do czytelników zamieszczonym w drugim wydaniu pierwszego odcinka „Wodorostów…” Żbik hucznie odtrąbił swój wielki jubileusz – związany z wydaniem pięćdziesiątego „kolorowego zeszytu” (słowa „komiks” konsekwentnie unikano). Tyle że nie dotyczył on pięćdziesiątego premierowego „zeszytu”, lecz liczonego razem ze wznowieniami.
W komiksie pojawiły się także tradycyjne dodatki. W rubryce „Nauka i technika w służbie MO” przedstawiono urządzenia służące do wykrywania fałszerstw dokumentów (z opisem działania lampy kwarcowej wyposażonej w promiennik nadfioletu). Co ciekawe, jako pretekst wykorzystano sprawę – ciekawe czy prawdziwą? – pewnego ucznia szkoły zawodowej, który ponoć własnoręcznie zmieniał wpisy dotyczące wpłat na książeczkę PKO. W minikomiksie z cyklu „Za ofiarność i odwagę” przedstawiono bohaterski czyn członka ORMO, a na co dzień strażnika Okręgowego Zarządu Wodnego w Augustowie Mieczysława Ostrowskiego. 18 lutego 1974 roku uratował on na Jeziorze Krzywym trzyosobową rodzinę Gałażynów (Antoniego, Danielę i ich pięcioletniego syna Piotra), pod którą zarwał się lód. Z kolei w „Kronice MO” (pamiętajmy cały czas, że chodzi o wydanie drugie komiksu z 1977 roku) tym razem, o dziwo, nie opisywano bohaterskiej przeszłości funkcjonariuszy milicji, ale odniesiono się do czasów współczesnych. Zgodnie z nimi w latach 1971-1977 poprawiło się bezpieczeństwo obywateli: przestępczość została ograniczona o ponad 30 procent, a jej wykrywalność wzrosła o ponad 8 procent. I jak tu nie kochać towarzysza Gierka i kapitana Żbika?
koniec
21 maja 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Krótko o komiksach: Nie dla dzieci
— Marcin Osuch

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

(Trochę) Anty-Żbik
— Marcin Osuch

Krótko o komiksach: Nie dla dzieci
— Marcin Osuch

Historia w obrazkach: Konkwistadorzy!
— Sebastian Chosiński

Piąty bieg, Cyklonie, piąty bieg!
— Konrad Wągrowski

Bumelanci i cwaniacy
— Sebastian Chosiński

Jankesi z Podhala
— Sebastian Chosiński

O okrutnym podboju Jukatanu
— Sebastian Chosiński

Światy zaginione i przypomniane
— Sebastian Chosiński

Wiekopomne dzieło króla Długouchych
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.