Scenki z życia osiedla czyta się jak fascynujący socjologiczno-filozoficzny traktat o współczesnym, konsumpcyjnym społeczeństwie dyscyplinarnym, który mógłby wyjść spod pióra Michela Foucaulta lub Jeana Baudrillarda, gdyby ci zamiast pisać sążniste traktaty, zdecydowali się na rysowanie komiksów.
Nad ogromną, betonową wsią…
[Caza „Scenki z życia osiedla” - recenzja]
Scenki z życia osiedla czyta się jak fascynujący socjologiczno-filozoficzny traktat o współczesnym, konsumpcyjnym społeczeństwie dyscyplinarnym, który mógłby wyjść spod pióra Michela Foucaulta lub Jeana Baudrillarda, gdyby ci zamiast pisać sążniste traktaty, zdecydowali się na rysowanie komiksów.
Caza
‹Scenki z życia osiedla›
Caza to artystyczny pseudonim, jakim posługuje się francuski twórca komiksowy Philippe Cazaumayou. Z jakiegoś powodu w Polsce nie mieliśmy dotąd jeszcze okazji czytać żadnego z jego dzieł, choć na rynku frankofońskim autor uchodzi za jedną z największych gwiazd komiksu i wymieniany jest jednym tchem obok takich twórców, jak Bilal, Druillet czy Giraud. Dzięki wydawnictwu Kurc ta luka została wypełniona, albo, powiedzmy raczej, zaczęła się wypełniać. Trzeba mieć bowiem nadzieję, że publikacja integrala „Scenek z życia osiedla” to dopiero pierwszy krok w procesie udostępniania polskiemu czytelnikowi niezwykle bogatej twórczości Cazy. W kolejce czeka bowiem jeszcze kilka dzieł uznawanych za wybitne – chociażby dziewięciotomowa seria „Le Monde d’Arkadi” czy dwutomowe „L’Âge d’Ombre” – oba utrzymane w stylistyce S-F.
„Scenki z życia osiedla” można uznać za dzieło dość nietypowe dla francuskiego twórcy. W jego dorobku dominują bowiem komiksy z gatunku science-fiction, tymczasem tu dostajemy surrealistyczną opowieść o życiu na francuskich przedmieściach oraz blokowiskach, którą można odczytywać jako radykalną krytykę współczesnego społeczeństwa – bo choć historyjki zebrane w tomie powstawały w latach 1972-1978 (i w tym okresie były pierwotnie publikowane w magazynie „Pilote”) wydaje się, że pozostają zadziwiająco aktualne także dziś. Komiks ma w zasadzie dwóch bohaterów. Pierwszym z nich jest alter ego samego autora. Rudowłosy brodacz mieszkający najpierw na podmiejskim osiedlu „Wielkie Ziemie” później w paryskim czynszowym bloku. Drugim to natomiast Marcel Miquelon, otyły, łysawy, starszy mężczyzna zamieszkujący wspólnie z żoną Yvonne czynszowy blok. Obaj mężczyźni stanowią całkowite przeciwieństwo. O ile brodacz nieustannie daje upust swej wywrotowej wyobraźni, która pozwala mu na przykład dokonywać pirackich podbojów w Czarnej Willi będącej postrachem okolicy, albo zamienić opustoszały blok w prawdziwą arkę Noego, o tyle życie Marcela jest przerażające w swej powtarzalności i rutynie. W zasadzie jedyną jego „rozrywkę” stanowią wizyty u sąsiadów zakłócających ciszę nocną, bądź stukanie w sufit szczotką, która stanowi jego główny atrybut.
Przedstawianie scenek z życia obu bohaterów stanowi dla autora okazję do niezwykle przenikliwych analiz absurdów życia współczesnego człowieka, zniewolonego regułami wyznaczającymi rytm codziennych praktyk. W narracji Cazy blokowisko raz po raz zamienia się albo w ekskluzywne i niezwykle wygodne więzienie, albo w złowieszcze miejsce, które powoli wykańcza swoich lokatorów uciążliwymi hałasami dochodzącymi gdzieś z góry (nawet jeśli mieszkają na ostatnim, najwyższym piętrze). Odnotujmy przy okazji, że biedny Marcel nawet po śmierci nie może uwolnić się od hałasów nad głową. Jest to sytuacja całkowicie schizofreniczna: wszelkie próby wyrwania się z tego miejsca okazują się bowiem ostatecznie skazane na porażkę, a rezygnacja z podejmowania takich prób staje się podstawą do oskarżenia o życie zgodne z wymogami społeczeństwa konsumpcyjnego. Jakby tego było mało, zewsząd czyhają niebezpieczeństwa. Gdzieś w piwnicach rośnie w siłę stworzony z odpadków produkowanych w poszczególnych celach czynszówki potwór, który tylko czeka na dogodny moment, by rozpętać piekło. Nie mniejsze zagrożenie stanowią inni ludzie zamieszkujący osiedle. Wystarczy awaria prądu, by stateczni i do bólu nudni obywatele zamienili się w hordę krwiożerczych zombie.
Narracja Cazy doskonale wpisuje się w wywrotową i buntowniczą atmosferę lat siedemdziesiątych. W tym czasie we Francji Jean Baudrillard opublikował książkę „Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury”, a Michel Foucault wydał jedno z najbardziej znanych swoich dzieł – „Nadzorować i karać” oraz wygłaszał w College de France zdobywające dziś coraz większe uznanie wykłady poświęcone między innymi problematyce zarządzania populacją. Niewykluczone, że Philippe Cazaumayou znał te głośne dzieła obu filozofów, których wpływy już wtedy znacznie wykraczały poza wąskie kręgi akademickie a ich poglądy zyskiwały ogromną popularność. Tak, czy inaczej w „Scenkach z życia osiedla” znajdziemy zarówno radykalną krytykę społeczeństwa konsumpcyjnego, jak i zjadliwą satyrę na społeczeństwo dyscyplinarne, w którym najskuteczniejszym strażnikiem moralności pozostaje świadomość, że piętro niżej mieszka wszystkosłyszący sąsiad wyposażony w szczotkę służącą do wystukiwania jednoznacznego komunikatu na temat różnicy pomiędzy akceptowalnym i nieakceptowalnym zachowaniem.
„Scenki z życia osiedla” to jednak nie tylko błyskotliwe i dające do myślenia minitraktaty socjologiczno-filozoficzne, ale także - co nie zawsze idzie w parze - wyśmienita warstwa graficzna. Caza daje się poznać jako artysta obdarzony niesamowitą wyobraźnią wizualną. Pod jego piórkiem podmiejskie wille i gargantuiczne bloki raz po raz zamieniają się w pirackie okręty i pełne dzikich zwierząt dżungle, a wnętrza klaustrofobicznych mieszkań stają się wypełnionymi morskimi stworzeniami bezdennymi głębinami albo wiejskimi izbami, w których roznosi się aromat swojskiego jadła. Wszystko to przedstawione zostało w typowo frankofońskiej stylistyce kojarzącej się na przykład z autorskimi komiksami Moebiusa. Caza stosuje gęste i zróżnicowane kreskowanie, za pomocą którego wyczarowuje rozmaite faktury i mięsiste postacie. Tam gdzie wymaga tego atmosfera opowieści, artysta posługuje się dużym kontrastem i wypełnia kadry sporymi ilościami tuszu. Autor nieustannie eksperymentuje także z formą – wymyślając rozmaite sposoby kadrowania oraz rozmieszczając panele na stronach w niekonwencjonalny sposób. Co więcej, dzięki chronologicznej kolejności kolejnych historyjek, czyli innej niż w pierwszym trzyalbumowym wydaniu francuskim, możemy także obserwować ewolucję kreski Cazy, która stopniowo zyskuje na wyrafinowaniu. Ostateczny efekt nadają całości kolory – raz psychodeliczne, raz utrzymane w krwistoczerwonej stylistyce komiksów grozy. Graficzne umiejętności autora możemy także podziwiać dzięki umieszczonym w albumie dodatkowym grafikom (okładki poszczególnych tomów „Scenek z życia osiedla”, okładka powieści „Żony ze Stepford”, plakat dla czasopisma „La Guelle Ouverte”). Strzałem w dziesiątkę okazała się także decyzja wydawcy, by opublikować ten tom w powiększonym formacie. Bez wątpienia rysunki Cazy doskonale sprawdzają się w takiej formie.
Podsumowując należy stwierdzić, że „Scenki z życia osiedla” to doskonała propozycja dla wszystkich, którzy oczekują od komiksów ambitnych i dających do myślenia treści, przedstawionych w efektownej formie. Caza daje się poznać jako autor obdarzony nie tylko niezwykłą wyobraźnią, ale także ogromną przenikliwością i surrealistycznym poczuciem humoru. Dzięki temu lektura komiksu staje się okazją do refleksji na temat absurdów współczesnego świata, w którym ludzie żyją obok siebie i niewiele o sobie wiedzą, choć nieustannie mają świadomość istnienia presji ze strony innych oraz odczuwają ich świdrujące spojrzenia zmuszające do absolutnego konformizmu. Postępowanie zgodne z niepisanymi, ale doskonale wszystkim znanymi regułami społeczeństwa konsumpcyjnego staje się podstawą udanego życia, natomiast za ich nieprzestrzeganie każdego czeka sroga kara. Kara znacznie gorsza od śmierci – wykluczenie.