Seria „Bone” autorstwa Jeffa Smitha doczekała się już miana komiksu kultowego. Dziesięć nagród Eisnera i jedenaście nagród Harveya, robi swoje. Trzynaście lat po opublikowaniu jej ostatniego zeszytu dostajemy wreszcie możliwość samodzielnego sprawdzenia, czy wszystkie te zachwyty są uzasadnione.
Gnaty zostały (wy)rzucone
[Jeff Smith „Gnat #1: Dolina, czyli równonoc wiosenna” - recenzja]
Seria „Bone” autorstwa Jeffa Smitha doczekała się już miana komiksu kultowego. Dziesięć nagród Eisnera i jedenaście nagród Harveya, robi swoje. Trzynaście lat po opublikowaniu jej ostatniego zeszytu dostajemy wreszcie możliwość samodzielnego sprawdzenia, czy wszystkie te zachwyty są uzasadnione.
Jeff Smith
‹Gnat #1: Dolina, czyli równonoc wiosenna›
Głównych bohaterów opowieści poznajemy w momencie, gdy tułają się po tym, jak zostali wygnani ze swojego rodzinnego Gnatowa. Z powodu oszustw Kanta Gnata, on i jego dwaj kuzyni – Chwat i Chichot – zostali dość stanowczo zmuszeni do opuszczenia miasta. Teraz, po dwóch tygodniach od tego zdarzenia, wycieńczeni tułaczką bohaterowie bezskutecznie próbują zorientować się w swoim położeniu. Na skutek niespodziewanego ataku szarańczy zostają jednak rozdzieleni i każdy musi na własną rękę jakoś przetrwać. W wyniku serii niesamowitych zbiegów okoliczności odnajdują się dopiero po dłuższym czasie w Dolinie – pozornie sielankowej krainie rodem z opowieści fantasy. Tu przeżywają serię niesamowitych przygód przywołujących skojarzenia z dobrą, klasyczną, slapstickową komedią i wikłają się w intrygę jako żywo przypominającą te z „Władcy Pierścieni”, czy nawet „Pieśni lodu i ognia”. Okazuje się bowiem, że Dolina tylko pozornie jest miejscem jak z wyidealizowanej baśni, naprawdę zaś uśpione, mroczne siły tylko czekają na to, by znów rozpocząć bezwzględną grę o władzę i rozpętać piekło.
Pierwszy tom serii zawiera trzy rozdziały, obejmujące dwadzieścia zeszytów serii. Choć łącznie liczą one grubo ponad czterysta stron, mamy tu zaledwie zawiązanie intrygi i ujawnienie jedynie kilku informacji kluczowych dla dalszego rozwoju wypadków. Większość elementów tej narracyjnej układanki skrywa jeszcze zasłona tajemnicy. Można byłoby zatem powiedzieć, że rozpędzenie tej historii zajmuje autorowi dość dużo miejsca, ale – o dziwo – podczas lektury to zupełnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, stopniowe poznawanie charakterów trzech wygnańców z Gnatowa oraz mieszkańców Doliny, którzy będą mieć do odegrania kluczowe role, za sprawą niezwykle błyskotliwego i pełnego bezpretensjonalnego poczucia humoru sposobu narracji stanowi czystą przyjemność. Śledzenie kolejnych scenek wypełnionych zabawnymi zdarzeniami, zaskakującymi nieporozumieniami i gafami to prawdziwa frajda.
Na pierwszym planie znajduje się oczywiście kuzynostwo Gnatów, stanowiące ucieleśnienie archetypowych, baśniowych postaci. Chwat Gnat, to rzecz jasna główny bohater, który już zdążył zakochać się w pięknej dziewczynie, walczył z potworami i zaliczył nawet bezpośrednie spotkanie, a właściwie nawet kilka spotkań, ze smokiem. Może tylko jego powierzchowność odbiega od stereotypowo przystojnego księcia z bajki. Chwat, podobnie jak jego kuzyni, jest bowiem małym, białym stworkiem, który bardziej przypomina zabawną postać z disneyowskiej kreskówki, niż księcia z bajki. Kant natomiast, jak wskazuje jego imię, zajmuje się przede wszystkim rozkręcaniem opartych na oszustwie interesów, które przysparzają mu wielu kłopotów. Dość powiedzieć, że to za sprawą jego machinacji nasi bohaterowie zostali wyrzuceni z Gnatowa, a i pobyt w Dolinie stanął w pewnym momencie pod dużym znakiem zapytania. Chichot z kolei jest postacią, która nie grzeszy rozumem, ale za to wprowadza do opowieści odpowiednią dawkę bezpretensjonalnego poczucia humoru. Melonik i cygaro, z którymi nigdy się nie rozstaje, w połączeniu z szerokim, hollywoodzkim uśmiechem zawsze goszczący na jego twarzy (pyszczku?) sprawia, że bardziej niż jakikolwiek inny bohater tej opowieści przypomina on postać z filmowej komedii.
Obok Gnatów ważne role odgrywa również kilku mieszkańców Doliny. Mamy zatem Zadrę – rudowłosą dziewczynę o intrygującej przeszłości, w której zakochuje się Gnat; Rose Ben – jej pełną wigoru babcię, znaną w okolicy głównie ze swojego udziału w corocznym wyścigu krów (oczywiście zawsze wygrywa) oraz Luciusa Downa – właściciela karczmy o wdzięcznej nazwie „Baryłkowa Ostoja”. Do tego dodać należy całą galerię różnych stworzeń, bez których nie może obyć się żadna szanująca się opowieść fantasy. Znajdziemy tu zatem groźne Szczurostwory, nad którymi władzę sprawuje zakapturzony Króldok; pojawia się także dość enigmatyczny Czerwony Smok, który podobnie jak babcia Ben skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Zabawnym urozmaiceniem jest trójka małych oposów oraz mały liściopodobny stworek o imieniu Ted, który niejednokrotnie użycza Chwatowi swych cennych rad.
Podczas lektury wyraźnie dają o sobie znać artystyczne fascynacje Smitha, który mówi o sobie, że jest fanem twórczości Carla Barksa i Walta Kelly’ego. Zamiłowanie do cartoonowej stylistyki i paskowego sposobu narracji widać na każdej planszy komiksu. Wprawdzie układ kadrów na stronie nie przypomina pasków drukowanych w gazecie, ale każdą planszę Smitha można w gruncie rzeczy traktować jak niezależny „pasek”, który doskonale sprawdzałby się w charakterze komiksu prasowego – np. gdyby rzecz działa się w latach osiemdziesiątych byłby to doskonały komiks na ostatnią stronę „Świata Młodych”. Smith stosuje bardzo zachowawcze, klasyczne kadrowanie. Na każdej stronie mamy zazwyczaj sześć paneli, na których rozrysowana jest dana scena bądź jej fragment. Rysownik ustawia kamerę nieruchomo i „filmuje” dialogi swoich bohaterów na niezmienionym tle. W takiej sytuacji kluczowa stają się oczywiście mimika postaci, mowa ciała oraz dialogi. Wszystkie te elementy Smith opanował niemal do perfekcji, dzięki czemu lektura stanowi prawdziwą przyjemność. Autor za pomocą bardzo uproszczonej kreski potrafi oddać szeroki wachlarz emocji bohaterów oraz wyeksponować ich cechy charakteru.
Stworzona przez Smitha seria ukazywała się w latach 1991-2004 i w tym czasie zdobyła uznanie zarówno fanów komiksu, jak i krytyków. Pierwsze zeszyty zostały opublikowane w ramach działalności Cartoon Books – autorskiej inicjatywy wydawniczej Smitha, następnie na krótko wydawaniem przygód Gnatów zajął się Image Comics (#20-28), a ostatecznie seria powróciła do pierwotnej formuły wydawniczej (#29-55). W oryginale komiks był czarno-biały, ale rosnąca popularność serii sprawiła, że na rynku pojawiła się również wersja z kolorami nałożonymi przez Steve’a Hamakera, która była wydawana w latach 2005-2009. W Polsce mamy możliwość zapoznania się z wersją kolorową, która zostanie wydana w trzech opasłych tomach. Lektura pierwszego z nich stanowi prawdziwą komiksową ucztę. Slapstickowy humor w połączeniu z prostą, ale niezwykle wciągającą – głównie za sprawą animacyjnego sposobu narracji – opowieścią fantasy przynosi doskonałe rezultaty. Dzięki temu „Gnat” jest opowieścią uniwersalną, która stanowi doskonałą lekturę dla całej rodziny.