Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić

Krótko o komiksach: Czerwiec-lipiec 2002
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Artur Długosz, Wojciech Gołąbowski, Marcin Herman, Piotr Niemkiewicz, Paweł Nurzyński, Witold Tkaczyk, Konrad Wągrowski

Krótko o komiksach: Czerwiec-lipiec 2002
[ - recenzja]

Thorgal: Alinoe
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
95,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wojciech Gołąbowski [80%]
Grafika in plus
Alinoe. Mały chłopiec o zielonych włosach. Niemowa. Nierozerwalnie związany z bransoletką uparcie tkwiącą na przegubie dłoni młodego Jolana.
Trzymam w ręku oba polskie wydania ósmego albumu przygód rodziny Thorgala – Orbity z 1989 roku i Egmontu z bieżącego, 2002. Pierwszą różnicę widać już na okładce – ilustracja starszego wydania jest nieostra, sprawiająca wrażenie, że zastosowano dużą kompresję graficzneą. Egmont prezentuje ostre kontury, wydobywa szczegóły między innymi twarzy przedstawionych bohaterów. To samo w środku. Wyraźniejsze kreski, ładniejsze, żywsze kolory kadrów. Inny tłumacz, nieco inne tłumaczenie. Poważnych różnic nie zauważyłem, jak dla mnie, oba przekłady brzmią wiarygodnie.
Alinoe. Jedyny horror w serii. Może to właśnie przez swą odmienność, a może z innych powodów – takich na przykład, jak zwartość i logika akcji – jeden z najlepszych albumów cyklu.
Błękitna planeta
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Paweł Nurzyński [40%]
Wciąż dobry
Nao, który w poprzedniej części okazuje się być spadkobiercą wielkiej fortuny leci na Ziemię by objąć spadek i na drodze prawnej bronić planety Aquablue. Tymczasem na Aquablue podbój trwa w najlepsze – nie za pomocą przemocy ale z udziałem alkoholu. Plemię Meoukika postanawia wyruszyć na północ. Tymczasem na Ziemi Nao natyka się na szereg problemów, postanawia więc wrócić na Aquablue i ratować ją w inny sposób…
Przeciętny komiks przygodowy dla niewymagającego czytelnika. Jeszcze rok, czy pół roku temu byłoby to wydarzenie i komiks na pewno zyskałby uznanie wśród czytelników. Dziś, przy takim wysypie albumów obawiam się że przygody Nao, mogą zniknąć gdzieś w tłumie innych komiksów, które często są lepiej wydane i lepiej narysowane. Nie chodzi o to, ze komiks jest zły. On jest przeciętny, a wydaje się że w obecnej sytuacji to trochę mało.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Paweł Nurzyński
Jak w filmie
Pierwszy epizod gwiezdno – wojennej sagi miał swoją premierę w wersji komiksowej, tak więc fani czekali na adaptację części drugiej. Nie zawiedli się. Prawie równocześnie z premierą filmu ukazał się komiks będący komiksową adaptacją scenariusza. Dziesięć złoty za 150 stron to niewiele, ale niewiele otrzymujemy w zamian: komiks wydrukowany jest na słabym papierze. Nie pozwala to cieszyć oka rysunkami, a niestety tylko to nam pozostaje ponieważ w warstwie fabularnej nie dzieje się najlepiej. Film ma bardzo bogatą fabułę, którą w komiksie potraktowano bardzo skrótowo, podobnie jest ze scenami akcji: w filmie wyglądają doskonale, a na stronach komiksu są bardzo statyczne. Luki w scenariuszu wypełniają ramki z tekstem, ale przecież nie o oto w komiksie chodzi.
Scenariusz komiksowy różni się nieco od wersji filmowej – dodano scenę badania zatrutej strzałki Jango Fetta przez Droidy, ale w ferworze ostatniej bitwy zniknął gdzieś przekomiczny występ C3PO.
Komiks może służyć za kompendium wiedzy dla fanów – jeśli ktoś zapomni jak nazywa się rasa klonerów, dowie się tutaj.
Grafika prezentuje się na przyzwoitym poziomie, rysunek jest realistyczny, postacie wiernie oddane, nie trzeba się zastanawiać kto jest kim – widać to na pierwszy rzut oka. Atrakcyjność komiksu podnosi okładka – jak zwykle w produktach spod szyldu „Gwiezdnych Wojen” wygląda świetnie.
Adaptacja powinna albo poszerzać wątki filmowe (jak było w przypadku Disneyowskiej Atlantydy), albo być na tyle atrakcyjna, żeby zainteresować czytelnika filmem (jak jest w przypadku Blade`a II). Niestety „Gwiezdne wojny” nie spełniają żadnej z tych ról. Komiks jest typowym czytadłem na zbyt długą podróż, może również stanowić element promocji innych gwiezdno – wojennych komiksów – dostępny był w dystrybucji kioskowej, a na końcu znajduje się informacja o innych komiksach serii.
Cygan: Oczy czarne
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Artur Długosz [90%]
Po wydarzeniach na Syberii, opisanych w poprzednich tomach, Cagoj kieruje się do Niemiec. Tłem wydarzeń są rozgrywane właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej, gdzie w finałowym starciu zmierzyć się mają Niemcy i Francja. Cały naród niemiecki dopinguje jak może swą reprezentację, więc jest to idealna okazja, by załatwić wszelkie nielegalne interesy, korzystając ze skierowanej gdzieś indziej uwagi służb porządkowych.
Czytaj całość recenzji w Esensji: Gola Cygan!.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski [80%]
Magia i kolejki sklepowe
„Przygody Kleksa” należą niewątpliwie, obok „Kajka i Kokosza” i „Tytusa, Romka i A′Tomka” do czołowej trójki polskich komiksów, publikowanych na łamach „Świata Młodych”, nic więc dziwnego, że zeszyt (a właściwie, biorąc pod uwagę jakość wydania, książka) z sympatycznym niebieskim atramentowym duchem, został wydany jako kolejny w cyklu „Klasyka polskiego komiksu”. Od przygód dwóch marynarzy oraz szympansa z przyjaciółmi, różni go to, że choć jest to zestaw historyjek, które do tej pory nie doczekały zaszczytu albumowej publikacji, to czasowo są mniej odległe niż „Kajtek i Koko” i „Tytus, Romek i A′Tomek” i – w przeciwieństwie do poprzednich albumów cyklu – w kolorze.
Trzeba przyznać, że trzy wybrane, publikowane wcześniej w „Świecie Młodych” historie nieźle reprezentują cały przekrój przygód Kleksa. Mamy tu historię baśniową i surrealistyczną („Kleks w krainie zbuntowanych luster”). „Szukajmy ciotki Plopp” to z kolei wyprawa do egzotycznych krajów w wyobraźni wraz z Jonkiem i Jonką (co było jednym z częstszych motywów tej serii), a „Szalony wynalazca” mocno osadza swą historię w realiach kryzysowego PRL-u, mając wiele wspólnego z opowieściami o Kubusiu Piekielnym. Można więc, na podstawie tego albumu, dowiedzieć się wiele o specyfice komiksów Szarloty Pawel (nb. dla wielu czytelników „Świata Młodych” nazwisko autora brzmiało …Paweł Szarlota – mało kto słyszał wcześniej o imieniu ′Szarlota′) i samej postaci Kleksa. Kleks, duch zrodzony z kałamarza (stąd jego kolor i słabość do atramentu), zamieszkał razem z dwójką dzieci – Jonkiem i Jonką.
Autograf Szarloty Pawel
Autograf Szarloty Pawel
Moc magiczna Kleksa niewątpliwie ubarwia szare życie w Polsce Ludowej, a jego poczucie humoru, charakter, czasem złośliwość pozwalają całej trójce nie zaznawać nudy. Oryginalne poczucie humoru, bliskie miejscami absurdalnemu i surrealistycznemu dowcipowi Tadeusza Baranowskiego, zwłaszcza w części ze zbuntowanymi lustrami, to również atut tej serii. Ale ja przyznam, że największe wrażenie robi na mnie odcinek „Szalony wynalazca”. Z jednej strony jest to odcinek najbardziej realistyczny, bo większość akcji toczy się na ulicach, w sklepach, a przede wszystkim w kolejkach, a z drugiej strony realia początku lat 80-tych wydają się nam obecnie prawie równie odległe, jak kraina zaczarowanych luster i Mistrza Q. A po latach możemy docenić również ostry sarkastyczny dowcip Szarloty Pawel i celność obserwacji np. w rewelacyjnej scenie, gdy w dwóch równoległych kolejkach do sklepu papierniczego (po przybory szkolne) i sklepu monopolowego (wiadomo po co), ludzie prowadzą identyczne rozmowy, podmieniając jedynie nazwy produktów. Krótko mówiąc – ten komiks to nie tylko dobra rozrywka, to również historyczne świadectwo swoich czasów.
I chociaż obawiam się, że „Przygody Kleksa” mogą nie przemawiać już do współczesnych młodych czytelników, tylko do takich weteranów jak ja, to, bawiąc się dobrze przy lekturze tego albumu, namawiam wydawców do wznowienia moich ulubionych – „Pióro contra Flamaster” i „Porwania Księżniczki”.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski [70%]
Według schematu
W jakimś spokojnym zakątku zdarza się coś przerażającego i nie mającego racjonalnego wyjaśnienia. Po pewnym czasie ktoś wpada na pomysł, aby sprawą zainteresować jedynego człowieka w Europie, który nie odrzuca niemożliwych teorii – a nawet od nich zaczyna swoje dochodzenie. A jest nim oczywiście detektyw mroku Dylan Dog (w Stanach musiałby dzielić ten zaszczyt z agentem Foxem Mulderem), który wkrótce zjawia się na miejscu zbrodni, razem ze swym nieodłącznym asystentem Groucho. Razem prowadzą śledztwo, by się przekonać, że nic nie jest takie, ja wygląda na pierwszy rzut oka, nawet przy najśmielszych założeniach… Przy wydaniu czwartego albumu przygód Dylana o wiele mówiącym tytule „Gdy nadchodzi pełnia” można już stwierdzić, że ten schemat będzie w serii bardzo popularny. Tym razem strasznym wydarzeniem jest znikanie dziewcząt, zakątkiem niemiecki Schwarzwald, a finałowym zaskoczeniem – no, tego oczywiście nie zdradzę. Ja osobiście taki schemat bardzo lubię, przywołuje mi na myśl moje ukochane „Z Archiwum X”, ale zdaję sobie sprawę, że zbytnia powtarzalność może powodować znudzenie czytelnika. I choć na razie podoba mi się bardzo, to obawiam się, że po dziesiątej takiej historii też mogę odczuć znużenie. Na szczęście jest kilka cech, które będą bawić niezależnie od schematu – z parą bohaterów na czele. Oczywiście detektyw i jego pomocnik to też motyw bardzo popularny (Sherlock Holmes i Dr. Watson, by daleko nie szukać) – ale nie sądzę, aby jakikolwiek detektyw miał takiego asystenta – Dylan i Groucho, to chyba najbardziej niedobrana para, można zaryzykować twierdzenie, że bardziej sobie pomagają niż przeszkadzają, ale jakże mile śledzić ich dialogi i zaśmiewać się z absurdalnych żartów Groucho! Należy też przyznać, że ilość zaskakujących zwrotów akcji też jest powyżej średniej i zupełnie satysfakcjonuje.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski [90%]
Szalona podróż do Ameryki
Ledwo troszkę ponarzekałem na powtarzalność schematów w serii o Dylanie Dogu, gdy na polskim rynku pojawił się album całkowicie oryginalny, dynamiczny, szalony, najlepszy chyba z dotychczas wydanych, a także w pełni – jak przystało na tę serię – postmodernistyczny. „Cagliostro!”. Dla miłośników horroru i dreszczowca, dla lubiących zabawę z czytelnikiem, śledzenie tropów pozostawiających przez autorów – album ten będzie niewątpliwie doskonałą rozrywką. Prosty sposób na scenariusz – jedna z postaci wzywa Dylana Doga, druga stara się mu przeszkodzić, a trzecia pomóc – pozwala wpleść w album cały stos scenek ′z innej bajki′ a właściwie z innego horroru. W ten sposób możemy bawić się w wyszukiwanie nawiązań, ciesząc się jednocześnie zawiłą fabuła komiksu. Można znaleźć tu m.in. „Arszenik i stare koronki”, „Ghostbusters”, „Taksówkarz”, „Psychoza”, „Piątek 13-go”, „Autostopowicz”, „Życzenie śmierci”, twórczość Lovecrafta, Poego. Są także autorzy i postacie szerzej w Polsce nie znani – Francis Durbridge, towarzysz Dylana na statku, a w rzeczywistości znany autor historii kryminalnych oraz Martin Mystere wraz z inspektorem Travisem i asystentką Javą – postacie z nieznanej w Polsce (mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni) serii komiksowej „The Worlds of Martin Mystere”. Zapraszam więc do absolutnie szalonej podróży do Ameryki z Dylanem Dogiem, Groucho Marxem, Cagliostro i całą ekipą starych znajomych, mniej lub bardziej przerażających.
Zabójca Demonów #2
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Piotr Niemkiewicz
Rzeki krwi
Slaine Mac Roth nie ma łatwego życia. Elfrik wciąż żyje, bawi się i pamięta Irlandczyka. Demon już raz zginął z rąk wskrzeszonego wojownika, dlatego teraz dołoży starań, by wyrównać dawne rachunki. W czasie pojedynku toczonego w przedsionku piekieł to jednak Elfrik zadaje ostatni cios. Slaine pada.
Zaczyna się – jak mistrz Alfred przykazał – od solidnego trzęsienia ziemi. Potem jest już rzeźnia. Slaine i Wyspiarze walczą z rzymskimi legionami nie przebierając specjalnie w środkach. Wędrówkę Irlandczyka po wyspie znaczy krwawy ślad rzymskich trupów, poobcinanych głów i poćwiartowanych zwłok. Krew leje się – juz nie strumieniami – ale prawdziwymi rzekami. Okładkowe ostrzeżenie – „Tylko dla dorosłych” – ma tutaj naprawdę rację bytu.
Trochę w tej historii zaniedbany jest Ukko – przeciwwaga Slaine′a. Prawie śladu nie zostało po rubasznym poczuciu humoru wiecznie knującego i myszkującego karła. A szkoda.
Niesamowite kolory nie rekompensują jednak nierównego rysunku. Graficznie tom drugi pozostał w tyle za pierwszą częścią.
Album będzie z pewnością stanie się gratką dla miłośników kultury celtyckiej.
Opowieść o Trollu
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Piotr Niemkiewicz
Po prostu troll…
Czy olbrzymi, zabijający ludzi, potrafiący ryczeć i bełkotać jak poseł Samoobrony oraz dodatkowo opijający się zdobycznym winem troll może w życiu swojego plemienia odegrać historyczną rolę? Zdaje się, że tak – bo właśnie w swoją życiową wędrówkę wyruszył Tetram i jego adoptowana córka Waha.
„Opowieść…” to komiks bardzo starannie przygotowany. Miła dla oka – prosta, staranna i drobiazgowa wręcz – kreska, niezgorzej prezentujące się na kredzie kolory, ciekawie zakomponowane kadry oraz przyjemny scenariusz składaja się na pierwszy tom przygód trolla.
Ha! To też – w dosłownym i pełnym słowa tego znaczeniu – po prostu wesoła opowieść. Porównania do Shreka cisną się niemal od samego początku. Jest zabawnie, ale też krwiście. Ofiary pojawiają się, by chwilę później w – czasem nieraz bardzo – wymyślny sposób zginąć. Daleko jednak „Opowieści” do tego, by epatowała przemocą. To po prostu kawał dobrej historii.
To komiks, którego czytanie polecić można zwłaszcza pod koniec ciężkiego – i wypełnionego pracą po granice waszej wytrzymałości – tygodnia.
Chłopiec apokalipsy
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Piotr Niemkiewicz
Dokopać klawiszowi
Kid w czerni i bieli? Maniak komputerowych samograjów przeniesiony bezpośrednio do gry? Elektromagnes w roli huśtawki? A dlaczego nie? To wszystko i duuuuuuuuużo innych jednoplanszówek w najnowszym zbiorze przygód Kida Paddle′a.
Czy te historie wciąż moga jeszcze bawić? No ba! I robią to zupełnie nieźle. Choć, gdzieś tak w połowie, można poczuć lekki przesyt kolejną wariacją Midama na temat Kida rozgniatającego czy rzucającego swojego pada, końcówka albumu nie rozczarowuje. Nie ma co się nastawiać na niesamowite efekty, ale Belg potrafi od czasu do czasu mile zaskoczyć. Po lekturze – dość szybkiej, ale taka przecież jest konwencja tego gatunku – pozostaje dość miłe uczucie. Radzę czytać (oglądać?) z małolatami :)
Kid nie został wydany na kredzie – co nie jest wielką stratą, ale zdecydowanie powinien być tańszy.
Thorgal: Łucznicy
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wojciech Gołąbowski [80%]
Dynamika
Dziewiąty album przygód Thorgala (wznowiona przez Egmont) to jedna z tych części cyklu, którą i czyta się, i ogląda z prawdziwą przyjemnością – jeśli pominąć kilka niedopatrzeń.
Thorgal znów ma problemy z powrotem do domu na wyspie. Tym razem przeszkadza mu silny sztorm, znosząc go z kursu i miotając falami. Wśród mroków nocy (a może to niebo zasnute chmurami?) jego łódź zostaje staranowana przez łódkę młodego Tjalla Porywczego. Na dno idzie cały wieziony dobytek oraz broń. Bohaterowie zaraz potem roztrzaskują na brzegu, obok miejsca zamieszkania i warsztatu wuja zwanego Drewnianą Nogą… Zbrojmistrza. Ten opatruje mu ranę dłoni… tylko dlaczego wtedy świeci słońce, a na niebie nie ma śladu chmur?
Chcąc zarobić na nową łódź, Thorgal wybiera się z nowopoznaną rodziną na turniej łuczniczy…
Konstrukcja albumu oparta jest na najlepszych wzorcach – mamy tu klamrową budowę i liczne zwroty akcji. Poznajemy nowych, żywych bohaterów (znaczy, takich z charakterem i charakterkiem), którzy odtąd będą nam towarzyszyć przez kilka części… Bo choć „Łucznicy” są samodzielnym komiksem, stanowią także początek pięcioczęściowego subcyklu.
Świetne są także plansze. Rysowane staranną kreską, doskonale oddają ducha łuczniczego turnieju. Myślę, że niektóre z nich mogą stać się swoistym podręcznikiem prowadzenia akcji „sportowych"… bo niby nic się nie dzieje, po prostu leci jedna strzała za drugą – więc co tu pokazać na następnym kadrze? Ano, na przykład twarze zachwyconych, wpatrujących się w akcję dzieci, głośno komentujących wyniki.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zamknięcie etapu
Andrzej Goryl

19 IV 2024

Dziesiąty tom „Ms Marvel” jest jednocześnie ostatnim pisanym przez G. Willow Wilson – autorkę, która zapoczątkowała tę serię i stworzyła postać Kamali Khan. Scenarzystka prowadziła tę postać przez ponad pięćdziesiąt zeszytów, a jej cykl przez cały ten czas utrzymywał równy, wysoki poziom (z drobnymi potknięciami, nie rzutującymi na ogólną jakość). Jak wypadło zakończenie tej serii?

więcej »

Małe sprzeczki w nowej rodzinie
Maciej Jasiński

18 IV 2024

Pierwsze dwa tomy serii „Pan Borsuk i pani Lisica” były naprawdę interesującymi komiksami przedstawiającymi wspólne życie dwóch zupełnie obcych kulturowo rodzin. Pan Borsuk wychowujący samotnie trójkę dzieci oraz pani Lisica, która wraz z córką musiała uciekać przed myśliwymi – zamieszkali razem w norce, tworząc z czasem jedno gospodarstwo domowe. W kolejnych albumach czytelnicy będą mieli okazję lepiej poznać bohaterów.

więcej »

Piękny umysł
Paweł Ciołkiewicz

17 IV 2024

Życie nie rozpieszczało Wiktora. Wychowywał się bez ojca, a jego matka raczej nie była osobą, którą trudno uznać za wzór macierzyńskiej troskliwości. Wszystkie problemy chłopak rekompensował sobie zanurzaniem się w cudowny świat…, nie, nie baśni, lecz matematyki. To liczby i ich wzajemne relacje pochłaniały go bez reszty. A u źródeł tej fascynacji stało, rzecz jasna, poszukiwanie szczęścia.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Magia i kolejki sklepowe
— Konrad Wągrowski

Gola Cygan!
— Artur Długosz

Z tego cyklu

Sielanka nigdy nie trwa wiecznie
— Marcin Mroziuk

Zły wampir i nierozgarnięci bohaterowie
— Miłosz Cybowski

NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski

Bohaterowie, jakich potrzebujemy
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

W pięknym lesie
— Maciej Jasiński

Dlaczego dziupla
— Wojciech Gołąbowski

Legendy miejskie
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Conan jakich wielu
— Miłosz Cybowski

Machlojki w zimowej wiosce
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Coś tu nie wyszło
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Tegoż twórcy

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Miasto grzechu i występku
— Sebastian Chosiński

Konflikt pokoleń
— Sebastian Chosiński

Na pograniczu
— Marcin Knyszyński

Obrzęd przejścia
— Paweł Ciołkiewicz

Leo Lego
— Marcin Knyszyński

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

Indiana Catalano
— Marcin Knyszyński

Do pełna!
— Marcin Knyszyński

To nie są rzymskie wakacje
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.