Kontynuacja opowieści o nieustraszonym obrońcy prawa z Hell’s Kitchen nadal trzyma wysoki poziom. Zemsta Kingpina, nowa miłość, powrót byłej dziewczyny oraz dalsze perypetie z mediami to tylko niektóre z atrakcji, jakie scenarzysta tym razem zafundował Daredevilowi.
Hell’s Kitchen to ja!
[Brian Michael Bendis, Alex Maleev „Daredevil. Nieustraszony #02” - recenzja]
Kontynuacja opowieści o nieustraszonym obrońcy prawa z Hell’s Kitchen nadal trzyma wysoki poziom. Zemsta Kingpina, nowa miłość, powrót byłej dziewczyny oraz dalsze perypetie z mediami to tylko niektóre z atrakcji, jakie scenarzysta tym razem zafundował Daredevilowi.
Brian Michael Bendis, Alex Maleev
‹Daredevil. Nieustraszony #02›
Brian Michael Bendis swoją opowieść o niewidomym prawniku strzegącym porządku w Hell’s Kitchen snuł od maja 2001 roku do marca 2006 roku. Napisał w tym czasie scenariusze do pięćdziesięciu czterech zeszytów serii tworząc jeden z bardziej fascynujących rozdziałów w historii Daredevila. Na drugi tom edycji zawierającej cały run Bendisa skąłdają się zeszyty #41-50 oraz #56-65. Mamy tu zatem kontynuację mrocznej opowieści o zmaganiach z konsekwencjami pewnych mniej lub bardziej rozsądnych decyzji. Niewidomy bohater staje przed coraz większymi dylematami i niestety jest zdany wyłącznie na siebie.
Jak pamiętamy wszystko rozpoczęło się od niefortunnej próby przejęcia władzy nad Hell’s Kitchen. Młody i nadmiernie ambitny gangster Sammy Silke zorganizował zamach na Wilsona Fiska. Choć początkowo wydawało się, że wszystko poszło zgodnie z planem, to szybko okazało się, że zabicie Kingpina nie jest proste. Ciężko ranny musiał wprawdzie zniknąć na jakiś czas z Nowego Jorku, co spowodowało niemały chaos w podziemnym świecie Hell’s Kitchen, ale jak tylko się wykurował, wrócił i szybko zaczął wprowadzać swoje porządki. Zanim jednak do tego doszło, w okresie bezkrólewia, szansę na przejęcie władzy postanowił wykorzystać groteskowy Owl, który napsuł trochę krwi Daredevilowi wprowadzając na czarny rynek nowy, niezwykle niebezpieczny narkotyk. Śmiałek dzielnie stawiał mu czoła, choć w tym samym czasie nadal musiał radzić sobie z konsekwencjami ujawnienia swojej sekretnej tożsamości oraz problemami sercowymi. Jak się bowiem okazało, uratowanie życia niewidomej kobiecie zapoczątkowało burzliwy romans. Powrót Kingpina i jego dążenie do odbudowania przestępczego imperium nie ułatwiły życia Murdockowi. Co więcej, ich epicka walka zakończyła się dla wszystkich bardzo zaskakująco. Jakby tego było mało, w mieście pojawiła się jego dawna dziewczyna… Czarna Wdowa. I nie było to spowodowane tęsknotą za byłym chłopakiem. Jedno trzeba przyznać - scenarzysta ani na chwilę nie pozwala Daredevilowi na nudę. Natasza Romanowa nie jest bowiem jedyną postacią z interesującej przeszłości Matta, która pojawiaja się w tym albumie.
Drugi tom jest znacznie bardziej spójny od poprzedniego pod względem graficznym. Tym razem całość stworzył Alex Maleev, ale znalazło się tu miejsce także na dwa godne uwagi i niezwykle smakowite wyjątki. Pierwszy znajdziemy w zeszycie numer 50. Epickie starcie Daredevia z Kingpinem jest nie tylko okazją dla superbohatera do niemal filozoficznej refleksji na temat wszystkich minionych konfrontacji z Fiskiem, ale także pozwoliło Bendisowi na realizację ciekawego pomysłu. Otóż kolejne kadry tego pojedynku zostały stworzone przez znamienitych rysowników pracujących dotąd nad tą serią. Znajdziemy tu zatem kolejno rysunki Gene’a Colana, Lee Weeksa, Klausa Jansona, Johna Romity, Joego Quesady, Michaela Avona Oeminga oraz Davida Macka. Ten pojedynek jest zatem okazją do swoistej retrospekcji oraz oddania hołdu twórcom zaangażowanym w wykreowanie tej postaci. Bendis szczegółowo opisuje swój pomysł oraz współpracę z poszczególnymi rysownikami w tekście umieszczonym na końcu albumu. Drugi graficzny prezent dla czytelników znajduje się w ostatnim zeszycie umieszczonym z albumie. Rocznicowy, sześćdziesiąty piąty, numer serii został również stworzony przez różnych rysowników. Czterdziestolecie Daredevila uświetnili tacy rysownicy, jak Michael Golden, Greg Horn, P Craig Russell, Phil Hester, Ande Parks, Chris Bachalo, Tim Townsend, Jae Lee, David Finch oraz Frank Quitely. Poza tymi dwoma wyjątkami ton całemu albumowi narzucają mroczne i brudne prace Alexa Maleewa. Autor konsekwentnie stosuje surową, bardzo chropowatą kreskę za pomocą której oddaje przytłaczające scenerie Hell’s Kitchen. Tła nadal są mroczne, pełne przetarć oraz brudnych plam. Chwilami można odnieść wrażenie, że rysownik wykorzystuje fotografie, tworząc z nich gruboziarniste, pełne czerni i szarości grafiki. Ten posępny charakter dodatkowo wzmacnia ograniczona paleta przytłumionych kolorów. Ten styl bez wątpienia doskonale współgra z nastrojem opowieści i pozwala niemal poczuć przygnębienie oraz rozpacz, będące stałymi towarzyszami Daredevila. Na deser dostajemy kilka interesujących dodatków graficznych (m.in. niewykorzystane okładki, akwarele oraz szkice Maleeva do poszczególnych plansz i okładek).
Drugi tom Bendisowskiego Daredevila to nadal świetna historia, ale nie sposób uwolnić się od wrażenia, że w porównaniu z pierwszym tomem wypada odrobinę słabiej. Szczególne wątpliwości budzą narracyjne rozwiązania odnoszące się do relacji z Millą oraz zaskakującą deklaracją, jaką Murdock kończy walkę z Kingpinem. Związek Murdocka z niewidomą dziewczyną sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego i spójnego. Od początku coś w nim nie gra. Milla jest postacią niekonsekwentną, trudno ją chwilami zrozumieć, a jej decyzje wydają się dziwne. Matt Murdock również wikła się w tę znajomość jaby wbrew sobie, a później traci kontrolę nad przebiegiem zdarzeń. Natomiast deklaracja, jaką Daredevil wykrzykuje po zakończonej walce z Kingpinem, zdaje się zaprzeczeniem całej jego dotychczasowej krucjaty. Nie wiadomo, co niewidomy bohater chciał osiągnąć w ten sposób. Być może jednak Bendis ma jakieś uzasadnienie i wyjaśnienie, które poznamy czytając trzeci, zamykający jego run, tom tej opowieści. Bez wątpienia bowiem warto czekać na trzeci akt tej epickiej opowieści.
