Szósty tom zbiorczego wydania „Storma” zawiera kontynuację „Kronik Pandarwiańskich”. Współpraca Lawrence’a z Lodewijkiem układa się coraz lepiej, a Pandarwia staje się coraz bardziej intrygującym miejscem, w którym nie brakuje żądnych władzy szaleńców. Po Marduku poznajemy bowiem dwóch braci walczących ze sobą o władzę nad Aromaterą.
Przejąć władzę nad wszechświatem
[Don Lawrence, Martin Lodewijk „Storm #6: Labirynt śmierci / Siedmiu z Aromatery” - recenzja]
Szósty tom zbiorczego wydania „Storma” zawiera kontynuację „Kronik Pandarwiańskich”. Współpraca Lawrence’a z Lodewijkiem układa się coraz lepiej, a Pandarwia staje się coraz bardziej intrygującym miejscem, w którym nie brakuje żądnych władzy szaleńców. Po Marduku poznajemy bowiem dwóch braci walczących ze sobą o władzę nad Aromaterą.
Don Lawrence, Martin Lodewijk
‹Storm #6: Labirynt śmierci / Siedmiu z Aromatery›
Jak pamiętamy z albumu rozpoczynającego cykl przygód pandarwiańskich, zatytułowanego „Piraci z Pandarwii”, Storm i Rudowłosa zostali bezceremonialnie wyrwani ze swojego świata w rezultacie eksperymentu prowadzonego przez władcę odległej planety – teokratę Marduka. Władca wypatrzył Storma jako anomalię, która ma zapewnić mu możliwość realizacji jakiegoś tajemniczego planu. Strumień czerwonego światła miał zabrać naszych bohaterów prosto na jego dwór, ale coś poszło nie tak i zostali oni porzuceni w bezkresnym kosmosie. Co gorsza, rozdzielili się. Storm został uratowany przez sędziwego Ranna polującego na kosmiczne wieloryby, a Rudowłosa niestety trafiła na dwór Marduka. Pandarwiański władca rozczarowany tym, że nie udało mu się dopaść Storma, postanowił wykorzystać dziewczynę jako przynętę. Ogłosił zatem wszem i wobec, że ma zamiar ją poślubić. Storm po uporaniu się z kilkoma kłopotami wspólnie z nowymi towarzyszami faktycznie wyrusza na ratunek swojej przyjaciółce.
I tu właśnie rozpoczyna się akcja „Labiryntu śmierci”. Bardzo szybko następuje znacząca zmiana ról – Rudowłosa ucieka z pomocą tajemniczych osób z niewoli Marduka, a jej miejsce w lochach zajmują Storm wspólnie z Nomadem. Teokrata jest zadowolony, bo dostał to, czego poszukiwał, czyli anomalię i w końcu może rozpocząć swój eksperyment. Rudowłosa wraz z nowymi kamratami nie ma jednak zamiaru biernie się temu przyglądać i wkracza do akcji. I choć opowieść nie kończy się jednoznacznym rozstrzygnięciem konfrontacji a Mardukiem (należy się spodziewać, że te wątki jeszcze powrócą), kolejny album zawarty w tym tomie – „Siedmiu z Aromatery” – zawiera już inną historię. Storm, Rudowłosa i Nomad zostają uwikłani w konflikt dwóch braci władających miastem Aromatera. Rządzący tą perłą oceanów władcy zwani Wiekuistymi Książętami poróżnili się, gdyż po dziesięcioleciach wspólnego panowania każdy z nich chciał rządzić samodzielnie. Jeden z nich wykradł źródło ich mocy i zbiegł wraz z siedmioma wyznawcami, a drugi postanowił zdrajcę dopaść. I tu właśnie do gry wkracza Storm, który w wyniku zbiegu okoliczności został wybrany przez żądnego zemsty brata jako mityczny Siódmy Wojownik. Konfrontacja obu braci i ich siedmioosobowych armii nie wróży dla Storma nic dobrego. Rudowłosa wspólnie z Nomadem po raz kolejny musi ratować swojego towarzysza.
Obie historie zawarte w szóstym tomie serii stanowią udaną próbę połączenia elementów fantasy i science-fiction z klasyczną przygodówką. Martin Ledewijk tworząc „Kroniki Pandarwiańskie” dał „Stormowi” nowy początek. Wykreował zróżnicowany świat i wrzucił do niego Storma z Rudowłosą. Dołożył im nowego towarzysza oraz demonicznego złoczyńcę. Nomad jak na razie daje się poznać jedynie jako lojalny pomocnik i nie wysuwa się na pierwszy plan, natomiast żądny władzy Marduk, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, choć w trzecim albumie zniknął z pola widzenia. Scenarzysta konsekwentnie rozwija ten świat ujawniając stopniowo informacje o tym, czym jest Pandarwia, dlaczego Storm jest anomalią i jakie to ma dla niego znaczenie. Ta nowa rzeczywistość zyskuje stopniowo coraz więcej szczegółów. Poznaliśmy kolejne miasto - Aromaterę, tylko po to, by przekonać się, że tu też najważniejsza jest walka o władzę. Pojawiają się nowe postacie, spośród których najbardziej spektakularną rolę odegrała waleczna kobieta znana jako Sterczyfryza (Lodewijk ma chyba jakąś słabość do nadawania kobietom imion związanych z ich włosami). Krótko mówiąc, wszystko wygląda bardzo obiecująco, a zapowiedź kolejnego tomu dodatkowo zaostrza apetyt na dalsze przygody Storma, Rudowłosej i Nomada.
O rysunkach Dona Lawrence’a trudno powiedzieć coś nowego. Jego wyjątkowy, malarski styl niezmiennie urzeka. Tym razem rysownik miał szansę zademonstrować swoje umiejętności tworząc kosmiczne krajobrazy, pandarwiańską architekturę i przyrodę oraz budując mroczne, cyklopowe wnętrza. Do tego oczywiście dochodzą systematyczne ćwiczenia z anatomii – jak przystało na opowieść z elementami fantasy skąpo odziani Rudowłosa i Nomad na niemal każdym kadrze eksponują atuty własnych ciał, a Lawrence pieczołowicie odtwarza każdy ich mięsień. Dodatkowo w albumie „Siedmiu z Aromatery” Storm i Rudowłosa przechodzą mutację, w efekcie której zamieniają się w efektownie zaprojektowane cyborgi. Tradycyjnie dostajemy też tekst, opisujący kulisy pracy nad serią. Ilustrujące go prace Lawrence są niesamowite, a okładka premierowego odcinka opowieści „Labirynt Śmierci” stworzona dla magazynu Eppo po prostu zachwyca swoim rozmachem.
Opowieści składające się na „Kroniki Pandrawiańskie” stają się coraz bardziej interesujące – rozgrywają się w szybkim tempie, obfitują w dramatyczne momenty i zaskakujące zwroty akcji. Stabilność na fotelu scenarzysty na pewno dobrze przysłużyła się tej serii. Martin Lodewijk może wreszcie systematycznie rozwijać swoją koncepcję nowego świata, łącząc elementy fantasy i science-fiction. W rezultacie widać tu pewną ciągłość, której do tej pory – głównie z powodu częsty zmian scenarzystów – trochę brakowało. Dają o sobie także rozliczne inspiracje autora, który wplata do swojej historii na przykład elementy legend arturiańskich. Dobrze układa się także jego współpraca z rysownikiem, o czym możemy przekonać się nie tylko podczas lektury obu albumów, ale także tekstu opisującego kulisy ich powstania.
