„W kręgu podejrzeń: Uciekinier”, „Władcy Chmielu: Noel 1932”, „Soda: Anioł śmierci”, „Giacomo C.: Upadek Anioła”, „Krzyżacy: W cieniu czarnych kniei”, „Głowy Orłów: Noc Kuglarzy”, „Kamikadze”
„W kręgu podejrzeń: Uciekinier”, „Władcy Chmielu: Noel 1932”, „Soda: Anioł śmierci”, „Giacomo C.: Upadek Anioła”, „Krzyżacy: W cieniu czarnych kniei”, „Głowy Orłów: Noc Kuglarzy”, „Kamikadze”
Wojciech Gołąbowski [60%]
Częściowe sukcesy
Trzeci album z cyklu „W kręgu podejrzeń” rozpoczyna się sukcesem. Częściowym. Udaje się zlokalizować samolot, którym pod koniec „
Skrywanego oblicza” porwano Sylwię (choć może to nie była ona?)… A właściwie nie tyle samolot, co Ultra Lekki Motor, który nie jest poddawany ścisłemu regulaminowi lotnictwa cywilnego – a więc jego loty nie są nigdzie rejestrowane…
Bohaterowie (Gil Saint-Andre, pani porucznik Feshaoui) wraz z kapitanem Fourrierem udają się do jego konstruktora – a zarazem jedynego wytwórcy – by zdobyć listę klientów tego modelu. Niestety, tutaj trop się urywa: jeden z modeli został skradziony… przez człowieka ze sztuczną lewą ręką.
Ze Szwajcarii przyjeżdża matka Sylwii i jej skrywanej siostry – Viviane, następuje kilka wyjaśnień, po czym sprawa gmatwa się od nowa… W wyniku zamieszania Gilbert musi uciekać, skrywając się przed policją. Trafia do domu policjantki, a zaraz potem także do jej łóżka…
„W kręgu podejrzeń” to porządna seria sensacyjno-kryminalna, z wieloma zwrotami akcji i niespodziankami na drodze. Narysowana sprawnie, z rzadka kłująca w oczy narracją czy przegadaniem.
Polityczna prostytucja
Lata trzydzieste XX wieku to okres bardzo burzliwy . Światem wstrząsał kryzys gospodarczy, a polityką rządziły dwie wielkie namiętności – nacjonalizm i komunizm. Te problemy nie ominęły również Adriana Steenforta, głównego bohatera czwartego tomu sagi rodzinnej „Władcy Chmielu”. Pomimo kryzysu, interesy w jego rodzinnym browarze idą niezgorzej. By jeszcze poprawić sytuację, skuszony pochlebstwami młody przemysłowiec daje się wciągnąć w meandry polityki. Jego życie komplikuje się momentalnie.
Polityka jest nieczystą grą, w której łatwo sprzedać siebie. Nieważne, jakimi działa się metodami. Chęć zdobycia władzy rodzi bezwzględność. A ogromne zaangażowanie sprzyja manipulacji, szantażom i morderstwom. Chyba, że jest się nieświadomą marionetką w rękach innych…
Po raz kolejny Van Hamme opowiada ciekawą, tym razem obyczajową, historię. Atutem tego komiksu jest to, że poznajemy życie bohaterów na przestrzeni lat; w różnych realiach historycznych, które wpływają na ich życie i podejmowane decyzje. A wszystko dzięki realistycznej kresce Vallesa.
Minister edukacji ostrzega!
Co dostaniemy z połączenia humorystycznej kreski z sensacyjną fabułą? Komiks „Soda: Anioł Śmierci”.
Oto mamy Sodę. Typowego, amerykańskiego gliniarza zmęczonego życiem. Mało mu płacą, a do tego dostaje parszywe sprawy do rozwiązania. Mieszka z matką, której wmówił, że jest pastorem.
Komiks pretenduje do miana kryminału. Twardy glina, prowadzący monolog wewnętrzny niczym w gangsterskich filmach, dostaje sprawę związaną z nielegalnym handlem organami w jednym z miejskich szpitali. Dużo strzelaniny, pościgów i przemocy. Z drugiej strony mamy kilka niezłych gagów, sytuacje rodem z kiepskiej komedii i faceta, który ma spluwę większą od nogi. A to wszystko narysowane dynamiczną, humorystyczną kreską.
Nie zdziwiłbym się, gdyby czytelnik zadał sobie jedno, bardzo proste pytanie: co to właściwie jest? Komedia czy kryminał? Bo jak nazwać komiks w humorystycznej konwencji, na końcu którego wszystkie czarne charaktery giną od kul? Totalny miszmasz, który może wprowadzić w błąd rodziców, którzy chcą kupić kilkuletniemu dziecku fajny komiks.
Nagość nie wystarczy
Już podczas lektury poprzedniej części cyklu, „
Maska w ustach mroku” zastanawiałem się, jak wiele komiks ten mógłby zyskać, gdyby został narysowany przez kogoś innego. Wydaje się, że fabularnie historia stoi na przyzwoitym poziomie, ale plastyka pozostaje na poziomie niższym, tworząc w efekcie bardzo nierówną opowieść, której oba elementy nie współgrają ze sobą tak, jak powinny w przypadku komiksu.
Daleki jestem od pochwał pod adresem samego scenariusza. Aczkolwiek spełnia on warunki dobrej, rzemieślniczej roboty, oferując czytelnikowi może nie historię, która go zachwyci, ale zapewni mu interesującą lekturę. Rzecz dzieje się w XIII-wiecznej Wenecji – mieście mrocznym, intrygującym i pięknym zarazem. Niestety jej klimatu nie udało się uchwycić rysownikowi. Griffo kiepsko radzi sobie z rysowaniem i kolorowaniem, choć całkiem dobrze idzie mu komponowanie plansz. W niektórych przypadkach zdradzają one dokładnie przemyślane podejście i bardzo udane formalne rozwiązania. Niemniej plastycznie komiks lokuje się poniżej średniej.
Pomijając braki techniczne rysownika, główny zarzut, jaki bym komiksowi postawił to brak synergii pomiędzy mrocznym, tajemniczym charakterem opowieści i syntetycznym, płaskim rysunkiem. Wystarczy rzucić okiem na okładkę tak pierwszej, jak i drugiej części, aby odczuć przynajmniej w części nastrój historii. Tymczasem środek komiksu jest jakby z innej bajki. Kadry są zwykle jasne; zbyt jasne, by wydobyć bryłę i nadać planszom wymaganą przez fabułę atmosferę. Nie jest to z pewnością kwestia plastycznych umiejętności rysownika, ale kwestia braku doświadczenia w nadawaniu prowadzonej narracji odpowiedniego charakteru poprzez odpowiednie kolorowanie. Owszem, można mieć uwagi pod adresem samej kreski Griffo, ale chyba nie w tym rzecz. Sądzę, że utrzymane w innej, ciemniejszej kolorystyce plansze zyskałyby bardzo wiele.
Długo nam przyszło czekać na drugi tom cyklu, który na szczęście przynosi ze sobą rozwiązanie niektórych wątków z części poprzedniej. Póki co nieznane są plany wydawcy co do terminu publikacji kolejnych części, których czeka nas jeszcze dziewięć.
Wydawca powinien, moim zdaniem, rozważyć pomysł opatrzenia komiksów z tego cyklu, jak i paru innych swych tytułów jakimś znakiem informującym, że jest to komiks wyraźnie adresowany do odbiorców dorosłych. W naszym kraju wciąż pokutuje przeświadczenie, że komiks jest domeną wyłącznie dzieci, a w „Giacomo C.” pełno scen rozbieranych, które z pewnością przysporzą mu wielu fanów.
Esensja dziękuje Centrum Komiksu za udostępnienie egzemplarza do recezji.
W cieniu Sienkiewicza
Znając ekranizację „Krzyżaków”, można było liczyć na zaliczenie tematu na lekcjach języka polskiego. Lektura komiksu opartego na powieści Sienkiewicza na wiele by się w takiej sytuacji nie przydała. Francuzi przyznają się do opierania się na powieści naszego noblisty, ale podkreślają również ingerencję w niektóre wątki. Choć kanwa historii pozostaje nienaruszona, zbyt wiele tu rozbieżności fabularnych – stąd nieprzydatność tego komiksu dla uczniów.
„W cieniu czarnych kniei” otwiera dwuczęściowy jak dotąd cykl, który dla nas, Polaków, wychowanych na lekturze Sienkiewicza, może stanowić całkiem ciekawe doświadczenie. Obcowanie z historią Zbyszka z Bogdańca raz jeszcze, tyle że poprzez komiks, może przynieść nieoczekiwane efekty. Niewykluczone, że takimi właśnie względami kierował się wydawca, wypuszczając komiks na polski rynek, bo innych zalet tego tytułu dostrzec jakoś nie potrafię. Ot, przeciętna robota, jakich wiele na frankofońskim rynku.
Niestety, okładka komiksu prezentuje się źle. Nijaka, sprawiająca wrażenie skleconej naprędce z różnych rysunków. Zaskoczeniem jest więc wnętrze komiksu, trzymające plastycznie poziom innych tytułów wydawanych przez Twój Komiks – po obejrzeniu okładki spodziewałem się czegoś dużo słabszego. Choć trudno oceniać tu robotę scenarzysty, odnoszę wrażenie, że zmiany w stosunku do książkowego oryginału nie wnoszą nic ciekawego.