Largo Winch nie ma spokojnego życia. Przed czyhającym na niego światem nie może się ukryć nawet na bezludnej wyspie. Tym razem dosięgły go demony przeszłości i konieczność spłacenia starych długów.
Marionetka w teatrze lalek
[Philippe Francq, Jean Van Hamme „Largo Winch #6 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]
Largo Winch nie ma spokojnego życia. Przed czyhającym na niego światem nie może się ukryć nawet na bezludnej wyspie. Tym razem dosięgły go demony przeszłości i konieczność spłacenia starych długów.
Philippe Francq, Jean Van Hamme
‹Largo Winch #6 (wyd. zbiorcze)›
W szóstym tomie serii znajdziemy dwa kolejne albumy świetnej sensacyjno-awanturniczej serii Jeana van Hamme i Philippe Francqa. Tym razem są to: „Troje oczu strażników Tao” oraz „Droga i cnota”. Wszystko rozpoczyna się w Pekinie. Obserwujemy jak w Ministerstwie Transportu przedstawiciele Tsai Industries Corp. finalizują negocjacje z delegacją Winch Aeronautics Inc. Ostateczna umowa łącząca dwie firmy i pozwalająca im zarabiać miliony dolarów na budowie samolotów biznesowych przeznaczonych na chiński rynek jest gotowa do podpisania. Uroczysty finał ma nastąpić za dziesięć dni w Hong Kongu. Strona chińska wysuwa jednak jedną – pozornie drobną – prośbę, a w zasadzie żądanie. Umowę ma podpisać osobiście Largo Winch. O ile szef sekcji lotniczej Koncernu W Andre Bellecourt jest w stanie jakoś znieść ten – pozornie drobny – afront (tak, dyplomacja i negocjowanie milionowych umów to gra pozorów), o tyle firma staje wobec pewnego – oczywiście pozornie drobnego – problemu. Otóż Largo Winch jest na wakacjach. I nie chodzi tu o „urlop” spędzany z laptopem i telefonem komórkowym w ręku, ale prawdziwą ucieczkę od cywilizacji. Nasz bohater ukrył się przed światem. Nie zabrał ze sobą żadnych środków komunikacji i zaszył się w miejscu znanym tylko najbliższym współpracownikom. Co więcej, można się z nim skontaktować jedynie używając… gołębi pocztowych.
Bez wątpienia jest to jedno z bardziej oryginalnych otwarć opowieści o ekstrawaganckim szefie Koncernu W. Zresztą jej dalszy ciąg jest nie mniej oryginalny i – jak zwykle – pasjonujący. Już od pierwszej planszy wiadomo, że wymóg Tsai Industries Corp. to pułapka, oczywiste także jest, że Largo musi w nią wpaść (w końcu takie są wymogi opowieści sensacyjnych). Otwarte pozostają natomiast pytania, na czym ta zasadzka polega i jak Largo się z niej wydostanie. Jean van Hamme po raz kolejny staje na wysokości zadania i przedstawia niezwykle dynamiczną, pełną zaskakujących zwrotów akcji historię, od której trudno się oderwać. W tej misternej intrydze Winch faktycznie – jak zapowiada to na pierwszej planszy Tsai Huang – staje się marionetką w teatrze lalek.
Jednak szósty tom komiksu to nie tylko pędząca na złamanie karku akcja. Scenarzysta wplata do swojej opowieści kilka pomysłów, dających okazję do refleksji na bardziej poważne tematy. Już sam pomysł na to, że szef koncernu wartego miliardy dolarów ukrywa się przed cywilizacją na jakiejś zagubionej wyspie i można się z nim skontaktować jedynie za pomocą gołębi pocztowych jest kapitalny. Niewykluczone jednak, że wielu – szczególnie młodszych – czytelników, wiszących na telefonach komórkowych dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie będzie potrafiło zrozumieć tej sytuacji, a ci z nich, którzy jednak sobie ją wyobrażą, przejdą poważne załamanie nerwowe. Nie mniej błyskotliwe jest zasygnalizowanie dających do myślenia analogii pomiędzy obskurnym więzieniem i ekskluzywną galerią handlową. Wprawdzie więźniowie społeczeństwa konsumpcyjnego ochoczo spędzający czas w nowoczesnych i kolorowych więzieniach oferujących wszelkie uciechy wyglądają na zadowolonych, ale być może to tylko pozory. No i wreszcie wisienkę na tym narracyjnym torcie stanowi umieszczenie w centrum całej intrygi kawałka starego pergaminu o niejednoznacznym przekazie i wątpliwym autorstwie. Nie sposób nie odczytywać tych elementów, jako krytyczno-ironicznego komentarza na temat współczesnej cywilizacji.
Kolejny popis swojego kunsztu daje również Philippe Francq. Czysta, niezwykle precyzyjna, ostra i hiperrealistyczna kreska nadal sprawdza się doskonale. Zapierająca dech w piersiach nowoczesna architektura Hong Kongu oraz efektowne obrazy przyrody znów stanowią cieszącą oko scenerię dla pełnych dynamiki walk i szaleńczych pościgów rozgrywanych za równo na ziemi, jak i w powietrzu. Niewiarygodna wręcz szczegółowość a zarazem czytelność rysunków pozostaje bez wątpienia znakiem rozpoznawczym tej serii.
Szósty tom „Largo Wincha” czyta się jednym tchem. Wartka fabuła, zaskakujące zwroty akcji, pomysłowe rozwiązania narracyjne, misterna intryga, efektowne rysunki oraz subtelna, choć jednak dość ironiczna refleksja na temat współczesności to stałe elementy tej serii, które w szóstym tomie znów zapewniają wiele radości podczas lektury. Z serią van Hamme’a i Francqa jest tylko jeden, ale za to poważny problem. Autorzy tworzą mianowicie swoje dzieło w taki sposób, że wymuszają na recenzentach powtarzanie utartych formułek i popadanie w schematyzm. No ale, trudno… Powtórzmy zatem, że „Largo Winch” to doskonały komiks, który powinien znaleźć się w biblioteczkach wszystkich miłośników sensacyjno-awanturniczych opowieści. Do tych opowieści można wracać wielokrotnie i zawsze dostarczą rozrywki na najwyższym poziomie.
