W autobiograficznej opowieści „Blankets” Craig Thompson dzieli się z czytelnikami intymnymi wspomnieniami z dzieciństwa i wczesnej młodości. Obserwujemy jego relacje z bratem oraz rozwój żywiołowego, choć bardzo niejednoznacznego uczucia do pięknej Rainy. A wszystko to ukazane zostało na tle zaśnieżonych krajobrazów.
Zawieja w Michigan
[Craig Thompson „Blankets (wyd.III)” - recenzja]
W autobiograficznej opowieści „Blankets” Craig Thompson dzieli się z czytelnikami intymnymi wspomnieniami z dzieciństwa i wczesnej młodości. Obserwujemy jego relacje z bratem oraz rozwój żywiołowego, choć bardzo niejednoznacznego uczucia do pięknej Rainy. A wszystko to ukazane zostało na tle zaśnieżonych krajobrazów.
Craig Thompson
‹Blankets (wyd.III)›
Komiks otwiera sekwencja ukazująca Craiga i jego młodszego brata Phila. Obaj chłopcy jako dzieci musieli spać w jednym łóżku, co prowadziło do kłótni i przepychanek. Jedna z nich zakończyła się dramatycznie. Rozzłoszczony ojciec zabrał Phila i zamknął go w małym, ciemnym schowku. Dla kilkuletniego dzieciaka była to trauma. Craig miał z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Zawiódł jako starszy brat: powinien chronić Phila, a wpędził go w kłopoty. To zdarzenie kładzie się cieniem na późniejszych wypadkach i główny bohater wielokrotnie do tego momentu wraca. Przypomina sobie różne sytuacje, gdy zamiast być wsparciem, straszył swojego brata. Porównuje siebie do rodziny Rainy, dziewczyny, z którą spędza ferie kilka lat później, i te porównania nie wypadają dla niego korzystnie.
Częściowo usprawiedliwia go to, że sam był wówczas w szkole ofiarą przemocy i być może musiał to jakoś odreagować. Prześladowania ze strony rówieśników, brak zrozumienia u nauczycieli, traumatyczne przeżycia w domu – wszystko to sprawiło, że dzieciństwo naszego bohatera nie należało do najprzyjemniejszych. Nic dziwnego, że zaczął szukać ukojenia i ucieczki. Odnajdywał je w snach, zabawach z bratem oraz rysowaniu. Później pojawiła się religia. Na lekcjach szkółki niedzielnej zaczął poznawać chrześcijańską wizję świata, zdającą się być odpowiedzią na jego problemy. Koncepcja mówiąca, że ta okrutna rzeczywistość jest tylko tymczasowym miejscem, przez które trzeba dzielnie przejść zmierzając do doskonałego, boskiego świata, była atrakcyjna. Niestety i ona miała swoje mroczne strony.
Znacznie mniej przyjemne były na przykład wyjazdy na zimowiska kościelne organizowane w trakcie bożonarodzeniowej przerwy szkolnej. Okazało się bowiem, że tu obowiązują podobne zasady, jak w szkole. Ofiary prześladowań szkolnych są także ofiarami prześladowań podczas tych przepojonych religijną atmosferą wyjazdów. Bóg niewiele może tu najwyraźniej pomóc. Jednak to właśnie podczas takiego wyjazdu, już jako nastolatek, Craig poznaje piękną dziewczynę, która zmienia jego życie. Raina zdaje się być bardzo podobna do niego. Młodzi od razu odnajdują wspólny język i okazują się być bratnimi duszami. Rozwija się między nimi silne uczucie, swoje apogeum osiągając podczas ferii. Craig spędza ten czas w domu Rainy w odległym mieście. Rodzice dziewczyny są właśnie w trakcie rozwodu, a ona musi opiekować się przybranym rodzeństwem oraz dzieckiem swojej siostry. W takich warunkach Craig i Raina wspólnie stawiają czoła światu. Te dni obfitują w intensywne przeżycia i wypełnione są trudnymi do okiełznania emocjami.
Craig Thompson opowiada swoją historię w bardzo zajmujący sposób. Uroki dzieciństwa, narodziny wiary i pierwsza miłość to trzy filary, na jakich zbudowana jest cała narracja. Autor umiejętnie przeplata różne plany czasowe, pokazując analogie pomiędzy zdarzeniami oddzielonymi od siebie czasowo i przestrzennie. Pewne jego zachowania i decyzje, które podejmuje jako nastolatek, stają się bardziej zrozumiałe w kontekście zdarzeń z przeszłości. Widzimy go jako kilkulatka użerającego się z bratem i prześladowanego w szkole oraz zbuntowanego nastolatka szukającego swojego miejsca w świecie i próbującego poukładać sobie sprawy związane z wiarą. Wszystko to naprawdę intryguje i sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Rozmiar tego komiksu może trochę przerażać, ale okazuje się, że czyta się to bardzo szybko, a od lektury nie sposób się oderwać. Niemal sześćset stron nastrojowej narracji pochłania się błyskawicznie i nie wiadomo kiedy wszystko się kończy. Choć opowieść jeszcze przez jakiś czas snuje się za czytelnikiem…
Graficznie jest to – jak każdy komiks Thompsona – prawdziwy majstersztyk. Czarno-białe, świetne skomponowane kadry pozwalają wczuć się w tę nieco oniryczną opowieść. Charakterystyczna, pędzelkowa kreska Thompsona cieszy oko, a jego zabawy z tuszem są po prostu urzekające. Specyficzne kreskowanie, częste wykorzystywanie efektu suchego pędzla i efektowne przetarcia czynią rysunki małymi dziełami sztuki. Dodatkowo artysta umiejętnie balansuje pomiędzy realizmem a surrealizmem przedstawiając na przykład sny i różne wizje przeplatające się ze zdarzeniami rozgrywającymi się w codziennym świecie.
„Blankets” Craiga Thompsona, choć przynależy do gatunku komiksów autobiograficznych, nie przytłacza czytelnika postacią głównego bohatera – narratora i autora zarazem. Kluczowy jest nie tyle on sam, co raczej jego relacje z bliskimi: bratem oraz Rainą. To właśnie te dwie osoby odgrywają w tej narracji kluczowe role. To one sprawiają, że bohater odnajduje siebie i ugruntowuje własne spojrzenie na świat. Właśnie dlatego ten komiks to nie tylko świetna opowieść autobiograficzna, ale świetna opowieść po prostu. Dobrze skonstruowana, pełna emocji i pasjonująca historia młodego człowieka próbujące znaleźć w życiu właściwą drogę.