Opowieść Toma Kinga o perypetiach jednego z Avengersów na pewno wyróżnia się na tle wydawanych aktualnie komiksów z serii Marvel NOW!2.0. Nie znajdziemy tu epickich walk i zmagań superbohaterów ze złoczyńcami. Nie ma tu również międzygwiezdnych podróży i eksploracji odległych planet. Zamiast tego autorzy oferują kameralną i zaskakująco refleksyjną opowieść o rodzinnych kłopotach.
Rodzina, ach rodzina
[Tom King, Michael Walsh, Gabriel Hernandez Walta „Vision” - recenzja]
Opowieść Toma Kinga o perypetiach jednego z Avengersów na pewno wyróżnia się na tle wydawanych aktualnie komiksów z serii Marvel NOW!2.0. Nie znajdziemy tu epickich walk i zmagań superbohaterów ze złoczyńcami. Nie ma tu również międzygwiezdnych podróży i eksploracji odległych planet. Zamiast tego autorzy oferują kameralną i zaskakująco refleksyjną opowieść o rodzinnych kłopotach.
Tom King, Michael Walsh, Gabriel Hernandez Walta
‹Vision›
Wszystko rozgrywa się w małym miasteczku Arlington w stanie Wirginia. Vision, czyli syntezoid stworzony niegdyś przez Ultrona, postanowił zaszyć się gdzieś z dala od wielkiego świata i wielkich problemów. Wraz z żoną i dwojgiem dzieci osiadł na amerykańskiej prowincji, by wieść zwyczajne, ludzkie życie. Problem w tym, że trudno wieść ludzkie życie, gdy nie jest się człowiekiem. Choć trzeba przyznać, że cała rodzina bardzo się stara. Visionowe próbują się zadomowić i stawić czoła ciekawskim sąsiadom. Jedni odwiedzają ich z ciasteczkami inni chcą sobie robić z nimi zdjęcia, żeby zamieszczać je na profilach w mediach społecznościowych. Vision codziennie wychodzi do pracy, choć ma w niej pewne problemy. Avengers przestali bowiem płacić za udział w misjach (jak wiemy z innych serii Tony Stark jest aktualnie bankrutem). Virginia, żona syntezoida, na razie jeszcze nie pracuje tylko zajmuje się domem. Dzieci – Viv i Vin – chodzą do publicznej szkoły średniej. Starają się wyglądać i zachowywać tak, jak inni uczniowie, ale nie jest to w ich sytuacji łatwe. Kontakty z rówieśnikami sprawiają, że zaczynają sami sobie zadawać pytania o swoją normalność.
Krótko mówiąc Visionowie chcą żyć w Arlington zwyczajnie, ale mają świadomość, że nie są tacy, jak inni mieszkańcy. Ich sąsiedzi zresztą również o tym wiedzą i wzajemne relacje tylko wzmagają te napięcia. Gdy wydaje się, że jedynym problemem tej nietypowej rodziny będzie powolne dostosowywanie się do nowego środowiska, dochodzi do zdarzenia, które wszystko zmienia. Pod nieobecność Visiona do ich domu wdziera się Mroczny Żniwiarz, złoczyńca, który ma zamiar zemścić się za doznane krzywdy. Ten incydent ma dalekosiężne konsekwencje. A dokładniej mówiąc, nie tyle chodzi o sam incydent, ale o to, jak został zrelacjonowany przez Virginię. Po raz kolejny okazuje się, że trudno ukryć kłamstwo. Kolejne wypadki toczą się zmierzając do nieuniknionego, tragicznego finału.
Siłą opowieści Kinga nie jest jednak to, co się w niej dzieje, ale to, jak zostało to opowiedziane. Scenarzyście udało się wykreować niepokojącą i przytłaczającą atmosferę. Dialogi Visionów mają w sobie coś upiornego. Chcą oni bowiem żyć jak ludzi i rozmawiać o uczuciach, ale zawsze mówią o tym w chłodny, do bólu racjonalny i oparty na wyrazistej algorytmizacji sposób. Mimo tego można odnieść wrażenie, że za tym mechanicznym językiem skrywają się jednak wyraziste emocje. Poza dialogami ważną rolę odgrywa narracja Kinga. Dużo tu opisów i objaśnień, które kontrastują z rozmowami Visionów, a zarazem je uzupełniają. Wszystko tu jest podporządkowane wyrazistej strukturze. Można wręcz odnieść wrażenie, że narracja jest zbudowana tak, jak mógłby prezentować ją sam Vision. Wszystko ma tu swoje miejsce. Złowieszcze wrażenie robi także zapowiadanie tego, co ma się zdarzyć. W wielu miejscach King co jakiś czas zdradza pewne elementy zakończenia swojej opowieści wzmacniając tym samym atmosferę grozy skrywającej się za uśmiechami mieszkańców Arlington. Ten zabieg pozwala czytelnikowi skupić się nie tyle na spodziewanym finale, ale na tym, jak do określonych zdarzeń doszło. Czy w ogóle musiało do nich dojść? Czy dałoby się ich uniknąć?
Doskonale prezentują się także rysunki Gabriel Fernandeza Walty. Z dużym wyczuciem buduje on obraz małomiasteczkowej społeczności. Jest w jego rysunkach pewna delikatność charakterystyczna dla szkiców. Rysownik nie używa plam czerni, lecz posługuje się gęstym kreskowaniem. Pastelowa kolorystyka dodatkowo wzmacnia kontrast pomiędzy sielankową fasadą małomiasteczkowego życia, a dramatami rozgrywającymi się domu Visionów. W albumie znalazła się także galeria świetnych okładek tej serii – zarówno regularnych, jak i wariantowych. Na samym końcu umieszczono także szkicownik Walty zawierający projekty postaci.
Tom King stworzył udaną opowieść o rodzinie, uczuciach, zaufaniu i przeznaczeniu, pełną rozważań na temat możliwości – czy raczej braku możliwości – przeciwstawienia się temu co nieuchronne. Udowodnił przy okazji, że można stworzyć historię o superbohaterach, która będzie kameralna, nastrojowa i po prostu ciekawa. Kolejne wydarzenia śledzi się tu z prawdziwym zainteresowaniem, choć tym, co intryguje najbardziej jest charakterystyka postaci oraz ich życiowe wybory i dramaty. Na pewno warto zatem odwiedzić Arlington, żeby przekonać się jak wiedzie się Visionom w ich próbie stworzenia zwyczajnej rodziny.
Jeden detal: Vision vol. 2 to nie jest komiks z okresu Marvel NOW!2.0, tylko z okresu All-New, All-Different Marvel.