Starożytna chińska legenda o Małpim Królu zyskuje w komiksie Silverio Pisu i Milo Manary zaskakujące oblicze. Autorzy bawią się tą postacią, wrzucając ją w wir surrealistycznych przygód. Postacie z chińskiej mitologii spotykają się tu z dwudziestowiecznymi politykami i przywódcami, a wszystko przyprawione sporą dawką lewicowej ideologii.
Co za małpa!
[Milo Manara, Silverio Pisu „Małpi Król” - recenzja]
Starożytna chińska legenda o Małpim Królu zyskuje w komiksie Silverio Pisu i Milo Manary zaskakujące oblicze. Autorzy bawią się tą postacią, wrzucając ją w wir surrealistycznych przygód. Postacie z chińskiej mitologii spotykają się tu z dwudziestowiecznymi politykami i przywódcami, a wszystko przyprawione sporą dawką lewicowej ideologii.
Milo Manara, Silverio Pisu
‹Małpi Król›
Komiks został pierwotnie opublikowany w dziesięciu osmioplanszowych odcinkach na łamach „Alterlinus”, komiksowego dodatku do włoskiego miesięcznika „Linus”. Ukazywał się od stycznia 1976 roku do lutego 1977 roku. Później oczywiście było kilka wydań albumowych. Podstawą polskiego wydania jest francuska edycja Glénat z roku 2013. Warto odnotować, że w tym samym magazynie ukazywały się między innymi komiksy Moebiusa oraz Philippe’a Druilleta – autorów, których Milo Manara wymienia jako swoich mistrzów. I doskonale widać te jego fascynacje na planszach komiksu. Kreska włoskiego rysownika jest tu bardzo Moebiusowa. Charakterystyczna linia, specyficzne szrafowanie – można byłoby się nawet pomylić i uznać, że autorem rysunków jest twórca „Arzacha”. Dopiero, gdy dokładniej przyjrzymy się postaciom, szczególnie sylwetkom i twarzom kobiet, których w komiksie rzecz jasna nie brakuje, to od razu oczywiste staje się, czyje rysunki oglądamy. Choć i tak te twarze są zdecydowanie bardziej zróżnicowane, niż te tworzone przez Manarę współcześnie. Nieco złośliwie można byłoby bowiem stwierdzić, że dziś rysuje on cały czas tę samą kobietę. Wpływ Druilleta widać natomiast w kadrowaniu. Artysta dosłownie szaleje, komponując swoje plansze w spektakularny sposób. W ogóle graficzna strona komiksu to prawdziwe mistrzostwo. Widać, że Milo Manara bardzo przyłożył się do pracy, wypełniając poszczególne kadry dziesiątkami szczegółów i nawiązań do otaczającej go rzeczywistości.
Sama opowieść jest niemniej finezyjna i złożona niż rysunki. To znaczy, na podstawowym poziomie, opowieści o kolejnych perypetiach Małpiego Króla, nie są być może zbyt skomplikowane, ale sam sposób, w jaki autorzy adaptują chińską legendę, czyni z niej mozaikę szalonych wizji, zaskakujących odniesień oraz niekonwencjonalnych skojarzeń. Pisu i Manara wykorzystują ludowe podania oraz motywy szesnastowiecznego eposu Wu Cheng’ena "Wędrówka na zachód" (wydanie polskie 1984 rok) do wariackiej zabawy ze współczesnymi im modami, stylami, poglądami, motywami i ruchami społecznymi. Legenda o Sun Wukongu, małpie zrodzonej z jaja wydanego na świat przez skałę zapłodnioną przez cztery żywioły, jest dla autorów komiksu metaforą walki ludu z uciskiem możnych tego świata. Nietrudno wyczytać z tej historii lewicowe ideały tak przecież modne w środowisku artystów na początku lat siedemdziesiątych.
Małpi Król zaczął swoje przygody od zakłócenia spokoju Nefrytowego Cesarza w jego podniebnym pałacu i w zasadzie całe jego życie sprowadza się wprowadzania chaosu i zamieszania. Trudno mu było usiedzieć na miejscu. Wyruszył zatem na poszukiwania nieśmiertelności, zdobył wiedzę magiczną, nauczył się zmieniać swoją postać, walczył z demonami. Znalazł również posadę na dworze Nefrytowego Cesarza, ale szybko ją porzucił, gdy dowiedział się, że nie jest ona godna jego pozycji. W ten sposób ściągnął jednak na siebie gniew władcy. Uniknął śmierci z rąk cesarskich katów, i wreszcie wdał się w potyczkę z Buddą, która niestety skończyła się jego porażką. Manara we wstępie do komiksu przyznaje, że podczas rysowania ostatnich plansz usłyszał o informację o śmierci Mao Zedonga. Uznał to za swego rodzaju symbol, ponieważ właśnie postać Mao kojarzyła mu się z bohaterem komiksu.
Sun Wukong, znany powszechnie jako Małpi Król to w mitologii chińskiej postać bardzo popularna. Pojawia się w wielu legendach, dziełach literackich oraz obrazach. Zazwyczaj ukazywany jest jako postać porywcza i wesołkowata. Jest typowym tricksterem, żartownisiem, niby dla zabawy przeciwstawiającym się regułom i zasadom narzucanym przez bogów. Jego charakter sprawia, że często wpada w tarapaty i przeżywa mnóstwo różnych, często niebezpiecznych przygód, ale zazwyczaj wychodzi z nich obronną ręką. I właśnie takiego ukazują go autorzy komiksu. Warto odnotować, że postać Małpiego Króla zainspirowała także innych twórców kultury popularnej. Fani „Dragon Balla” zapewne wiedzą, że Akira Toriyama inspirował się tą postacią tworząc swojego Son Goku. Co ciekawe, Sun Wukong istnieje również w uniwersum Marvela – jeden z jego pseudonimów to oczywiście Małpi Król. Zadebiutował w piątym zeszycie serii „Iron Man 2.0” (2011), a później pojawił się w „Fear Itself: Monkey King” (2011) oraz „Avengers World” (2014). To znakomicie wyszkolony w sztukach walki wojownik. Posiada nadludzką siłę, szybkość oraz refleks. Ma niezwykły zmysł równowagi i wytrzymałość. Potrafi zmieniać swoją postać i jest nieśmiertelny.
„Małpi Król” Silverio Pisu i Milo Manary prawdopodobnie nie wszystkim przypadnie do gustu. Jedni będą kręcić nosem na ostentacyjne lewicowo-socjalistyczne skrzywienie autorów. Inni zarzucą mu nadmierny eklektyzm, zbyt swobodne podejście do starożytnej legendy i chaotyczną, postmodernistyczną narrację. Znajdą się też pewnie tacy, którzy będą narzekać na nadmiar golizny i odważnych scen (choć trzeba przyznać, że Manara jednak jest tym razem bardzo zachowawczy). Moim zdaniem komiks o szalonych przygodach Małpiego Króla, warto jednak potraktować jako ważny dokument swoich czasów. Po pierwsze, dokumentuje on atmosferę lat siedemdziesiątych, ukształtowaną w znacznym stopniu przez rewolucję obyczajową 1968 roku. Sympatie polityczne autorów z dzisiejszej perspektywy są być może trudne do zaakceptowania, ale czy jest sens narzucania współczesnych kryteriów na zdarzenia z przeszłości? Sam Manara we wstępie do komiksu bije się w pierś (tak chyba można odczytywać jego słowa) i ostrożnie deklaruje, że od czasu stworzenia tej historii dorósł. Po drugie, komiks jest świadectwem niesamowitej ewolucji stylu włoskiego rysownika. Oglądając te stworzone ponad czterdzieści lat temu rysunki można bawić się w tropienie wpływów innych rysowników, podziwianych wówczas przez włoskiego artystę. analizowanie jego rysunków samo w sobie jest fascynujące.
Po trzecie wreszcie, scenariusz Pisu pozwala przekonać się, że starożytne mity i legendy - nie tylko chińskie - do dziś pozostają zadziwiająco atrakcyjne. Dzięki swojej uniwersalności i elastyczności dają się wpisywać w różne konteksty społeczno-polityczne. Za każdym razem można je opowiadać inaczej, wplatając do nich aktualne zdarzenia i problemy. Aż chciałoby się zobaczyć, jak legenda o Małpim Królu wyglądałaby w komiksowej wersji dziś. Na przykład stworzona przez polskich artystów. Kim byłby ten Kamienny Małpiszon? Z kim by walczył i kogo wyprowadzałby z równowagi? Czyich interesów by bronił? Jaką wiedzę zdobył? Gdzie wyczyniałby swoje małpie figle? Jedno jest pewne, na pewno narobiłby na polskiej scenie niezłego bałaganu i niejedna osoba mogłaby zakrzyknąć, jak swego czasu zrobił to Piotr Fronczewski… to znaczy Pan Kleks – „Co za małpa! Proszę Pana!”