Antologia „Krew” wymyka się jednoznacznym ocenom i interpretacjom. Z jednej strony mamy tu bowiem interesujące interpretacje problematyki krwi i jej wieloznaczności oraz symbolicznego potencjału, z drugiej zaś strony, gdy patrzy się na całość, daje o sobie znać pewna schematyczność i powtarzalność.
Krew jest kobietą
[„Krew - Blood” - recenzja]
Antologia „Krew” wymyka się jednoznacznym ocenom i interpretacjom. Z jednej strony mamy tu bowiem interesujące interpretacje problematyki krwi i jej wieloznaczności oraz symbolicznego potencjału, z drugiej zaś strony, gdy patrzy się na całość, daje o sobie znać pewna schematyczność i powtarzalność.
W albumie znalazło się sześć opowieści różnych autorek. Ich wspólnym mianownikiem jest próba ukazania krwi jako elementu nasyconego symboliką i otwartego na różnorodne, często przeciwstawne interpretacje. Krew to życie, ale także śmierć, radość i cierpienie, wolność i zniewolenie. Właśnie na takich opozycyjnych zestawieniach bazują autorki tworząc własne obrazy krwi i jej znaczeń. Drugą cechą wspólną niemal wszystkich zebranych w antologii komiksów, jest to, że mężczyźni, jeśli już w ogóle się tu pojawiają, to – delikatnie mówiąc – nie są obsadzani w pozytywnych rolach.
Inicjatorka i redaktorka całego przedsięwzięcia Beata Sosnowska otwiera antologię własną opowieścią „Stworzenie”. W tej interpretacji mitu narodzin świata kluczową rolę odgrywa krew menstruacyjna. Autorka ukazuje boginię dającą życie i boga, który je odbiera. Ona jest ucieleśnieniem dobra, on wszystkiego co złe. Być może z punktu widzenia chrześcijaństwa taka interpretacja może wydawać się kontrowersyjna, ale w politeistycznych wierzeniach kluczowa rola kobiety w mitach odnoszących się do stworzenia świata nie jest niczym nadzwyczajnym. Spórzmy chociażby na słowiańską Mokosz, czy inkaską Pachamamę. Natalia Kulka przedstawia własne interpretacje najważniejszych dzieł europejskiego malarstwa, w których występują kobiety (choć niemal wszystkie zostały stworzone przez mężczyzn). Poszczególne obrazy ukazują kobiety zarówno w rolach stereotypowych, jak i zdecydowanie poza stereotypy wykraczających.
Komiks Marii Kadyszewskiej zatytułowany „Ćmienie” otwiera blok, w którym kluczową rolę odgrywa krew rozumiana jako symbol dziedziczenia i tradycji. Autorka odnosi się do destrukcyjnego wpływu przodków i możliwości wyzwolenia się od niego poprzez… autodestrukcję. W jednym i w drugim przypadku kluczową rolę odgrywa krew – albo jako negatywny mechanizm dziedziczenia, albo jako możliwość uwolnienia się od tego wpływu związaną. Podobną do pewnego stopnia tematykę w swojej historii „Korzenie” podejmuje Anna Krztoń. W jej ujęciu wszystkie cechy pozytywne odziedziczone zostały po kobietach, a negatywne po mężczyznach. Agata Gójska w opowieści „Więzi” prezentuje kolejną wariację na temat możliwości wyzwolenia się spod presji przodków. „Rosół” Olgi Wróbel stanowi natomiast krótką wycieczkę do czasów dzieciństwa, gdy ugotowanie rosołu było związane z koniecznością własnoręcznego zabicia kury.
Po tej dawce krwawych traum zafundowanych nam przez protoplastów dostajemy kilka bardziej zróżnicowanych gatunkowo opowieści. Zavka przedstawia surrealistyczną opowieść grozy. „Lot” to historia, w której – niespodzianka – mężczyzna występuje w roli krwawego oprawcy dającego upust swoim chorym żądzom. Marta Zabłocka proponuje namysł nad relacją łączącą człowieka ze światem w komiksie zatytułowanym „Om”. Całość zamyka „Bez tytułu” Katarzyny Kowalczyk. Zgodnie ze słowami autorki, ma on stanowić swego rodzaju socjologiczne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Ostatnim akcentem antologii są krótkie wypowiedzi wszystkich autorek udzielających odpowiedzi na pytanie, dlaczego przyłączyły się do projektu i co chciały wyrazić swoimi komiksami. I te opisy, szczególnie w przypadku niektórych komiksów, mogą być naprawdę przydatne, bowiem same opowieści nie zawsze są tak jednoznaczne i nie zawsze mówią same za siebie.
Antologia jest bardzo zróżnicowana pod względem graficznym. Każda z autorek przedstawia wyobrażenie na temat krwi w niepowtarzalny sposób. Mamy tu zatem przywołujące skojarzenia ze sztuką ludową rysowane grubą linią i oparte na dużym kontraście kadry Beaty Sosnowskiej czy Marty Zabłockiej oraz delikatne ołówkowe, utrzymane w odcieniach szarości szkice Natalii Kulki. W albumie znajdziemy zarówno minimalistyczne pod względem formy oraz oszczędne treściowo rysunki Marii Kadyszewskiej czy Agi Zgójskiej, jak i wypełnione detalami, gęste informacyjnie i zdecydowanie bardziej jednoznaczne prace Anny Krztoń czy Olgi Wróbel. Są tu psychodeliczne rysunki Zavki, ale obok nich znalazły się znacznie bardziej stonowane i konwencjonalne grafiki Katarzyny Kowalczyk. Krótko mówiąc, każda z autorek podeszła do tematu na swój sposób, dzięki czemu graficzna strona tego przedsięwzięcia faktycznie jest interesująca.
Niestety ogólne wrażenie psuje treściowa jednostronność i tendencyjność opowieści zawartych w antologii. Rozumiem, że feministyczna perspektywa opiera się na kwestionowaniu męskiego punktu widzenia i oferowaniu jakiejś alternatywy, ale czy to naprawdę musi oznaczać automatyczne i bezrefleksyjne przypisywanie wszelkiego zła rodzajowi męskiemu? Czy zawsze do tego trzeba eksponować destrukcyjny wpływ przodków? Czy konieczne jest bezwyjątkowe eksponowanie toksyczności relacji rodzinnych? W moim przekonaniu taka jednostronność stanowi jedynie zwierciadlane odbicie równie uproszczonego światopoglądu gloryfikującego bezrefleksyjnie rolę mężczyzn w historii, nakazującego bezwyjątkowe podporządkowanie się tradycji oraz sławiącego rodzinę, jako najważniejszą komórkę społeczną. Zastępowanie jednej skrajności inną, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wydaje się, że znacznie ciekawsze byłyby próby zmieszczenia się pomiędzy tymi biegunami i zaoferowania bardziej wyważonego i zniuansowanego spojrzenia na problematykę krwi, która sama w sobie jest przecież tak niejednoznaczna.
Jednego dnia puszczacie artykuły pt. "Krew jest kobietą" i "Odwaga jest kobietą". Czy Esensja już nie ma redakcji?