W tym roku mijają dwie ważne – i na dodatek okrągłe – rocznice związane z osobą „królowej zbrodni”, czyli Agathy Christie: stu trzydziesta urodzin (we wrześniu) oraz setna literackiego debiutu (w październiku). Wydawnictwo Egmont postanowiło jednak nie czekać aż do jesieni ze startem nowej serii komiksowej, opartej na adaptacjach najbardziej poczytnych powieści Brytyjki i na początek – już w styczniu – wypuściło klasyczne „Morderstwo w Orient Expressie”.
Okrutna zbrodnia na Bałkanach
[Tsai Chaiko, Benjamin von Eckartsberg „Agatha Christie: Herkules Poirot. Morderstwo w Orient Expressie” - recenzja]
W tym roku mijają dwie ważne – i na dodatek okrągłe – rocznice związane z osobą „królowej zbrodni”, czyli Agathy Christie: stu trzydziesta urodzin (we wrześniu) oraz setna literackiego debiutu (w październiku). Wydawnictwo Egmont postanowiło jednak nie czekać aż do jesieni ze startem nowej serii komiksowej, opartej na adaptacjach najbardziej poczytnych powieści Brytyjki i na początek – już w styczniu – wypuściło klasyczne „Morderstwo w Orient Expressie”.
Tsai Chaiko, Benjamin von Eckartsberg
‹Agatha Christie: Herkules Poirot. Morderstwo w Orient Expressie›
To jedna z najbardziej popularnych powieści Agathy Christie, która doczekała się nawet kilku ekranizacji. Najsłynniejszą jest ta z 1974 roku (autorstwa Sidneya Lumeta), w której w legendarnego belgijskiego prywatnego detektywa Herkulesa Poirot wcielił się Albert Finney. Wielu zresztą wyśmienitych aktorów użyczało swej twarzy tej postaci – byli wśród nich i Peter Ustinov, i David Suchet (w kręconym przez ponad dwie dekady serialu), a nawet – i to zaledwie przed trzema laty – Kenneth Branagh (w kolejnej kinowej adaptacji „Morderstwa w Orient Expressie”). Do którego z nich podobny jest natomiast komiksowy Poirot? Po dokładniejszej analizie wydaje się, że stanowi wypadkową… Sucheta i Ustinova. Ale chyba też oni właśnie byli najbliżsi literackiemu zamysłowi tej postaci.
We wrześniu tego roku minie sto trzydziesta rocznica urodzin brytyjskiej prozatorki, która jako autorka kryminałów zadebiutowała niemal dokładnie w swoje trzydzieste urodziny. W październiku 1920 roku światło dzienne ujrzała jej pierwsza powieść detektywistyczna z Herkulesem Poirotem w roli głównej – „Tajemnicza historia w Styles”. Zyskała ona dużą popularność, więc na następne nie trzeba było długo czekać. Wkrótce pojawili się też kolejni rozsławieni przez Christie bohaterowie: małżeństwo Beresfordów – Tommy i Tuppence (1922), (nad)inspektor Battle (1925), wreszcie starsza pani Jane Marple (1930). W sławie nikt z nich jednak nie prześcignął Poirota, który szybko zaczął żyć własnym życiem i dzisiaj jest nie mniej znany na całym świecie niż jego „matka chrzestna”.
Przed trzema laty, przygotowując się do obu okrągłych rocznic, szwajcarska (mająca siedzibę w Genewie) oficyna Paquet postanowiła wystartować z nową serią komiksów, będących adaptacjami klasycznych powieści Agathy Christie. W tym samym 2017 roku ukazały się trzy albumy: „Morderstwo w Orient Expressie”, „Noc w bibliotece” (z panną Marple) oraz „Tajemniczy przeciwnik” (z Beresfordami). W kolejnych latach – przynajmniej jak dotąd – kontynuacji doczekał się jedynie podcykl z Poirotem; ukazały się jeszcze „Rendez-vous ze śmiercią” i „Śmierć na Nilu” (oba w ubiegłym roku). Stworzenie wszystkich tych dzieł powierzono innym parom artystów. Za „Morderstwo…” odpowiadali – w Polsce do tego momentu nieznani – niemiecki scenarzysta Benjamin von Eckartsberg oraz ukrywający się pod pseudonimem Chaiko chiński rysownik Cai Feng.
Nie wybrano ich jednak wcale przypadkowo. Von Eckartsberg i Chaiko znali się już wówczas od trzech lat; pracowali razem od czwartego tomu serii spod znaku heroic fantasy „Kroniki nieśmiertelnych”. Dla obu twórców przeskok z fantastycznego świata do lat 30. XX wieku mógł być ryzykownym krokiem, ale trzeba przyznać, że poradzili sobie – jak na dobrych rzemieślników przystało – przyzwoicie. Z obu twórców wydaje się, że łatwiejsze zadanie miał Niemiec: wystarczyło z powieści Agathy Christie wykroić to, co najistotniejsze dla wątku kryminalnego, a następnie przyciąć fabułę do kilkudziesięciu plansz, starając się przy tym nie zgubić ciągu przyczynowo-skutkowego. I tak właśnie von Eckartsberg poprowadził narrację. Zastosował oczywiście niezbędne skróty, ale uczynił to na tyle umiejętnie, że intryga nic na tym nie straciła.
Dużo trudniejsze zadanie stanęło przed chińskim grafikiem, choć ten też nie został wcale rzucony na głęboką wodę; mógł przecież szukać inspiracji w komiksach wydawanych w latach 90. ubiegłego wieku przez Claude Lefrancq Éditeur bądź pod koniec następnej dekady przez Emmanuel Proust Éditions. W każdym razie jeśli tak zrobił, to na pewno dużo bliższe wydały mu się albumy rysowane przez Jean-François Miniaka i Franka Leclercq’a. Przyglądając się stronie wizualnej „Morderstwa…”, trudno byłoby odkryć fakt, że stoi za nią nie artysta z kręgu kultury frankofońskiej, ale Azjata. Co powinno uspokoić tych czytelników, którzy akurat nie przepadają za kreską charakterystyczną dla grafików z Dalekiego Wschodu. Śpieszę uspokoić: Poirot jest dokładnie taki, jakiego znamy z powieści Agathy Christrie, włącznie z arcyzadbanym i wypomadowanym wąsikiem.
„Morderstwo w Orient Expressie” jest dziełem na tyle znanym, że dokładniejsze streszczanie fabuły można chyba sobie podarować. Gdyby jednak tekst ten czytały osoby, które dotąd nie miały nic wspólnego z twórczością brytyjskiej królowej kryminału – parę słów w temacie im się należy. Powracający z Syrii, gdzie rozwiązywał jedną ze spraw, słynny detektyw Herkules Poirot dociera statkiem do Stambułu. Musi jak najszybciej znaleźć się w Londynie, dlatego zależy mu na tym, aby – nawet nie mając rezerwacji – dostać się jeszcze tego samego dnia na pokład zmierzającego do francuskiego portu w Calais Orient Expressu. Udaje mu się to dzięki wstawiennictwu przyjaciela. W trakcie jazdy Poirot poznaje gburowatego Amerykanina Ratchetta, który zwierza mu się z tego, że od jakiegoś czasu otrzymuje listy z pogróżkami i boi się o swoje życie. Jego strach musi być zaiste wielki, skoro oferuje Belgowi dwadzieścia tysięcy dolarów gotówką za pomoc w ocaleniu życia.
Poirot, jak sam stwierdza, nie nadaje się jednak na ochroniarza, a poza tym – wypala to zresztą bogaczowi prosto w oczy – odpycha go jego charakter. Gdy następnego dnia rano detektyw dowiaduje się, że Ratchett nie żyje – został zamordowany w bardzo okrutny sposób, zadano mu bowiem dwanaście ciosów nożem – ma zapewne wyrzuty sumienia; dlatego godzi się podjąć śledztwo i wyjaśnić zagadkę zbrodni. Jest to o tyle istotne, że w nocy pociąg stanął w zaspach w leśnej głuszy i na dotarcie jugosłowiańskiej policji na razie nie ma co liczyć. Christie mistrzowsko poprowadziła fabułę, a von Eckartsberg umiejętnie ją przedstawił, zwracając baczną uwagę na najważniejsze zwroty akcji. Chaiko z kolei dołożył starań, by opowieść ta odpowiedniego posmaku grozy. Efekt końcowy nie jest może piorunujący, ale na pewno zasługuje na uwagę. Dla zagorzałych wielbicieli Poirota powinna to być natomiast lektura obowiązkowa.