O trzecim albumie z serii „Agatha Christie” można powiedzieć dokładnie to samo, co o jego dwóch poprzednikach – nie jest arcydziełem, ale na pewno interesującą adaptacją klasycznej powieści królowej kryminału. W „Tajemniczym przeciwniku” zadebiutowała niezwykła dla Brytyjki para bohaterów – Tommy i Tuppence Beresfordowie.
Miłość w cieniu śmiertelnego zagrożenia
[Emilio Van der Zuiden „Agatha Christie: Beresfordowie. Tajemniczy przeciwnik” - recenzja]
O trzecim albumie z serii „Agatha Christie” można powiedzieć dokładnie to samo, co o jego dwóch poprzednikach – nie jest arcydziełem, ale na pewno interesującą adaptacją klasycznej powieści królowej kryminału. W „Tajemniczym przeciwniku” zadebiutowała niezwykła dla Brytyjki para bohaterów – Tommy i Tuppence Beresfordowie.
Emilio Van der Zuiden
‹Agatha Christie: Beresfordowie. Tajemniczy przeciwnik›
Wielbiciele twórczości angielskiej pisarki pomysł przerabiania na komiksy jej najbardziej znanych dzieł uznają zapewne za nadzwyczaj trafiony (choć mimo wszystko niepozbawiony pewnego ryzyka). Tym bardziej że, przynajmniej jak do tej pory, dostępne w naszym kraju opowieści obrazkowe z serii „Agatha Christie” należy zaliczyć do udanych. Tak było zarówno w przypadku „
Morderstwa w Orient Expressie” (z Herkulesem Poirotem w roli głównej), jak i „
Nocy w bibliotece ” (ze starającą się rozwikłać zagadkę zbrodni popełnionej na młodej i pięknej kobiecie Jane Marple). Po lekturze dwóch wartościowych adaptacji można było założyć, że i trzecia nie powinna sprawić zawodu. I, możecie być pewni, nie sprawi. Mimo że w porównaniu z wyżej wspomnianymi jej kaliber jest najmniejszy. Co zresztą wynika wprost z literackiego pierwowzoru.
Tommy (Thomas Beresford) i Tuppence (Prudence Cowley) to niezwykła para detektywów-amatorów. Niezwykła z dwóch powodów: po pierwsze – są, choć nie od razu, małżeństwem, po drugie – w rozwiązywaniu nawet najtrudniejszych spraw zawsze towarzyszy im duże poczucie humoru. Owszem, nie brakuje go także w powieściach z Poirotem i panną Marple, ale tam jest ono jednak trochę kamuflowane, tutaj natomiast mamy do czynienia z prawdziwymi jego erupcjami. Co oczywiście w dużej mierze wynika z różnic charakterologicznych obojga bohaterów: Tuppence to obdarzona wielką wyobraźnią pięknotka, z tych, co to najpierw działają, a dopiero potem zastanawiają się nad skutkami swoich czynów, z kolei Tommy jest jej całkowitym przeciwieństwem – twardo stąpa po ziemi, a wyobraźnia jest u niego towarem deficytowym. Agatha Christie (1890-1976) powołała ich do życia na początku swojej drogi twórczej. Pojawili się bowiem już w drugiej wydanej przez Angielkę powieści – „Tajemniczym przeciwniku” (1922). A potem powracali jeszcze czterokrotnie: w „Śledztwie na cztery ręce” (1929), „N czy M?” (1941), „Domie nad kanałem” (1968) oraz „Tajemnicy Wawrzynów” (1973).
Preludium do właściwej fabuły stanowią wydarzenia rozgrywające się w maju 1915 roku, kiedy to na Atlantyku zostaje zatopiony przez niemiecką łódź podwodną amerykański okręt pasażerski RMS „Lusitania” (to fakt historyczny). Na jego pokładzie znajduje się między innymi Jane Fish, do której już po trafieniu przez torpedę zgłasza się jej rodak, niejaki pan Danvers. Przekazuje Jane tajne dokumenty, które kobieta ma oddać ambasadorowi USA w Londynie, by finalnie trafiły do rąk króla Jerzego V. Podkreśla ich wagę, przekonując, że… mogą zmienić bieg wojny. Kilka minut później ginie podstępnie zamordowany na oczach panny Fish; ona z kolei, w ciężkim szoku, trafia do szalupy ratunkowej. Czy, dotarłszy do Anglii, wypełniła swą misję? Raczej nie, skoro cztery lata później, już po zakończeniu wojny, wciąż jest poszukiwana przez swego amerykańskiego narzeczonego Juliusa Herrsheimera, który w nadziei na odnalezienie ukochanej pofatygował się nawet do Londynu.
To jeden wątek. Drugi związany jest już bezpośrednio z głównymi bohaterami książki i komiksu. Tommy i Tuppence poznali się jeszcze w czasie wojny, ona była pielęgniarką w szpitalu, on żołnierzem leczącym bitewną ranę. Ponownie los styka ich ze sobą na londyńskiej ulicy kilka miesięcy po zakończeniu działaj zbrojnych. Oboje nie mają pracy, postanawiają więc, co zdecydowanie nie jest typowe dla flegmatycznych Brytyjczyków, założyć spółkę poszukiwaczy przygód, którzy za odpowiednią zapłatę podejmą się wykonania najbardziej nawet szalonego zadania. Przeczytawszy w „Timesie” ogłoszenie o poszukiwaniu niejakiej Jane Fish, uznają, że to może być ich pierwsza misja. W swej naiwności nie przewidują nawet, w jak potężne wdepną tym samym tarapaty. Wkrótce na ich drodze stają bowiem bardzo niebezpieczni ludzie – i to zarówno z brytyjskiego rządu (i podległych mu służb specjalnych), jak i z obcych wywiadów.
Powieść Christie, chociaż utrzymana w lekkim tonie, podejmowała temat bardzo poważny i na czasie – infiltracji osłabionego wojną państwa przez zdecydowanie źle życzące mu mocarstwo. Też jeszcze wsparte na dość koślawych fundamentach, ale za to napędzane dającą mu wielką siłę nienawistną ideologią. Fabułę książki na komiksowy scenariusz zaadaptował, dokonując przy tym kilku zmian (istotnych, ale w żaden sposób nie wypaczających przesłania pisarki), belgijski twórca Emilio Van der Zuiden (vide nieznane w Polsce serie „McQueen”, „Samochodowe śledztwa Margot” czy „Przygody Boba Neyreta, kierowcy dżentelmena”). Wyszła z tego bardzo zgrabna sensacyjno-szpiegowska historia, obfitująca w zaskakujące zwroty akcji. Trochę staromodna, ale przecież takie ramotki mają w sobie sporo uroku. Podobnie jak Tuppence Cowley, czyli przyszła pani Beresford. Van der Zuiden odpowiadał także za stronę graficzną albumu – i tu poradził sobie nie mniej przyzwoicie. Co oznacza, że czytelnikom nie grozi ani popadnięcie w ekstazę, ani też irytacja wynikająca z braku umiejętności rysownika. Ot, miła lekturka na dłuuuugie wiosenne dni z konieczności spędzane w domu.