Na tropie Bucky’ego i Red Skulla [Ed Brubaker, Steve Epting, Marcos Martin, Mike Perkins, Javier Pulido „Kapitan Ameryka #2: Czerwony łajdak” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Przejęcie serii o Kapitanie Ameryce przez Eda Brubakera otworzyło nowy rozdział w dziejach Steve’a Rogersa. Z jednej strony bowiem Amerykanin udanie nawiązywał do przeszłości superbohatera (zarówno tej drugo-, jak i zimnowojennej), z drugiej przenosił go w czasy jak najbardziej nam współczesne, gdy obdarzeni nadludzkimi mocami postaci mają do czynienia już z zupełnie innymi zagrożeniami. Tak jest chociażby w „Czerwonym łajdaku”.
Na tropie Bucky’ego i Red Skulla [Ed Brubaker, Steve Epting, Marcos Martin, Mike Perkins, Javier Pulido „Kapitan Ameryka #2: Czerwony łajdak” - recenzja]Przejęcie serii o Kapitanie Ameryce przez Eda Brubakera otworzyło nowy rozdział w dziejach Steve’a Rogersa. Z jednej strony bowiem Amerykanin udanie nawiązywał do przeszłości superbohatera (zarówno tej drugo-, jak i zimnowojennej), z drugiej przenosił go w czasy jak najbardziej nam współczesne, gdy obdarzeni nadludzkimi mocami postaci mają do czynienia już z zupełnie innymi zagrożeniami. Tak jest chociażby w „Czerwonym łajdaku”.
Ed Brubaker, Steve Epting, Marcos Martin, Mike Perkins, Javier Pulido ‹Kapitan Ameryka #2: Czerwony łajdak›Edowi Brubakerowi – mającemu już wtedy na koncie sukcesy związane z publikacją serii „ Gotham Central” oraz jednoczęściowego „ Człowieka, który się śmieje” – powierzono w połowie pierwszej dekady XXI wieku scenariuszową pieczę nad kolejną odsłoną superbohaterskich przygód Steve’a Rogersa, dużo bardziej znanego jako Kapitan Ameryka. Pracował nad nią nieprzerwanie przez cztery lata, tworząc scenariusze do pięćdziesięciu zeszytów, które następnie ukazywały się w zbiorczych woluminach (najpierw po dwa tomy, później w opasłych pojedynczych). Historia przedstawiona w „ Zimowym Żołnierzu” zainspirowała nawet filmowców, choć nie wzięli z niej dużo więcej ponad tytułową postać głównego adwersarza Rogersa, którym okazał się – teraz, po tylu obrazach kinowych ze świata Marvela, to już żadna tajemnica – jego przyjaciel z lat młodości, Bucky Barnes. Drugi tom Brubakerowskiego „Kapitana Ameryki” dzieli się wyraźnie na trzy części, które fabularnie są jednak ze sobą powiązane. Pierwsza obejmuje materiały, jakie pierwotnie ukazały się w zeszytach od piętnastego do siedemnastego (zilustrował je Brytyjczyk Mike Perkins), natomiast trzecia – zawiera zeszyty od osiemnastego do dwudziestego pierwszego (z rysunkami Amerykanina Steve’a Eptinga). A co z drugą? To osobny zeszyt, który ukazał się w maju 2006 roku jako „65th Anniversary Special”. Tytuł nie jest przypadkowy – fabuła odnosi się bowiem do wydarzeń, jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowej, w których uczestniczyli zarówno Rogers, jak i Barnes. By podkreślić odmienny, retrospekcyjny charakter tego dziełka, do narysowania go zatrudniono dwóch hiszpańskich, ale „zakotwiczonych” w amerykańskim komiksie superbohaterskim, grafików – Javiera Pulido oraz Marcosa Martína. Na część pierwszą składają się rozdziały „Czerwień to najciemniejszy kolor” oraz dwa odcinki „Kursów kolizyjnych”. Brubaker rozwija w nich równolegle kilka wątków. Jeden dotyczy złoczyńcy Crossbonesa, który po uprowadzeniu Synthii Schmidt, córki Red Skulla, stara się ponownie sprowadzić ją na złą drogę i skłonić do tego, aby zechciała – z nim do spółki – „pomalować świat na czerwono”. Ma w tym oczywiście swój własny cel. W jego realizacji stara się im przeszkodzić Agentka 13, czyli Sharon Carter; przekonana jest ona jednak, że to się nie uda bez wsparcia Kapitana Ameryki. Rogers z kolei jest głównie zainteresowany odnalezieniem Bucky’ego. Wierzy bowiem w jego wewnętrzną przemianę – i nie jest to wiara pozbawiona podstaw. Tropiąc Barnesa, Steve i Sharon docierają do prowincjonalnego Pilsburga, w którym – jak na tak małą mieścinę – dzieją się zaskakująco dziwne, a wręcz przerażające rzeczy. Przy okazji niejako odkrywają jeszcze jeden ślad, który wiedzie ich – a zwłaszcza Kapitana Amerykę – w odległą przeszłość. I tu Ed Brubaker nadzwyczaj płynnie przenosi czytelników w czasy drugiej wojny światowej. Rogers i Barnes są członkami grupy Invaders (czyli dalekiego przodka Avengersów), którzy wraz z komandosami Nicka Fury’ego (słynni Howling Commandos) otrzymują do wykonania misję specjalną. Zostają zrzuceni na terytorium w pełni kontrolowanym przez nazistów, tuż przy granicy z Austrią i fikcyjną Latverią. Ich miejscowym kontaktem jest członek ruchu oporu, doktor Richard, którego w nielegalnej działalności wspiera piękna i dzielna córka Gretchen. Wspólnymi siłami mają znaleźć odpowiedź na pytanie, co takiego szalony naukowiec doktor Johann Schmidt – lepiej znany jako Red Skull – poszukuje w ruinach zamku nieopodal wsi Eisendorf. Od jak najszybszego zdobycia informacji mogą zależeć losy wojny, tym bardziej że Schmidt miewał już wcześniej bardzo śmiałe koncepty wpływające na zwiększenie potencjału militarnego III Rzeszy. Jeżeli teraz jest bliski realizacji kolejnego pomysłu, nie ma co zwlekać… Wątek przedstawiony w złożonym z sześciu krótkich rozdziałów „65th Anniversary Special” służy przede wszystkim wyjaśnieniu motywów obecnych działań Barnesa, ale również pozwala zrozumieć, jakie plany snuje sklonowany Red Skull, nad którym nie udało się zapanować nawet przebiegłemu ekskagiebiście Aleksandrowi Łukinowi (patrz: „ Zimowy Żołnierz”). Ta historia zostaje przedstawiona w czteroczęściowej miniserii „Nalot godny XXI wieku”. Podejrzewając, do czego zmierzają złoczyńcy, Kapitan Ameryka udaje się do Londynu i prosi o wsparcie swoich brytyjskich przyjaciół – Union Jacka (w wersji Joeya Chapmana) oraz Spitfire (czyli Jackie Falsworth). Może się ono jednak okazać niewystarczające, albowiem do stolicy Anglii prowadzą drogi wszystkich, którzy źle życzą światu. Docierają tam i Crossboness z córką Schmidta, i tropiący Łukina Bucky Barnes. Nie ma więc wątpliwości, że zgodnie z tytułem miasto przeżyje prawdziwy armagedon. Trzeba przyznać, że Brubakerowi udało się w finale umiejętnie posplatać wszystkie wprowadzone wcześniej wątki: te zaprzeszłe (z czasów drugiej wojny światowej), przeszłe (z okresu zimnowojennej rywalizacji pomiędzy Amerykanami i Sowietami) oraz współczesne. Kapitan Ameryka i jego sojusznicy znów mają ręce pełne roboty, a spokojna przyszłość świata wisi dosłownie na ostatnim, na dodatek najcieńszym włosku. Pod względem wizualnym też jest na czym zawiesić oko. Każda z historii ma swój własny graficzny styl, odpowiednio podkreślający nastrój. W rysunkach Mike’a Perkinsa dominują więc barwy pełne niepokoju, ale i nostalgii; z kolei Steve Epting zrobił wszystko, co możliwe, aby uwypuklić sensacyjne walory opowieści, nie stroniąc przy tym od gęstniejącego mroku. W zupełnie innej tonacji utrzymane są grafiki Javiera Pulido i Marcosa Martína, którzy postanowili nawiązać do superbohaterskich komiksów sprzed dekad. Ich rysunki trącą nieco myszką; na tle tego, co zaprezentowali Anglosasi, mogą wydawać się staromodne, ale pamiętajmy – taki był autorski zamysł i z tego zadania Hiszpanie wywiązali się doskonale. 
|