Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Tan Eng Huat, Stan Lee, Jean ‘Moebius’ Giraud, Keith Pollard, Esad Ribic, Simon Spurrier, Joe Michael Straczynski
‹Silver Surfer. Przypowieści›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSilver Surfer. Przypowieści
Scenariusz
Data wydania3 czerwca 2020
RysunkiJean ‘Moebius’ Giraud, Tan Eng Huat, Keith Pollard, Esad Ribic
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklSilver Surfer, Marvel Classic
ISBN9788328196766
Format352s. 170x260mm
Cena109,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Geniusze i przeciętniacy
[Tan Eng Huat, Stan Lee, Jean ‘Moebius’ Giraud, Keith Pollard, Esad Ribic, Simon Spurrier, Joe Michael Straczynski „Silver Surfer. Przypowieści” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Stan Lee o komiksie „Silver Surfer: Przypowieść” stworzonym wraz z legendarnym rysownikiem Moebiusem mówił, że to jego ulubione dzieło. Trudno się z tym nie zgodzić, dlatego pokaźnych rozmiarów tom, zbierający cztery historie o Srebrnym Surferze, zyskał podtytuł właśnie od tej opowieści.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Geniusze i przeciętniacy
[Tan Eng Huat, Stan Lee, Jean ‘Moebius’ Giraud, Keith Pollard, Esad Ribic, Simon Spurrier, Joe Michael Straczynski „Silver Surfer. Przypowieści” - recenzja]

Stan Lee o komiksie „Silver Surfer: Przypowieść” stworzonym wraz z legendarnym rysownikiem Moebiusem mówił, że to jego ulubione dzieło. Trudno się z tym nie zgodzić, dlatego pokaźnych rozmiarów tom, zbierający cztery historie o Srebrnym Surferze, zyskał podtytuł właśnie od tej opowieści.

Tan Eng Huat, Stan Lee, Jean ‘Moebius’ Giraud, Keith Pollard, Esad Ribic, Simon Spurrier, Joe Michael Straczynski
‹Silver Surfer. Przypowieści›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSilver Surfer. Przypowieści
Scenariusz
Data wydania3 czerwca 2020
RysunkiJean ‘Moebius’ Giraud, Tan Eng Huat, Keith Pollard, Esad Ribic
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklSilver Surfer, Marvel Classic
ISBN9788328196766
Format352s. 170x260mm
Cena109,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Przypowieść” mieliśmy już okazję poznać w Polsce. Było to dwadzieścia lat temu w ramach serii „Mega Komiks” serwowanej przez pamiętny TM-Semic. Jednak poza tym, że sam komiks jest „mega”, na pewno takie nie było jego wydanie. Standardem w latach 90. był bowiem papier jakości toaletowego, kiepskie zszycie, brak twardej okładki i blade kolory. Egmont tę sytuację naprawia, serwując nam elegancki tomik na błyszczącym papierze. A żeby się nie powtarzać, dorzucił jeszcze trzy inne historie (w tym jedną nam znaną). I choć stanowią one niemałą gratkę dla fanów Marvela, albowiem Silver Surfer nie jest przesadnie eksploatowanym bohaterem nad Wisłą, to jednak nie da się ukryć, że najważniejszym rozdziałem jest ten pierwszy, spółki Stan Lee / Moebius.
Oryginalnie „Przypowieść” ukazała się w 1988 roku w formie dwóch zeszytów w ramach imprintu Marvela Epic Comics. Idealnie wpasowywała się w swój czas, albowiem był to początek tak zwanych Mrocznych Czasów w świecie komiksu, kiedy do głosu doszli artyści o własnym stylu i indywidualnym spojrzeniu na znanych bohaterów. Często uwypuklali ich słabości, a zwycięstwo dobra nad złem nie stało się oczywistością. Taka wizja świata odbija się w scenariuszu Stana Lee, który zaproponował alternatywne przygody Silver Surfera. Otóż, tak jak miało to miejsce w latach 60. w albumach poświęconych Fantastycznej Czwórce, będąc heroldem Galactusa – Pożeracza Planet, zobowiązuje go do tego, by dał słowo, iż nigdy więcej nie połakomi się na Ziemię. Olbrzymi kosmita powraca jednak, lądując w centrum Nowego Jorku. Ponieważ przyrzekł nie atakować planety, postanowił, że sprawi, iż Ziemianie sami ją unicestwią. Dlatego pozwolił się mianować bogiem, a w swoje imię wszczynać święte krucjaty. Oczywiście Srebrny Surfer nie zamierza stać bezczynnie, ale nawoływanie do rozsądku rasy ludzkiej staje się coraz bardziej bezcelowe.
Choć kojarzymy Stana Lee z banalnymi, aczkolwiek fascynującymi, opowiastkami o superbohaterach, tym razem przedstawił spójną, przemyślaną i głęboką w swej wymowie historię, którą można interpretować na wiele sposobów. Pokazał bezsens religijnych wojen, łatwość z jaką poddajemy się manipulacji i naszą małość wobec potęgi kosmosu. Bojąc się jej, ludzkość potrzebuje wiary w coś większego, co obroniłoby ją w razie potrzeby. Czy zatem mamy tu ukryty atak na religie? W pewnym sensie, choć to raczej desperackie wołanie o pokój i mądrą wiarę, za którą idzie refleksja, a nie poddawanie się pustym hasłom.
Ze scenariuszem doskonale koresponduje grafika Moebiusa, całkiem odmienna od tego, do czego przyzwyczailiśmy się w superbohaterskich komiksach. Choć są momenty, kiedy wydaje się przesadnie uproszczona, zwłaszcza, kiedy mówimy o tle, czasem składającym się z kilku prostopadłych kresek, to jednak jest w niej pewna majestatyczność, a także futurystyczny sznyt. Co tu dużo mówić, każdy kadr przedstawiający Galactusa stojącego pośrodku miasta zapiera dech w piersiach. Moebius rewelacyjnie ujął jego potęgę. Zawsze pokazany jest z posępną miną, niczym totem. Ludzie zaś tłoczą się jak mrówki i towarzyszy im szaleństwo wymalowane na twarzach.
Na tle „Przypowieści”, pozostałe trzy historie wypadają o wiele gorzej. Przede wszystkim nie zmuszają czytelnika do refleksji, choć oczywiście nie można o nich powiedzieć, że są złe. A przynajmniej nie o wszystkich.
Jako drugą w kolejności otrzymujemy historię „Łowcy niewolników”, także ze scenariuszem Stana Lee, ale już z rysunkami Keitha Pollarda. Choć nie jest on tak unikalnym twórcą, jak Francuz, jego pracom nie można niczego zarzucić. Są dynamiczne, przesycone szczegółami i świetnie oddają klimat space opery, z jakim mamy do czynienia. Tu bowiem Silver Surfer zmuszony jest zmierzyć się z tytułową rasą Łowców Niewolników, którzy postanowili zawładnąć mieszkańcami Ziemi. Porywane przez nich istnienia potrzebne są by zasilić ich ogromny statek kosmiczny i sprawić, by ich wódz zyskiwał coraz większą moc.
Choć ponownie Stan Lee przemyca w dialogach kilka gorzkich prawda na temat świata, to jednak w tym wypadku bardziej chodziło o czystą rozrywkę. Toną więc one w ferii wybuchów i ciskanych promieni mocy. Nie jest to jednak wadą. W końcu to nie rozprawka filozoficzna, a opowieść czysto rozrywkowa, akurat której bohaterem jest niebanalny kosmita.
Wyjątkowość Silver Surfera podkreśla także trzecia historia „Requiem”. Tym razem z 2007 roku ze scenariuszem J. Michaela Straczynskiego i rysunkami Esada Ribicia. To właśnie ją mogliśmy także przeczytać w Polsce i to za sprawą wydawnictwa Egmont. Opowiada historię alternatywnego świata, w którym Silver Surfer zaczyna umierać. Choć jest posiadaczem kosmicznej mocy, także on przyjmuje tę wiadomość z trudem. Nie znajdziecie tu za wiele akcji, to bardziej rozmowy na tematy ostateczne. Za to prace Ribicia są wręcz obłędne. Jego malarski styl sprawia, że niemal każdą stronę można by przekształcić w obraz i powiesić na ścianie.
Całość uzupełnia „W imię twoje” z 2008 roku, autorstwa Simona Spurriera i z kreską Tan Eng Huata. Jest to najsłabsze ogniwo albumu. Zarówno pod względem treści, jak i od strony wizualnej. Na kartach dzieje się tyle, że ciężko zorientować się o co właściwie chodzi i kto z kim się bije. W śledzeniu fabuły przeszkadza również nazbyt jaskrawa kolorystyka. Co zaś się tyczy samej osi fabularnej, to tym razem poznajemy świat, w którym panuje utopijna harmonia. Szybko jednak okazuje się, że to tylko fasada, pod którą kryje się okrucieństwo, przemoc i zamordyzm. Choć poruszany tu temat sensu religijnych wojen wydaje się korespondować z „Przypowieścią”, to jednak został on podany w tak łopatologiczny sposób, że przy dziele Stana Lee i Moebiusa sprawia wrażenie albo nachalnej agitki, albo kiepskiej grafomanii. Szkoda, bo „W imię zasad” psuje pozytywny odbiór całego albumu.
Na szczęście bilans wychodzi na korzyść propozycji Egmontu. Zawiera ona bowiem jedną opowieść (właściwie przypowieść) wybitną i dwie bardzo dobre. Czwarta to sztampa, którą można przeczytać i zapomnieć. Niemniej sam album warto posiadać w swojej kolekcji. Zwłaszcza, jeśli nie załapaliście się na edycję TM-Semic. A może przede wszystkim, bo tamta już się wam zapewne rozlatuje.
koniec
22 sierpnia 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Małe sprzeczki w nowej rodzinie
Maciej Jasiński

18 IV 2024

Pierwsze dwa tomy serii „Pan Borsuk i pani Lisica” były naprawdę interesującymi komiksami przedstawiającymi wspólne życie dwóch zupełnie obcych kulturowo rodzin. Pan Borsuk wychowujący samotnie trójkę dzieci oraz pani Lisica, która wraz z córką musiała uciekać przed myśliwymi – zamieszkali razem w norce, tworząc z czasem jedno gospodarstwo domowe. W kolejnych albumach czytelnicy będą mieli okazję lepiej poznać bohaterów.

więcej »

Piękny umysł
Paweł Ciołkiewicz

17 IV 2024

Życie nie rozpieszczało Wiktora. Wychowywał się bez ojca, a jego matka raczej nie była osobą, którą trudno uznać za wzór macierzyńskiej troskliwości. Wszystkie problemy chłopak rekompensował sobie zanurzaniem się w cudowny świat…, nie, nie baśni, lecz matematyki. To liczby i ich wzajemne relacje pochłaniały go bez reszty. A u źródeł tej fascynacji stało, rzecz jasna, poszukiwanie szczęścia.

więcej »

Oto koniec znanego nam świata
Marcin Knyszyński

16 IV 2024

Nieistniejący już imprint DC Comics o nazwie „Vertigo” miał kilka flagowych tytułów, takich swego rodzaju wizytówek lat dziewięćdziesiątych amerykańskiego komiksu. Jedną z nich są bez wątpienia „Niewidzialni”, których ostatni, czwarty tom zbiorczy wyszedł w marcu nakładem Egmontu. Każdy, kto uważa, że pierwsze trzy były trudne w odbiorze, musi przygotować się na jeszcze większe wyzwanie. Teraz Grant Morrison nie ma już zupełnie litości i nie bierze jeńców.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Raz lepiej, raz gorzej
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Srebrzysty paladyn
— Marcin Knyszyński

Tegoż twórcy

Sekrety Xaviera
— Andrzej Goryl

Zbuntowana piratka
— Maciej Jasiński

Pożegnanie króla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Cała nadzieja w Thanosie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nawet śmierć może umrzeć
— Marcin Knyszyński

Dla fanów frankofonów
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Prequel, a udany
— Marcin Osuch

Chcieliście Conana - to macie i nie marudźcie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ku Klux Klan kontra zombie
— Marcin Knyszyński

Blast It!
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł rozbiera się u Prady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kobieta ich bije
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.