Trasa promocyjna to poważne przedsięwzięcie. A gdy uczestniczy w niej początkujący pisarz, który dopiero marzy o światowej sławie, robi się śmiertelnie poważnie. Tak właśnie jest w przypadku G.H. Fretwella, autora książki „Bez K.”. Ta powieść ma rzucić czytelników na kolana i wprowadzić jej autora na literackie salony. Powiedzieć jednak, że nic nie idzie po myśli młodego literata, to nic nie powiedzieć.
Sekretne życie pisarza
[Andi Watson „Trasa promocyjna” - recenzja]
Trasa promocyjna to poważne przedsięwzięcie. A gdy uczestniczy w niej początkujący pisarz, który dopiero marzy o światowej sławie, robi się śmiertelnie poważnie. Tak właśnie jest w przypadku G.H. Fretwella, autora książki „Bez K.”. Ta powieść ma rzucić czytelników na kolana i wprowadzić jej autora na literackie salony. Powiedzieć jednak, że nic nie idzie po myśli młodego literata, to nic nie powiedzieć.
Andi Watson
‹Trasa promocyjna›
Pisarz nie ma łatwego życia. Najpierw, cierpiąc niewobrażalne katusze, pisze książkę, później musi znaleźć wydawcę i przekonać go do publikacji swojego dzieła, a wreszcie, gdy już ono się ukaże, zostaje zmuszony do wzięcia udziału w trasie promocyjnej. Chcąc, nie chcąc, wyrusza zatem na szlak, by spotykać się z czytelnikami i składać autografy. Uważa się, że pisarstwo to zajęcie dla samotników i introwertyków, którzy nie lubią towarzystwa, zatem takie publiczne imprezy muszą być dla nich gehenną. Jest tylko jedna rzecz, która pisarza przeraża bardziej od sal pełnych czytelników zadających głupie pytania o źródło inspiracji. Tym czymś jest mianowicie… pusta sala!
I właśnie tego doświadcza G.H. Fretwell. Angielski pisarz wyrusza na trasę, by promować swoje dzieło – powieść zatytułowaną „Bez K”. Niestety, to co miało otworzyć przed nim drzwi kariery zamienia sięw koszmar. Na spotkania nie przychodzi nawet pies z kulawą nogą, księgarze traktują go raczej chłodno, książki nikt nie chce kupić, a o hotelach nawet nie ma co wspominać. Mało tego. Na dodatek prześladuje go inny pisarz. Otóż traf chciał, że we wszystkich miejscach, w których zaplanowano spotkania Fretwella z czytelnikami, dzień wcześniej odbywały się spotkania z F.P. Guisem, autorem bestsellera „Sjena Palona”. Pełne sale, dziesiątki, a może nawet setki sprzedanych egzemplarzy i entuzjazm czytelników – tak wyglądały te spotkania, o czym informują naszego sfrustrowanego pisarza właściciele księgarń, w których się zatrzymuje na swojej trasie promocyjnej. W porównaniu z tym olśniewającym sukcesem, porażka naszego bohatera jest jeszcze bardziej przygnębiająca.
To jednak jeszcze nie wszystko. Jakby mało było tych wszystkich nieszczęść, w okolicy grasuje morderca. Giną ludzie, a na okolicznych mieszkańców pada blady strach. Fretwell, pogrążony w swojej rozpaczy jest nie do końca świadom tego, co dzieje się wokół niego w realnym świecie. W gazetach czyta tylko dział literacki, licząc, że znajdzie jakąś życzliwą recenzję swojej książki. No dobrze, tak naprawdę liczy na to, że znajdzie jakąkolwiek recenzję swojej książki. Tymczasem powoli to właśnie na niego zaczynają padać podejrzenia związane z kolejnymi morderstwami. Śledztwo toczy się nad jego głową, a on nawet nie wie, że jest podejrzany. Niczym Józef K, z Kafkowskiego „Procesu” zupełnie traci wpływ na to, co dzieje się z jego życiem. Co gorsza, pogrąża się w apatii i traci chęć do życia.
To co miało być przepustką do wielkiego świata, zamienia się powoli w najgorszy koszmar. Bohater zdaje się obserwować to wszystko z boku. Niby to dotyczy jego, ale on nie ma, a może nie chce mieć, wpływu na to, co się dzieje wokół niego. Przemieszcza się jakby w onirycznej rzeczywistości i nie wie, co jest prawdą, a co fikcją. Może sam staje się bohaterem jakiejś powieści? Bohaterem, z którym nikt się nie liczy. Nikt go nie zauważa. Chyba, że padnie na niego podejrzenie. Wtedy nagle znajduje się w centrum uwagi. Ale to też dzieje się bez jego udziału. A może jednak to on stoi za tym wszystkim. Może faktycznie jest poszukiwanym przez policję mordercą? Może tak chciał zareklamować swoją książkę? Autor nie daje na te pytania jednoznacznej odpowiedzi i bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Warstwa graficzna komiksu wzmacnia tę oniryczną, Kafkowską atmosferę. Czarno-białe, oszczędne rysunki sprawiają, że ta opowieść jest jeszcze bardziej tajemnicza. Mroczne uliczki i przepastne księgarnie (jak ta przedstawiona na okładce), przez które przemyka bohater podkreślają jego straconą pozycję.
Książki i komiksy o pisarzach (oraz twórcach komiksów) to zawsze smakowity kąsek dla wszystkich zainteresowanych procesem twórczym oraz realiami życia autorów. Wgląd w ich dylematy, rozterki i problemy zawsze jest intrygujący, a dodatkowo pozwala z większym dystansem spojrzeć na własne ambicje. Andi Watson podejmuje to zagadnienie w oryginalny i nietypowy sposób. Wikła bowiem swojego bohatera w zagadkę kryminalną, która jednak jest tylko tłem dla ukazania koszmaru życia sfrustrowanego pisarza. Wybujałe ambicje rozsypują się w zderzeniu z realiami wydawniczymi, prowadząc nie tylko do zniechęcenia i utraty wiary w siebie, ale także do kryzysu życia rodzinnego. Fretwell staje się powoli pozbawionym chęci do życia włóczęgą, a my jego towarzyszami. Śledzimy jego poczynania zastanawiając się, czy ktoś go w to wszystko wrobił, czy po prostu biedny pisarz znalazł się w niewłaściwym czasie i miejscu. Atmosfera gęstnieje z każdą kolejną planszą, a czytelnik z wypiekami na twarzy czeka na rozwiązanie zagadki. Oczywiście, jak w każdym dobrym kryminale, jest ono zaskakujące. Tyle tylko, że ten komiks, to nie jest kryminał…