Komiksy w tej czy innej formule funkcjonowały praktycznie przez cały okres istnienia PRL, ale jako medium mainstreamowe zaistniały po wprzęgnięciu ich w machinę propagandową socjalistycznego państwa.
Legendarna Historia Polski: Gryzonie zemsty
[Grzegorz Rosiński, Barbara Seidler „Legendarna Historia Polski #2: Opowieść o Popielu i myszach” - recenzja]
Komiksy w tej czy innej formule funkcjonowały praktycznie przez cały okres istnienia PRL, ale jako medium mainstreamowe zaistniały po wprzęgnięciu ich w machinę propagandową socjalistycznego państwa.
Dziękuję paniom Barbarze Seidler i Barbarze Hollender za pomoc przy tworzeniu tekstów poświęconych serii „Legendarna historia Polski”
Grzegorz Rosiński, Barbara Seidler
‹Legendarna Historia Polski #2: Opowieść o Popielu i myszach›
Dla osób urodzonych w dekadzie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku komiksowa wersja legendy o Popielu i myszach autorstwa Barbary Seidler i Grzegorza Rosińskiego jest kanoniczna. Dopiero kilka lat później, w starszych klasach przyszła kolej na „Starą Baśń” Kraszewskiego, a średnio udany film z Żebrowskim w kinach miał się pojawić za ćwierć wieku.
Przyczyny popularności komiksów w tamtych czasach są oczywiste. Praktycznie całkowity brak konkurencji, w telewizji jedna, dwie krótkie bajki dziennie, żadnych gier wideo, nie wspominając o komputerach. W tej sytuacji praktycznie każdy komiks rządził wyobraźnią dzieci, a tym bardziej rzecz tak sprawnie zrobiona, jak właśnie „Opowieść o Popiele i myszach”.
Wrażenie robiła już sugestywna, mroczna i niezwykle plastyczna okładka. Górna część budowli rozświetlona pochodnią, przerażona twarz Popiela a na dole, z ciemności wychodzą niezliczone wielkie myszy (właściwie wyglądające jak szczury). A w środku całkiem ponura opowieść z królem, piękną, acz okrutną królową, Wikingami i lekką domieszką czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy fantasy.
Historia niby powinna być powszechnie znana, ale przypomnijmy ją, tym bardziej że Barbara Seidler wszystkie swoje opowieści nieco modyfikowała. W przypadku „Opowieści o Popiele i myszach” scenarzystka odcięła się mocno od powieści Kraszewskiego, czerpiąc bardziej z wersji spisanej przez Wincentego Kadłubka. Historia o Popielu i myszach pojawiła się już w kronikach Galla Anonima, ale to Kadłubek mocno ją rozbudował, dodając wątek otrucia stryjów, z których ciał wylęgły się gryzonie zemsty. Pomijając okładkę, początek historii nie zapowiada jeszcze ponurego końca. Popiel jest przedstawiony jako władca surowy, ale władający krainą bogatą, a zamieszkujący ją lud sprawia wrażenie szczęśliwego. Jeśli coś trapi miejscowych kmieci, to nie sposób sprawowania władzy przez Popiela, a zagrożenie ze strony okrutnych Myszyngów, pobratymców Wikingów. Król co prawda myśli o tym problemie, ale jego żona Hilderyka skutecznie zmienia jego priorytety. W większości przekazów jest jasno napisane, że żona Popiela jest Niemką, w komiksie możemy się tego jedynie domyślać po germańsko brzmiącym imieniu. Samą Hilderykę można byłoby uznać wręcz za piękną w wersji narysowanej przez Rosińskiego, gdyby nie stale obecny na jej twarzy grymas wściekłości.
Królowa skupia się przede wszystkim na tym, aby Popiel utrzymał swoją władzę. To lekka modyfikacja scenarzystki w stosunku do wersji Kraszewskiego i Kadłubka, gdyż tam chodziło o zapewnienie sukcesji dla synów. Byłaby to dodatkowa komplikacja intrygi i zapewne ze względu na ograniczoną objętość zeszytu zrezygnowano z tego motywu. Popiel jest rozdarty pomiędzy poczuciem obowiązku (do zorganizowania obrony przeciw najeźdźcom), a obawą przed spiskiem i utratą tronu. Nieustające podszepty Hilderyki jednak robią swoje. Zaprasza swoich stryjów (to oni – według Hilderyki – dybią na jego koronę) na ucztę i nieźle już podpitych na koniec częstuje zatrutym winem. Całą scenę Rosiński rozrysowuje praktycznie bez dymków, wzmacniając jej dramatyzm zbliżeniami morderczych spojrzeń Hilderyki. Ciał pozbywają się, wrzucając je do jeziora Gopło. Pozornie, tron Popiela jest bezpieczny; pozornie, bo nadciągają wspomniani wcześniej Myszyngowie. Rozpoczyna się krwawe oblężenie. Popiel, który na początku całej historii zdawał się przejmować losami swojego królestwa, teraz myśli o sobie. Kiedy walka jeszcze trwa, wraz z żoną uciekają pod osłoną nocy do wieży znajdującej się na wyspie. Za nimi ruszają myszy, które „wylęgły się na ciałach pomordowanych stryjów”. Gryzonie w okrutny sposób wymierzają sprawiedliwość i to podwójnie: za morderstwo oraz porzucenie poddanych w potrzebie.
Jak widać, przekaz komiksu jest dosyć prosty i jednoznaczny. Podobnie jak w przypadku pierwszego odcinka serii, na więcej nie pozwalała formuła cyklu. Zeszytowy format z dwujęzycznymi tekstami nie dawał dużo przestrzeni scenarzystce. Natomiast majstersztykiem jest „Opowieść o Popiele i Myszach” pod względem graficznym. Tutaj oczywiście jawi się pytanie, w jakim stopniu Grzegorz Rosiński uzgadniał to z Barbarą Seidler. Od razu rzucają się w oczy bardzo precyzyjnie zaprojektowane plansze, rysownik nie bawi się żadne eksperymenty. Żaden kadr nie sprawia wrażenie niepotrzebnego. Do tego dochodzi bardzo precyzyjna, czysta kreska, chciałoby się rzec klasyczna „ligne claire”. Ten komiks jest jednym z niewielu, w których Rosiński stosuje takie podejście. O ile można zrozumieć różnicę w porównaniu do „Smoka wawelskiego”, od którego dzieliło Rosińskiego dwa lata rozwoju jako rysownika, o tyle zastanawiające jest zauważalnie inna kreska niż w „Piaście”, który dużo bardziej przypominał już prace z „Relaksu” czy „Thorgala”.
Podobnie jak w pierwszym zeszycie, także w historii o Popielu Rosiński nadał postaciom wygląd nieco przerysowany, chwilami karykaturalny. Jedynie Hilderyka ma naturalne proporcje. Prawdopodobnie rysownik chciał nadać jej demoniczny wygląd, a byłoby to trudne w przypadku przerysowanej sylwetki. Po mistrzowsku oddał Rosiński nastrój mrocznych scen, zakupu trucizny u znachora i pozbycia się ciał stryjów przy pełni księżyca. Rysownik pozwala sobie także na wprowadzenie do tej ponurej historii szczypty graficznego humoru poprzez elementy takie jak błazen małpujący Popiela oraz odźwierny rodem z kompletnie innej epoki (o tysiąc lat późniejszej).
„Opowieść o Popielu i myszach”, nie licząc wydania przeznaczonego wyłącznie na rynek amerykański, została wydana w czterech wersjach językowych (angielski, francuski, niemiecki, rosyjski). Nakład pierwszego wydania był identyczny jak w przypadku zeszytu „O smoku wawelskim i królewnie Wandzie”, czyli 20275 egzemplarzy każdej wersji językowej. Wewnętrzne strony okładek zostały wykorzystane na słowniczek, a na ostatniej stronie znajdziemy zapowiedź trzeciego zeszytu serii – „O Piaście Kołodzieju”. „Opowieść o Popielu i Myszach” jest ostatnim komiksem cyklu wydanym w formacie powiększonym, zarówno „O Piaście Kołodzieju”, jak i wznowienia będą już miały standardowe wymiary B5.
Pozostałe teksty z tego cyklu:
Coś mi się wydaje, że pani Seidler najbardziej wzorowała się na powieści Walerego Przyborowskiego: "Myszy króla Popiela". Dzisiaj prawie zupełnie nieznanej. Wikingowie nazywani są tam Myszami, jest wątek zwiadu, a historia zamyka się zwycięstwem Piasta i przejęciem władzy. Brakuje tylko gryzoni, które wylęgły się z ciał stryjów.