Choć w finale pierwszego tomu komiksu Giancarla Berardiego udaje się rozwiązać zagadkę, kto jest seryjnym zabójcą kobiet, to mimo wszystko sprawcy udaje się zbiec. Nie tylko z tego powodu Julia Kendall ma wyrzuty sumienia. Jest jednak zdeterminowana, by dalej pomagać policji w prowadzeniu dochodzenia. Jakie będą jego konsekwencje, dowiadujemy się z drugiej odsłony cyklu – „Obiektu miłości”.
Zdradzona i porzucona
[Giancarlo Berardi, Corrado Roi „Julia. Z archiwum spraw kryminalnych #2: Obiekt miłości” - recenzja]
Choć w finale pierwszego tomu komiksu Giancarla Berardiego udaje się rozwiązać zagadkę, kto jest seryjnym zabójcą kobiet, to mimo wszystko sprawcy udaje się zbiec. Nie tylko z tego powodu Julia Kendall ma wyrzuty sumienia. Jest jednak zdeterminowana, by dalej pomagać policji w prowadzeniu dochodzenia. Jakie będą jego konsekwencje, dowiadujemy się z drugiej odsłony cyklu – „Obiektu miłości”.
Giancarlo Berardi, Corrado Roi
‹Julia. Z archiwum spraw kryminalnych #2: Obiekt miłości›
Wbrew pozorom na polskim rynku komiksowym wcale nie ma zbyt wielu serii ani pojedynczych albumów, które moglibyśmy uznać za klasyczne thrillery psychologiczne. Z tym większą radością powitałem włoską „Julię”, która oferuje to wszystko, co najlepsze w italskim giallo i amerykańskiej opowieści o polowaniu na seryjnego zabójcę. Żałować tylko można, że sztandarowe dzieło scenarzysty Giancarlo Berardiego pojawiło się nad Wisłą ponad dwie dekady po starcie cyklu. Z drugiej strony – w myśl znanego powiedzenia – lepiej późno, niż wcale. Na początek wydawnictwo Tore zdecydowało się wydać trzy pierwsze albumy, które stanowią zamkniętą tematycznie całość. Publikacja kolejnych będzie zapewne uzależniona od ich sprzedaży. Zatem jeżeli chcecie poznać fascynującą historię współpracującej z policją miasta Garden City profilerki Julii Kendall – ruszajcie do księgarń z komiksami (stacjonarnych bądź internetowych). Nie zawiedziecie się, bo to dreszczowiec na miarę „Milczenia owiec” i „Czerwonego smoka”.
W pierwszym tomie, zatytułowanym „
Oczy otchłani”, poznaliśmy tytułową bohaterkę – inteligentną, piękną i samotną kryminolożkę, która czas wolny (a więc nie przeznaczony na zajęcia ze studentami) spędza na… tropieniu zwichrowanych psychicznie złoczyńców. Co jest zajęciem zarówno intrygującym, jak i śmiertelnie niebezpiecznym. Niewiele brakowało, by poprzednia sprawa, w jaką zaangażowana była panna Kendall, zakończyła się jej śmiercią, a w najlepszym wypadku kalectwem. Nic więc dziwnego, że kiedy prokurator generalny hrabstwa Michael Robson prosi ją o pomoc w kolejnym skomplikowanym dochodzeniu – odmawia. Kiedy jednak jedną z ofiar seryjnego zabójcy kobiet staje się jej studentka, Julia nie ma już wyboru i dołącza do nieformalnej grupy porucznika Alana Webba i sierżanta Bena Irvinga.
Mając jednak nie najlepsze wspomnienia ze współpracy z miejscowymi służbami, Kendall działa też na własną rękę, wykorzystując wsparcie zaprzyjaźnionego prywatnego detektywa Leo Baxtera. W dużej mierze to dzięki niemu udaje się jej dotrzeć do zabójcy. Julia jest jednak przekonana, że jest nim Tom Harrod, stary woźny w klubie fitness, podczas gdy w rzeczywistości morduje… jego córka Myrna. Nalot policyjny na dom Haroddów kończy się tragedią: ojciec zostaje ciężko ranny, a Myrna – po zamordowaniu funkcjonariusza – wymyka się obławie i znika w mieście. Tak kończą się „
Oczy otchłani”; w tym samym miejscu zaczyna się także akcja drugiego tomu serii – „Obiektu miłości”. Pannę Kendall ponownie trapią wyrzuty sumienia. W rozmowie z Webbem i Irvingiem przyznaje się, że zawiodła, że zwiodło ją modus operandi sprawcy – fakt, że jest tak brutalny i okrutny, że przejawia sadyzm seksualny, że używa ostrego narzędzia. To wszystko nie pasowało do kobiety. Nawet będącej zdeklarowaną homoseksualistką (pamiętajmy, że pierwsze tomy „Julii” ukazały się w 1998 roku, a więc jeszcze przed triumfem politycznej poprawności).
W czasie rozmowy z kryminolożką porucznik Webb odbiera telefon z wiadomością o śmierci ojca Myrny. Jak się jednak okazuje, tuż przed zejściem rozmawiał on jeszcze z dziennikarzem Billem Grahamem, który następnego dnia publikuje w „Sentinelu” sensacyjny artykuł. Wynika z niego, że matka zabójczyni, Priscilla, wcale nie zmarła, jak utrzymywał stary Tom, kiedy dziewczynka miała trzy lata, lecz porzuciła rodzinę i przeprowadziła się do Providence (fakt, że Berardi wybrał miasto, z którego pochodził Howard Phillips Lovecraft, nie jest chyba przypadkiem); tam wyszła po raz kolejny za mąż i urodziła dziecko. Julia jest przekonana, że to nadzwyczaj ważna informacja – wszak zniknięcie (obojętnie czym spowodowane) matki skazało Myrnę na wychowanie przez surowego ojca, religijnego fanatyka, który starał się za wszelką cenę zaszczepić swoje maniakalne zasady córce. Czy to mogło skrzywić ją do tego stopnia, by zmienić w bestię?
Pytanie wcale nie pozostaje w zawieszeniu. Scenarzysta bardzo szybko udziela na nie odpowiedzi. Ukrywająca się przed policją Harrod, szuka bezpiecznego miejsca; trzyma się wśród bezdomnych i włóczęgów i tak poznaje opóźnioną w rozwoju siedemnastolatkę Ruby, która uciekła z prowadzonego przez siostry zakonne sierocińca. Związała się z traktującym ją przedmiotowo i wykorzystującym na każdym kroku dużo starszym mężczyzną. Myrna jest świadkiem kłótni między nimi; staje w obronie dziewczyny i – jak można się domyśleć – zabija alfonsa. Ruby zdaje się być nie tyle nawet zszokowana, co zafascynowana nieznajomą kobietą – jej wewnętrzną siłą, odwagą i bezwzględnością. W efekcie dołącza do niej, nie zdając sobie sprawy, kim ona tak naprawdę jest. Dla Harrod to także – przynajmniej w tym momencie – wygodne. Policja szuka przecież samotnej dziewczyny; widząc dwie, funkcjonariusze nie będą tak czujni i podejrzliwi. Nie zmienia to jednak faktu, że musi zdecydować co dalej. I gdy się nad tym zastanawia, wpada w jej ręce gazeta z artykułem Grahama.
Akcja sporej części „Obiektu miłości” rozgrywa się, co jest do przewidzenia, w Providence. Tam zmierzają Bill Graham, Myrna z Ruby, wreszcie Julia z Leonardem i policjanci z Garden City (choć miasto Lovecrafta jest poza ich jurysdykcją). Celem ich wszystkich jest odnalezienie kobiety, która przeprowadziła się tam ćwierć wieku wcześniej, a z czasem zmieniła nazwisko. To jak szukanie igły w stogu siana. Jeśli jednak panna Kendall i porucznik Webb chcą przerwać krwawy szlak Myrny Harrod – muszą jak najszybciej zlokalizować jej matkę. Scenariusz Berardiego jest niezwykle precyzyjny i szczegółowy, dlatego też przełożenie „Julii” na język filmu nie sprawiłoby zdolnemu reżyserowi najmniejszych trudności (stąd wcześniejsze porównanie komiksu do kinowych adaptacji powieści Thomasa Harrisa). Aż dziw, że dotąd tego nie uczyniono, zadowalając się jedynie grą komputerową („Julia: Innocent Eyes”, 2010). Ale może wszystko dopiero przed nami.
Fabuła „Obiektu miłości” prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy ucieczkę Myrny, która działa instynktownie, jak zagrożone przez polujących na nią myśliwych dzikie zwierzę. Zawsze wyprzedza ich o krok, likwidując po drodze świadków, którzy mogliby ją zdradzić lub po tropach których można by do niej dotrzeć. Z drugiej – jesteśmy świadkami drobiazgowego śledztwa, które krok po kroku zbliża kryminolożkę i współpracujących z nią policjantów do wyjaśnienia zagadki. Berardi wykorzystuje też pojawiające się okazje i zdradza co nieco na temat tytułowej bohaterki. Poznajemy więc dramatyczne wydarzenia z jej przeszłości, które doprowadziły do śmierci rodziców i rozbratu z młodszą siostrą. Można domniemywać, że to jedynie początek odsłaniania tajemnic, że w kolejnych tomach będziemy dowiadywać się jeszcze więcej.
Za grafikę drugiego tomu odpowiada – od lat związany z publikującą „Julię” oficyną Sergio Bonelli Editore – Corrado Roi (rocznik 1958), który zaczynał od erotycznego „Karzana” (1977-1978), a potem pracował między innymi nad pojedynczymi tomami „Dylana Doga” (1993) i „Martina Mystère” (1995). W porównaniu z kreską Luki Vanniniego jest bardziej przewidywalny, bliżej mu do tradycji komiksu frankofońskiego, ale nie znaczy to oczywiście, że wypada słabiej na tle swego kolegi po fachu. Świetnie radzi sobie zarówno w scenach dynamicznych, w których obficie leje się krew, jak i statycznych, w których dla odmiany potrafi przydać bohaterom – zwłaszcza Julii Kendall – otoczkę romantyczną. Przy okazji warto wspomnieć, że to komiks dla dorosłych czytelników, nie brakuje w nim bowiem ani nagości, ani wyjątkowego okrucieństwa.