Po ponad półtora dekady od pierwotnego wydania drugi numer „Zeszytów Komiksowych” sam jawi się jako historyczna ciekawostka. Jednak w pewnych aspektach nie stracił na aktualności. Utrwalony w nim obraz rzeczywistości to już przeszłość, ale to właśnie z niej wyrasta współczesne polskie komiksowo.
Tomasz Nowak
Komiksowa rzeczywistość
[„Zeszyty Komiksowe 2 (wydanie II), sierpień 2013” - recenzja]
Po ponad półtora dekady od pierwotnego wydania drugi numer „Zeszytów Komiksowych” sam jawi się jako historyczna ciekawostka. Jednak w pewnych aspektach nie stracił na aktualności. Utrwalony w nim obraz rzeczywistości to już przeszłość, ale to właśnie z niej wyrasta współczesne polskie komiksowo.
‹Zeszyty Komiksowe 2 (wydanie II), sierpień 2013›
Ten numer stawia na zobrazowanie polskiej rzeczywistości w rodzimym komiksie. I wychodzi na to, że ów opis był na owe czasy nader skromny. Zresztą, przyjmując tamte kryteria – a więc realizm bądź przynależność do komiksu obyczajowego – w tym zakresie do dziś wiele się nie zmieniło.
Jednak ów dobór kryteriów musi wzbudzić refleksję. Upraszcza spojrzenie i dobór tytułów, ale zarazem łamie choćby lemowską zasadę jakości opisu rzeczywistości przez literaturę fantastyczną. Trafnie to samoograniczenie punktuje w swoim artykule Tomek Marciniak.
Marek Turek wyjaśnia, że chodzi tu o pominięcie oczywistego eskapizmu, ale z drugiej strony o rzeczywistości tak samo wiele mówi już choćby sam fakt, że tematu obyczajowości wprost się unika. Uzasadnienie, iż podejście to wyrasta z tradycji malarsko-literackiej nie przekonuje. To raczej świadectwo pewnej mentalności pokoleniowej i, co tu kryć, słabości warsztatu scenarzystów sprawia(ła), że tak wówczas, jak dzisiaj, niewiele mamy dobrych komiksów wprost obyczajowych. Nie tylko komiksów zresztą. To też mówi wiele o naszej rzeczywistości, od której wciąż wolimy uciekać, niż się z nią mierzyć.
Autorzy przypatrują się więc ostatecznie portretom rzeczywistości w bardzo różnych perspektywach, zwykle przez profil danej epoki (przedwojnie, PRL, itd.). W ich ujęciach brakuje jednak czasem konsekwencji, jak w rozpatrywaniu kwestii czy seria „Kapitan Żbik” ukazywała realny czy „malowany” PRL (Bilecki). Dość śmiesznie brzmią słowa „przytyk” czy „przerysowanie”, a tym bardziej zarzut populizmu, jaki mają „piętnować” media w rodzaju „Faktów i Mitów” (Puźniak). Autor ledwie w jednym zdaniu napomyka o podłożu ideologicznym, a co więcej wyraźnie utrwala dobrze widzialną również dziś tendencję jednostronnych ataków na światopoglądową odmienność. Oczywiście prowadzonych w imię tolerancji, a więc uprawnionych…
Zresztą, jeśli chodzi o kierunek, w którym skierowane jest „ostrze krytyki wobec świata”, nie ma się co dziwić. Polski komiks tamtego czasu wyrastał wprost z undergroundu, zinów, środowisk punkowych i anarchistycznych (Gizicki). Z owej „krytyki” mało więc wynikało, a już zupełnie nie widać było w niej nic konstruktywnego. No, ale trudno się dziwić, że łatwiej „jebać” niż budować, skoro wyznaje się filozofię „no future"? Z dzisiejszej perspektywy widać pewną mentalną ciągłość. W „krytyce” życia społecznego niewiele się zmieniło. Dominująca dziś wśród młodych zbuntowanych kultura memów polega przecież wyłącznie na tym, żeby dowalić i zebrać jak najwięcej lajków. Nawet wówczas, gdy bardziej się szkodzi, niż pomaga rozwiązać dany problem.
Na postać numer jeden ZK #2 wyrasta Krzysztof Owedyk (Puźniak, Kontny i Błazejczyk). Rzeczywiście „Prosiak” poza twórczością typowo zinową jest autorem poszukującym. Porusza różne kwestie i pozostaje otwartym obserwatorem świata. Jego ogląd rozszerza zarazem spojrzenie czytelnika.
Dość blado na tym tle wypada miejsce poświęcone twórczości braci Minkiewiczów i Śledzia & Co. Katarzyna Nowicka oryginalnie przeanalizowała jedynie język topowej wówczas serii „Wilq”. Natomiast „Osiedle Swoboda”, mimo że doczekało się osobnego artykułu (Demiańczuk) warte jest stanowczo szerszego omówienia. Komiks ten, jak i publikujący go „Produkt”, stanowiły niewątpliwie w polskim komiksie cezurę nowej epoki. Szkoda więc, że temu drugiemu nie poświecono tu miejsca osobno.
Ciekawy jest szkic poświęcony „komiksowości” ikon ukraińskich (Sokal). Niestety, mimo cytatów z Evdokimowa, słabo rozwija kwestię sacrum i jego obecności w kulturze. Interesująco natomiast ukazuje się jego oddziaływanie na wyobraźnię ukraińskich twórców komiksów.
Tematem z pogranicza jest też omówienie komiksów rodem z galerii „Raster” (Gawęda). Swego czasu, głównie za sprawą autorów (Sasnal, Dwurnik) wzbudziły one szeroką dyskusję o granicach gatunku i odbiły się szerokim echem poza typowo komiksowym poletkiem.
Niejako w opozycji rysuje się status „Komiksowa” – ówczesnego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Żukowski zauważa słusznie jego oddziaływanie wychowawcze, ale wyraźnie atakuje kierunek kształtowania umysłów młodych czytelników.
Bezcenny na owe czasy był szkic poświęcony komiksowemu reportażowi (Błażejczyk). Półtora dekady temu był to gatunek polskiemu czytelnikowi zupełnie nieznany i niedostępny. A choć dziś możemy już czytać po polsku rewelacyjną twórczość Sacco czy Guilberta, w tej materii wciąż pozostaje wiele do nadrobienia.
Interkulturowe odniesienie dla ówczesnego komiksu i obrazowania przezeń polskiej rzeczywistości mają stanowić szkice o filmie (Wągrowski) i literaturze (Pycka). Dość pobieżne, sugerują również ich słaby poziom realistycznych odniesień do współczesności. Idą jednak przede wszystkim tropem głównego nurtu, nie doceniając, że – podobnie jak w komiksie – najwięcej w tej kwestii dzieje się na obrzeżach.
Ciekawym dodatkiem czy bardziej ilustracją dla treści ZK #2 są przeplatane z tekstem krótkie komiksy. Na wskroś współczesne, wręcz do bólu obyczajowe, skupiają się bezpośrednio na aktualnych problemach społecznych.
Całości dopełnia spojrzenie na rynek. Polecajki, zważywszy na niewielki zasięg promocji rodzimych tytułów, szczególnie niezależnych, to rzecz bardzo cenna (Kontny). Mniej trafne okazały się natomiast rozważania rynkowe. Rynek wydawców, zamiast oczekiwanej stabilizacji (Handzelewicz), wkrótce miał przejść poważne wstrząsy. Z kolei prasa komiksowa (Obważanek), pomimo rozmaitych prób, zredukowana została wyłącznie do zinów i periodyków dla mocno zaangażowanych. „Zeszyty Komiksowe”, mimo wypracowanego statusu, nigdy w swej formule nawet nie zbliżyły się do tego, co czytelnikom komiksów miało do zaoferowania „AQQ"…
Z ZK #2 nie dowiemy się ostatecznie w pełni ani jak wyglądała wówczas rzeczywistość, ani jej komiksowy opis, gdyż autorzy bardzo różnie postrzegają realizm. To jednak dobrze, bo dzięki temu sięgnęli w różne obszary, które inaczej poznać i powiązać z komiksem byłoby czasem trudno. Zwłaszcza, gdy słychać w polskiej komiksologii tu i ówdzie przebłyski poglądu o „jedynej słusznej” szkole ich analizy. Monopol w tej kwestii – podobnie jak każdej innej dziedzinie wiedzy – nic dobrego nie wniesie.
Mimo przyjętych na wstępie ram, autorzy nie trzymali się ściśle wyłącznie ich jednej interpretacji. Podobnie luźno potraktowali pojęcia komiksologiczne. Dzięki temu, choć tematu nie udało się wyczerpać, powstał interesujący kolaż poglądów i spojrzeń, poszerzający perspektywę nie tylko przeciętnego czytelnika.
Plusy:
- różnorodność poruszanych wątków
- różnorodność prezentowanych spojrzeń
- interesujące „przerywniki” komiksowe
- wartość archiwalna – zapis epoki, swego czasu
Minusy:
- pominięcie „Produktu” jako zjawiska rynkowo-kulturowego
- brak analizy komiksów sieciowych
- brak analizy komiksów z magazynów i zinów