„(…) Jestem obcy w mym stuleciu, obcy śród tych, co pozostali ludźmi. Wiem o tym od chwili, gdym wyciągnął dłoń w stronę szkaradzieństwa wewnątrz wielkiej pozłacanej ramy – gdym wyciągnął dłoń i dotknął zimnej, gładkiej, niewzruszonej powierzchni zwierciadła” H.P. Lovecraft, „Wyrzutek”
Szkaradzieństwo wewnątrz wielkiej pozłacanej ramy
[Enrique Alcatena, Eduardo Mazzitelli „Shankar #2” - recenzja]
„(…) Jestem obcy w mym stuleciu, obcy śród tych, co pozostali ludźmi. Wiem o tym od chwili, gdym wyciągnął dłoń w stronę szkaradzieństwa wewnątrz wielkiej pozłacanej ramy – gdym wyciągnął dłoń i dotknął zimnej, gładkiej, niewzruszonej powierzchni zwierciadła” H.P. Lovecraft, „Wyrzutek”
Enrique Alcatena, Eduardo Mazzitelli
‹Shankar #2›
Drugi tom „Shankara” to kolejna porcja wyrafinowanych opowieści o losach mitycznego bohatera. Całość jest niezwykle zróżnicowana i złożona, na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się jeden wątek. Autorzy oferują mianowicie czytelnikowi różne wariacje na temat relacji pomiędzy człowiekiem a potworem. Choć Shankar jest przeznaczony do tego by władać światem, woli podróżować i tenże świat poznawać. Kontynuuje zatem swoją podróż przez niezwykłe wyobrażone światy. Przemierza krainy mitów oraz legend a także rzeczywistości wykreowane na kartach literatury. Jak pamiętamy z poprzedniego tomu bohater był już w Indiach, gdzie szukał sposobu na uzdrowienie swojej siostry. Pojawił się również w Chinach, by pomóc Zhen Si – damie o jedwabistej skórze – w ucieczce przed srogim Cesarzem. W Japonii z kolei rozwikłał zagadkę samobójczej śmierci przyjaciela. Odwiedził również swojego wuja Angusa w Szkocji. Wybrał się też podróż do Malezji w poszukiwaniu mitycznego, zaginionego lądu – Lemurii. I wreszcie na koniec wyruszył do nieprzyjaznej Rosji, by odszukać zamienionego w niedźwiedzia, zmarłego cara Fiodora Michajłowicza.
W drugim tomie podróż znów rozpoczyna się od Indii. Idąc za wskazaniami Buddy Amitabhy Shankar poszukuje wiedzy o własnej naturze. Spotyka Siddhartę, człowieka, który miał stać się Buddą. Ojciec młodzieńca – król Suddhodana – usłyszał przepowiednię, zgodnie z którą jego potomek zostanie królem świata lub wielkim mistrzem duchowym. Zamknął zatem syna w pałacu, by rozwijał się, nie widząc brzydoty i zła. Otacza go jedynie niewysłowione piękno. Shankar przekonuje króla, by ten pozwolił synowi wyjść na zewnątrz i zobaczyć, jak naprawdę wygląda świat. Dzięki temu młody człowiek po raz pierwszy ma okazję zobaczyć starość, chorobę oraz śmierć. I właśnie ta relacja pomiędzy ideałem a rzeczywistością, pięknem i brzydotą, uczciwością i niegodziwością, dobrem i złem przenika wszystkie opowieści w tym tomie. Podróżą Shankara rządzi logika snu, zatem przenosi się on z miejsca na miejsce bez żadnych ograniczeń i napotyka postaci, które mierzą się z takimi dylematami.
Oto w Angli widzimy jak urodziwy Dorian Gray zmaga się z potworem uwiezionym w ramach obrazu. Postać na płótnie starzeje się i staje się coraz bardziej plugawa wraz z każdą niegodziwością popełnioną przez młodzieńca. Na obliczu Doriana nie widać zaś ani jednej zmarszczki, ale przecież to on jest prawdziwym potworem. Podobny dylemat przeżywa bohater powieści Roberta Louisa Stevensona. Doktor Jekyll tworzy potwora, który niszczy jego życie. A może jedynie uwolnił swoją prawdziwą naturę? Ta opowieść w niezwykły sposób zostaje powiązana ze starożytną historią o złym i brzydkim królu Bhageshu oraz pięknym i dzielnym wojowniku Prabirze. W obu przypadkach chodzi o desperackie zmagania pomiędzy dobrem i złem, które stanowią różne aspekty tych samych bytów.
Nie tylko Dorian Gray pojawia się na planszach komiksu. Znajdziemy tu również bohaterów z powieści Edgara Alana Poe, Herberta George’a Wellsa, Arthura Conan Doyla, Brama Stokera czy Merry Shelley. Co łączy tych autorów? Otóż wszyscy powołali do życia potwory i wszyscy muszą teraz za to odpowiedzieć. Dlaczego bowiem dysponując nadludzką mocą powoływania do życia całych światów oraz kreowania postaci zdecydowali się na stworzenie takich szkaradzieństw? Wojnie z potworami próbuje również zapobiec Shankar w trakcie swojej wyprawy do Bangkoku. Tu w pochłanianym przez dżunglę świecie granica pomiędzy człowiekiem a potworem wydaje się wyjątkowo cienka. W podróży towarzyszy mu „Farbowany D’Artagnan” – szalony król Francji żyjący w świecie własnych fantazji. On zresztą też ma swoje alter ego. Jego szaleństwo równoważy uwięziony w lochach człowiek w żelaznej masce.
To tylko niektóre z postaci, jakie Shankar spotyka w trakcie swoich onirycznych peregrynacji. Podobnie jak w pierwszym tomie, znajdziemy tu ogromne bogactwo odwołań do literatury, religii, sztuki oraz mitologii. I jest to – dodajmy od razu – bogactwo, które zostało podporządkowane nadrzędnemu przesłaniu, dzięki czemu opowieść Mazzitellego jest niezwykle spójna. Chodzi tu bowiem o poszukiwanie własnej natury i przezwyciężanie jej nieusuwalnej dwoistości. Walka z potworami, której mowa nie zawsze przecież odnosi się do starcia z realnymi stworzeniami. Często chodzi tu o nasze wewnętrzne demony, które chcielibyśmy trzymać na uwięzi, ale nie zawsze jest to możliwe. Ten wątek scenarzysta wydobywa z mitów, legend powieści i filmów, by przetworzyć go w niepowtarzalny sposób i ukazać w formie niezwykłej podróży Shankara przez wyobrażone krainy.
O to, by ta podróż wyglądała olśniewająco zadbał natomiast Enrique Alcatena. O jego pracach trudno napisać coś nowego, ponad zachwyty wyrażane już we wcześniejszych recenzjach. Swój kunszt w posługiwaniu się tuszem udowodnił już przecież zarówno w „Żywej Stali”, jak i w poprzednim tomie „Shankara”. Niesamowite kadrowanie, precyzyjne szrafowanie, arabeskowe wzory i oszałamiające posługiwanie się światłocieniem nieodmiennie wprawiają w zachwyt. Raz kadry przenikają lekkie odcienie szarości wyczarowane delikatnym kreskowaniem, a za chwilę widzimy kontrastujące ze sobą ciężkie plamy czerni i bieli tańczące po kadrach. Artysta dba o każdy szczegół – liternictwo, układ kadrów, ozdobniki, dekoracje – wszystko to są integralne elementy olśniewającej całości. Artysta kolejny raz wyczarowuje wspaniałe rysunki nawiązujące do historycznej ikonografii oraz współczesnej popkultury.
„Shankar” to prawdziwe dzieło sztuki. Wielowymiarowa opowieść przedstawiona w olśniewającej wizualnie formie bez wątpienia zadowoli koneserów opowieści obrazkowych. To jest komiks, którego nie da się ująć w proste kategorie. Tak jak każde wybitne dzieło, wymyka się on wszelkim próbom zaszufladkowania. To opowieść rządząca się własnymi prawami, która wymaga od czytelnika pewnej koncentracji i uwagi, ale w zamian zaprasza na fascynującą wyprawę do krainy, w której wszystko jest możliwe. Daje również okazję do refleksji o sprawach fundamentalnych. Mazzitelli i Alcatena czerpiąc bowiem z różnych źródeł, oferują namysł nad istotą człowieczeństwa. Zastanawiają się nad dwoistością ludzkiej natury, rozważają źródła napięcia pomiędzy dobrem i złem i analizują relację pomiędzy pięknem i potwornością. Skłaniają dzięki temu do namysłu nad naszym własnym wyobrażeniem o sobie samych. Wyobrażeniem nadmiernie zazwyczaj idealizowanym. Czyż to nie innym przypisujemy zazwyczaj wszelkie negatywne cechy, siebie postrzegając w pozytywnym świetle? Jednak któregoś dnia możemy, jak bohater opowiadania Howarda Phillipsa Lovecrafta, spojrzeć w lustro i dostrzec w nim… coś przerażającego.