Są twórcy, po których zawsze można spodziewać się czegoś ciekawego, a nawet ich słabsze dzieła są warte uwagi. Tym razem zapowiadało się znakomicie – Milo Manara i Alexandro Jodorowsky poruszyli najbardziej kontrowersyjny fragment historii papiestwa. „Borgia – Krew dla papieża” dostarcza wszystkiego, do czego przyzwyczaili nas obaj twórcy: pięknych kobiet, wyrafinowanych spisków i skrytobójstw. Jednak po lekturze komiksu można odnieść wrażenie, że tym razem rozminęli się z tematem.
Żywoty nie-świętych
[Alexandro Jodorowsky, Milo Manara „Borgia: Krew dla papieża” - recenzja]
Są twórcy, po których zawsze można spodziewać się czegoś ciekawego, a nawet ich słabsze dzieła są warte uwagi. Tym razem zapowiadało się znakomicie – Milo Manara i Alexandro Jodorowsky poruszyli najbardziej kontrowersyjny fragment historii papiestwa. „Borgia – Krew dla papieża” dostarcza wszystkiego, do czego przyzwyczaili nas obaj twórcy: pięknych kobiet, wyrafinowanych spisków i skrytobójstw. Jednak po lekturze komiksu można odnieść wrażenie, że tym razem rozminęli się z tematem.
Alexandro Jodorowsky, Milo Manara
‹Borgia: Krew dla papieża›
Milo Manary nie trzeba przedstawiać – z komiksu erotycznego uczynił sztukę, a wszelką sztukę sprowadzał do erotyki. Jego nowe prace są oglądane z równym zainteresowaniem przez miłośników i krytyków. Współpracował z Fellinim, Prattem. Dziś już nikt nie odmówi mu miana klasyka.
Alexandro Jodorowsky to pisarz, reżyser, scenarzysta, propagator surrealizmu. Wspólnie z Moebiusem stworzył klasyczną komiksową sagę o Incalu. Jest reżyserem jednego z najciekawszych filmów-które-nigdy-nie-powstały. W latach 70. przygotowywał adaptację „Diuny” Franka Herberta, w której mieli wystąpić między innymi Orson Welles i Salvador Dali. Muzykę miał skomponować zespół Pink Floyd, a scenografię projektował Moebius. Pozostaje tylko załamywać ręce, że cały projekt upadł (oczywiście przez zbyt duży budżet). W przypadku komiksu "Borgia - Krew dla papieżą" Jodorowsky wrócił na ziemię do XV-wiecznej Italii.
Opowiedzenie histori Borgiów musiało być trudne – wokół tego rodu narosło tyle mitów i nieprawdopodobnych legend, że stała się ona synonimem wszelkiego zepsucia. Trzeba jednak pamiętać, że czasy, w których przyszło im działać, nie były dużo lepsze, a metody stosowane przez Borgiów były bardzo popularne wsród wszystkich władców rozbitej na księstwa Italii. Były to czasy, kiedy papież posiadał własną, bardzo liczną armię, prowadził wojny i nie było to niewłaściwe czy sprzeczne z etyką chrześcijańską. Zresztą podstawą ówczesnej etyki chrześcijańskiej były dzieła teologów pokroju Bernarda z Clairvaux, który twierdził, że zabicie niewiernego jest aktem łaski. Wysyłając niewiernego na spotkanie ze Stwórcą, wyświadcza się dobry uczynek, dzięki któremu pozna on „prawdziwego Boga”. Papież był wtedy księciem. Jak wszyscy inni prowadził wojny z sąsiadami i pilnował, aby strategiczne urzędy zajmowali właściwi ludzie. Przy okazji był też zwierzchnikiem Kościoła, ale ta funkcja nie zawsze była dla niego najważniejsza.
W tym kontekście działalność Borgiów będzie bardziej zrozumiała – po prostu byli skuteczniejsi od swoich przeciwników. A przy okazji bardziej folgowali uciechom doczesnym niż tym duchowym.
Nicollo Machiavelli, wspominany zresztą w komiksie, stworzył w „Księciu” portret skutecznego władcy wzorując się właśnie na rodzinie Borgiów i ich oponentach. Jemu również przypisuje się skrajny cynizm i wszelkie diabelskie cechy, a w rzeczywistości nie wymyślił on nic nowego – po prostu zebrał w całość niepisane zasady ówczesnej polityki, której podstawową zasadą była skuteczność w działaniu. A tej Rodrigo Borgii odmówić nie można.
W komiksie "Borgia - Krew dla papieża" poznajemy Rodriga Borgię w przededniu nominacji papieskiej. Wykorzystując słabe punkty uczestników konklawe wymusza na nich korzystną dla siebie decyzję. Jednocześnie ochrania swoją liczną rodzinę przed zakusami przeciwników politycznych, którzy podobnie jak on nie cofną się przed żadną zbrodnią, aby tylko zniszczyć ambitnego kardynała.
Wydaje się, że jest to znakomity materiał na komiks. Jednak coś tutaj do nie końca zagrało. Postacie są jednowymiarowe, poznajemy je tylko w sytuacjach, w których knują spiski przeciw wrogom lub walczą o korzyści dla siebie. Nie ma w tym komiksie sceny, która pokazałaby bohaterów w inny sposób, a nie wierzę, że Borgiowie spiskowali 24 godziny na dobę w dni powszednie i święta. O ich wrogach nie dowiadujemy sie za to zupełnie niczego, nie dane nam jest poznać źródeł nienawiści między Rodrigiem a Maleastą. Pozostałe postacie ledwie się pojawią, a już giną lub znikają. Przez to los wszystkich bohaterów wydaje się kompletnie obojętny, trudno kogokolwiek darzyć sympatią, wszyscy są jednakowo podli. Nawet tak ciekawa i wieloznaczna postać jak córka Rodriga Lukrecja zostaje pokazana jak zwykła, zawistna blondynka dbająca tylko o to, żeby mieć najładniejszą sukienkę. A jej współzawodnictwo z kuzynką Giulią to zwykłe kłótnie dwóch trzpiotek przerywane dla odmiany wspólnymi igraszkami.
Tak więc Jodorowsky nie pomaga nam w poznaniu tej ciekawej rodziny z bliska. Wręcz przeciwnie, skupieni tylko na spiskowaniu bohaterowie wydają się mało intresujący. O ile ciekawsi byliby, gdyby oprócz samych złych cech dodać im jeszcze kilka dobrych. Jodorowsky poszedł tu jednak tropem plotkarskich tabloidów, stawiając na skandale, zdrady i erotyczne perypetie bohaterów.
Nie przekonał mnie też sposób, w jaki Manara kolorował rysunki. W zamierzeniu miało to im nadać bardziej malarskiego charakteru. Skutek jest taki, że postacie na pierwszym planie są często malowane dokładnie, z oddaniem wszystkich niuansów kolorystycznych, natomiast te w drugim planie są wypełnione płaskim jednolitym kolorem. Ponadto niektóre elementy są narysowane z konturem, a niektóre tylko farbkami, co nie sprzyja spójności obrazków.
Poza tym wiele scen jest przedstawionych skrótowo, brakuje im dynamiki. Nawet fragmenty, w których dużo się dzieje są strasznie statyczne. A wystarczy spojrzeć do wydanego równolegle komiksu „Indiańskie lato” Manary, żeby przekonać się, że potrafi on narysować plansze, na których słowa nie są potrzebne do opowiadania historii. Widać w nich ruch, a na twarzach emocje. Tutaj tych emocji nie widać i wątpię, żeby był to zabieg celowy.
Być może słabość historii wynika z objętości komiksu – za dużo się w nim dzieje, by dobrze przedstawić to na zaledwie 48 stronach. Mimo wszystko trzymam kciuki za ciąg dalszy i mam nadzieję, że autorzy sie poprawią.
Na koniec warto wspomnieć o tym, że z komiksu można dowiedzieć się kilku ciekawostek, m.in. jak przeprowadzić transfuzję krwi, do czego służy mleko karmiących matek oraz jaki szczegół anatomiczny sprawdzano kandydatom na papieża przed ostatecznym wyborem. Nie codziennie można też zobaczyć w komiksie 150 odciętych męskich przyrodzeń. No i nie zawiedziemy się na tym, co Manarze zawsze wychodzi najlepiej – wszystkie kobiety są piękne i bezbłędnie narysowane. Panowie – nie zawsze.