Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jorge Fornés, Tom King
‹Strażnicy. Rorschach›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrażnicy. Rorschach
Scenariusz
Data wydania23 listopada 2022
RysunkiJorge Fornés
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklStrażnicy
ISBN9788328155954
Format312s. 170x260mm
Cena119,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Czytelniczy test Rorschacha
[Jorge Fornés, Tom King „Strażnicy. Rorschach” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Tom King jest w ostatnich czasach na topie – jego komiksy zachwycają, ale również budzą kontrowersje. Najnowszy, pod wiele mówiącym tytułem (przynajmniej fanom komiksu) „Rorschach”, znów podzieli odbiorców. Chyba głównie z powodu niespełnionych (co nie jest tu akurat wadą) oczekiwań.

Marcin Knyszyński

Czytelniczy test Rorschacha
[Jorge Fornés, Tom King „Strażnicy. Rorschach” - recenzja]

Tom King jest w ostatnich czasach na topie – jego komiksy zachwycają, ale również budzą kontrowersje. Najnowszy, pod wiele mówiącym tytułem (przynajmniej fanom komiksu) „Rorschach”, znów podzieli odbiorców. Chyba głównie z powodu niespełnionych (co nie jest tu akurat wadą) oczekiwań.

Jorge Fornés, Tom King
‹Strażnicy. Rorschach›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrażnicy. Rorschach
Scenariusz
Data wydania23 listopada 2022
RysunkiJorge Fornés
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklStrażnicy
ISBN9788328155954
Format312s. 170x260mm
Cena119,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Rorschach” jest dwunastoodcinkową, limitowana serią wydaną między grudniem 2020 a listopadem 2021 roku. Pisze Tom King, rysuje Jorge Fornés – jednym z warunków napisania „Rorschacha” był angaż Fornésa, z którym King pracował przy okazji „Batmana”. Scenarzysta wrócił niejako do tradycji „Szeryfa Babilonu”, czyli stworzył po prostu złożony fabularnie thriller polityczny, mimo umiejscowienia akcji w świecie superbohaterów. Tak właściwie to owych superbohaterów już nie ma. Akcja toczy się w roku 2020, trzydzieści pięć lat po wydarzeniach zamykających oryginalnych „Strażników” Alana Moore’a. Wtedy to gigantyczna kałamarnica, wyhodowana przez Ozymandiasza i teleportowana w samo centrum Nowego Jorku, zabiła miliony Amerykanów i zjednoczyła tym samym globalne mocarstwa. Trzeba było ogólnoświatowego, zewnętrznego zagrożenia, aby zakończyć zimną wojnę.
W roku 2020, co nie jest zaskoczeniem, prezydentem USA jest (już od kilku kadencji) sam Robert Redford. Ameryka jest oczywiście mocarstwem z Wietnamem jako kolejnym stanem i przyczółkiem USA w Azji. Obecna kadencja Redforda dobiega końca i za chwilę będzie musiał rywalizować z niejakim Gavinem Turleyem, kandydatem Partii Republikańskiej. Już na samym początku komiksu Turley staje się obiektem – na szczęście nieudanego – zamachu. Niedoszłych zabójców udało się powstrzymać (zastrzelić) – sprawne śledztwo bardzo szybko doprowadziło do ustalenia ich tożsamości. Dziewiętnastoletnia Laura Cummings i ponad osiemdziesięcioletni William Myerson, noszący – uwaga – maskę Rorschacha. Co mogło pchnąć tą dość egzotyczną parę do tego czynu? Laura – córka chorego psychicznie mężczyzny, ofiary mentalnego ataku wspomnianej już kałamarnicy, który wszędzie widzi tajne spiski i paranoicznie boi się kolejnego ataku gigantycznych potworów (rzekomo kontrolujących już umysły wysoko postawionych polityków). Will – zamknięty w sobie i we własnym mieszkaniu, stroniący od mediów, sławny twórca komiksowy, kreator niejakiego „Poncjusza Pirata” i kolesia o pseudonimie „Obywatel” z białą, płócienną maską na twarzy (nieco bardziej doświadczeni czytelnicy od razu wyłapią, do jakiej rzeczywistej osoby nawiązuje King poprzez postać Myersona – poczytajcie na kim w ogóle Alan Moore wzorował Rorschacha w „Strażnikach”). Trzeba ustalić przyczyny zamachu i to bardzo szybko – skandal polityczny wisi w powietrzu.
Bezimienny (co ważne) prywatny detektyw, wynajęty przez Turleya, rozpoczyna dochodzenie. I to właśnie jego śledztwo, odkrywanie kolejnych warstw tajemnicy i przeszłości zamachowców (i przede wszystkim wyjaśnienie – czemu maska Rorschacha?) stanowią sedno fabuły. Wielopoziomowa siatka zależności, rasowy thriller polityczny, skomplikowana intryga i mnóstwo treści. Forma komiksu jest przez to dość wymagająca i zaskakująca dla odbiorców oczekujących silnego nawiązania do „Strażników”. Tu nie ma szybkiej akcji, sensacyjnej przygody, superbohaterów – są długie retrospekcje, narratorskie tyrady, socjologia, filozofia i mocny autorski przekaz. Nie ma zbyt wielu odwołań do pierwowzoru ani medium komiksowego w ogóle (oprócz tego, o którym pisałem powyżej, jest jeszcze jedno cameo, zaskakujące, ale niejasne, jeśli chodzi o autorski zamiar), nie ma tu też dekonstrukcji gatunku, jaką kiedyś przeprowadził Alan Moore. To nie jest w ogóle komiks superbohaterski – są przede wszystkim „gadające głowy” od początku do końca. Moim zdaniem nie zaszkodziłoby skrócenie całości do ośmiu, dziewięciu odcinków – w pewnym bowiem momencie odczuwamy dość wyraźne znużenie podczas lektury.
Tom King napisał całość „za jednym posiedzeniem” – wziął po prostu „urlop” od wszystkich rzeczy, jakimi się aktualnie zajmował, zamknął się we własnym domu i napisał dwanaście zeszytów „Rorschacha”. Jest to zatem raczej jedna powieść graficzna, niż odcinkowa seria limitowana i tak to trzeba czytać. Miesięczna przerwa między kolejnymi zeszytami powoduje, że trzeba powtarzać lekturę poprzednich części – tak to jest gęsto napisane, naładowane informacją i treścią. Rodzi się pytanie – czy musiał to być „Rorschach”? Może wystarczyłoby napisać komiks zupełnie oderwany od uniwersum „Strażników” – po co znów denerwować tego zgryźliwego Czarownika z Northampton? King nie używa już swego charakterystycznego dziewięciokadrowego układu strony, nie ma tu „stylistyki” Moore’a ani żadnej „ikonografii” „Strażników”. Ale Kingowi bardzo spodobał się język i cel arcydzieła Moore’a, jego bazowe założenia – i gdy w tak bardzo udany sposób wykorzystano je w serialu HBO z 2019 roku, postanowił trzymać się tego kanonu. Kluczowa jest tu „idea Rorschacha”, symbolizująca bunt obywatelski, rezygnację z konformizmu na rzecz działania – jest to wręcz pewien mem przenikający społeczeństwo na przestrzeni dziejów. Nie powinniśmy doszukiwać się w Rorschachu Kinga jakiegoś zaawansowanego nawiązania do Waltera Kovacsa (oryginalny bohater Moore’a) ani tym bardziej do tego, dość instrumentalnie potraktowanego, bohatera z „Zegara zagłady” Geoffa Johnsa. Ważna jest sama nieśmiertelna idea stojąca za Rorschachem i jak ona wpływa na świat. Nie bez przyczyny detektyw jest postacią „z zerowym tłem”, jak określił go sam autor – bez imienia, nazwiska i przeszłości. Może być w ten sposób każdym z nas, prawda? Wciel się w niego, a przejdziesz test Rorschacha – o to przecież chodzi w tym komiksie od samego początku. Powiedz co widzisz oczyma detektywa, a okaże się, kim jesteś.
„Rorschach” Toma Kinga należy zarówno do „ciągłości” pierwowzoru Alana Moore’a, jak i wspomnianego (znakomitego) serialu telewizyjnego. Serial zakończył się w grudniu 2019 – King zaczął pisać komiks zaraz potem – jego świadomie rozpoczęta izolacja od świata zbiegła się z izolacją pandemiczną, co było mu zdecydowanie na rękę. Serial wpłynął na Kinga bardzo mocno – skoro poruszał on za pomocą „watchmenowych” środków zagadnienia uprzedzeń rasowych i nietolerancji w USA, autor „Mistera Miracle’a” postanowił opowiedzieć o paranoi i korupcji toczącej kraj. Mamy do czynienia z komiksem ambitnym, realizującym założone cele, ale – i to trzeba wiedzieć – nieco hermetycznym i bardzo wymagającym. Może lekko przegadanym? Oceńcie sami.
koniec
11 stycznia 2023

Komentarze

11 I 2023   13:10:03

Ja się trochę nie zgodzę ze stwierdzeniem, że "wystarczyłoby napisać komiks zupełnie oderwany od uniwersum „Strażników”. Mając zupełnie nowy zestaw postaci i okoliczności, nie mieli byśmy tego kontekstu który dają oryginalni "Strażnicy". Czytelnik zna pewne odpowiedzi, których bohaterowie nie znają (potencjalna inwazja kałamarnic, co się stało ze Strażnikami). Moim zdaniem, gdyby nie te odniesienia, komiks nie byłby tak angażujący. Sama postać oryginalnego Rorschacha, choć nie występuje bezpośrednio, ma bardzo duży wpływ na bohaterów. Tu się ładnie uwidacznia to, że znają go tylko z przekazów medialnych, jest taką raczej legendą.
Także stwierdzenie "Nie ma zbyt wielu odwołań do pierwowzoru ani medium komiksowego w ogóle" jest sporo na wyrost - cały komiks jest wręcz przesiąknięty odwołaniami (choćby postać Willa, do tego Frank Miller plus trochę mniej oczywistych).
Mówi się, że dobra opowieść powinna być jakoś zakorzeniona w rzeczywistości. W tym wypadku mamy świetny "political thriller" działający na kilku poziomach:
- samodzielna opowieść (może trochę tracić bez kontekstu "Strażników", ale to wciąż solidna lektura)
- komentarz do świata "Strażników" (głównie do postawy Rorschacha, ale też społeczeństwa pozostawionego po ataku na Nowy Jork)
- komentarz do naszego świata (brudna polityka, wzrost liczby chorób psychicznych, przemoc)
- komentarz do branży komiksowej (dla mnie nie na 100% jasny, ale zdecydowanie widoczny)

Podsumowując: komiks kupiony niemal w ciemno, okazał się zaskakująco wciągającą lekturą, do której chciałbym wrócić by odkryć na nowo parę rzeczy. Do polecenia raczej ze znajomością oryginalnych "Strażników". Dla mnie zdecydowanie najlepsza rzecz jaka wyszła z tych wszystkich kontynuacji/prequeli, czy nawet jedyna warta uwagi (oprócz serialu, który też lubię).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

20 IV 2024

Powieść „Podróż do wnętrza Ziemi” Juliusza Verne′a została opublikowana w 1864 roku i choć nawet wówczas zaprezentowane w niej teorie miały w sobie o wiele więcej z fantastyki niż nauki, to do dziś zachwyca kolejne pokolenia czytelników. Dla tych, którzy wolą rysunki od żywego tekstu, Egmont przygotował jej wierną adaptację komiksową.

więcej »

Zamknięcie etapu
Andrzej Goryl

19 IV 2024

Dziesiąty tom „Ms Marvel” jest jednocześnie ostatnim pisanym przez G. Willow Wilson – autorkę, która zapoczątkowała tę serię i stworzyła postać Kamali Khan. Scenarzystka prowadziła tę postać przez ponad pięćdziesiąt zeszytów, a jej cykl przez cały ten czas utrzymywał równy, wysoki poziom (z drobnymi potknięciami, nie rzutującymi na ogólną jakość). Jak wypadło zakończenie tej serii?

więcej »

Małe sprzeczki w nowej rodzinie
Maciej Jasiński

18 IV 2024

Pierwsze dwa tomy serii „Pan Borsuk i pani Lisica” były naprawdę interesującymi komiksami przedstawiającymi wspólne życie dwóch zupełnie obcych kulturowo rodzin. Pan Borsuk wychowujący samotnie trójkę dzieci oraz pani Lisica, która wraz z córką musiała uciekać przed myśliwymi – zamieszkali razem w norce, tworząc z czasem jedno gospodarstwo domowe. W kolejnych albumach czytelnicy będą mieli okazję lepiej poznać bohaterów.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Moon Knight i krew
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Batman wraca do miasta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Barbarzyńska epoka
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.