Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jim Calafiore, Paco Diaz, Glenn Herdling, Christopher Priest, Andy Smith, Gus Vazquez, Sal Velluto
‹Deadpool - Classic #6›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDeadpool - Classic #6
Scenariusz
Data wydania27 lutego 2019
RysunkiGus Vazquez, Jim Calafiore, Andy Smith, Sal Velluto, Paco Diaz
Wydawca Egmont
CyklDeadpool - Classic, Deadpool
ISBN9788328134782
Format312s. 170x260mm
Cena99,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Jak wyjść z twarzą
[Jim Calafiore, Paco Diaz, Glenn Herdling, Christopher Priest, Andy Smith, Gus Vazquez, Sal Velluto „Deadpool - Classic #6” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nowi scenarzyści, nowi rysownicy! Joe Kelly oddał stery Christopherowi Priestowi, a ten zaczął pakować Deadpoola w nowe kłopoty. Czy zmiana warty w „Deadpool Classic” oznacza inny pomysł na postać, inną stylistykę i – najistotniejsze – inną jakość? Zobaczmy.

Marcin Knyszyński

Jak wyjść z twarzą
[Jim Calafiore, Paco Diaz, Glenn Herdling, Christopher Priest, Andy Smith, Gus Vazquez, Sal Velluto „Deadpool - Classic #6” - recenzja]

Nowi scenarzyści, nowi rysownicy! Joe Kelly oddał stery Christopherowi Priestowi, a ten zaczął pakować Deadpoola w nowe kłopoty. Czy zmiana warty w „Deadpool Classic” oznacza inny pomysł na postać, inną stylistykę i – najistotniejsze – inną jakość? Zobaczmy.

Jim Calafiore, Paco Diaz, Glenn Herdling, Christopher Priest, Andy Smith, Gus Vazquez, Sal Velluto
‹Deadpool - Classic #6›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDeadpool - Classic #6
Scenariusz
Data wydania27 lutego 2019
RysunkiGus Vazquez, Jim Calafiore, Andy Smith, Sal Velluto, Paco Diaz
Wydawca Egmont
CyklDeadpool - Classic, Deadpool
ISBN9788328134782
Format312s. 170x260mm
Cena99,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Christopher Priest zaczął pisać Deadpoola pod koniec 1999 roku, od numeru trzydziestego czwartego. Odpowiedzialne zadanie, wszak trzeba było jakoś wprowadzić „najemnika z nawijką” w nowe tysiąclecie. Joe Kelly zakończył swój udział w serii na numerze poprzednim i dość porządnie pozamiatał – nie zostawił żadnych niedokończonych wątków. Co nie znaczy, że Priest nie mógł do nich wrócić. Szósty tom „Deadpool Classic” od Egmontu zawiera dwanaście odcinków (od 34 do 45) wydanych między listopadem 1999 a październikiem 2000. Wszystkie odcinki napisał Priest oprócz jednego, nieco oderwanego od reszty – za niego odpowiadał Glenn Herdling.
Joe Kelly pozwalał czasem Deadpoolowi zaglądać nieśmiało za czwartą ścianę, ale zawsze w taki sposób, że czytelnicy nie byli do końca pewni tego, czy bohater w pełni zdaje sobie z tego sprawę. Christoper Priest dał Deadpoolowi wielki młot do ręki i kazał mu tę ścianę zburzyć całkowicie – po raz pierwszy mamy absolutną pewność, że Wade Wilson jest w pełni świadomy swego papierowego pochodzenia. „Nic z tego nie dzieje się naprawdę. Jest taki facet przy maszynie do pisania. To wszystko wytwór jego pokręconej wyobraźni” – mówi Deadpool po kąpieli w bajorze z atramentu (!), przez które uciekł z marvelowskiego odpowiednika „komiksowego limbo DC”. Ależ to jest rewelacyjny koncept! Na czym polega?
Otóż Joe Kelly z góry zaplanował trzydzieści trzy odcinki serii – ani mniej, ani więcej. Ale Marvel postanowił przedłużyć jej życie – pierwszy odcinek Christophera Priesta robi to w przezabawny, symboliczny i znakomicie pomyślany sposób. Deadpool trafia do „Land of cancelled Heroes” (nie jest to przetłumaczone w komiksie, nazwę podaję za marvelowską Wikipedią), czyli miejsca, do którego trafiają ci bohaterowie, których serie zostały zawieszone lub anulowane. Siedzą tam, nudzą się grają w karty – i tak dalej. Dokładnie tak samo jak w „Animal Manie” lub „Ostatnim kryzysie” Granta Morrisona – dzięki temu zabiegowi Deadpool niejako „wychodzi” z komiksu i ma najlepszą interakcję z czytelnikiem jak do tej pory. On wie, że „go czytamy” i chyba dlatego stara się, abyśmy nie uznali czasu lektury za stracony. Christopher Priest przygotował dla niego wiele fabularnych niespodzianek, o których wspomnę tylko mimochodem.
Najpierw Loki zastawia pułapkę na Deadpoola i wplątuje go w intrygę przeciwko swemu bratu latającemu z młotem, którego „dzierżyć nikt poza nim nie jest godzien”. Akurat! To jest „Deadpool”, zaraz się okaże kto jest, a kto nie! Bohater wspomina swoje szalone akcje z początku kariery, kiedy to pracował dla Kingpina, atakował Baxter Building z Fantastyczną Czwórką w środku i bił się z Bullseyem, ale nic nie mogło przygotować go na straszną klątwę. W jej wyniku dostaje twarz przystojniaka Thoma Kruza (!) i nie może opędzić się od wielbicielek. Potem przeprowadza się do nowego domu, zdobywa nowych współlokatorów, leci na szaloną przygodę w kosmosie, a potem na koniec udaje się do Wakandy i leje się z Czarną Panterą (ten kostium w tym czasie nosił Killmonger, a nie T’Challa). A potem Priest zakończył swój run i przygody Deadpoola zaczął pisać kto inny.
Wspomniana klątwa to same problemy. Wyszedł z nich z twarzą (!) nie tylko Deadpool, ale i scenarzysta. Lepiej to jest wszystko napisane i pomyślane niż u Kelly’ego – przynajmniej, gdy porównamy tom szósty do czwartego lub piątego. Bardziej jest to spójne, logiczne i pomysłowe, choć nadal mocno slapstickowe i teledyskowe. Ale „Deadpool” jest taki z założenia – u Priesta, co akurat jest na plus, wrażenie to zostaje spotęgowane. Autor przygotował kilka krótkich jedno-, dwuodcinkowych historii (wyjątkiem jest fabuła z Lokim z czterech pierwszych odcinków), które wydają się być pisane w jednym celu – aby, będąc świadomym „bycia w komiksie”, móc ponabijać się z branży. Zarówno z tego obszaru opanowanego przez kumpli z Marvela, jak i z tego zajętego przez konkurencję z DC Comics. To są takie pojedyncze strzały, przebłyski – ale zgrabnie połączone ze sobą i rozplanowane. Tak, jakby Christopher Priest wiedział, ile ma odcinków do dyspozycji i musiał w tej właśnie ilości zawrzeć wszystkie swoje pomysły. Ba, jeden zeszyt oddał nawet komu innemu – numer czterdziesty drugi napisał Glenn Herdling, który postanowił pokazać Deadpoola głuchoniemego. „Nawijka” się skończyła, bohater milczy jak grób (niesłychane!) ale nadal zachowuje wszystkie cechy, które czynią go Deadpoolem. Tak w ogóle, nieco większa „powściągliwość” językowa jest właśnie tym, co odróżnia run Priesta od runu Kelly’ego. Wade mniej mówi, nie miele już ozorem bez umiaru i rzadziej żartuje – ale dzięki temu, jego dowcipy są mocniejsze i bardziej zauważalne.
Zburzona czwarta ściana u Priesta to nie tylko lepsza i częstsza interakcja z czytelnikiem, ale i z całym komiksowym światem. Deadpool jest świadomy tego, że należy do uniwersum Marvela – natrząsa się niemiłosiernie z wszelkich superbohaterskich schematów i fabularnych zagrywek (z DC również). Weźmy chociaż postać o pseudonimie Dirty Wolff – nie przypomina on przypadkiem pewnego białoskórego, kosmicznego motocyklisty, który zabił wszystkich mieszkańców swojej planety i o mało nie pozbawił życia Supermana? Deadpool miał szansę zostać Batmanem Marvela – jakiś nietoperz wybił mu szybę w mieszkaniu i wleciał do środka. Wade Wilson nie zażegnał wtedy kryzysu osobowości biorąc wizerunek latającego zwierzaka za swój symbol, lecz kilka kadrów później po prostu zjadł nietoperzowy szaszłyk. I tego jest w szóstym tomie „Deadpoola” cała masa – poszukajcie takich nawiązań sami.
Rysują zupełnie nowi twórcy – przede wszystkim Paco Diaz i Jim Calafiore. Bardzo podobnie do siebie nawzajem – choć ten drugi dodatkowo przypomina nieco Franka Quitely’ego. Fajnie to wszystko jest zilustrowane, totalnie w stylu z przełomu wieków – bez większych zastrzeżeń. Każdy bohater ma wielkie mięśnie, giętkie ciało i karykaturalne rysy twarzy (oprócz Thoma Kruza oczywiście). Ale oto nadciąga tom siódmy z Punisherem na okładce! Pisze kolejny scenarzysta – Jim Palmiotti. Mamy zwyżkę jakości u Priesta, więc liczę na ten sam trend u Palmiottiego.
koniec
6 marca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Impreza się rozkręca
Dagmara Trembicka-Brzozowska

22 IV 2024

Seria duetu Carbone & Gijé fabularnie rozwija się w bardzo ciekawym kierunku - widać to dosłownie z tomu na tom. Autorzy najwyraźniej mają zamiar stworzyć rozbudowaną opowieść fantastyczną z całkiem rozległym światem przedstawionym.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Przeklęty życiem
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.