Rewolucja religijna i kulturalna, wojna i prześladowania w Iranie. W tym wszystkim mała dziewczynka chcąca być najpierw prorokiem, a później Che Guevarą. Świetny komiks Marjane Satrapi „Persepolis”, oparty na historii życia autorki, pokazuje okres dorastania w czasie terroru i wojny. Momentami zabawny, oniryczny i na pewno autentyczny. Dla tych, którym spodobał się „Maus” Spiegelmana – pozycja obowiązkowa.
Mała dziewczynka, Karol Marks i Iron Maiden
[Marjane Satrapi „Persepolis #1: Historia dzieciństwa” - recenzja]
Rewolucja religijna i kulturalna, wojna i prześladowania w Iranie. W tym wszystkim mała dziewczynka chcąca być najpierw prorokiem, a później Che Guevarą. Świetny komiks Marjane Satrapi „Persepolis”, oparty na historii życia autorki, pokazuje okres dorastania w czasie terroru i wojny. Momentami zabawny, oniryczny i na pewno autentyczny. Dla tych, którym spodobał się „Maus” Spiegelmana – pozycja obowiązkowa.
Marjane Satrapi
‹Persepolis #1: Historia dzieciństwa›
Był sobie kraj o bardzo skomplikowanej historii. Przetrwał już wiele przewrotów politycznych, jednak ten ostatni okazał się niezbyt szczęśliwy. Władza trafiła w ręce radykałów. Dotychczasowe wolności obywatelskie zostały uznane za demoralizujące, a moralności zaczęły pilnować na ulicy brutalne bojówki. Rozpoczęło się kontrolowanie życiorysów i polowanie na zwolenników poprzedniego systemu. Władza zaczęła też ingerować w program szkolnego nauczania, przykrawając go na siłę do obowiązującego światopoglądu. Instytucje niezależne od rządu były bezpardonowo zamykane. Krótko mówiąc, rząd zajął się wychowywaniem i moralnym prostowaniem obywateli zamiast gospodarkąą.
Czy to wszystko brzmi dziwnie znajomo? Nie, nie… To nie opowieść o początkach IV RP. „Persepolis” Marjane Satrapi to historia islamskiej rewolucji kulturalnej w Iranie. Mogłoby się wydawać, że do Iranu nam daleko i taki temat będzie co najwyżej egzotyczną ciekawostką, jednak okazuje się, że nie do końca…
Trzeba przyznać, że na opowiedzenie tak złożonego tematu Satrapi wybrała znakomitą formę. Cały okres rewolucji widzimy oczyma nastoletniej wówczas autorki, której życie zmienia się bardzo radykalnie z dnia na dzień. Przyzwyczajona do względnej swobody we francuskiej koedukacyjnej szkole, buntuje się przeciw porządkom wprowadzonym przez brodatych ajatollachów. Jeśli dodamy, że jej rodzice są parą niepoprawnych liberałów, to nie wróży to nic dobrego.
Patrząc na styl opowieści, nie można „Persepolis” nie porównać z klasycznym „Mausem” Spiegielmana. To również proste, wręcz naiwne, czarno-białe rysunki, które świetnie jednak współgrają z opowieścią – przez co mamy wrażenie, że 10-letnia dziewczynka nie tylko opowiedziała, ale i narysowała ten komiks. Jak w „Mausie” – to próba pogodzenia się z bolesną przeszłością przez sprowadzenie historii przez duże „H” do perypetii własnej rodziny.
Zaczęło się niewinnie, od nakazu noszenia chust na głowie i podziału na klasy dla dziewczynek i dla chłopców. Później było już tylko gorzej – przyjaciele rodziców zaczęli znikać, na ulicy nękają wszystkich „strażnicy moralności”, brakuje podstawowych artykułów spożywczych, a na dodatek wybucha wojna z Irakiem.
W takich skomplikowanych okolicznościach dorasta mała Marjane. Jak przystało na inteligentną i wygadaną dziewczynkę, przechodzi wszelkie możliwe odmiany buntu. Chce zostać prorokiem, ponieważ aktualna religia niezbyt jej odpowiada, następnie zostaje komunistką i rewolucjonistką, by skończyć jako nastolatka zafascynowana zakazaną amerykańską popkulturą, modląca się do plakatu Iron Maiden. Wszystko to jest opisane z wielkim humorem, w wielu niezwykłych i symbolicznych scenach. Mała Marjane prowadzi dialog z Bogiem, który „różni się od Marksa tym, że Marks ma bardziej kręcone włosy”. Rozważa niuanse materializmu dialektycznego i fascynuje się Fidelem Castro.
A wszystko to na tle bardzo zróżnicowanego społeczeństwa Iranu. Mamy tu wgląd w całą galerię typów z obu stron barykady. Grupka radykałów – krzykaczy jest oczywiście najbardziej widoczna, ale jest też wielu liberałów, próbujących żyć jak przed rewolucją, nawet za cenę aresztowania. Są zwykli hipokryci, którzy w ciągu jednego dnia przekwalifikowali się z urzędników na strażników moralności. Są też samozwańczy rewolucjoniści, uciekający z kraju przy pierwszej okazji, i ci, którzy wracają nagle po długiej nieobecności z więzienia, z bliznami po torturach. To bardzo ważne fragmenty komiksu, bo z relacji telewizyjnych mieszkańcy Iranu jawią się jako jednorodna, ubrana na czarno masa religijnych radykałów.
Totalitaryzm jest równie nieprzyjemny pod każdą szerokością geograficzną – to nic nowego. Satrapi nawet nie próbuje dokonać rekonstrukcji wszystkich szykan, jakie spotkały jej rodzinę. Wręcz odwrotnie – odrealnia wszystkie wydarzenia, ukazując je jako ciąg sennych wizji, wplata w nie całą galerię postaci pojawiających się tylko w jej głowie. Mała Marjane strofuje po kolei Boga, Marksa, wciela się w Che Guevarę i wielu innych. Ilustracje, im większą przemoc i tragedię ukazują, tym bardziej są odrealnione, co jest chyba naturalne dla opowieści dziecka. Wielkie wrażenie robią kadry ilustrujące spalenie kina razem z widzami wewnątrz albo ucieczkę mieszkańców miasta przed bombardowaniem. Tu w jednym skrócie graficznym widać grozę wojny, a poszczególne kadry mogłyby równie dobrze ilustrować dowolny plakat antywojenny. Już za tych kilka kadrów komiks zasługuje na jedną ocenę wyżej.
Nie widać tu żadnych bohaterskich czynów, poświęcenia dla ojczyzny – widzimy zwykłych ludzi, którzy w obliczu wojny próbują wychować córkę i nie stracić dystansu do rzeczywistości. A jeszcze do tego zachowują poczucie humoru. I jak się okazuje, jest to często trudniejsze niż rzucenie się z karabinem na wroga. Szczególnie, jeśli córka chce być prorokiem.