Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

P. Craig Russell
‹Pierścień Nibelunga›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierścień Nibelunga
Tytuł oryginalnyThe Ring of the Nibelung
Scenariusz
Data wydaniagrudzień 2007
RysunkiP. Craig Russell
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
ISBN978-83-237-2937-2
Format424s. 175×265mm
Cena150,00
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Pierścień, co szczęścia nie przynosi…
[P. Craig Russell „Pierścień Nibelunga” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Ryszard Wagner był ulubionym kompozytorem króla Ludwika II Bawarskiego i… nazistów. Mimo nie najlepszej prasy po wojnie prawie każda opera na świecie stawiała sobie za punkt honoru zmierzenie się z dziełami romantyka. Największym wyzwaniem była zazwyczaj operowa tetralogia „Pierścień Nibelunga”. Tym większe zdziwienie mógł budzić fakt, że za jej kolejną adaptację zabrał się… twórca komiksów – P. Craig Russell, w Polsce znany dotychczas głównie jako współpracownik Neila Gaimana.

Sebastian Chosiński

Pierścień, co szczęścia nie przynosi…
[P. Craig Russell „Pierścień Nibelunga” - recenzja]

Ryszard Wagner był ulubionym kompozytorem króla Ludwika II Bawarskiego i… nazistów. Mimo nie najlepszej prasy po wojnie prawie każda opera na świecie stawiała sobie za punkt honoru zmierzenie się z dziełami romantyka. Największym wyzwaniem była zazwyczaj operowa tetralogia „Pierścień Nibelunga”. Tym większe zdziwienie mógł budzić fakt, że za jej kolejną adaptację zabrał się… twórca komiksów – P. Craig Russell, w Polsce znany dotychczas głównie jako współpracownik Neila Gaimana.

P. Craig Russell
‹Pierścień Nibelunga›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierścień Nibelunga
Tytuł oryginalnyThe Ring of the Nibelung
Scenariusz
Data wydaniagrudzień 2007
RysunkiP. Craig Russell
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
ISBN978-83-237-2937-2
Format424s. 175×265mm
Cena150,00
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Ryszard Wagner po dziś dzień uznawany jest za najwybitniejszego kompozytora niemieckiego romantyzmu. Na tytuł ten zasłużył takimi dziełami operowymi jak „Latający Holender”, „Tannhäuser”, „Śpiewacy norymberscy”, „Tristan i Izolda”, „Parsifal”, ale również – a może przede wszystkim – „Pierścieniem Nibelunga”, składającym się z czterech powiązanych fabułą i postaciami części. Swoje sztandarowe dzieło tworzył przez trzydzieści z górą lat, między rokiem 1845 a 1874, korzystając w początkowej fazie prac z pomocy finansowej króla Bawarii Ludwika II z dynastii Wittelsbachów. Kto wie, być może gdyby nie ów „bajkowy król”, notabene uważający się za inkarnację Parsifala, „Pierścień” nigdy by nie powstał. O ileż uboższa byłaby wówczas niemiecka kultura! I to podwójnie – nie byłoby nie tylko Wagnerowskiej tetralogii, ale również wzniesionego w Alpach Bawarskich cudownego zameczku Neuschwanstein, ozdobionego freskami o tematyce zaczerpniętej z dzieł niemieckiego kompozytora.
Pisząc libretto „Pierścienia Nibelunga”, Wagner sięgnął po średniowieczne germańskie eposy bohaterskie. U jego źródeł znalazły się więc:
  1. datowana na IX wiek anonimowa islandzka „Edda starsza” (czyli poetycka);
  2. późniejsza o mniej więcej trzy stulecia prozaiczna „Edda młodsza” autorstwa Snorriego Sturlusona;
  3. trzynastowieczna – również napisana w języku islandzkim – „Saga rodu Wölsungów”;
  4. wreszcie
  5. będąca już zabytkiem literatury niemieckiej „Pieśń o Nibelungach” nieznanego autora.
Zachowało się co najmniej kilka wersji tego ostatniego dzieła, którego akcja umieszczona została u schyłku starożytności w okresie wielkiej wędrówki ludów, wywołanej najazdem Hunów na Europę. Stąd też pojawienie się na kartach tej opowieści huńskiego władcy Attyli, wspaniale sportretowanego w monumentalnej filmowej adaptacji eposu, której w 1924 roku podjął się Fritz Lang (dwuczęściowe „Nibelungi”). W dziele Wagnera Attyla się jednak nie pojawia, mimo że występują inne znane z „Pieśni” postaci (Zygfryd, Brunhilda, Gunter, Hagen itd.). To pośrednio świadczy o niezwykle trudnym zadaniu, jakie stanęło przed niemieckim kompozytorem, który z przebogatej warstwy fabularnej dzieła musiał wybrać i opracować zaledwie część wątków. Zrezygnował przy tym z umieszczenia akcji w konkretnym kontekście historycznym, przechylając szalę w kierunku opowieści mitycznej.
Pierwszą część tetralogii, „Złoto Renu” (w oryginale: „Rheingold”), Wagner ukończył w 1845 roku, na drugą, „Walkirię” („Die Walküre”), trzeba było czekać aż jedenaście lat. Trzecia opera – zatytułowana „Zygfryd” („Siegfried”) – gotowa była dopiero w 1871 roku i miała swoją premierę w siedem lat po tajemniczej i po dziś dzień w zasadzie niewyjaśnionej śmierci największego admiratora i dobroczyńcy kompozytora, króla Ludwika II Bawarskiego. Część ostatnią, „Zmierzch bogów” („Götterdämmerung”), Wagner ukończył trzy lata później. Tym samym doprowadził swe monumentalne dzieło do szczęśliwego finału, jednocześnie oddając je na łaskę i niełaskę niezliczonej rzeszy adaptatorów i inscenizatorów.
Gdy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku tetralogię Wagnera postanowił przenieść na język komiksu P. Craig Russell – w Polsce znany przede wszystkim jako współpracownik Neila Gaimana – można było pukać się w głowę. Jego decyzja przypominała trochę rzucanie się z motyką na słońce. Wielu doświadczonych reżyserów operowych przegrywało w pojedynku z niezwykle skomplikowaną materią stworzoną przez niemieckiego kompozytora. Jakie więc szanse w tej batalii mógł mieć – choćby i najbardziej doświadczony – rysownik obrazków, który nie miał możliwości podeprzeć się ani majestatyczną muzyką, ani inscenizatorskim rozmachem? Mimo to prace Russella posuwały się do przodu i w ciągu następnych dwóch lat (2000-2002) światło dzienne ujrzały cztery części – odpowiadające dokładnie czterem operom Wagnera – komiksowego „Pierścienia Nibelunga”. W polskim wydaniu całość zebrano w jednym tomie, co zaowocowało pokaźnych rozmiarów księgą (w sumie ponad czterysta dwadzieścia stron). Cena tego wydawnictwa też zdawać się może monumentalna, ale nie ma co ukrywać – jest to typowe dzieło kolekcjonerskie. Jednego jednak jestem pewien: kto zdecyduje się na jego zakup, żałować nie będzie.
Zdaję sobie sprawę, że zdecydowana większość osób czytających tę recenzję nie zna operowej tetralogii Wagnera. Znana jest z grubsza jej treść, ale pewnie mało kto widział ją na scenie, choć okazji ku temu w minionych miesiącach nie brakowało (między 6 a 15 października ubiegłego roku wrocławska Opera Dolnośląska zaprezentowała bowiem wszystkie części dzieła, całość – wyreżyserowana przez Niemca Hansa-Petera Lehmanna – trwała łącznie 16 godzin!). Do komiksu Russella możemy więc podejść bez zbędnego balastu, w oderwaniu od muzycznego pierwowzoru. Co wówczas otrzymamy? Wspaniałą, monumentalną opowieść z pogranicza mitologii i literatury fantasy, która – nie bez podstaw – przywodzić będzie na myśl „Władcę Pierścieni” J. R. R. Tolkiena (choć w tym przypadku to właśnie oksfordzki profesor był naśladowcą). Nie sposób przedstawić, nawet w dużym skrócie, fabułę „Pierścienia Nibelunga” – tak wiele zdarzeń i wątków, w ślad za Wagnerem, Russell pomieścił w komiksie. Amerykański rysownik starał się bardzo, by jego adaptacja była jak najwierniejsza oryginałowi. I taka też jest.
Właściwa część – pomijając oniryczny prolog – zaczyna się od przedstawienia cór Renu, trzech nimf, których głównym zadaniem jest strzeżenie ukrytego w skale Złotego Oka. Legenda mówi, że wykuty z magicznego kruszcu pierścień da jego właścicielowi panowanie nad światem (pod warunkiem jednak, że jednocześnie wyrzeknie się on miłości). Niestety, panny poczynają sobie nieco frywolnie, prowokując i wyśmiewając się z zauroczonego nimi karła Alberyka, tytułowego Nibelunga. Ten zaś, podenerwowany i rozzłoszczony odrzuceniem przez piękne nimfy, wyrywa złoto ze skały i ucieka. W ten sposób poruszy lawinę, która ostatecznie doprowadzi do – przedstawionego w ostatniej części cyklu – „Zmierzchu bogów”. Pierścień, jak się bowiem okaże, będzie od tej pory generował tylko Zło, wyzwalając w ludziach i bogach najgorsze instynkty. W dalszych częściach przeżywać będziemy między innymi dramatyczne losy boga Wotona, jego córki Brunhildy (jednej z dziewięciu walkirii), Zygmunta z rodu Wölsungów (który dzięki pomocy zbuntowanej przeciwko ojcu Brunhildy ocali życie) i spłodzonego przezeń Zygfryda, który wprawdzie odzyska pierścień, ale i jemu nie przyniesie on szczęścia.
Tetralogię Wagnera, a za nią także komiks Russella, można odczytywać na różne sposoby. Chociażby tak, jak czynili to naziści, widząc w niej przede wszystkim apoteozę germańskiego ducha. Byłoby to jednak ogromnym spłyceniem przesłania dzieła. „Pierścień Nibelunga” jest bowiem tak naprawdę monumentalną metaforą ludzkiego losu, odwiecznych pragnień człowieka, wśród których zaszczytne miejsca zajmują: miłość, bogactwo, władza, nieśmiertelność. Dla ich zdobycia bohaterowie gotowi są poświęcić wiele – jak Alberyk, który dla władzy wyrzekł się miłości, jak olbrzym Fafnir, który dla bogactwa w walce o pierścień zabija swego brata Fasolta, w końcu jak Brunhilda, która z miłości do Zygfryda odmawia oddania pierścienia córkom Renu, mimo że dowiaduje się od swej siostry Waltrauty, iż jego klątwa rani ich ojca, boga Wotona. Wszyscy podporządkowują się więc mocy pierścienia, który ściąga na swoich kolejnych właścicieli jedynie nieszczęścia i tym samym prowadzi do nieuniknionego dramatycznego finału. Nie inaczej jest w trylogii Tolkiena. Związków między obydwoma dziełami jest zresztą znacznie więcej, choć nie miejsce tu ani czas, żeby dokonywać rzetelnej analizy porównawczej. Kto jednak czytał „Władcę Pierścieni”, z przyjemnością będzie odkrywał kolejne nici łączące te dwie – wydawałoby się, bardzo od siebie odległe – opowieści.
Największą trudnością, przed jaką stanął autor komiksu, było jednak przełożenie rozmachu opery na język komiksu, czy też – jak zapewne wolałby Russell – powieści graficznej. Czym bowiem zastąpić patetyczną muzykę Wagnera? W jaki sposób oddać dramatyzm libretta? Amerykański scenarzysta i rysownik postanowił wyeksponować pewne lejtmotywy – przekształcając tematy muzyczne w graficzne. Takimi wątkami przewodnimi stają się więc między innymi tytułowy pierścień, kropla wody, oczy Wotona, Notung, czyli miecz Zygmunta, który później dostaje się w ręce Zygfryda. Dynamikę akcji podkreśla natomiast odpowiednie kadrowanie i kolorystyka. Russell często i chętnie posługuje się zbliżeniami, jednocześnie prezentując nam postaci z wielu ujęć (niejednokrotnie od dołu w planie amerykańskim). Tym samym, jak w filmie, zobaczyć możemy także najbliższe otoczenie bohaterów – nie tylko to, co mają oni bezpośrednio przed oczyma, ale również to, co w danej chwili jest przed nimi skryte. Niezwykle różnorodny, nieustannie zmieniający się układ kadrów na stronie pozwala z kolei na podkreślenie detali – mimiki, gestów, zaznaczenie symboli. To z kolei sprawia, że rysunki aż kipią od emocji. Jakby jeszcze tego było mało, Russell wykorzystuje głównie ciepłe barwy – z przewagą intensywnej czerwieni, zieleni i żółci. Optycznie działa to bardzo pobudzająco i dodatkowo zwiększa odczucie dynamizmu akcji. Mimo pewnych nowatorskich zabiegów rysunki są jednak bardzo klasyczne, by nie rzec – realistyczne. Na pewno znacznie bliżej im chociażby do stylu Grzegorza Rosińskiego, aniżeli do rysunków, którymi sam Russell ozdabiał komiksowe scenariusze Gaimana. Ale nie powinno nas to dziwić, skoro autor tworząc niektóre postaci korzystał z… żywych modeli.
„Pierścień Nibelunga” to nie tylko dzieło dużego formatu, ale również znakomita komiksowa inwestycja. Na wiele wieczorów. Ze stuprocentową gwarancją, że gdy dotrzemy już szczęśliwie do ostatniego kadru, jedyne, na co będziemy mieć dalej ochotę, to zacząć lekturę od nowa. Jak ja w tej chwili…
koniec
9 lutego 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Impreza się rozkręca
Dagmara Trembicka-Brzozowska

22 IV 2024

Seria duetu Carbone & Gijé fabularnie rozwija się w bardzo ciekawym kierunku - widać to dosłownie z tomu na tom. Autorzy najwyraźniej mają zamiar stworzyć rozbudowaną opowieść fantastyczną z całkiem rozległym światem przedstawionym.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta dymki: Reaktywacja
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski

Coś na spanie
— Paweł Sasko

Pozory nie zawsze mylą
— Wojciech Gołąbowski

Wstęp do armagedonu?
— Sebastian Chosiński

Krótko o komiksach: Marzec 2002
— Artur Długosz, Marcin Herman, Paweł Nurzyński, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.