Yoshihiro Tatsumi nie miał do tej pory szczęścia do polskich wydawców. Specjalizujące się w mangach wydawnictwa konsekwentnie pomijały go w swojej ofercie. Dopiero niezależna Kultura Gniewu zwróciła uwagę na człowieka, który w swej ojczyźnie uznany został za „ojca komiksu alternatywnego”. Efektem tego zainteresowania jest publikacja w Polsce pierwszych sześciu obyczajowych opowieści Tatsumiego, które złożyły się na tom zatytułowany „Kobiety”.
„Nigdy nie wierz kobiecie…”
[Yoshihiro Tatsumi „Kobiety” - recenzja]
Yoshihiro Tatsumi nie miał do tej pory szczęścia do polskich wydawców. Specjalizujące się w mangach wydawnictwa konsekwentnie pomijały go w swojej ofercie. Dopiero niezależna Kultura Gniewu zwróciła uwagę na człowieka, który w swej ojczyźnie uznany został za „ojca komiksu alternatywnego”. Efektem tego zainteresowania jest publikacja w Polsce pierwszych sześciu obyczajowych opowieści Tatsumiego, które złożyły się na tom zatytułowany „Kobiety”.
Yoshihiro Tatsumi
‹Kobiety›
Yoshihiro Tatsumi tworzy komiksy od ponad 50 lat. Stworzył gatunek, który sam ochrzcił mianem „gekiga”. Co kryje się pod tym pojęciem? Historie dla dorosłych, w których erotyka miesza się z przemocą, cynizm ze smutkiem, a miłość ze zdradą. W latach 70. XX wieku na podobne amoralne historie, prezentowane w opowieściach rysunkowych, Japończycy musieli zapewne reagować, jeśli nie szokiem, to przynajmniej sporym zdumieniem. Dzisiaj nowelki Tatsumiego takiego wstrząsu na pewno nie byłyby w stanie wywołać, co – niestety – raczej źle świadczy o świecie, w którym przyszło nam żyć. To jednak wcale nie oznacza, że zdarzenia przedstawione w „Kobietach” pozostawią nas całkowicie obojętnymi. Wręcz przeciwnie – wystarczy jedynie w swej wyobraźni zmienić realia, kostium i imiona bohaterów, a dojdziemy do wniosku, że podobne historie mogłyby mieć miejsce pod każdą szerokością i długością geograficzną, Polski nie wyłączając. Ta ponadczasowość i uniwersalność komiksów Japończyka bierze się z jego inspiracji. Szukając tematów, sięgał po doniesienia gazetowe, policyjne kroniki, opowieści zasłyszane wprost na ulicy. Dotykał życia niemal dosłownie, zamieniając się w dziennikarza śledczego. I choć akcja jego dziełek rozgrywa się w konkretnym miejscu i czasie (Japonia sprzed prawie czterech dekad), to jednak dotyczy głównie mrocznych stron ludzkiej – a mówiąc dokładniej kobiecej – natury. Ta zaś pozostaje niezmienna.
„Kobiety” to sześć krótkich historii o „słabszej płci”. Choć „słabszej” jedynie w teorii, bo Tatsumi zdaje się mieć na ten temat nieco odmienne zdanie. U niego zdecydowanie słabsi są mężczyźni. Niekiedy można nawet odnieść wrażenie, jakby obie płcie pozamieniały się rolami. To faceci dręczeni są przez wątpliwości i zazdrość, są ubezwłasnowolnieni i niespełnieni w miłości. Często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są jedynie pionkami w grze, którą rozgrywają kobiety. Brzmi to trochę jak spiskowa teorii dziejów, choć do wizji rodem z „Seksmisji” Juliusza Machulskiego jest jednak jeszcze dość daleko. W opowieściach Japończyka – zamiast strachu przed triumfem matriarchatu i wojującego feminizmu – można raczej dostrzec echa rewolucji seksualnej i obyczajowej, która przetoczyła się przez Europę w latach 60. i z małym opóźnieniem dotarła również do Kraju Kwitnącej Wiśni. Chociaż fakt, że „Kobiety” wyszły spod pióra i piórka mężczyzny, każe nam jednak spojrzeć na ten tom z nieco innej perspektywy. Czy należy go zatem potraktować jako swoiste ostrzeżenie? Czy też jako pewną wizję, która – jak przekonują niektórzy z socjologów – ma całkiem realne szanse spełnienia się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat? Ale podobne refleksje przychodzą dopiero po czasie. W pierwszej kolejności bowiem nowelki Tatsumiego traktujemy jako wnikliwe obserwacje obyczajowo-psychologiczne z wplecionymi pomiędzy nie wątkami sensacyjnymi.
Opowieści Japończyka to portrety sześciu kobiet, które postanowiły – wbrew uświęconej tradycji i zwyczajom – wziąć swój los we własne ręce. Nie mogąc liczyć na pomoc mężczyzn, bądź też przez nich odrzucone i poniżone, potrafiły podnieść się z upadku i rozpocząć życie od nowa. Traumatyczne przeżycia odcisnęły jednak na nich piętno. Hisako, bohaterka „Upartej złośnicy”, poprzez swój upór i odrzucenie mężczyzny, z którym przed laty nie mogła zawrzeć związku małżeńskiego, ciągnie go na samo dno. Czy jednak zemsta naprawdę będzie dla niej słodka? Mika – tytułowa „Dziewczyna do zabawy” – współwłaścicielka niewielkiego baru, stara się przetrwać recesję gospodarczą w bardzo specyficzny sposób. Oddaje się bogatym mężczyznom, aby zminimalizować własne wydatki. Ale i ona ma swoją tajemnicę, choć nie zdaje sobie sprawy z tego, że wykorzystując – sama jest wykorzystywana. Znacznie sprytniejsza od niej jest za to Kyuko z „Mam faceta”. Na pozór kochająca i opiekuńcza, gotowa wszystko poświęcić dla niepełnosprawnego męża, to w rzeczywistości bezlitosna modliszka. Całkowitym jej przeciwieństwem jest zaś Kuriko, bohaterka „Kobiety zbyt wrażliwej”. Przykładna żona i gospodyni domowa, przymyka oczy na wady swego męża, który traktuje ją jak zabawkę. Ale i ona postanowi, pod wpływem silnego wstrząsu, zmienić swoje życie. Tylko czy wytrwa w swym postanowieniu? Keiko Itami z „Szepce ci do ucha” ma natomiast wiele wspólnego z Hisako i Kyuko. Owładnięta żądzą zemsty, snuje wyjątkowo misterną intrygę, aby ukarać człowieka, który oszukał ją przed laty. Życie potrafi jednak płatać figle, o czym dziewczyna przekona się w sposób niezwykle bolesny. Najbardziej dojrzałą emocjonalnie, silną i niezależną wydaje się tytułowa „Kobieta z wędką” – pani Hanai, prowadząca świetnie prosperujący ekskluzywny klub dla bogatych biznesmenów. Ale za jej powodzeniem też kryć się będzie raczej wstydliwy sekret. Pod wpływem przypadkowego spotkania Hanai postanowi zerwać z dotychczasowym procederem. Czy jednak nie będzie za późno?
Opowieści Tatsumiego to niekiedy zaledwie szkice (które bez większych problemów można by zresztą rozwinąć do pełnometrażowych opowieści). Mimo to mają one w sobie porażającą moc. Japończyk bowiem niczego nie upiększa – przedstawia rzeczywistość taką, jaką ona jest (a raczej jaką była przed kilkudziesięciu laty). W tym świecie wszystko jest na sprzedaż – uroda, przyjaźń, miłość – a w roli handlarzy występują osoby, po których nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Siła Tatsumiego polega także na tym, że zmusza czytelnika, aby ten pochylił się nad losem każdej z bohaterek, by spróbował zrozumieć, co skłania je do takiego postępowania. Nie musi się z tym wiązać od razu usprawiedliwienie – raczej refleksja nad niesprawiedliwością świata rządzonego przez mężczyzn. A komu taka interpretacja przeszkadza, może odczytać „Kobiety” na płaszczyźnie czysto fabularnej. „Mam faceta” i „Szepce ci do ucha” to niemal gotowe scenariusze psychologicznych thrillerów z zemstą jako motywem przewodnim. Podobnych historii w ostatnich dwóch dekadach opowiedziano w Hollywood całą masę, co świadczy o tym, że Tatsumi całkiem nieźle zdiagnozował pewne zjawisko. „Uparta złośnica” i „Kobieta z wędką” to z kolei klasyczne dramaty psychologiczne. Najlżejsze gatunkowo są „Dziewczyna do zabawy” oraz „Kobieta zbyt wrażliwa”. Z tej pierwszej opowieści, po odpowiedniej obróbce, dałoby się nawet wykroić całkiem inteligentną i zabawną komedię romantyczną, choć z typowym dla Japończyka gorzkim przesłaniem.
Największą zaletą „Kobiet” są scenariusze. Strona graficzna już tak wielkiego wrażenia nie robi. Dla współczesnego czytelnika mang rysunki Tatsumiego mogą wydać się zbyt minimalistyczne. Autor nie przywiązuje bowiem większej wagi do szczegółu – często przedstawia jedynie postaci znajdujące się na pierwszym planie, całkowicie pomijając tło. To jednak kwestia przyjętej konwencji, która w tego typu opowieściach – gdzie słowo ważniejsze jest od rysunku – sprawdza się całkiem nieźle. Inna sprawa, że ten sposób rysowania znalazł wśród twórców mang wielu naśladowców. Także i z tego powodu Tatsumi zasłużył sobie na zaszczytny tytuł „ojca alternatywnego komiksu japońskiego”. Obyśmy w najbliższym czasie zyskali więcej okazji do tego, by przekonać się, czy słusznie. I chociaż w XXI wieku „Kobiety” nikogo już raczej szokować nie będą, to jednak mogą okazać się całkiem pożyteczną lekturą. I przestrogą. Zwłaszcza dla mężczyzn (mężów, kochanków), którzy nie traktują swoich kobiet (żon, kochanek) tak, jak na to zasługują. Mimo jego tytułu i tematyki, po dzieło Tatsumiego powinni sięgnąć przede wszystkim panowie. Ci, którzy tego nie zrobią, mogą zostać kiedyś niemile zaskoczeni.