„Miasteczko Mikropolis” stanowi swoisty fenomen polskiego rynku komiksowego. Dwa albumy będące zbiorem opowieści o nietypowym miasteczku i jego dziwnych mieszkańcach, czyli „Przewodnik Turystyczny” i „Moherowe sny”, to niewątpliwie najszerzej omawiane przez tzw. poważną krytykę polskie komiksy ostatnich lat.
Konrad Wągrowski
Poszukiwacze zaginionej babci, czyli fenomen Mikropolis
[Krzysztof Gawronkiewicz, Dennis Wojda „Moherowe Sny” - recenzja]
„Miasteczko Mikropolis” stanowi swoisty fenomen polskiego rynku komiksowego. Dwa albumy będące zbiorem opowieści o nietypowym miasteczku i jego dziwnych mieszkańcach, czyli „Przewodnik Turystyczny” i „Moherowe sny”, to niewątpliwie najszerzej omawiane przez tzw. poważną krytykę polskie komiksy ostatnich lat.
Krzysztof Gawronkiewicz, Dennis Wojda
‹Moherowe Sny›
„Moherowe sny” nominowane były do nagrody Pegaza w dziedzinie sztuka. Oba albumy były często wspominane, recenzowane i opisywane na łamach prasy ogólnej, w prestiżowych dziennikach i tygodnikach społeczno-politycznych i kulturalnych. Paski komiksowe z „Mikropolis” ukazywały się pierwotnie na łamach „Gazety Wyborczej” i wielu mniejszych magazynów kulturalnych.
Ponadto trzeba zauważyć, że recenzenci owej poważnej prasy zwykle nie do końca wiedzą, co o „Mikropolis” powinni napisać. Do tematu podchodzą nieśmiało i z obawą, wnosząc zwykle kilka bezpiecznych uwag o oryginalności i treści. Stąd też z prasy niekomiksowej większość czytelników może dowiedzieć się, że „Mikropolis” jest jednym z ciekawszych zjawisk w polskim komiksie, ale właściwie nie wiadomo dlaczego. A jest w nim niemało nawiązań, inspiracji filmowych, muzycznych i komiksowych, pochodzących zarówno z kultury masowej, jak i wysokiej. Na szczęście oprócz szerokiej gamy nawiązań, w „Mikropolis” znajdziemy również fabułę, humor, interesujące postacie, co pozwala dotrzeć komiksowi do rzeszy odbiorców szerszej niż grupa filmowych pasjonatów.
Czym więc jest „Mikropolis"? Komiksem artystycznym czy popularnym? Eksperymentalnym czy tradycyjnym? Niszowym czy masowym? Wydaje się, że „Mikropolis” w doskonały sposób lokuje się pomiędzy tymi biegunami.
Oryginalna i konsekwentna grafika stała się swoistym znakiem rozpoznawczym serii. Rysunek, liternictwo, ramki są bardzo charakterystyczne i dopracowane, co pozwala na pierwszy rzut oka rozpoznać Mikropolis w publikacjach prasowych. Nie jest to jednak żaden eksperyment graficzny, rysunek nie spycha fabuły na drugi plan. Opowiadane historie, choć zbliżone do wizji surrealistycznych, pozostają spójnymi, interesującymi całościami, często okraszonymi humorem.
W czym tkwi fenomen powodzenia Mikropolis? Nawiązania do innych dzieł są jedynie ozdobnikiem, nie dominują nad opowieścią. Przedstawione postacie – w większości nazwalibyśmy je dziwakami, czy ekscentrykami – wyrażają absolutnie ludzkie i bliskie nam problemy i wątpliwości. Właśnie to uchwycenie równowagi między składnikami tworzącymi komiks o Mikropolis decyduje o niekwestionowanej jakości i znaczeniu tej serii.
Pierwszy album z serii Mikropolis zatytułowany „Przewodnik turystyczny” był zbiorem krótkich pasków komiksowych publikowanych przez lata na łamach wielu magazynów. Kolejny, „Moherowe sny” zawiera dłuższe historie. Klamrą spinającą całość są sny Ozrabala, będącego głównym bohaterem albumu (w „Przewodniku” właściwie wszystkie postacie były równouprawnione). Autorzy sugerują, że wszystkie opowiedziane historie pojawiły się w marzeniach sennych chłopca. Utrzymuje to komiks w surrealistycznej konwencji, choć – powiedzmy sobie szczerze – świat realny miasteczka Mikropolis nie różni się wiele od świata onirycznego.
W „Moherowych snach” oprócz zestawu pasków, otrzymaliśmy dwie dłuższe opowieści – „Krzesło w Piekle” i „Golenie wieczorową porą”. Poza tym w albumie znajduje się seria jednoplanszówek pochodzących z magazynu „Meble” zatytułowanych „Rewolucja krzeseł” (krzesło jest zresztą innym motywem przewodnim albumu) i trzy inne miniatury („Poeta, śmierć i zupa cebulowa”, „Lodowy koszmar”, „Kapitan nie istnieje” – znany z antologii „I co dalej kapitanie?”).
Album otwiera „Krzesło w Piekle” – komiks nagrodzony Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi w roku 2000. Była to nagroda z wszech miar słuszna. „Krzesło w Piekle” to znakomity scenariusz. Historia wyprawy Ozrabala do Piekła w celu odzyskania babci jest nie tylko oryginalna, dowcipna (tekst żółwia wysłanego z listem do Piekła: „Muszę być w przyszłości bardziej asertywny”), mająca zajmującą fabułę. Jest to również opowieść niezwykle ciepła i optymistyczna. Dla miłośników nawiązań – Ozrabal jako Indiana Jones, kopia sceny z „Nosferatu” i kilkanaście innych nastrojowych kadrów, w tym sugestywne, stylizowane na socjalistyczną szkołę Piekło. Majstersztyk.
Godne uwagi jest również „Golenie wieczorową porą”, dowcipna makabreska, czerpiąca z niskonakładowego horroru i kina Davida Lyncha. Filmy twórcy „Zagubionej autostrady” są ogromną inspiracją dla komiksu. Słowo „miasteczko” nie jest jedyną rzeczą, która trafiła do Mikropolis z Twin Peaks. Wiele kadrów jest wyraźnie inspirowanych pomysłami scenograficznymi Lyncha, jak choćby kotara w mieszkaniu Borysa. Twórcy czerpią szeroko z innych utworów zarówno w warstwie wizualnej, jak i w rozwiązaniach scenariuszowych. Poza kinem Lyncha, dotyczy to również niemieckiego ekspresjonizmu (wspomniany „Nosferatu – symfonia grozy” i „Gabinet Doktora Caligari”, jeden z głównych bohaterów nosi bardzo znaczące nazwisko Murnau), filmu fantastycznonaukowego lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych („Coś”, „Godzilla”), horroru i thrillera („Psychoza”, „Piątek 13-go”, „Evil dead”). Pojedyncze kadry nawiązują także do kina ambitnego jak „2001: Odyseja kosmiczna” czy filmografii Ingmara Bergmana.
Wiele motywów obrazowanych w komiksie pochodzi z prawdziwych otaczających nas krajobrazów. Sama architektura miasteczka wzorowana jest na postsocjalistycznych blokowiskach. Jest to ciekawy motyw, gdyż dzięki Gawronkiewiczowi mogliśmy się dowiedzieć, że otaczające nas paskudne bloki mogą spełniać artystyczną rolę, także gdy służy to budowaniu atmosfery grozy… Gdy dodamy liczne muzyczne wstawki (w formie informacji, jaką piosenkę słychać przy oglądaniu danego kadru), wiemy, że sama zabawa w odkrywanie inspiracji może być niezwykle interesująca.
Należy również wspomnieć o zastosowaniu koloru w „Mikropolis”, który staje się kolejnym elementem definiującym scenę i nadającym jej nastrój. W scenach z miasteczka mamy zwykle smutne pastelowe beże. Piekło jest oczywiście całe w ostrej, drażniącej czerwieni. Ponury brąz opisuje mieszkanie Poety, a spokojniejsza czerwień wnętrze mieszkania Borysa. Wnętrze domu doktora Murnaua to z kolei techniczne połączenie bieli z błękitem, zapożyczone z kubrickowej „Odysei kosmicznej”.
Obudziwszy się na koniec historii wraz z Ozrabalem, mamy nadzieję, że to nie koniec opowieści o miasteczku i jego niezwykłych mieszkańcach. Wystarczy wypić szklankę mleka i iść spać. Przy odrobinie szczęścia sny moherowe powrócą.
P.S. Nie wierząc autorom w ich wyjaśnienie tytułu na tylnej okładce, podjąłem próbę wytłumaczenia znaczenia „Moherowych snów”. Niestety, okazało się, że moher to jedynie pewien rodzaj koziej wełny. Pewnie jakiś bardziej zręczny krytyk wysnułby z tego interesujące wnioski – ja się jednak tego nie podejmuję.