Chętnie bym coś jeszcze w życiu zrobiłTomasz Kołodziejczak
Tomasz KołodziejczakChętnie bym coś jeszcze w życiu zrobiłTo ma swoje wady, ale i zalety. Z jednej strony zagubiony został całkowicie odbiór rozwoju komiksu. To nie jest tak, że czytamy dzieła mistrzów, widząc, jak stoją na ramionach swoich poprzednich i dodają coś od siebie, ponieważ u nas te rzeczy były wydawane w zupełnie przypadkowej kolejności. Najpierw wydaliśmy Millera, a dopiero po nim Eisnera. Kiedy czyta się „Umowę z Bogiem”, widać, jak dużo Miller tego, czym się u niego zachwycamy, czyli gry czernią i bielą, wziął od Eisnera. Wydaje mi się też, że w Polsce w ciągu kilku ostatnich lat rozpoczął się proces prezentacji ciekawszych pozycji współczesnych. Odnosi się to głównie do naszej konkurencji, ale także Egmont w kolekcji „Plansze Europy” zaczął pokazywać dokonania twórców europejskich pokolenia trzydziesto-, czterdziestolatków. Mam tu na myśli Blaine’a, Chabote’a, Yslaire’a. To jest ten najbardziej markowy komiks powstający pod koniec lat 90. i już w obecnej dekadzie. Nie mam wrażenia, żeby tu był jakiś deficyt czy niedobór, co nie oznacza oczywiście, że nie ma mnóstwa fajnych komiksów do wydania. Ciekawe – może dziwne, ale tak naprawdę logiczne – jest to, że w Polsce dużo lepiej odbierane są te komiksy dziwne, artystyczne, trudne, niż zwykłe komiksy środka. A to właśnie „komiks środka” jest podstawą robienia biznesu przez wydawców i autorów. Wydawnictwa typu Dark Horse, DC czy Lombard żyją z tego, że sprzedają dobre kryminały, dobrą sensację, dobrą fantastykę, a nie z tego, że wydają dziwne artystyczne komiksy. W Polsce jest odwrotnie: ten artystyczny, trudny komiks ma większe grono odbiorców, a wynika to z faktu, jak to medium jest postrzegane. Jeśli ktoś w Polsce chce przeczytać dobrą SF, to kupuje książkę za 30 złotych i ma zapewnione co najmniej dwa miłe wieczory. Alternatywą jest komiks za 60 złotych, z którym czytelnik ma półtorej godziny przyjemności. Jeżeli ktoś już wydaje pieniądze na komiks, to kupuje taką pozycję, która nie jest zastępowalna, czyli artystyczny komiks robiony przez mistrzów gatunku. MO: Współorganizowane przez Egmont konkursy komiksowe (i będące ich wynikiem antologie) to ważny element promocji komiksu. Niemniej jednak pojawia się pytanie: dlaczego dotykają tylko poważnych tematów? Czy jest szansa na konkurs, który wróci do korzeni tego medium, czyli przygody dziejącej się czy to w odległej przeszłości, czy też w niesprecyzowanej przyszłości? Nie masz ochoty zorganizować konkursu na „następców Funky’go Kovala”? TK: Kiedy organizowaliśmy konkursy czy też robiliśmy antologie autorskie (myślę tu o „Wrześniu”, „Człowieku w probówce”, teraz wspieramy konkursy Muzeum Powstania Warszawskiego), to przyświecały nam dwa cele. Pierwszy jest taki, aby uzyskać finalnie komiks, który jest dobry, atrakcyjny, interesujący, także komercyjny. Z drugiej strony był to czas, kiedy pracowaliśmy na dwiema pierwszymi antologiami, kiedy jeszcze walczyliśmy z takim powszechnym przekonaniem, że komiks to podsztuka. Dlatego braliśmy się za poważne tematy, żeby pokazać krytykom, czytelnikom, także twórcom, że komiks jest taką samą dziedziną sztuki jak film, literatura, teatr, że może opowiadać o sprawach poważnych. I takie poważne sprawy chcieliśmy autorom zaproponować. Gdybyś przejrzał fanziny z tamtego czasu czy niskonakładowe pisma, to znalazłbyś tam mnóstwo komiksów, w których średnio narysowany bohater daje w łeb innemu średnio narysowanemu bohaterowi, a puenta była taka, że na koniec ktoś walił kogoś w czaszkę i zostawiał martwego na ziemi. Nie interesowało mnie robienie konkursów na takie rzeczy. Co nie oznacza, że gdybyśmy dostali dobry komiks tak sformatowany, to nie rozważalibyśmy jego wydania. Takie cele przyświecały mi, gdy uruchamiałem serię „Gail” Piotrka Kowalskiego, która spotkała się z różnego typu krytyką, czasami zasłużoną, ale czasami prowadzoną w sposób całkowicie absurdalny i bezsensowny. Jak się zresztą ostatecznie okazało, krytyką błędną, bo Piotrek ciekawie rozwija swoją karierę na Zachodzie. Kiedy próbowaliśmy taki komiks trochę bardziej eksponować, to wcale nie czuliśmy wsparcia czytelników mówiących „O, fajnie, zróbcie więcej takiego komiksu, ci goście może jeszcze nie rysują jak Grzegorz Rosiński, ale dajmy im czas, niech się rozwiną”. Za to słyszeliśmy, że „do dupy”, „głupie fabuły”, „ a po co taki komiks w ogóle”. Jednocześnie muszę powiedzieć, że nie szedł za tym sukces komercyjny. Z przyczyn, o których rozmawialiśmy wcześniej, komiksy nazwijmy to akcji, typu „Status 7” Adlera i Piątkowskiego czy wspomniany „Gail”, wcale nie cieszą się jakąś znacząco większą popularnością niż komiksy, które nazywam „trudniejszymi”. W związku z tym jeśli wydawca nie ma ani przyjemności, bo „środowisko” go krytykuje, ani nie ma pieniędzy, to nie ma żadnego powodu, żeby drukować takie rzeczy. Komiks trudniejszy, bardziej artystyczny – tak, bo wtedy mamy frajdę z wydania czegoś niestandardowego. Chociaż muszę się przyznać, że bardzo lubię komiksy akcji. Dobrze napisany „komiks środka” jest doskonałym medium do opowiadania fajnych, ciekawych, zajmujących historii w scenografiach, na które nie stać filmowców. Stąd zresztą próba do powrotu do komiksu mainstreamowego magazynem „Fantasy Komiks”, który jest zbiorem opowieści fantasy, właśnie takich młodzieżowych czytadeł, czasem dowcipnych, czasem trochę mniej. Dużo akcji, wyraziste postacie, dziewczyny w pancernych stanikach. To jest na razie próba. Jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć, czy udana – nie jest źle, ale nie jest też rewelacyjnie. Dajemy sobie trochę więcej czasu, wprowadzamy kolejne serie na łamy. We wrześniu i w październiku ukażą się nowe cykle w ramach „Fantasy Komiks”. Powtarzam, jeśli rynek komiksowy w Polsce ma się rozwijać, to tego typu komiksy muszą być jego bazą. Nie da się zbudować tej piramidy kultury na Moebiusie i Eisnerze, bo oni są na czubku tej piramidy. MO: Czy jest szansa na powrót do komiksowego periodyku? Takiego bardziej w stylu „Świata Komiksu”? TK: Na razie nie widzę takiej możliwości. Uznałem, że „Fantasy Komiks” jest gazetą sformatowaną o takim profilu, że mogą sięgnąć po nią czytelnicy spoza grona obecnych czytelników komiksów. Promując to pismo, próbujemy łapać klientów, którzy są regularnymi czytelnikami powieści fantasy, czytają pozycje Fabryki Słów czy SuperNowej, grają w gry komputerowe fantasy. I oni poczytaliby sobie komiks, bo przecież już są obeznani z tym medium, ale to, co znajdują w księgarniach, jest albo za drogie, albo za dziwne, albo brakuje pierwszych tomów. Spróbujemy dać czytadło komiksowe w gatunku, który obok opowieści o wampirach wydaje mi się najbardziej popularny i masowy, czyli fantasy. Powtarzam, jeszcze nie wiem, czy to chwyciło – będziemy wiedzieć w okolicach listopada. MO: Trochę przewrotne pytanie: czy jest szansa na Twój powrót do literatury fantastycznej? Tomasz Kołodziejczak |
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Czarny Horyzont |
Data wydania | 20 sierpnia 2010 |
Autor | Tomasz Kołodziejczak |
Wydawca | Fabryka Słów |
Cykl | Ostatnia Rzeczpospolita |
ISBN | 978-83-7574-274-9 |
Format | 280s. 125×195mm |
Cena | 31,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.
więcej »Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Marzec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek
Elfy lubią oglądać westerny
— Konrad Wągrowski
Trzy spojrzenia na Odległą Galaktykę
— Agnieszka Szady
Dla dziewczynek (ale chłopcy w sekrecie też mogą poczytać)
— Konrad Wągrowski
Tak naprawdę nie dzieje się nic, i nie stanie się nic aż do końca
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Budowanie to radość…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kajtek i jego magiczny miecz
— Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Marzec 2016
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Luty 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski
Potwory zachodu i wschodu
— Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Maj 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski
Matki i córki
— Agnieszka Szady
Krwawo i z kamienną twarzą
— Jakub Gałka
Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
— Tomasz Kołodziejczak
Nie byłem pesymistą
— Tomasz Kołodziejczak
Cierpliwości. Patrzcie na Kinga...
— Tomasz Kołodziejczak
Dzięki. Bardzo fajny wywiad, szczery bez marketingowego słodzenia. Sam fanem komiksu nie jestem i po "Kaczorze Donaldzie" w dzieciństwie nie przekonałem się do żadnego.