Tomasz Kołodziejczak
Cierpliwości. Patrzcie na Kinga...
– Czy nie odnosi Pan wrażenia, że w Polsce powstaje za mało komiksów komercyjnych, a zbyt dużo artystycznych, trudniejszych w odbiorze. Przy takiej dysproporcji utrudniona jest chyba wszelka promocja polskiego komiksu.
– Oczywiście, że tak. W Polsce prawie nie powstają komiksy komercyjne. Jeśli nie liczyć tych paru osób – jak duet Skarżycki-Leśniak, których niektóre komiksy można uznać za komercyjne – to Polska nie ma takiego komiksu. A dlaczego? Bo nikt go nie drukuje. Mamy do czynienia z typowym sprzężeniem zwrotnym.
Trzech starców z krainy Aran
A teraz zdradzę, jaki mam pomysł. Ten pomysł zrealizuję w następnym numerze „ŚK”. Wiadomość jest już oficjalna. Będziemy ogłaszać konkurs na cykl komiksowy. Szczegółów jeszcze nie znam. Ale idea jest taka: warunkiem uczestnictwa będzie przysłanie nam zamkniętej, zakończonej historyjki, maksymalnie o objętości około ośmiu stron, oraz scenariuszy trzech kolejnych historyjek. Najlepsze prace zostaną wydrukowane w „ŚK”. Ich twórcy dostaną nagrody pieniężne, zaproponujemy im też regularną obecność na naszych łamach.
To jest pierwszy krok, który moim zdaniem, może umożliwić późniejsze robienie albumów komiksowych. Ale ten proces musi trwać. Rynek się rozwija, choć wciąż jest jeszcze nieduży i płytki.
Konieczna jest cierpliwość. Ja zacząłem wymyślać „ŚK” w roku 96., pierwszy numer ukazał się w 98., pierwsze albumy zaczęliśmy wydawać w 99., pierwszy polski album ukazał się w 2000 roku. Z pewnością wszystko to szybciej by się potoczyło, gdyby od razu poszło nam lepiej.
To samo dotyczy rysowników: na wielkie sukcesy trzeba poczekać.
Stephen King trzy lata mieszkał w przyczepie campingowej żrąc zupy Campbela, napisał chyba osiem powieści, których nikt nie chciał wydać. Więc patrzcie na Kinga.
– Czy Egmont zareaguje w jakiś specjalny sposób na akcję wydawniczą Siedmiorogu. Pierwsze albumy z serii XIII są wydane bardzo dobrze i są stosunkowo tanie?
– Są wydane lepiej niż nasze – nie bójmy się tego powiedzieć. Mają twarde okładki i chyba lepszy papier.
Ale kroki, które podjęliśmy i tak były w planach: zaczęliśmy lakierować okładki, daliśmy trochę lepszy papier, np. w „Siobanie” mamy już kredę. Innej reakcji nie będzie. Standardowo nasze komiksy będą miały miękkie okładki z dobrym lakierem, będą drukowane na papierze takim jak dotychczas. Planowany wzrost cen będzie taki, jak zakładaliśmy i o jakim już mówiłem – pomiędzy 15 a 17 zł. Uważam, że taka cena za album komiksowy jest właściwa. Nie wierzę, że wyścigiem cen w dół można radykalnie zwiększyć liczbę klientów, bo ich po prostu nie ma.
Jednak póki co, to Siedmioróg musi patrzeć na to, co my robimy.
Poza tym, gdy konkurencja na rynku jest większa, korzysta czytelnik.
– Nie rozumiem powodu zamieszczenia aż tylu stron „Armady” w „Świecie komiksu"? Jest do na pewno dobre i sprawdzone posunięcie z punktu widzenia marketingu, ale dotarło do mnie sporo głosów z narzekaniami od czytelników o marnowaniu cennych stron dwumiesięcznika. – „ŚK” miał się ukazać wcześniej, a komiks „Armada” później. Fragment „Armady” ukazał się po tym, jak „Armada” pojawiła się w księgarniach. Tak być nie powinno i to jest mój błąd jako wydawcy.
Pierwotnie „Armada” miała być drukowana w odcinkach w „ŚK”. Uznaliśmy jednak, że to nie ma sensu i że od razu skierujemy ten komiks do druku albumowego. Planowaliśmy, że w „ŚK” ukaże się fragment, te osiem plansz, a dwa, trzy miesiące później wyjdzie album.
Ale na skutek różnych wydawniczych perypetii album wypuściliśmy wcześniej, a pismo później.
– I stąd te głosy niezadowolenia…
– Słuszne zresztą. „ŚK” spełnia wobec albumów funkcję promocyjną. Duża część pisma jest związana z prezentacją albumów. To są strony na kupony Klubu, strony z artykułami o komiksach, które wydajemy w Klubie (np. „Kid Paddle” będzie miał swoją stronę).
Sytuacja, kiedy fragment komiksu ukazuje się w piśmie, choć wcześniej ukazał się już w całości w albumie, nie powinna mieć miejsca. Bardzo za to przepraszam.
– Czy jest szansa, że „Świat komiksu” będzie miesięcznikiem?
– Nie podejrzewam. Szansa oczywiście jest, ale na pewno nie w 2001 roku. To tempo raz na dwa miesiące umożliwia nam dostęp masowy. Księgarnie nie znajdują się w każdym mieście, a kioski tak. Mamy więc czas i jesteśmy dzięki temu w stanie dotrzeć do bardziej masowego odbiorcy. Możemy niemal wszędzie i każdemu pokazać albumy, które wydajemy, dać trochę historyjek komiksowych.
Myślę jednak o pewnych zmianach gazety. Mam różne koncepcje: grubiej – drożej, cieniej – taniej, lepsza okładka, gorszy papier, a może czarno-białe komiksy. Będzie też więcej Polaków, np. numer szósty to będzie numer w którym wydrukujemy więcej polskich plansz niż wydrukowaliśmy w sumie od początku istnienia pisma. Będą Adler z Piątkowskim, będzie Truściński…
– „Świat komiksu” spełnia bardzo ważną rolę, ale brak mu udziału w integracji środowiska komiksowego, czy to odbiorców, czy też twórców. Być może jest już najwyższa pora na taki krok? Co Pan o tym sądzi, i czy takie posunięcia są brane pod uwagę?
– Znam tych wszystkich ludzi, lubię ich i uczestniczę w życiu środowiska. Natomiast nie wydaje mi się żeby „ŚK” miał być pismem obsługującym to środowisko. Są gazety takie jak „AQQ” czy kilka dużych zinów komiksowych typu „Krakers”, które sprawy środowiskowe załatwiają w sposób doskonały. Ja informuję o konwentach, robię z nich relacje, wpuszczam polskich grafików: zrobiliśmy np. dwie fajne akcje z rysowaniem przez młodych rysowników najpierw komiksów Christy, potem postaci Thorgala. Jednak nie jest moim celem robienie pisma środowiskowego, bo to środowisko liczy 1000 osób.
– Dziękujemy za wywiad.
W imieniu Esensji rozmawiał Artur Długosz