Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Orson Scott Card
‹Pamięć Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPamięć Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Memory of Earth
Data wydania20 stycznia 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-538-6
Format296s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pamięć Ziemi – fragment 2

Esensja.pl
Esensja.pl
Orson Scott Card
1 2 3 »
Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Orsona Scotta Carda „Pamięć Ziemi”. Książka otwierająca cykl „Powrót do domu” ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Orson Scott Card

Pamięć Ziemi – fragment 2

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Orsona Scotta Carda „Pamięć Ziemi”. Książka otwierająca cykl „Powrót do domu” ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Orson Scott Card
‹Pamięć Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPamięć Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Memory of Earth
Data wydania20 stycznia 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-538-6
Format296s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Dom matki
Droga z domu Wetchika do Basiliki była długa, ale znajoma. Do ósmego roku życia Nafai zawsze odbywał tę podróż w obie strony w odwrotnej kolejności, kiedy matka zabierała go razem z Issibem do domu ojca na wakacje. W tamtych czasach przebywanie w domu mężczyzn było fascynującym przeżyciem. Ojciec ze swoją grzywą siwych włosów wydawał się prawie bogiem – faktycznie, do piątego roku życia Nafai myślał, że ojciec jest Nadduszą. Mebbekew, starszy od Nafaia o zaledwie sześć lat, zawsze był złośliwym, bezlitosnym kpiarzem, lecz Elemaka cechowała w tamtych wczesnych latach żartobliwa życzliwość. Dziesięć lat starszy od Nafaia Elya już w pierwszych jego wspomnieniach związanych z domem Wetchika był duży jak mężczyzna, ale zamiast niebiańskiej powierzchowności ojca miał groźny, dziki wygląd wojownika, człowieka, który jest uprzejmy tylko dlatego, że tak chce, a nie dlatego, że jest niezdolny do szorstkości w razie potrzeby. W tamtych czasach Nafai błagał, by go wypuszczono z domu matki i pozwolono mu zamieszkać z Wetchikiem – i Elemakiem. Stałe towarzystwo Mebbekewa byłoby po prostu nieuniknioną ceną za mieszkanie w przybytku bogów.
Matka i ojciec wspólnie mu wyjaśnili, dlaczego nie zwolnią go od nauki.
– Chłopcy, którzy są wysyłani w tym wieku do swoich ojców, to tacy, którzy nie rokują żadnych nadziei – powiedział ojciec. – Tacy, którzy są zbyt gwałtowni, by dawać sobie radę w domu nauki, zbyt niegrzeczni, żeby mieszkać w domu kobiet.
– I tępi idą do swoich ojców w wieku ośmiu lat – dodała matka. – Oprócz podstaw czytania i arytmetyki jaki jest pożytek z tępego człowieka dla nauki?
Nawet teraz, kiedy to sobie przypomniał, Nafai poczuł lekki dreszczyk przyjemności z tego powodu – bo Mebbekew często się przechwalał, że inaczej niż Nyef, Issya i Elya w młodości, on poszedł do domu ojca w wieku ośmiu lat. Nafai był pewny, że Meb spełniał wszystkie warunki wymagane do wczesnego przejścia do domu mężczyzn.
Tak więc rodzicom udało się przekonać Nafaia, że pozostanie u matki wyjdzie mu na dobre. Były też inne powody – dotrzymywanie towarzystwa Issibowi, prestiż domu jego matki, obcowanie z siostrami – ale tym, co sprawiło, że Nafai zgodził się chętnie tam pozostać, była jego ambicja. Rokuję duże nadzieje, mówił sobie. Okażę się wartościowy dla krainy Basiliki, może dla całego świata. A może pewnego dnia moje dzieła zostaną wysłane w niebo do Nadduszy, który przekaże je ludziom mieszkającym w innych miastach i mówiących innymi językami. Może nawet będę jednym z wielkich, których zdobycze intelektualne są zakodowane w szklanych kulkach i przechowywane w archiwum, i przez resztę historii ludzie będą mnie czytać jako jednego z gigantów Harmonii.
Mimo to, ponieważ Nafai tak usilnie prosił, by mu pozwolono zamieszkać z ojcem, od ósmego do trzynastego roku życia on i Issib prawie każdy weekend spędzali w domu Wetchika. Ojciec nalegał, aby ciężko pracowali i doświadczyli, w jaki sposób mężczyzna zarabia na życie, więc nie mieli wolnego w weekendy.
– Uczycie się przez sześć dni, pracując swoim umysłem, podczas gdy wasze ciało jest na wakacjach. Tutaj będziecie pracować w stajniach i inspektach, pracując ciałem, podczas gdy wasz umysł pozna spokój, jaki daje uczciwa praca.
Ojciec zawsze mówił jak krasomówca. Matka twierdziła, że przybierał ten ton, gdyż nie wiedział, jak rozmawiać w naturalny sposób z dziećmi. Ale Nafai podsłuchał dość rozmów dorosłych, by wiedzieć, że ojciec rozmawiał w ten sposób z każdym z wyjątkiem samej Rasy. Świadczyło to o tym, że ojciec nigdy nie czuł się swobodnie, nigdy nie był prawdziwym sobą w towarzystwie innych. Lecz w ciągu wielu lat Nafai dowiedział się również, że bez względu na wzniosłość i pouczający charakter przemów ojciec nie jest głupcem; jego słowa nigdy nie były puste, głupie czy ignoranckie. Tak właśnie mówi mężczyzna, myślał Nafai w młodości i dlatego ćwiczył elegancki styl oraz postarał się nauczyć klasycznego emeznetyi, jak również potocznego basyat, który przeważał w tamtym czasie w sztuce i handlu. Niedawno Nafai uświadomił sobie, że aby porozumiewać się skutecznie z ludźmi z krwi i kości, musi mówić powszechnym językiem – jednak rytmy i melodie emeznetyi były nadal wyczuwalne w tym, co pisał, i słyszalne w jego mowie. Nawet w głupich żartach, które wywołały gniew Elemaka.
– Właśnie coś sobie uprzytomniłem – odezwał się Nafai.
Issib nie odpowiedział – był tak daleko z przodu, że mógł nie słyszeć. Ale Nafai się nie zniechęcił i powiedział, co ma na myśli, jeszcze ciszej, bo prawdopodobnie mówił sam do siebie:
– Sądzę, że te rzeczy, które tak złoszczą ludzi, mówię nie dlatego, że tak naprawdę myślę, ale dlatego, że po prostu znalazłem pomysłowy sposób na ich wyrażenie. Wymyślenie doskonałego sposobu na wyrażenie jakiejś koncepcji jest swego rodzaju sztuką i kiedy człowiek wpadnie na pomysł, musi to głośno wypowiedzieć, bo słowa nie istnieją, dopóki się ich nie wypowie.
– To dość lichy rodzaj sztuki, Nyef, i według mnie powinieneś z tego zrezygnować, zanim doigrasz się przez to śmierci.
A więc mimo wszystko Issib słuchał.
– Jak na takiego wielkiego, silnego faceta, sporo czasu ci zajmuje przebycie Graniowego Traktu do ulicy Targowej – stwierdził Issib.
– Po prostu myślałem o czymś – powiedział Nafai.
– Powinieneś się nauczyć jednocześnie myśleć i chodzić.
Nafai dotarł na szczyt drogi, gdzie Issib na niego czekał. Rzeczywiście guzdrałem się, pomyślał. Nawet się nie zasapałem.
Ale ponieważ Issib zatrzymał się w tamtym miejscu, Nafai również przystanął, odwracając się tak jak jego brat, żeby popatrzeć z góry na drogę, którą właśnie przebyli. Graniowy Trakt, zgodnie ze swą nazwą, wiódł grzbietem górskim, który opadał ku wielkiej, dobrze nawodnionej równinie nadmorskiej. Był czysty poranek i z grzbietu rozciągał się widok do samego oceanu, a obszar pokryty łatami w postaci farm i sadów, pozszywany drogami i pocętkowany miasteczkami oraz wioskami przypominał kapę rozciągniętą między górami a morzem. Patrząc z góry na Graniowy Trakt, widzieli długi sznur zdążających na targ farmerów, którzy prowadzili rzędy zwierząt jucznych. Gdyby Nafai i Issib wyruszyli choćby dziesięć minut później, musieliby odbywać tę podróż w hałasie i smrodzie koni, osłów, mułów i kurelomi, przy akompaniamencie przekleństw mężczyzn i plotek kobiet. Kiedyś było to przyjemne, ale Nafai wędrował z tymi ludźmi wystarczająco często, by wiedzieć, że przekleństwa i plotki są zawsze takie same. Nie wszystko, co pochodzi z ogrodu, wygląda i pachnie jak róża.
Issib odwrócił się ku zachodowi, co uczynił również Nafai, żeby obejrzeć krajobraz o skrajnych przeciwieństwach: nierówny, skalisty płaskowyż Besporyadoku i prawie bezwodne ugory ciągnące się aż po horyzont. Tysiące poetów poczyniło tę samą obserwację – że słońce wynurza się z morza, otoczone klejnotami światła tańczącymi na wodzie, a zatapia się w czerwonym ogniu na zachodzie, zagubione w pyle, który wiatr nieustannie przegania przez pustynię. Ale Nafai zawsze uważał, przynajmniej w kwestii pogody, że słońce powinno wędrować odwrotnie. Nie przenosiło wody z oceanu na ląd – przenosiło wysuszający ogień z pustyni w kierunku morza.
Straż przednia tłumu zmierzającego na targ znalazła się tak blisko, że bracia już słyszeli poganiaczy i osły. Tak więc odwrócili się i ruszyli w kierunku Basiliki. Fragmenty muru z czerwonej skały lśniły w pierwszych promykach słońca. Szli do Basiliki, gdzie zalesione góry północy stykały się z pustynią zachodu i ogrodowym wybrzeżem wschodu. Poeci wyśpiewywali pieśni o tym miejscu: Basilika, Miasto Kobiet, Port Mgieł, Czerwonomury Ogród Nadduszy, przystań, gdzie wszystkie wody świata schodzą się, by począć nowe chmury i znów wylać świeżą wodę na ziemię.
Albo, jak to ujął Mebbekew, najlepsze miasto na świecie, żeby pójść z kimś do łóżka.
Przez lata droga między Bramą Targową w Basilice i domem Wetchika na Graniowym Trakcie nie uległa zmianie. Lecz kiedy Nafai ukończył trzynaście lat, dotarł do punktu zwrotnego, który zmienił znaczenie tej drogi. W wieku lat trzynastu nawet chłopcy rokujący największe nadzieje odchodzili, żeby zamieszkać ze swoimi ojcami, pozostawiając czas nauki na zawsze za sobą. Szkoły nie opuszczali jedynie ci, którzy zamierzali nie zdobywać męskiego zawodu, lecz zostać uczonymi. Gdy Nafai miał osiem lat, błagał, by mógł zamieszkać z ojcem, w wieku trzynastu lat obstawał przy czymś zgoła odmiennym. „Nie, nie postanowiłem zostać uczonym, ale też nie postanowiłem, że nie chcę nim być – tłumaczył. – Dlaczego miałbym teraz decydować? Pozwól mi żyć u siebie, ojcze, jeżeli muszę, ale pozwól mi również pozostać w szkole matki, dopóki wszystko się trochę nie wyjaśni. Nie potrzebujesz mnie w swojej pracy, tak jak potrzebujesz Elemaka. A ja nie chcę być kolejnym Mebbekewem”.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Napisane ręką apologety
— Jędrzej Burszta

Pamięć Ziemi
— Orson Scott Card

Tegoż twórcy

Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor

Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta

Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski

Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta

Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski

Cień…izna
— Jakub Gałka

Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.