Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bradley P. Beaulieu
‹Wichry archipelagu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWichry archipelagu
Tytuł oryginalnyThe Winds of Khalakovo
Data wydania20 września 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklBallada o Anusce
ISBN978-83-7648-918-6
Format640s. 125×195mm
Cena42,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wichry archipelagu

Esensja.pl
Esensja.pl
Bradley P. Beaulieu
1 2 3 »
Zamieszczamy fragment powieści Bradley’a P. Beaulieu „Wichry archipelagu”. Książka będąca pierwszym tomem cyklu „Ballada o Anusce” ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Bradley P. Beaulieu

Wichry archipelagu

Zamieszczamy fragment powieści Bradley’a P. Beaulieu „Wichry archipelagu”. Książka będąca pierwszym tomem cyklu „Ballada o Anusce” ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Bradley P. Beaulieu
‹Wichry archipelagu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWichry archipelagu
Tytuł oryginalnyThe Winds of Khalakovo
Data wydania20 września 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklBallada o Anusce
ISBN978-83-7648-918-6
Format640s. 125×195mm
Cena42,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 2
Splunął, by oczyścić usta z resztek niestrawionej larwy.
Naprawdę jest aż tak zdesperowany? Aż tak ślepy?
Potrzeba uratowania siebie i Wiktanii stawała się coraz silniejsza, w miarę jak zawodziły kolejne lekarstwa. Pokładał nadzieję w coraz dziwniejszych kuracjach, aż w końcu uwierzył, że robak przywieziony z pustyń na południe od Wielkiego Imperium powstrzyma wyniszczenie.
– Dobrze się czujesz, książę?
Jeden z żeglarzy, Nikandr machnął ręką lekceważąco.
– Za dużo wódki, za mało zakąski.
Zapatrzył się w dół, na fale rozbijające się na skałach, zastanawiając się, czy kiedy dopadną go ostatnie stadia choroby, pozwoli się jej pochłonąć, czy też rzuci się z urwiska, jak robiło to wielu żeglarzy.
Wyciągnął z kieszeni płaszcza drugą fiolkę, popatrzył na białą larwę w środku i nagle dopadła go niepohamowana złość. Zrobił krok do tyłu i rzucił fiolkę daleko w morze. Zawirowała, spadając, pobłyskując odbiciami słońca na szkle, aż w końcu znikła w skłębionych falach.
W głowie zaczął katalogować maści, kremy i wywary, które potajemnie kupował i wypróbował na sobie. Poza pierwszymi kilkoma dniami od uświadomienia sobie, że zapadł na wyniszczenie, nie odczuwał desperacji – był pewien, że w jakiś sposób zdoła znaleźć remedium, uda mu się odwrócić chorobę – a teraz, nie mając już żadnej drogi ucieczki poza paskudnymi rytuałami spuszczania krwi stosowanymi przez ludzi z nizin, desperacja jednak się pojawiła.
– Szukasz szczęścia?
Nikandr odwrócił się i zobaczył Jahalana stojącego u szczytu schodów prowadzących na pokład rufowy. Był to wysoki mężczyzna o surowej twarzy i głęboko zapadniętych oczach. Gdyby Nikandr nie znał go od dawna, pomyślałby, że to on cierpi na wyniszczenie, ale ten człowiek był z natury bardzo szczupły, w dodatku jadał niewiele. Na jego skroni spoczywał diadem z alabastrem jarzącym się lekko od wewnątrz, co świadczyło, że więź z duchem wiatru jest aktywna.
– Owszem – potwierdził Nikandr – ale wygląda na to, że zawsze sprawdzam w niewłaściwym miejscu.
Jahalan uniósł brwi i się uśmiechnął.
– Taki już nasz los, prawda? – Rozejrzał się po statku, jakby oglądał go po raz pierwszy. – Jesteś gotów, synu Jarosa?
– Na tyle, na ile mogę. – Nikandr wzruszył ramionami.
Jahalan przeszedł do gwiezdnego grotmasztu, stanowiska, z którego będzie używać związanego ze sobą ducha do kierowania wiatrami w krótkim, dziewiczym locie statku.
Czekała już tam Udra, pomarszczona staruszka. Ona również miała diadem – jej kamieniem nie był alabaster, lecz opal w kształcie migdału, promieniejący blaskiem, którego nie dało się wytłumaczyć światłem słońca. Aramani tacy jak Udra używali opali do wiązania się z doszahezanami, duchami pozwalającymi im kontrolować udźwig statku. Oczy miała zamknięte w skupieniu, a dłońmi dotykała masztu, przygotowując siebie i „Gorownę” do lotu. Fakt, że nie przyszła go powitać przed podróżą, był obelgą, ale zdążył się już przyzwyczaić. Udra znała się na swojej pracy i to mu w zupełności wystarczało.
Załoga przerwała zajęcia, gdy przez zgiełk przebił się znajomy klekot uderzanych szybko o siebie drewnianych klocków. Nikandr zszedł po trapie na pomost, a cały wiatroport zwrócił uwagę na źródło dźwięku.
Brukowaną drogą zjeżdżali panowie – oraz spora grupa dam – w stronę najwyższego z nabrzeży. Prowadzili ich służący w futrzanych płaszczach, trzymający koroboczki, czyli jaskrawo pomalowane, puste w środku kawałki drewna, w które uderzali zaokrąglonymi młotkami. Lądowcy schodzili z drogi, klękając i kłaniając się arystokracji.
Na czele grupy jechał ojciec Nikandra, Jaros Aleksow Kałakow, ramię w ramię z księciem Żabinem Olegowem Wostromą, czyli człowiekiem, który wkrótce miał się stać teściem Nikandra. Zatrzymali się na pomoście „Gorowny”.
– A oto i on – odezwał się ojciec. – Tak jak obiecałem.
Nikandr objął kolejno obu mężczyzn na powitanie, całując ich w policzki.
– Ojcze… książę… witajcie.
Żabin, o sennym spojrzeniu i wyrazie twarzy jasno sugerującym, że nie jest w najlepszym nastroju, wziął Nikandra pod rękę.
– Twój ojciec mówił, że osobiście pracowałeś przy tym żaglowcu.
– To prawda – potwierdził Nikandr zadowolony, że zostało to zauważone.
Żabin odwrócił się do Jarosa, jakby Nikandra już tam nie było.
– Lepiej żeby spisywał się nie gorzej od pozostałych, Kałakow.
– Zostałem zapewniony, że tak właśnie będzie. – Ojciec uśmiechnął się, ostentacyjnie ignorując Nikandra.
Żabin spojrzeniem wyraził sceptycyzm. Przeszedł obok Nikandra i wmaszerował na pokład, jakby statek już należał do niego. Ojciec poszedł w jego ślady, po drodze zerknął na Nikandra z dezaprobatą.
Siostra Nikandra, Wiktania, rozmawiała z synem Żabina. Ubrana była w kilka warstw odzieży, ale dla każdego, kto się jej uważnie przyjrzał, było jasne, że nie czuje się dobrze. Miała zapadnięte policzki i blade wargi. Całą twarz pokryła pudrem, ale miała podkrążone oczy z zażółconymi białkami. Pochłaniało ją zaawansowane wyniszczenie, choroba, która stawała się coraz powszechniejsza w ciągu ostatniego dziesięciolecia. Inne wyspy, jak Rawanki, w ubiegłych latach ucierpiały mocniej, ale jeśli wierzyć lekarzom ojca, w Kałakowie choroba nadrabiała stracony czas.
Atakowała losowo, bez żadnego wyraźnego powodu. Wieśniacy często sądzili, że przenosi się przez dotyk lub złe powietrze, ale było wiele przypadków zachorowań osób żyjących w odosobnieniu, a bardzo wielu ludzi mających kontakt z chorobą nigdy na nią nie zapadało. Przeważnie dostrzegano w niej przejaw słabości, ale w siostrze Nikandr widział wyłącznie siłę. Wiktania nawet w chorobie była aktywniejsza od większości zdrowych kobiet. Starała się sięgać wzrokiem poza chorobę, jak najlepiej wykorzystać czas, jaki jeszcze jej pozostał.
Gdy dygnitarze wchodzili na pokład, oderwała się od grupy i odciągnęła Nikandra na bok.
– Wybór, którego dziś rano dokonałeś, nie był najmądrzejszy, Niszka. Żabin był bardzo niezadowolony.
– Na to wygląda.
– Borund też. Pamiętaj moje słowa, bracie. Lepiej dopilnuj, żeby ta wycieczka była przyjemna.
– Za bardzo się martwisz. Przyszedłem tu po prostu dopilnować wszystkiego na statku.
Borund, masywny syn Żabina i jeden z najbliższych przyjaciół z dzieciństwa Nikandra, właśnie wchodził po trapie. Tak jak ojciec chwilowo ignorował Nikandra, ale to z pewnością szybko minie. Nie widzieli się od kilku lat, lecz gdy tylko będą mieli szansę porozmawiać, odżyją dawne zwyczaje i zaczną sobie robić kawały, jak zawsze.
– A co robiłeś wczoraj wieczorem, braciszku?
– Nic szczególnego.
– Akurat! – drwiąco odpowiedziała Wiktania. – Dzisiaj żegnałeś się ze statkiem, a wczoraj wieczorem ze swoją ladacznicą.
– Ona nie jest ladacznicą, Taniu.
– Nie żałuję ci rozrywek, Niszka. Starożytni wiedzą, że nie będziesz miał ich wiele, gdy twoje łóżko ogarnie lodowy chłód córki Wostromy. Jednak musisz uważać. Ojciec nie chce żadnych komplikacji.
Nikandr stłumił irytację.
– Nie będzie żadnych komplikacji.
– Mój drogi bracie… – Obejrzała się przez ramię – One już są.
Książę popatrzył na arystokratów, zastanawiając się, co miała na myśli, ale wtedy je zobaczył. Trzy siostry. Stały na tyłach grupy, rozmawiając ze swoją ciotką Katieriną. Ubrane były w bufiaste suknie, futra i czapki z gronostajów, a choć ich gusty rozeszły się nieco w ciągu ostatnich lat, wciąż ubrane były dostatecznie podobnie do siebie, by natychmiast przywołać wspomnienia z dzieciństwa.
Katierina i dwie siostry – Milewa i Iszkina – patrzyły na statek, ale Atiana, narzeczona Nikandra, patrzyła wprost na niego. Odpowiedział jej wzrokiem, czując się pod jej spojrzeniem niepewnie i – co go zaskoczyło – wyraźnie zawstydzony. Kiedy byli młodsi, razem z Borundem nieustannie dokuczali tym dziewczynom. Wiązali im warkocze podczas lekcji, nadeptywali na brzegi sukienek, wrzucali żaby do zupy. Były to infantylne żarty, nic, czego powinni się wstydzić, gdy już dorośli, jednak Nikandr przypomniał sobie to wszystko i głęboko pożałował.
1 2 3 »

Komentarze

30 XI 2011   03:43:31

Jestem mniej więcej w połowie książki. Naprawdę świetna. Od początku wiedziałem, że to będzie bardzo dobra książka, ale okazało się, iż jest jeszcze lepsza niż myślałem!
Gorąco polecam :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dobre chęci czasami nie wystarczą
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.