Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mike Carey
‹Nazwanie Bestii›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNazwanie Bestii
Tytuł oryginalnyThe Naming of the Beasts
Data wydania19 sierpnia 2011
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
CyklFelix Castor
ISBN978-83-7480-207-9
Format480s. 125×195mm
Cena37,—
Gatunekfantastyka, groza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nazwanie Bestii

Esensja.pl
Esensja.pl
Mike Carey
1 2 3 »
Przedstawiamy fragment powieści Mike’a Careya „Nazwanie Bestii”. Książka będąca piątym tomem opowieści o przygodach egzorcysty Felixa Castora ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Mike Carey

Nazwanie Bestii

Przedstawiamy fragment powieści Mike’a Careya „Nazwanie Bestii”. Książka będąca piątym tomem opowieści o przygodach egzorcysty Felixa Castora ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Mike Carey
‹Nazwanie Bestii›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNazwanie Bestii
Tytuł oryginalnyThe Naming of the Beasts
Data wydania19 sierpnia 2011
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
CyklFelix Castor
ISBN978-83-7480-207-9
Format480s. 125×195mm
Cena37,—
Gatunekfantastyka, groza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
To dziwne, jak czasami może nas kopnąć czyjaś śmierć. Choćbyśmy zdołali wytworzyć mnóstwo ochronnej tkanki bliznowej – a ja mam jej więcej, niż wynosi przeciętna, i to we wszystkich znaczeniach tego słowa – śmierć nadal może podkraść się do nas z nieoczekiwanej strony i wbić nóż prosto w wątpia.
Zamordowana kobieta próbowała wydostać się ze swojego maleńkiego mieszkanka przez okno. Najpewniej zaskoczono ją w łóżku: ocknęła się ze snu i zastała u siebie intruza. Tak czy inaczej, pościel i kołdra zostały na podłodze, tworząc mniej więcej prostą linię pomiędzy łóżkiem a miejscem, gdzie zginęła.
Znaczna część kobiety także leżała na podłodze. Zaimprowizowany drewniany oszczep – zapewne odłamana noga od stołu – przebił jej podbrzusze z taką siłą, że utknął kilka cali w ścianie pod oknem. Pozostała na nim zawieszona i przyciśnięta do szyby, z ręką dyndającą u boku. Drugą rękę uniosła, jakby sięgała do klamki, lecz zamiast tego dłoń spoczęła na parapecie.
Z ciała wypłynęła krew, tworząc na tanim, żółtym linoleum ciemnoczerwony dywan, wyróżniający miejsce zbrodni na tle reszty pokoju.
Kobieta była biała i, jak to bez wątpienia ujmą gazety, po trzydziestce. Nosiła staroświecką fryzurę afro, była wysoka, miała smukłą sylwetkę – tak bardzo, że część jej przyjaciół mogła się obawiać, że cierpi na anoreksję. Tabloidy, jak zwykle wypatrujące smakowitych szczegółów, dodałyby zapewne, że była naga, pomijając różową nocną koszulkę, zbyt krótką, by ukryć wstydliwe miejsca. Teraz wyglądała żałośnie i krucho, po rozpaczliwej ucieczce przemieniona w martwą naturę, zaatakowana od tyłu przez kogoś lub coś, przed czym uciekała.
Pomijając wstrząsającą martwą rzeźbę, pokój niczym się nie wyróżniał. Jego wystrój na wiele subtelnych sposobów mówił „wynajmuję ten pokój i ni cholery mnie nie obchodzi jak wygląda”. Wiktoriańska zielona farba była całkiem w porządku, jeśli lubi się gęsie łajno, lecz brudne, rozmazane aureole otaczające kontakty świadczyły jasno o tym, że ścian od dawna nie malowano i że przez ten czas przez pomieszczenie przewinęło się wielu obojętnych lokatorów. Jedyny obraz, wyblakły pejzaż w stylu Constable’a, przedstawiał stogi siana na zżętym polu pod bezchmurnym, błękitnym niebem. Przystojny młody gospodarz oddalał się od obserwatora, opierając widły na ramieniu, jego obnażone ręce imponowały stanowczo przesadnymi mięśniami. Dajcie mu parę skórzanych spodni, ściągnijcie je nieco, by ukazać przedziałek między pośladkami, i mógłby spokojnie wystąpić w gejowskim porno.
Śledczy z wydziału kryminalistyki, w białych, jednorazowych, plastikowych kombinezonach, naciągniętych na zwykłe ubrania, w białych rękawiczkach i białych maskach na twarzach, mierzyli, pobierali próbki, odkurzali, drapali, opisywali, kojarzyli, układali kwiaty: pokój zamienił się w rojny ul, zupełnie jakby martwa kobieta urządziła przyjęcie, na które zaprosiła wyłącznie blade duchy.
Demonstracyjnie odwróciłem się od trupa, choć bynajmniej nie uchroniło mnie to przed toksyczną zupą sprzecznych emocji. Noc była gorąca, duszna i wilgotna jak pacha sportowca, dzienny upał zelżał zaledwie odrobinę, a ciasny pokój wypełniał po brzegi smród przelanej krwi i wyprutych flaków.
Gary Coldwood, gliniarz do szpiku kości, przygwoździł mnie wyczekującym spojrzeniem. Pokręciłem głową. Wiedziałem, czego po mnie oczekuje, i na razie nie byłem na to gotów.
– Kto ją znalazł? – spytałem.
– Gość, który mieszka pod nią – odparł Gary. – Nerwowy typek. Strasznie nakręcony. Kiedy zadzwonił, wrzeszczał niemal minutę, nim operator zdołał wyciągnąć od niego adres. Teraz czeka na dole. Bazyliszek spisuje zeznanie.
Bazyliszek to czasem partnerka, czasem Nemezis Coldwooda, Ruth Basquiat – Blondynka z Ambicjami. Moim skromnym zdaniem nie była najlepszą osobą do przesłuchiwania biedaka, wciąż wstrząśniętego widokiem sąsiadki ukrzyżowanej na własnej ścianie.
– Ktoś coś widział? – naciskałem. – Słyszał?
Gary głośno wypuścił powietrze, z odgłosem bliskim parsknięcia.
– Witamy w Brixton, ojczyźnie trzech mądrych małpek: nic nie widzę, nic nie słyszę i przeżyj to sam. Nawet facio z dołu nie podniósł słuchawki, dopóki krew nie zaczęła mu kapać z sufitu.
– Kim ona była?
Gary zajrzał do notatek. Wiedział, że opóźniam rozpoczęcie pracy, ale wiedział też, kiedy naciskać, a kiedy lepiej poprowadzić mnie do wodopoju i zaczekać, aż sam zacznę pić. Sprawiał wrażenie zmęczonego, jego krzaczaste, zrośnięte brwi kleiły się do czoła niczym gąsienice, które wpełzły na gołą ziemię. Barczyste, muskularne ciało ciążyło ku ziemi, jakby w miejscu, gdzie stał, grawitacja dwu- lub trzykrotnie przekraczała zwykłą ziemską. Domyślałem się, że miał już za sobą długą noc, a nie zapowiadało się, by szybko dobiegła końca.
– Ginny Parris – odczytał głośno – przez dwa r. Była dziwką, pracowała w okolicach Atlantic Road. Z tego, co nam wiadomo, stała bywalczyni. „Już nie brała – była czysta od pół roku. Kiedyś robiła dla Rudego Paula, ale odkąd go zgarnęli, sama zajmuje się swoimi sprawami. Jasne? Nie jest głupia”. Ta gorąca pochwała to słowa niejakiej Pauline O’Malley, zwanej Egzotyką, dawnej koleżanki panny Parris, aktualny adres służbowy: za postojem taksówek na Brixton Road.
Schował notatnik do kieszeni, ponura mina kontrastowała z lekkim tonem wypowiedzi.
– To nie człowiek to zrobił. – Nie musiałem zgadywać.
– Nie – zgodził się Gary. – Nie człowiek. Chyba że strzelił w nią za pomocą katapulty oblężniczej.
Na moment jego uwagę odwrócił mundurowy, który miał właśnie odsunąć stół, żeby zrobić miejsce kolejnej grupie szczurów laboratoryjnych w białych fartuchach. Wzmiankowany stół stanowił zapewne źródło narzędzia zbrodni, bo jedną z jego nóg odłamano. Leżał pod kątem, który z niewiadomych powodów skojarzył mi się ze zdychającym koniem z westernu Sama Peckinpaha.
– Ej! – ryknął do krawężnika Gary. – Nie dotykaj, kurna, niczego, póki nie sprawdzą odcisków i wszystkiego nie obfotografują. Czy matka niczego cię nie nauczyła, ty mały, zafajdany posrańcu?
Konstabl zbladł, wymamrotał coś przepraszająco i wycofał się pośpiesznie poza zasięg wzroku Gary’ego, gdzie zapewne ulżył swym uczuciom paroma wulgarnymi gestami.
– Nie – powtórzył Gary, z powrotem skupiając uwagę na mnie. – Nasza robocza hipoteza to loup-garou. I to jest jeden z powodów, dla których cię tu ściągnęliśmy, Castor. Jeśli sprawcą był nieumarły, zapewne zdołasz nam podać jego rozmiar, markę i smak. A potem możesz spieprzać do domu, do łóżka, skąd bez wątpienia cię wywlekliśmy.
Obronnym ruchem uniosłem dłoń do zarośniętego podbródka. No dobra, wyglądałem jak przepuszczony przez wyżymaczkę. Ale nie służyłem w policji, byłem jedynie cywilnym doradcą, więc Gary mógł się walić. Raczej nie zdołałby mnie oskarżyć o psucie wizerunku firmy.
– To nie musiał być łak – zastanawiałem się głośno. – Może geist albo zombie?
Żadna z tych kandydatur nie wydawała się jednak właściwa. Poltergeist, dość potężny, by zrobić coś takiego, pozostawiłby w powietrzu nieomylne ślady swej obecności. Nawet Tomaszowie – złośliwe określenie egzorcystów na racjonalistycznych sceptyków – z policji mieliby wrażenie, że oddychają lodowatym, rzadkim gównem. A większość zombie jest słabsza od ludzi, nie silniejsza: mogą zmuszać się do większego wysiłku, bo po jakimś czasie ich obwody bólu przestają działać wraz z całą resztą układu nerwowego, to jednak wykraczało daleko poza zwykłą działalność chodzących trupów.
W tym momencie z opóźnieniem zarejestrowałem jeszcze coś, co powiedział Gary.
– Jeden z powodów, dla których mnie tu ściągnęliście? – powtórzyłem. – Czemu? A jaki jest ten drugi?
– Wszystko w swoim czasie. – Wystudiowana mina Coldwooda nie zdradzała niczego. – Ta sprawa ma jeszcze jeden aspekt, ale nie chcę cię do niczego uprzedzać. Odpracujesz te swoje takie czary czy będziemy tu stać i słuchać twoich kolejnych pierdzielonych domysłów?
– Och, bądź brutalny, sierżancie – odparłem znudzonym tonem.
Sporo z Garym razem przeżyliśmy, na swój sposób jesteśmy nawet przyjaciółmi, choć to przyjaźń rządząca się osobliwymi regułami, decydującymi o tym, kiedy dajemy sobie nieco luzu, a kiedy nie. Mamy swoje stałe role i pozycje, które zazwyczaj przyjmujemy przy każdym spotkaniu. W tej chwili stanowiły one użyteczną barierę chroniącą mnie przed zakrwawioną rzeczywistością.
Obejrzałem się na zapracowanych kryminalistyków, którzy nadal wyczyniali swe naukowe sztuczki, i małe stadko mundurowych kręcących się przy drzwiach.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coś się kończy, coś się zaczyna
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Niespodzianki nie tylko krwawe
— Anna Kańtoch

Skok do wysoko ustawionej poprzeczki
— Anna Kańtoch

Niewinne złego początki
— Anna Kańtoch

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Lepszy diabeł w garści
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.