Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Samozwaniec
‹Piękna pani i brzydki pan›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPiękna pani i brzydki pan
Data wydania20 lutego 2013
Autor
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7747-823-3
Format223s. 139×202mm; oprawa twarda
Cena34,90
Gatunekhumor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Piękna pani i brzydki pan

Esensja.pl
Esensja.pl
Magdalena Samozwaniec
1 2 »
Zamieszczamy fragment książki Magdaleny Samozwaniec „Piękna pani i brzydki pan”, która ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B.

Magdalena Samozwaniec

Piękna pani i brzydki pan

Zamieszczamy fragment książki Magdaleny Samozwaniec „Piękna pani i brzydki pan”, która ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B.

Magdalena Samozwaniec
‹Piękna pani i brzydki pan›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPiękna pani i brzydki pan
Data wydania20 lutego 2013
Autor
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7747-823-3
Format223s. 139×202mm; oprawa twarda
Cena34,90
Gatunekhumor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Narodziny „kobiety-człowieka”
Ilekroć słyszę, że ktoś w formie największej pochwały mówi o kobiecie: „To kobieta-człowiek!” – robi mi się nieswojo.
O bardzo inteligentnym psie też się mówi, że to prawie człowiek albo że to zupełnie „ludzki” pies. To określenie oznaczające kobietę silną, zdecydowaną, pracującą na… sklep powszedni, czyli na codzienny shopping – daje dużo do myślenia.
Czemu o silnym mężczyźnie nie mówi się: „to mężczyzna-człowiek”? Prosta sprawa, bo jest nim, a kobieta musi dopiero różnymi walorami duszy i charakteru zapracować na ów tytuł. Trzeba przyznać, że nie jest to dla kobiet zbyt pochlebne.
Idąc po linii dedukcji, dochodzi się do przekonania, że najzacniejsza, najlepsza żona utrzymywana przez swojego męża i niemająca „wyższych aspiracji” już nie jest „kobietą-człowiekiem”, ale tout court „kobietą”. Żeby uzyskać owo „człowieczeństwo”, trzeba być istotą samodzielną, dumną, butną, „silną”, jednym słowem Moniką ze Sprawy Moniki Morozowicz-Szczepkowskiej.
A z drugiej strony określenie „człowiek” nie przedstawia na ogół nic nadzwyczajnego. Służba przydomkiem ,,człowiek” określać zwykła kogoś ubogiego lub też z lekka podejrzane indywiduum.
– Kto to dzwonił? – pyta się, na przykład, swojej służącej pani domu.
– Eeee, to nikt z państwa, to jakiś „człowiek” – odpowiada zazwyczaj służąca.
Karol XII, mając kiedyś ważny interes do swojego ministra, udał się do niego osobiście wczesnym rankiem. Ponieważ ów minister był jeszcze w łóżku, więc pragnąc go godnie przyjąć, poprosił króla, ażeby chwilę zaczekał. W przedpokoju znajdował się również pewien żołnierz. Król zadał mu kilka pytań, na które żołnierz odpowiedział w tonie familiarnym i swobodnym. W końcu drzwi się otwierają, minister cały w ukłonach prosi króla o przebaczenie za owych kilka minut czekania. Słysząc to, żołnierz pada przed królem na kolana.
– Przebacz mi, Sire! Wziąłem Jego Królewską Mość za człowieka!
– Nic się złego nie stało – odparł na to król z uśmiechem. – Nie ma nic bardziej podobnego do człowieka jak król.
Modne u nas określenie „kobieta-człowiek” nie istnieje u innych narodów. Gdyby ktoś we Francji powiedział o jakiejś damie: C’est une femme-homme, znaczyłoby, że owa dama jest jakąś virago z wąsami, mieszańcem duchowym lub też rodzajem Smętkówny.
„Kobieta-człowiek” istnieje u nas od niedawna i nie ma w niej nic z polskiej matrony ani też z owych Polek, które Wincenty Pol określał, że są „niby jakieś niebożątka”. „Kobietę-człowieka” stworzyła u nas literatura z końca ubiegłego wieku i z początku obecnego stulecia. Szalona Julka Kisielewskiego i Janka Zapolskiej to poniekąd matki dzisiejszej „kobiety-człowieka”. Cechował je: bunt, walka z przesądami, śmiałość wygłaszanych poglądów i nieposłuszeństwo względem rodziców. Był to w literaturze polskiej nowy typ, który zajął miejsce po tym „jakby jakimś niebożątku”, zaspokajającym zawody sercowe małżeństwem par dépit (patrz Małka Szwarcenkopf), czyli, jak to się wówczas mówiło: „na złość matuli niech mi uszy marzną”, i popełniającym w końcu, nie umiejąc sobie z życiem poradzić, samobójstwo.
Zadaniem ówczesnej „buntowniczki” było umieć zapracować na siebie, co w czasach Zapolskiej nie należało do rzeczy łatwych. Pracując na siebie, matka dzisiejszych „kobiet-ludzi” zwalniała się spod opieki rodzicielskiej, mogła śmiało iść za głosem serca w wyborze męża. Z zajęć dostępnych dla kobiet mogła bohaterka ówczesnych powieści tylko wybrać albo „krowienctwo” na scenach teatrów lub też nauczanie dzieci w obywatelskich domach. Nie było wówczas ani kobiet policjantów, ani kobiet mecenasów, ani sekretarek, ani dziennikarek. Pracować znaczyło pójść do ludzi na poniewierkę, tak jak nieśmiertelna Stefcia z powieści Mniszkówny Trędowata.
Dzisiejsze powieściopisarki i pisarki sceniczne lubują się w typie „kobiety lekarki”. Lekarka to par excellence „kobieta-człowiek”, rodzaj amazonki, która pogardzając mężczyznami, przyznaje im jednak pewne wartości fizyczne. Trzeba zaznaczyć, że „kobieta-człowiek”, nie mogąc sobie pozwolić na dzieci z powodu nadmiernego zajęcia, marzy o nich po cichu i tęskniąc do własnych, wspomaga ubogie dziatki. Jej „człowieczeństwo” polega na ogromnym i smutnym doświadczeniu z mężczyznami oraz na zupełnym braku humoru. Widujemy ją tak często na scenach, w sztukach polskich autorek, że wiemy z góry, co powie i jak w danym wypadku postąpi. Wiemy też na pewno, że nie powie nigdy nic takiego, co by publiczność mogło rozweselić. Jest poważna, pracowita, pełna „posłannictw”, samodzielna i samotna, chociaż piękna! Jest tak nudna i mało sympatyczna ze swoją tragiczną powagą i posłannictwem „kobiety-człowieka”, że każdy mężczyzna, patrząc na nią z widowni lub czytając o niej, będzie wolał kobietę tout court bez „człowieka”, ale za to pełną tajemniczego kobiecego czaru i wdzięku.
Tłuczki do porcelany
Znamy wszyscy tłuczki do orzechów, które zwą się też dziadkami do orzechów prawdopodobnie przez szacunek dla tak starego wynalazku. Tłuczki owe są wynalazkiem praktycznym, zastępującym: obcasy, palce i zęby, którymi się za młodu tłukło te zdrowotne ładunki fosforu, jakimi są orzechy włoskie i laskowe.
W każdym zamożniejszym domu oprócz wyżej wspomnianego tłuczka znajduje się również i tłuczek porcelany i szkła, którym jest każda służąca, czyli „pomocnica domowa”. Pracownice owe okazują niesłychany zapał i pracowitość w stosunku właśnie do owego zajęcia. W każdym znajomym domu spostrzegamy obtłuczone wazoniki z saskiej porcelany, posklejane stare ćmielowy, podrutowane „stare wiednie” oraz wyszczerbione, a nieschowane „pod korcem” koreckie talerze. Wszystkie te nieszczęsne kalectwa są zazwyczaj dziełem pomocnicy domowej, która jak gdyby siliła się na to, ażeby się z nimi obchodzić po „teściowemu”.
Warto by się zastanowić głębiej nad owym niezgrabstwem tłuczka do porcelany, czy jest to naprawdę tylko brak uwagi, czy też podświadomy wandalizm, rodzaj bolszewizmu w stosunku do cennych przedmiotów. Należy wziąć pod uwagę, że wytrawna pracownica domowa niechętnie tłucze codzienną stołową porcelanę, jej miotła czy łokieć najchętniej dąży w kierunku wiszącego na ścianie cennego talerza, figurki saskiej stojącej na szafce lub kryształowego wazonu z kwiatami, przypominając w tym jedną znajomą panią, która wpadłszy w szał, ciskała w pasji talerzami, ale tylko wartościowymi, a gdy ktoś z domowników, widząc, na co się zanosi, podsuwał jej zwyczajny talerz lub szklankę, jej szał tłuczenia uspokajał się momentalnie.
Spokój i pogodna rezygnacja, z jakim tłuczki do porcelany powiadają: ,,Stłukło się!”, świadczyłyby, że zrobiona szkoda nie sprawia im żadnej przykrości i zaspokaja poniekąd ich niszczycielską pasję. W pokoiku każdego takiego tłuczka zauważyć można szereg porcelanowych figurek i wazoników, tchnących zupełnym brakiem gustu i artystycznego smaku. Przedmioty te są rzadko kiedy wyszczerbione, mimo że tłuczek wozi się z nimi od domu do domu. Tłuczki skłonne są wiele rzeczy przypisać jakimś tajemniczym mocom. Znane powiedzenia w rodzaju: „Samo się to zrobiło”, „Nawet nie wiem, kiedy to się mogło stłuc, bo przecie ja tam nie była!” itd., świadczą o tym wymownie.
Wikcia, mój osobisty tłuczek do porcelany, nie zadawała się z „rosenthalami”. Ta miała do pomocy wszystkie żywioły.
– „Wiater rozkręcił gramofon” – kłamała jak z nut.
– Wazonik „stał wpodle okna i od deszczu spękał” – oświadczyła znów innym razem.
– „Ta figurka stała kole pieca i gorąc ją stopił”…
– O ile wiem, to ją zastałam nie stopioną, ale stłuczoną, moja Wikciu – próbuję.
– Coś takiego! – zdziwił się tłuczek.
Doprowadzona do rozpaczy postanawiałam nieraz ją oddalić, wówczas poczynała beczeć i zawodzić, że serce moje „topniało jak figurka kole pieca” i o odejściu poczciwej skądinąd Wikci nie było już mowy.
Którejś nocy nawiedził mnie bardzo dziwny sen, śniło mi się mianowicie, że zostałam zamieniona w porcelanową figurkę. Stałam na kominku we własnym mieszkaniu i nie tracąc świadomości, czyhałam na to, ażeby mnie Wikcia stłukła. Jak mnie rozbije – myślałam we śnie – to się może ten straszny koszmar skończy i wrócę znów do ludzkiej formy. Wikcia jednak omijała mnie swoją ścierką starannie i nawet postawiła w bezpiecznym miejscu.
– Dlaczego mnie nie stłuczesz? – zachęcałam ją we śnie.
– Iiiii! – odparła z pogardą. – Kto by się ta fatygował… ani ładne to, ani cynne takie… nie warto… Takie same można dostać wybrakowane na wysprzedaży…
Po tym dziwacznym śnie Wiktoria wyleciała definitywnie!
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.